Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieodpowiedzialna

Spędziłam cały dzień z Oscarem. Chłopak nie chciał mnie puścić do domu, bo stwierdził, że "mało kiedy będziemy mieli okazję się lepiej poznać". Nie byłam co do tego przekonana, bo w końcu był wrogiem mojego brata. Nie chciałam się przyczynić do jego śmierci, uszczerbku na zdrowiu i tak dalej. Zdążyłam go pokochać, czasami czułam, jakbyśmy się razem wychowali. Niby Oscar zapewniał mnie, że nie będzie mieszał naszych relacji z gangami, bo prawda była taka, że praktycznie nie byłam zamieszana w ten świat. 

― Jak wyglądało Twoje spotkanie z ojcem? ― spojrzałam na niego, chcąc dać mu do zrozumienia, żeby nie zaczynał tego tematu. ― Jestem ciekawy, co czułaś, w końcu Cię porzucił. ― westchnęłam. 

Powinno mi być przykro, że wychowałam się w innej rodzinie, a moja prawdziwa mnie zostawiła? Może i tak, ale wcale nie było mi z tym źle i prawdę mówiąc, nawet się cieszyłam, że wychowali mnie porządni ludzie, którzy kochali mnie bezwarunkowo. On nie traktował mnie, jako swoją córkę, a ja go, jako mojego ojca. Wszystko było krystalicznie czyste. 

― Krótko mówiąc, to wyjaśniliśmy sobie, że jesteśmy dla siebie obcy i nie chcemy mieć ze sobą nic wspólnego. ― spojrzałam na niego. ― Przestań się tak na mnie patrzeć, to straszne. Uśmiechnął się, ale nie oderwał ode mnie wzroku. ― Jak to się stało, że znalazłeś się w gangu?

― Jako małoletni przestępca nie miałem dużego wyboru. Gdyby nie to, już dawno byłbym trupem albo siedziałbym w więzieniu. ― kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Chłopak miał coś jeszcze powiedzieć, ale do mieszkania weszli Ernest i Ethan, którzy szeroko się uśmiechnęli na mój widok. 

― Spałaś tu? ― zapytał ten drugi. Oscar od razu kazał im się zająć własnymi sprawami, bo to nie ich sprawa. Oni jednak nie odpuścili, stanęli nade mną z założonymi rękoma. ― Nie pieprzyliście się w moim łóżku, co? 

― W ogóle tego nie robiliśmy. ― poprawiłam go. ― Za każdym razem musi ktoś z Was przelecieć laskę, która tu nocuję? ― uniosłam brew. "Państwo E", kiwnęło twierdząco głową, a Oscar cały czas na mnie patrzył. ― Współczuję Wam mieszkać z nim. ― mruknęłam. ― To gapienie się, jest straszne. 

― Od kiedy się znamy, to jeszcze na nikogo tak się nie gapił. Na Twoim miejscu, zacząłbym się bać i uciekać, jak najdalej. ― pokręciłam głową z niedowierzaniem. 

Kiedy w końcu udało mi się przekonać Oscara, aby mnie odwiózł do domu, było grubo po czwartej. Nie sądziłam, że ta trójka to takie jełopy, co chwilę opowiadali mi o swoich "szczeniackich" odpałach. Oni nie powinni razem mieszkać, dziwiłam się, że jeszcze dom był w nienaruszonym stanie. 

Gdy chłopak zatrzymał się pod domem, wysiadłam z auta, mówiąc, zwyczajne "cześć". Oscar jednak wysiadł za mną, złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, jednocześnie mnie całując. Byłam zdezorientowana i zanim oddałam pocałunek, minęło kilka sekund. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, spojrzałam mu w oczy, w których można było dostrzec iskierki. Czarnowłosy pożegnał się ze mną, jeszcze raz całując mnie, jednak tym razem w policzek, po czym wsiadł do auta. 

― Jaja sobie robisz? ― warknął Boris, który stał pod moimi drzwiami wraz z resztą chłopaków. ― Miałaś się trzymać od niego z daleka. ― wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi. Nie miałam zamiaru z nimi gadać ani nawet ich wpuszczać, ale się wepchnęli.  ― Co ty odpierdalasz do kurwy?!

― Nie będę się Wam tłumaczyć. ― powiedziałam cicho, ale pewnie. ― Nikomu nie muszę się tłumaczyć, dorosła jestem. ― złożyłam ręce na piersi. ― Zajmijcie się swoimi sprawami. 

― Jesteśmy przyjaciółmi. ― powiedział Dean, a ja przewróciłam oczami. ― Co się z Tobą ostatnio dzieje? 

― Gówno. ― powiedziałam. ― Możecie już sobie iść. Muszę się pouczyć i przebrać. ― każdy spojrzał na mój strój. Nie minęło nawet trzydzieści sekund, a Boris zażądał ode mnie wyjaśnień, gdzie byłam w tak krótkiej spódnicy i dlaczego miałam siniaka na ręce.  ― W klubie z Jasonem. ― zaczęli się pruć o to, że to nie Jason mnie odwiózł do domu. ― Dobra, wynocha. ― warknęłam. ― Nie mam ochoty Was dzisiaj oglądać. ― po kilku minutach wyganiania ich, w końcu wyszli. 

#####

Nie licząc tego rozdziału, to jeszcze jeden będzie krótki, a potem będą same 800+.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro