Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie dotykaj mnie!

Kiedy Oscar wrócił do salonu, spojrzał na mnie i z całej siły uderzył w ścianę, w której zrobiło się wgłębienie. Jednak na tym się nie skończyło, jeszcze kilka razy uderzył w tę samą ścianę, która była w opłakanym stanie. Z jego knykci spływała krew, a ja miałam wrażenie, że od zaciskania tej szczęki, w końcu przegryzie sobie język. Chłopak zaczął przeklinać i kopać przypadkowe rzeczy. Bałam się, że to była ta sama dziewczyna, która się z nim całowała albo jakaś policjantka, która dowiedziała się, że mnie porwano i nas śledziła. 

― Lara? ― powiedział, patrząc na mnie spod byka. ― Podejdź do mnie. ― nakazał, ale ja się bałam. Nie wiedziałam, co zrobi i jak to się na mnie odbije. 

― Nic nie zrobiłam. ― powiedziałam cicho. Chłopak usiadł na kanapie i znów kazał mi podejść. Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam kilka kroków. Gdy tylko do niego podeszłam, posadził mnie na swoje kolana. 

― Przytul się. ― grzecznie zrobiłam, co kazał. Chciałam się zapytać, co się stało, ale poczułam palący ból na moim pośladku. Chwilę później na drugim i tak jeszcze kilka razy. Z moich oczy popłynęło kilka łez, a z ust wydobył się dziwny odgłos. Zamknęłam oczy i mocniej objęłam go, czekałam na kolejne uderzania z jego strony, ale tym razem, on mnie przytulił i pocałował w szyję.

― Dlaczego to zrobiłeś?― zapytałam płaczliwie. ― Nie próbowałam uciekać ani nikomu nie powiedziałam. ― chłopak zaczął głaskać mnie po plecach. Głowę miał cały czas na mojej, a drugą ręką trzymał mnie, żebym nie uciekła. ― Oscar... ― chłopak wstał ze mną na rękach i poszedł do łazienki. Postawił mnie na podłodze i otworzył szafkę, z której wyciągnął maść chłodzącą. 

― Innej nie mamy. ― mruknął obojętnym głosem.― Oprzyj się o zlew i się wypnij. ― cofnęłam się kilka kroków. ― Aniołku, chodź. Będzie mniej boleć. 

― Sama to zrobię. Ty mnie już nie dotykaj. ― westchnął, ale nie odpuścił. ― Dlaczego to robisz?― siłą mnie odwrócił i podciągnął mi sukienkę. Stałam oparta o drzwi, a chłopak  wmasowywał mi maść w tyłek. Kiedy tylko skończył, wyprułam z pomieszczenia, biegnąc do jednego z pokoi, które zamknęłam na klucz. 

Dlaczego to zrobił? Teraz tak miało wyglądać moje życie? Jak się wkurzał, miałam być bita? Najbardziej wkurzało mnie to, że nie chciał mi odpowiedzieć, zachowywał się, jak dupek. Raz był miły, słodki, a innym razem okropny. Myślał, że co? Że skoro był gangsterem, to mu wszystko było wolno? Jeśli tak, to był w błędzie. 

― Otwórz ten pokój. ― nakazał, ale się nie odezwałam. ― Aniołku, jeśli zmusisz mnie do wyważenia drzwi, to nie będę taki miły. ― prychnęłam pod nosem, kierując się na balkon. 

Powoli usiadłam do wiszącego fotela, pośladki wciąż mnie piekły, ale zignorowałam to. Patrzyłam na błękitne niebo, które nie miało ani jednej chmurki. Niedaleko leciało kilka ptaków, zazdrościłam im, były wolne, mogły robić, co chciały i kiedy chciały. Może gdybym skoczyła, to też byłabym wolna? Wstałam i podeszłam do barierki, wychyliłam się, zamykając oczy. 

― Nawet o tym nie myśl. ― usłyszałam poważny ton chłopaka. Zanim się obejrzałam, Oskar, wyniósł mnie z balkonu. ― Nawet mokra plama by z Ciebie nie została. ― mruknął. 

― Nikt nie powiedział, że chciałam skakać. ― powiedziałam cicho. ― Postaw mnie na ziemie i więcej mnie nie dotykaj. ― nie zrobił tego, co powiedziałam. Zaniósł mnie znowu do salonu, gdzie położył mnie na kanapie. Chciał już coś powiedzieć, ale znów ktoś zadzwonił do drzwi. 

― Nie płacz już. ― mruknął i pocałował mnie w czoło. ― To się więcej nie powtórzy. Obiecuje. ― pogłaskał mnie po włosach. ― To była moja matka. ― mruknął, kiedy zapytałam, czemu był taki wkurzony. ― Moi rodzice i bracia przyjechali tutaj na wakacje. ― usiadłam, krzywic się z bólu. ― za kilka dni powinno już nie piec. 

―  Boję się Ciebie Oscar. ― spojrzał mi w oczy, był smutny, ale nijak na to zareagowałam. ― Iść otworzyć te drzwi? Bo ktoś chyba nie ma zamiaru przestać. ― wstał, kiwając głową. 

Miałam szansę uciec, ale tym razem bałam się to zrobić. Chłopak za szybko się wkurzał i pokazywał, jak bardzo był impulsywny i porywczy. Nie chciałam zginąć, a obawiałam się, że jeśli coś bym odwaliła, to mogłyby się tak skończyć. Cały czas miał przy sobie broń i pewnie by nie zawahał się jej użyć. 

Otworzyłam drzwi, przede mną stało dwóch wysokich mężczyzn o blond włosach. Byli bardzo podobni do Oscara, nie licząc koloru włosów i braku blizn u bliźniaków. Różnili się też budową ciała, u czarnowłosego ciało było wyrzeźbione, wszędzie były same mięśnie, a u nich ledwo dostrzegłam jakikolwiek zarys. 

― Hej ślicznotko. ― odezwał się jeden z nich. ― Przestałaś się nam przyglądać? ― parsknął śmiechem i oboje wepchnęli się do środka. ― Braciszku, kopę lat! ― zamknęłam drzwi i oszołomiona poszłam do salonu. ― Niezłą lalunię sobie przygruchałeś. 

########

Nie wiem, co mi siedziało w głowie, kiedy pisałam ten rozdział... 

Miłego dnia;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro