Natręt
Przywitałam się z Jasonem i weszliśmy do klubu. Tam zostałam "obczajona" przez tancerki, ochroniarzy i szefa mojego przyjaciela. Czułam się bardzo niekomfortowo, co nie umknęło nikomu. Byłam przyjaciółką barmana, a nie dziwką, tancerką ani nic w tym guście. Jason szepnął do mnie, abym się wyluzowała, bo oni wszyscy nie byli tacy źli, na jakich wyglądali.
Kiedy otworzyli klub, ludzie od razu zaczęli się schodzić. W ciągu jednej godziny pękał w szwach. Wokół mnie co chwilę się ktoś kręcił, jedni byli przystojni, drudzy obrzydliwi. Czasami Jason musiał ingerować, bo się natręt przyczepił dłużej, niż bym chciała.
― Daj mi whisky z colą i lodem ― odwróciłam głowę, kilka krzeseł dalej siedział Oscar. Spojrzałam na Jasona, który tylko wzruszył ramionami i podsunął mu pod nos to, co chciał. Czarnowłosy spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Nie minęło pół minuty, a on siedział już obok mnie. ― A Pani się czegoś napije? ― mrugnął do mnie. ― Ja stawiam.
― Drinka. ― mrugnęłam do Jasona, na co się roześmiał. ― Nie wiem, czy powinniśmy tak razem siedzieć. Nie chciałabym mieć znowu podbitego oka. ― pokręcił głową, mówiąc, że jest z dwoma kumplami, bez walniętych lasek.
― Gdzie masz chłopaków? Znowu Cię zostawili? ― Jason się wtrącił, że przyszłam tu dla niego, a tamtych nie było. ― Coś się stało? Zacisnęłaś pięści. ― kiedy miałam mu odpowiedzieć, do baru podszedł Ethan.
― Już się nie dziwię, czemu tu wciąż siedzisz. ― spojrzał na mnie. ― Miło Cię znowu widzieć. ― mrugnął do mnie. Oscar nie wiedział, o co chodziło. ― Jechaliśmy jedną taksówką, jak nas z auta wyrzuciłeś. ― parsknęłam śmiechem. ― Nie przedstawiłaś się koleżanko.
― Lara. ― ucałował moją dłoń, zaśmiałam się, widząc wzrok Oscara, co udzieliło się jego koledze. Nie wiedziałam, czy to przez alkohol, czy po prostu miałam to gdzieś, ale nie interesował mnie fakt, że on i Ernest mogliby być w gangu.
Ethan powiedział, że musiał już wracać do przyjaciół. Dopowiedział, że przyszło kilku innych znajomych, w tym, była dziewczyna Oscara. Chłopak bez ceregieli zabronił mi z nimi iść, bo to dzięki mnie się rozstali. Dla mnie to było dziwne, ale wyjaśnili mi, że pretekstem było to, że się na mnie rzuciła, mimo że tylko tańczyliśmy. Kiwnęłam głową i kiedy chłopak wstał, dał mi buziaka w policzek i szepnął mi na ucho, że jeszcze do mnie wróci. Ciarki przeszły po moich plecach i chyba zrobiłam się czerwona, bo Jason zaczął się śmiać.
Minęły trzy godziny, w końcu zerknęłam na telefon. Miałam kilka wiadomości od brata, który pytał, co robiłam i tym podobne. Odpowiedziałam mu nieco, mijając się z prawdą, bo napisałam, że spędzałam czas z Jasonem. Nie chciałam go informować, że byłam w klubie, bo zacząłby mi robić kazania i wcale by mnie nie zdziwiło to, gdyby zadzwonił po Sergio i kazał mu mnie zabrać do domu. Wiadomości miałam również od Borisa i Deana, którzy opieprzali mnie, o to, że nie chciałam z nimi spędzić czasu.
Czy tylko moim zdaniem, to było nie fair z ich strony? Olewali mnie całymi dniami, bo byli wielce zakochani. Bolało mnie to, ale jeśli chcieli tak pogrywać, to proszę bardzo, byłam pewna, że przyjdą do mnie z podkulonymi ogonami.
― Nie pij już, nie chciałbym Cię wynosić stąd. ― mruknął do mnie Jason i podał mi cole. Byłam już nieźle wstawiona. Jednak co się dziwić, jak tyle godzin przesiedziałam na dupie i tylko piłam.
Wstałam z krzesełka i poszłam do toalety. Miałam nadzieję, że nie będę świadkiem, kiedy ktoś się pieprzył, to nie był widok, który szczególnie chciałabym widzieć. Na szczęście, dopiero gdy wychodziłam, para wpadła do pomieszczenia. Chłopak spojrzał na mnie i zaproponował dołączenie się do nich, ale odmówiłam. Gdy wyszłam, niemal od razu zostałam zaczepiona przez mężczyznę, który mógł mieć z trzydzieści lat. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę męskiej toalety, z której akurat wyszedł Oscar. Zauważył nas, podszedł i nie owijając w bawełnę, uderzył mężczyznę, który poleciał na ziemie. Nim się obejrzałam, szatyn wyciągnął broń i wymierzył w niego. Złapałam go za rękę i pociągnęłam go w stronę wyjścia z klubu. Musiałam ochłonąć, Oscar chyba też.
― W porządku? ― zapytał, kiedy byliśmy na zewnątrz. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na buty. ― Zrobił Ci coś. ― wziął w dwa palce mój podbródek i nakazał mi na siebie spojrzeć.
― Nie, nic mi nie zrobił. ― powiedziałam cicho. ― Tylko się przestraszyłam. ― chwilę mi się przyglądał, po czym mnie przytulił do siebie.
#######
Miłej soboty kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro