Incognito
W końcu zebraliśmy się i pojechaliśmy zrobić zakupy na imprezę. Chłopaki chcieli zrobić o wiele większą, ale ja się nie zgodziłam. Wiedziałam, że Olivier nie byłby zadowolony, że multum obcych ludzi pałętało się po jego domu. Nie licząc tego, chciałam spędzić czas w gronie przyjaciół i nic więcej. W markecie podzieliliśmy się na grupy. Dean, Jason i Matt zajęli się alkoholem, Tobias i Sam innymi napojami, a ja z Borisem przekąskami. Chłopak cały czas na mnie spoglądał, ale nie odezwał się ani słowem.
― Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to powiedz teraz, a nie się tak gapisz. ― założyłam ręce na piersi. On tylko się uśmiechnął i mnie przytulił. ― To już jest dziwne. ― zarechotałam.
― Fajnie, że znowu z nami jesteś. ― powiedział. ― Jak tam z Twoją pewnością? ― pokręciłam głową, ale nie skomentowałam tego. ― Miałaś jeszcze problemy z tą laską i jej przydupasami?
— Z nią tak. — westchnęłam. — Liczę na to, że nigdy jej już nie spotkam. Chyba że w piekle. — chłopak zaczął się histerycznie śmiać, czym zwrócił uwagę kilku chłopaków. — Głośniej debilu, niech wszyscy Cię usłyszą. — pokręciłam głową z niedowierzaniem.
— Taki aniołek jak ty chce iść do piekła? — ponownie prychnął śmiechem. — Jeszcze kilka takich gadek, a powiem, że Cię podmienili i nie jesteś Larą, którą poznałem. — nie mówiąc już nic, wrzuciłam do koszyka jeszcze kilka paczek chipsów i poszłam w stronę kasy. — Poczekaj. — złapał mnie za rękę. — Pamiętasz, jak mówiłaś nam o tym Oscarze? — kiwnęłam głową. — On tam stoi. — odwróciłam głowę, rzeczywiście stał niedaleko nas z jakimś chłopakiem i dziewczyną. — Na pewno chcesz iść już do kasy?
— Jak będę stała do niego tyłem i nikt nie będzie krzyczał mojego imienia na cały glos, to jest szansa, że mnie nie pozna. — pokiwał głową, po czym wyciągnął telefon i wystukał wiadomość do Deana i Tobiasa, aby uważali. — Ratujesz mi dupę, czy mi się wydaje? — uniosłam brew.
— Jesteśmy przyjaciółmi w końcu. Nie pozwolę, aby jakiś gangsta się koło Ciebie kręcił. ― zaśmiałam się i wzięłam chłopaka za rękę i pognałam do kasy. Przeklęłam pod nosem, kiedy Oscar ze swoimi znajomymi stanęli za nami. Boris mocniej ścisnął moją rękę. ― Ci debile wciąż nie mogą się zdecydować. ― powiedział do mnie po krótkiej chwili. ― Może pojedziemy do innego sklepu i sami coś kupimy. ― wzruszyłam ramionami, po czym oparłam głowę o jego ramię. ― Słodkie. ― zaczął się cicho śmiać.
Boris uparł się, że chciał zapłacić, a najwyżej rozliczymy się poza sklepem. Nie mając dużego wyboru, zgodziłam się. Musiałam zapakować wszystko do plecaczka, a tym samym odwrócić się do Oscara przodem. On i jego kolega uważnie mi się przyglądali, starałam się to ignorować i zachowywać naturalnie, jednakże nie wyszło mi to tak, jakbym chciała. Gdy Boris zauważył całą tę sytuację, zaczął się śmiać, po czym przyciągnął mnie do ciebie i ucałował mój policzek. Kiedy zapłacił, wziął ode mnie torby w jedną rękę, a tą wolną złapał za moją dłoń.
― Jak mnie rozpoznał, to jestem zgubiona. ― mój telefon zaczął dzwonić. Z przerażeniem zauważyłam na wyświetlaczu "Oscar", wyciszyłam urządzenie i wsiadłam do samochodu swojego przyjaciela, który poprosił, abym zadzwoniła do Deana i zapytała, jak im szło. ― To jakieś fatum, czy co? ― jęknęłam zrezygnowana, kiedy Oscar ze swoimi znajomymi podeszli do samochodu obok. Rzuciłam odruchowo telefonem w Borisa, gdy ten zaczął znów dzwonić. Chłopak miał niezły ubaw ze mnie i nie ukrywał tego. ― Czemu oni nie odjeżdżają? Jak zobaczy Deana i Jasona, to się domyśli. ― oparłam się zagłówek. ― Poznałbyś mnie, jakbyśmy minęli się na ulicy? ― zaprzeczył. ― Mam nadzieję, że nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz i on też mnie nie rozpozna. ― przyjaciel zmierzył mnie wzrokiem i zaczął odliczać. Otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta, po czym poszłam przed siebie. Nie wiedziałam, gdzie szłam, nie wzięłam ze sobą telefonu ani nawet plecaka. Gdybym się zgubiła, miałabym wielki problem.
######
pamiętajcie, by dać mi znak, że czytacie ;p
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro