Bankiet
Wróciłam do domu tylko po to, aby się przebrać. Mój brat wymyślił, że miałam jechać z nim do jednej z największych korporacji w mieście na bankiet. Nie chciało mi się, bo szczerze wolałam spędzić ten czas z Alanem i z chłopakami przy oglądaniu meczu koszykówki, który miał tego dnia lecieć. Tego dnia miałam wiele pracy i byłam zmęczona, ale Oli nie chciał słuchać moich wymówek.
Kochany braciszek...
Wpadłam do łazienki, wcześniej zagarniając czarną, koronkową bieliznę. Wzięłam szybki prysznic, po czym w ekspresowym tempie, wysuszyłam włosy i zrobiłam nieco mocniejszy makijaż. Włosy wyprostowałam i zarzuciłam na plecy. Najbardziej dołował mnie fakt, że tam, oprócz biznesmenów i celebrytów, mieli być dziennikarze. Nie chciałam widzieć swojej twarzy w żadnych czasopismach ani nawet w internecie, bo bałam się, że wrogowie mojego ojca i brata mogliby to wykorzystać.
― Kochanie kupić ci wino czy pijesz z nami piwo? ― Alan wszedł do sypialni i gwałtownie się zatrzymał. ― A Ty się gdzie wybierasz? ― założył ręce na piersi.
― Olivier zmusił mnie, abym pojechała z nim na bankiet do jakiejś korporacji. Nie mam pojęcia, o co tam się rozchodzi, ale mój kochany braciszek nie chciał słyszeć odmowy. ― westchnęłam. ― Co ja mam ubrać? Pomóż mi. ― chłopak się zaczął śmiać, po czym podszedł do szafy i zaczął przeglądać moje eleganckie ubrania. ― Tylko nie ten biały kombinezon. ― przewrócił oczami.
Chwilę później chłopak wyciągnął szary komplet, top na długi rękaw i spódnice z dosyć dużym wycięciem, która sięgała aż do ziemi. Pocałowałam chłopaka w usta i szybko ubrałam na siebie ciuchy. On dokładnie mi się przyglądał, co wcale mi nie umknęło, a tym bardziej mi się nie podobało, bo wiedziałam, że w jego chorej głowie coś zaczęło szumieć.
― Jeśli dowiem się, że obok Ciebie kręcą się jakieś tlenione gwiazdki, to zabiję. Jasne? ― pokręciłam głową ze śmiechem. ― Jeszcze zadzwonię do Oliviera i powiem, żeby Cię pilnował, jak oka w głowie, bo jemu też się oberwie.
― Nie bądź taki zazdrosny. ― powiedziałam. ― Dobrze wiesz, że liczysz się tylko Ty, a celebryci to nie moja bajka. Wolę mieć faceta, który ciągle łazi ubrudzony jakimiś smarami z samochodów. ― cmoknęłam go w policzek, po czym wsunęłam stopy w srebrne szpilki. ― Męski wieczór Ci się przyda. ― powiedziałam po chwili. ― Tylko żadnych panienek, bo wtedy to ja kogoś zabije. ― pogroziłam mu paluszkiem, a on zaczął się śmiać.
******
Na miejscu byliśmy około godziny siódmej wieczorem. Olivier nabijał się przez całą drogę, że Alan do niego wypisywał o to, że miałam być jego oczkiem w głowie, po czym dodał, że i tak nim byłam, bo w końcu on i tak nie miał dziewczyny, a kogo jak kogo, ale o własną siostrę trzeba dbać. Za to ja, uparłam się, że to wszystko do mnie nie pasowało. Nie wyobrażałam siebie nigdy, jako aktorkę, a tym bardziej wokalistkę czy modelkę. Wolałam być szaraczkiem, który nie byłby rozpoznawalny w kraju i na świecie.
― Nie przesadzaj, to nic strasznego. ― powiedział, kiedy wysiedliśmy z limuzyny. ― Uśmiechaj się i staraj nie gadać z dziennikarzami, bo źle to się skończy. ― westchnęłam. ― Zrobią nam kilka fotek i wejdziemy do budynku.
― Dobrze, że nie muszę robić za Twoją dziewczynę, bo to byłoby już obrzydliwe. ― chłopak zaczął się śmiać, po czym ruszyliśmy w stronę budynku. Tam oczywiście nie obyło się bez hien, które wypytywały o to, "kim jest urocza nieznajoma" albo "to Twoja nowa dziewczyna"? Olivier wziął mnie pod ramię i po kilku fotkach, weszliśmy do szklanego budynku. ― Ile tu będziemy? ― zapytałam z nadzieją, że jeszcze przed północą wrócę do domu.
Olivier nie odpowiedział na moje pytanie, bo podeszło do nas dwóch bardzo rozpoznawalnych celebrytów, którzy przywitali się z nim i ze mną. Znów nie obyło się, bez pytań o to, kim byłam dla niego, a gdy ten odpowiedział, że jestem "jego młodszą siostrzyczką", kopary im opadły. Okazało się, że ta dwójka to jedni z nielicznych, a zarazem najbliższych przyjaciół bruneta, więc zdawali sobie sprawę, jak długo mnie szukał.
Cały bankiet polegał na tym, że zbierano pieniądze na dom dziecka, który był zagrożony wyburzeniem, a wtedy dzieci z niego, zostałyby bez dachu nad głową. Każdy rzucał wielkimi sumami pieniędzy, a dodatkowo, niektórzy zobowiązywali się, do kupna nowych łóżek, ciuchów czy po prostu zabawek i sprzętów elektronicznych.
Kiedy wszystko było ustalone, odbyło się mini przyjęcie, na którym każdy się przechwalał, co to nie on. Ja zazwyczaj stałam z boku i przyglądałam się wszystkiemu, w końcu bez słowa odeszłam, w poszukiwaniu toalety i gdy była w zasięgu mojego wzroku, ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i niemal od razu z moich ust wydobyła się litanie przekleństw.
― Co tu robisz? ― zapytałam w końcu. ― I nawet nie próbuj mi wciskać kitu, że wpłaciłeś pieniądze na te dzieci. ― Oscar zaśmiał się, po czym siłą zaprowadził mnie w takie miejsce, gdzie prawie nikt nas nie widział, a co w tym było najgorsze? Mój brat nie mógł dostrzec tego, kto stał obok mnie.
― Lubię sobie czasem urozmaicać życie. ― prychnął. ― Posłuchaj mnie kochaniutka, pójdziesz teraz ze mną i to bez żadnych numerów, a nic się nikomu nie stanie. Jeśli zaczniesz robić jakiś dym, to obiecuje Ci, że na Twoich oczach, moi ludzie wybiją wszystkich, zwłaszcza Twojego kochanego braciszka.
― Jesteś potworem. ― powiedziałam, ale posłusznie poszłam z nim. Chłopak śmiał się z mojej i Oliviera głupoty, bo wszystko to było w telewizji i jak jego szef przyuważył moją skromną osobę, od razu zapragnął mnie mieć w jednym ze swoich magazynów.
To miał być mój koniec...
########
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro