Alfa stał się Omegą?
Zanim przeszliśmy do rozmowy, minęło kilkanaście minut. Chyba jemu też się do tego nie śpieszyło, jednak mi to było na rękę. Nie chciałam wysłuchiwać jego wyjaśnień, które pewnie i tak nie byłyby prawdą. Skuliłam się na fotelu i patrzyłam przez okno, chyba w każdym pokoju było takie wielkie, bo aż na trzy czwarte ściany. Krajobraz był piękny, aż zapragnęłam wyjść z tego mieszkania i zwiedzić to miasto, ale to było niemożliwe.
― Trafiłem z rozmiarem? ― zapytał w końcu, a ja pokiwałam głową. ― Usiądziesz obok mnie? ― spojrzałam na niego, mimo że jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, to głos był niepewny. ― Nie zjem Cię. ― uśmiechnął się, ale widząc moją minę, westchnął. ― Pocałowałem ją, bo to był jeden z jej warunków. ― uniosłam brew. ― To moja ex, nie wiem jak, ale dowiedziała się, czyją córką jesteś i chciała o tym powiedzieć szefowi. Nie chciałem, aby coś Ci się stało, więc zgodziłem się na to wszystko, co wymyślała...
― Spałeś z nią? ― zapytałam, mając nadzieję, że domyśli się, o jaki czas mi chodziło. Kiedy pokiwał głową, oczy zaczęły mnie piec. Może w przyszłości wybaczyłabym mu ten pocałunek, ale tego nie. Czemu mi o tym nie powiedział wcześniej? Pilnowała go? ― Mogłam się posłuchać ojca i brata, kiedy wpajali mi do głowy, że mam się trzymać z daleka. Nie musiałabym wysłuchiwać zbędnych wyjaśnień, które nie mają dla mnie znaczenia.
― Nie planowałem tego! ― krzyknął. ― Myślisz, że co? Że porwałem Cię tylko dlatego, żeby Cię oszukiwać?! Nie jestem typem, który niszczy osoby, które są dla mnie ważne! ― wstał i podszedł do okna. ― Zjebałem to, ale ja Cię kocham do kurwy nędzy! Jesteś jedyną normalną, a zarazem dobrą "rzeczą" jaka mnie spotkała... ― powiedział już ciszej. ― W całym swoim pierdolonym życiu nie zaznałem tyle szczęścia, co z Tobą przez ten czas. ― odwrócił się w moją stronę. Nie wierzyłam własnym oczom, w jego oczach lśniły łzy.
Nigdy nie sądziłam, że zobaczę jego słabości, on zawsze był uśmiechnięty albo neutralny. W tamtej chwili był dużym chłopcem, który nie chciał pożegnać się z mamą, kiedy pierwszy raz zostawiła go samego w przedszkolu. Po dłuższej chwili wstałam z fotela i podeszłam do niego, a on od razu mnie do siebie przyciągnął. Nie wybaczyłam mu, ale nie mogłam patrzeć na niego w tym stanie. Bolało mnie to, w dalszym ciągu coś do niego czułam, a tego uczucia było się cholernie ciężko pozbyć. Tak czy siak, byłam na niego skazana, bo wątpiłam w to, że za chwilę wrócimy do domów i o sobie zapomnimy.
― Myślisz, że Twój szef wie, że spotykałeś się ze mną? ― zapytałam cicho, ale nie doczekałam się odpowiedzi. ― Oscar... ― odsunęłam się od niego i popatrzyłam w jego lśniące oczy, wycierając samotną łzę na jego policzku.
― Wie, sam mu o tym powiedziałem. ― zdziwiłam się. ― Wcisnąłem mu kit, że chciałem tym uzyskać jakieś informacje na temat Twojego ojca, ale ta szmata wszystko zepsuła. On jest pewny, że Manson Cię wywiózł do Europy lub Azji. ― westchnął. ― Zostawiłem kartkę u Twojego brata, informując go o tym, żeby nie zrobił nalotu na siedzibę.
― Po co? ― chłopak spojrzał na mnie jak na idiotkę, a po chwili wyjaśnił mi, że jakby się jego szef dowiedział o tym, że go okłamał, to nie dość, że on by marnie skończył, to jeszcze na jego oczach, torturowałby mnie. ― Manson tego tak nie zostawi. Dean pewnie od razu zadzwonił do Oliviera. ― westchnął i zaczął mi tłumaczyć, że dzięki temu, chociaż cały gang się nie dowie, że zakochał się we mnie.
― Nie będę Ci tłumaczył wszystkiego, bo szkoda na to czasu. ― mruknął i chciał mnie pocałować, ale mu nie pozwoliłam. ― Aniołku, nie możemy zacząć od nowa? ― wzruszyłam ramionami. ― Naprawdę, zrobiłem to tylko dlatego, żeby Cię chronić.
― Daj spokój. ― poprosiłam. ― Zdradziłeś mnie, myślisz, że po tym, co mi powiedziałeś, rzucę Ci się w ramiona? ― uniosłam brew. ― Nie jestem taka naiwna, jak mogłoby Ci się wydawać. Gdybyś chciał, to byś coś wymyślił innego, groził jej lub zabił, cokolwiek. Uratowałeś siebie, nie mnie. ― po tych słowach wyszłam z pomieszczenia, kierując się do sypialni. ― Czego Ty chcesz człowieku?! ― krzyknęłam, kiedy wszedł chwilę później.
― Ciebie? ― prychnął. ― Pamiętaj, że jesteś na mnie skazana i jesteś na mojej łasce...
― I co?! Będziesz mnie po kątach rozstawiał? Może jeszcze mnie zgwałcisz? ― chłopak podszedł do mnie, łapiąc za ramię.
― Nie pozwalaj sobie. ― syknął mi prosto do ucha. ― Fakt, że Cię kocham, nie znaczy, że będziesz się do mnie rzucać.
― Skakanie z okna chyba nie jest takim złym pomysłem. ― powiedziałam cicho. Byłam przerażona, ale raz w życiu nie chciałam tego pokazać.
To był błąd, bo nim się obejrzałam, a znów byłam przykuta do łóżka. Zaczęłam się szarpać, ale to tylko rozśmieszyło chłopka. Oskar ściągnął koszulkę i położył się obok mnie, leżał twarzą w moją stronę. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach, które otarł. Dotknął mojego policzka, po czym się zbliżył i wpił się w moje usta, rękę przesuwając na moje włosy. Nie było to delikatne, a nachalne. Robiąc to, pokazywał, kto rządził.
#######
Są tu jacyś maturzyści? Jak wyniki?
Ja się pochwalę, że zdałam ;p
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro