6.
Jakby ktoś się jeszcze nie zorientował – to opowiadanie to tak naprawdę Porn Without Plot, więc nie będę się bawić w żadną większą fabułę. To taki trochę zapychacz i odskocznia od depresyjnego „Wake Up" i wolałam się tu skupić po prostu na Drarry:) to tyle, enjoy!
— Davis? Parkinson? Greengrass? — wymieniał Ron, a kiedy Harry nie odpowiedział, sapnął z przerażeniem. — Merlinie, nie mów, że Bulstrode!
Harry jedynie wywrócił oczami i westchnął.
— Nie, Ron, skończ już — uciął. — I tak nie zgadniesz, to ci mogę zagwarantować.
— Dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć? — burknął Ron.
Harry jęknął i odłożył czytany podręcznik na stolik, pocierając dłońmi oczy. Ron od wczoraj nie dawał mu spokoju. Kiedy tylko wrócił do przyjaciół po spotkaniu w łazience z Malfoyem, Ron natychmiast zauważył jego zarumienione policzki i jeszcze bardziej rozczochrane włosy i, wyciągając szybko wnioski, zasypał go pytaniami. Harry natychmiast go uciszył, nie chcąc wciągać w to Hermiony, Ron jednak nie zamierzał się poddawać. Kiedy tylko zostali sami, znów zaczął wypytywać Harry'ego, jednak ten go zbył. Dziś za to od rana uparcie przerywał Harry'emu naukę, zasypując go gradem pytań i wymieniając chyba wszystkie przedstawicielki płci żeńskiej ze Slytherinu, próbując wyłonić z nich tajemniczą dziewczynę. Gdyby tylko wiedział, pomyślał Harry, uśmiechając się pod nosem.
— Mówiłem ci już, Ron. To... nie zależy ode mnie — Harry miał pewność, że Malfoy nie byłby zadowolony, gdyby Ron się dowiedział. Nie żeby Harry sam miał ochotę się tym dzielić.
Ron zmarszczył brwi i mruknął coś pod nosem, po czym utkwił gniewny wzrok w kominku.
Harry westchnął i zrezygnowany zamknął książkę. I tak Ron już go rozproszył, a godzina była późna.
— Idę spać — oznajmił, nie za bardzo wiedząc do kogo, bo Ron nadal go ignorował. Harry pokręcił głową z uśmiechem i wstał z kanapy. Wziął podręcznik ze stolika i wszedł po schodach do sypialni. W środku zastał Deana i Seamusa, którzy siedzieli na łóżku pierwszego z nich i o czymś rozmawiali, a kotary przy posłaniu Neville'a były zasłonięte. Harry położył książkę na szafce nocnej i zaczął przebierać się w piżamę.
— Wróciłeś z kolejnej randki, Harry? — doszedł go głos Seamusa. Harry przewrócił oczami, nawet nie patrząc na drugiego chłopaka. To już robiło się nudne. Czy oni kiedyś odpuszczą?
Ignorując udawane cmokanie Seamusa, usiadł na łóżku i zaciągnął zasłony. Usłyszał jeszcze zduszony śmiech chłopaka, zanim nałożył zaklęcie wyciszające. Opadł na poduszki i zdjął okulary, po czym potarł oczy dłońmi. Cały dzień, mimo nieudolnych prób, nie mógł przestać myśleć o Malfoyu. Ten gnojek zawsze stanowił część jego życia i Harry wiele razy musiał użerać się z jego obecnością w swojej głowie. Jednak tym razem z zupełnie innych powodów.
Harry zamknął oczy i przypomniał sobie uczucie towarzyszące ustom Malfoya na jego penisie. Nie musiał czekać długo, aż jego członek drgnął ma tę myśl. Harry przygryzł dolną wargę i wsunął dłoń w spodnie od piżamy, obejmując twardego już członka i zaciskając wokół niego palce. Jego biodra bezwiednie wyrwały się w górę, a Harry zacisnął usta, powstrzymując się od jęku. Po chwili jednak przypomniał sobie o nałożonym wcześniej zaklęciu i pozwolił sobie na delikatne stęknięcie. Zaczął poruszać dłonią wzdłuż swojego penisa, przypominając sobie jak wyglądał Malfoy, gdy Harry go pieprzył. Jak wyglądał Malfoy, gdy obciągnął mu pod prysznicem. Jak wyglądał Malfoy, gdy obciągnął mu w obskurnej toalecie w Trzech Miotłach. Przypomniał sobie dotyk języka Malfoya, jego usta zaciśnięte wokół członka Harry'ego. Wyraz jego twarzy, kiedy dochodził. Dźwięki jakie wydawał, gdy Harry go pieprzył. Kolor, jaki przybierały jego policzki za każdym razem, gdy widział penisa Harry'ego.
Harry przyspieszył ruchy dłoni i już po chwili poczuł dreszcz przechodzący przez jego ciało i po raz ostatni pchnął biodrami we własną pięść i doszedł. Wygrzebał spod kołdry różdżkę i jednym ruchem oczyścił siebie i pościel. Cóż, to było żenująco krótkie. Wcześniej Harry potrafił masturbować się kilkanaście dobrych minut, zanim dochodził. Seks z Ginny trwał czasem nawet pół godziny, a z Malfoyem jedynie kilka minut. A jego masturbacja z myślą o Malfoyu ledwo dwie. Harry ukrył twarz w dłoniach, ciesząc się, że tylko on był tego świadkiem. Dlaczego pieprzony Malfoy tak na niego działał? Nigdy nikt nie wywołał w nim tylu emocji, w dodatku tak bardzo ze sobą sprzecznych. Kiedy uprawiali seks, Malfoy był cholernie atrakcyjny i Harry mógłby dojść od samego patrzenia na niego (do czego, rzecz jasna nigdy by się nie przyznał). Jednak chwilę później Malfoy zamieniał się z powrotem w znajomego Harry'emu od ponad pięciu lat aroganckiego gnojka. Nie powinno go to jednak dziwić. Malfoy sam zaznaczył na początku, że poza sypialnią ich relacja pozostanie taka sama. Harry jednak nie mógł przestać myśleć o tym, jak bardzo Malfoy odkrywał się przed nim podczas tych krótkich momentów.
Zastanawiał się, jak by wyglądało jego życie, gdyby Malfoy zamienił się w Draco i pojawiłaby się między nimi nić przyjaźni. Cóż, już raz stracił tę szansę. Dochodząc do wniosku, że takie rozważania prowadzą do nikąd ułożył sobie poduszkę pod głową, chcąc zasnąć. Myśli o Malfoyu jednak nadal zaprzątały mu umysł. Harry nie mógł pozbyć się wrażenia, że mimo zapewnień Malfoya o ich niezmiennej animozji, coś między nimi się ociepliło. Prawie parsknął na tę myśl. Ciężko, żeby zupełnie nic nie zmieniło się w ich relacji po tym, co razem zrobili. Harry jednak jeszcze nie był pewien, czy to dobry znak.
* * *
Następnego ranka Harry obudził się w wyjątkowo cichym dormitorium. Wciąż na wpół śpiąc, pomacał dłonią szafkę w poszukiwaniu okularów. Gdy założył je na nos, jednym ruchem odciągnął zasłony. Rozejrzał się po pokoju i zauważył cztery pościelone już łóżka.
Cholera, pomyślał i wyciągnąwszy spod poduszki różdżkę, rzucił Tempusa. Siódma czterdzieści. Za dwadzieścia minut zaczynała się Transmutacja! Harry z przerażeniem zerwał się z łóżka.
— Kurwa, kurwa kurwa! — mruczał pod nosem, wciągając na siebie pierwsze lepsze spodnie znalezione w kufrze i jednocześnie szukając swoich szat i krawata.
Ostatecznie do wyjścia gotowy był po upływie pięciu minut, pomijając fakt, że nie znalazł krawata, a szatę zakładał zbiegając po schodach. Burczało mu w brzuchu, ale doskonale wiedział, że nie miał szans na jakiekolwiek śniadanie. Samo dotarcie do klasy zajmowało co najmniej piętnaście minut, ale gdyby pobiegł, to może by zdążył...
Dotarł do sali dwie minuty przed rozpoczęciem lekcji. Zatrzymał się i oparł dłonie na kolanach, rozpaczliwie próbując złapać oddech. Miał dobrą kondycję, ale bieg przez niezliczone klatki schodowe przez pół zamku zmęczyłby każdego. Kiedy udało mu się unormować oddychanie, wszedł do klasy i natychmiast poczuł na sobie czyjś wzrok. Rozejrzał się i napotkał spojrzenie Malfoya. Od razu przerwał kontakt wzrokowy i praktycznie pobiegł na drugi koniec klasy, aby usiąść obok Rona. Zdawał sobie sprawę, że najprawdopodobniej był cały spocony i czerwony na twarzy. Nie wiedział czemu, ale fakt, że Malfoy widział go w takim stanie niesamowicie mu przeszkadzał. Pokręcił jedynie głową i z ulgą opadł na krzesło. Ron natychmiast spojrzał na niego z sugestywnym uśmieszkiem.
— Czyżby kolejne spotkanie? — zapytał, poruszając brwiami. Najwyraźniej odpuścił już sobie dąsanie się, ale w zamian za to postanowił dręczyć Harry'ego. Cudownie.
Harry rzucił Ronowi mordercze spojrzenie, po czym przewrócił oczami i zmarszczył brwi.
— Teraz za każdym razem, gdy wejdę do jakiegoś pomieszczenia, będę pytany czy wracam ze schadzki? — syknął.
Ron uniósł dłonie w obronnym geście.
— Hej, spokojnie, żartuję sobie tylko — odparł, po czym zacisnął usta. — Nadal jestem wkurzony, że nie powiesz mi kto to — mruknął z wyrzutem i odwrócił się. Harry jęknął i oparł głowę na złożonych na blacie rękach. Nie miał siły na kłótnie z Ronem ani na docinki innych Gryfonów. Ale w końcu mógł się spodziewać, że cokolwiek związanego z Malfoyem nie będzie łatwe.
Nie dane mu było zastanawiać się dłużej, bo po chwili do sali weszła McGonagall i wszystkie rozmowy ucichły. Nauczycielka podeszła do biurka i położyła na nim stos pergaminów.
— Oceniłam wasze eseje z zeszłego tygodnia. Musimy omówić kilka powtarzających się... — w tym momencie Harry przestał słuchać. Spisał ten esej od Hermiony, jedynie pozmieniał niektóre słowa, żeby nie była to oczywista kopia. Spodziewał się co najmniej Powyżej Oczekiwań. McGonagall rozesłała pergaminy jednym ruchem różdżki i sięgając po kredę, zapisała coś na tablicy. Harry wziął do ręki swoje wypracowanie i uśmiechnął się. Tak jak przewidywał – P. O.
Kiedy reszta uczniów była zajęta przeglądaniem swoich prac, a kilkoro z nich z oburzeniem wyrwało się do McGonagall, chcąc wywalczyć lepszą ocenę, oczy Harry'ego bezwiednie powędrowały do siedzącego niedaleko Malfoya. Ślizgon położył swój esej na brzegu ławki, a sam kreślił coś na świstku papieru. Harry wychylił się i dostrzegłszy ocenę Malfoya, prychnął. Wybitny, oczywiście. Spojrzał na Malfoya, skupionego na czymkolwiek się w tamtej chwili zajmował, i westchnął. Ślizgon kiedy się koncentrował delikatnie marszczył brwi i przygryzały dolną wargę. Kosmyki włosów opadały mu na czoło, a on co jakiś czas z irytacją je zdmuchiwał. Harry nie mógł oderwać od niego oczu. Dotarło do niego, że Malfoy był piękny. Nie przystojny czy seksowny, ale piękny. Harry nawet nie zauważył, kiedy otworzył usta.
Nagle Malfoy przerwał gryzmolić i z uśmieszkiem spojrzał na pergamin. Parkinson zajrzała mu przez ramię i zdusiła śmiech, zakrywając dłonią usta, po czym szepnęła coś Malfoyowi na ucho, opierając rękę na jego ramieniu. Harry zmrużył oczy i zacisnął usta. Ten beztroski akt zażyłości między nimi wywołał w nim irracjonalną złość. Nadal wpatrywał się w Parkinson morderczym wzrokiem, gdy nagle Malfoy odwrócił się i spojrzał wprost na niego. Harry zamrugał i odwrócił wzrok, jednak doskonale wiedział, że to go nie uratuje. Praktycznie był w stanie poczuć uśmieszek Malfoya. Kątem oka zauważył, że Ślizgon podniósł swój pergamin i złożył go w samolocik, po czym wysłał go w stronę ławki Harry'ego. Harry patrzył szeroko otwartymi oczami jak pergamin sunął w jego stronę, a gdy był wystarczająco blisko wyciągnął rękę i chwycił go w ułamku sekundy. Spojrzał na samolocik w dłoniach i zerknął na Malfoya, unosząc brwi. Malfoy jedynie uśmiechnął się po nosem i puścił mu oczko. Harry był pewien, że się zaczerwienił, więc odwrócił wzrok i rozwinął trzymany w dłoni samolocik. I zamarł. Na pergaminie były dwie nagie postacie, jedna ciemno– a druga jasnowłosa. Blondyn nachylał się nad brunetem i po chwili brał jego członka w usta. Ciemnowłosa postać — Harry — odrzucała głowę do tyłu i rozchylała usta, łapiąc blondyna — Malfoya — za włosy.
— Co to? — Harry podskoczył, słysząc szept Rona.
— Nic! — jego głos był przynajmniej o kilka tonów wyższy niż zazwyczaj. Szybko zmiął rysunek i przykrył go dłonią. Ron spojrzał na niego zmrużonymi oczami i spróbował wyrwać mu pergamin z dłoni, ale Harry odchylił się, skutecznie mu to uniemożliwiając.
Wyciągnął rękę za siebie, aby oddalić kartkę od Rona jak najbardziej się dało. Tamten jednak się nie poddawał i zaczął szarpać rękę Harry'ego. Nagle pergamin wysunął się z dłoni Harry'ego i wylądował na podłodze. Harry patrzył szeroko otwartymi oczami, jak McGonagall przerwała prowadzenie lekcji i zbliżyła się do ich ławki. Harry zarejestrował jeszcze potępiający wzrok Hermiony i drwiący uśmieszek Malfoya, zanim usłyszał:
— Co to ma znaczyć? — odwrócił się i dostrzegł stojącą za nim McGonagall, zaciskającą usta i mierzącą ich obu chłodnym spojrzeniem. Jej wzrok powędrował w stronę zmiętego pergaminu na posadzce. Ku przerażeniu Harry'ego, nauczycielka szybkim Wingardium Leviosa przywołała kartkę do siebie. Kurwa! Musiał coś zrobić, szybko!
— Incendio — wydusił Harry, gdy pergamin zawisł w powietrzu i już po chwili pozostały z niego popiół opadł na podłogę. McGonagall patrzyła na niego w osłupieniu, wyraźnie oczekując wyjaśnienia. Harry musiał myśleć szybko. Gdzieś z boku usłyszał, jak ktoś parsknął śmiechem i był pewien, że to cholerny Malfoy.
— Eee, to był głupi żart, pani profesor — wymamrotał wreszcie. — Przepraszam, to już się nie powtórzy.
McGonagall pokręciła głową z dezaprobatą, ale odeszła od jego ławki i wróciła do prowadzenia lekcji. Harry osunął się na krzesło i zamknął oczy, wypuszczając oddech, który dopiero teraz zorientował się, że wstrzymywał. Było blisko. Uchylił powieki i natychmiast napotkał rozbawiony wzrok Malfoya. Harry próbował posłać mu wściekłe spojrzenie – bo co ten gnojek sobie myślał wysyłając mu praktycznie porno w środku lekcji?! – ale jedyne na co się zdobył, to zmarszczenie brwi.
— Jesteś cały czerwony — powiedział Ron rozbawionym głosem. — Rozumiem, że to była tajna korespondencja z twoją wybranką. Czyli jest na naszym roku? Mówiłem, że to Ślizgonka! — dla podkreślenia swojej racji, Ron rozejrzał się po klasie, w której siedzieli jedynie Gryfoni i Ślizgoni. — Prędzej czy później sam się dowiem, Harry, mógłbyś powiedzieć swojemu najlepszemu przyjacielowi.
— Nie jestem jeszcze gotowy, mógłbyś to uszanować, do cholery! — wybuchnął.
Ron wyglądał na lekko urażonego, ale nie drążył tematu, za co Harry był mu wdzięczny.
Przynajmniej pytania Rona miał z głowy. Jeszcze tylko musiał wytrzymać resztę Transmutacji z półerekcją. Cholerny Malfoy.
* * *
Harry dopadł Malfoya w korytarzu obok zaraz po zakończeniu lekcji. Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, Malfoy wypadł z sali z prędkością światła, a Harry popędził za nim. Dogonił go za zakrętem i popchnął chłopaka na ścianę.
— Co ty odpierdalasz? — syknął. — Masz w ogóle pojęcie, co by się stało, gdyby McGonagall to zobaczyła?
Malfoy uśmiechnął się drwiąco.
— Ale nie zobaczyła, dzięki twojej interwencji, więc po co robić zamieszanie?
Harry spojrzał na niego z otwartymi ustami i pokręcił głową.
— Po co robić... Malfoy, jesteś pojebany — Harry utkwił wzrok w oczach Malfoya. Byli tak blisko, że ich twarze dzieliły centymetry. — Nie możesz tak po prostu... w środku lekcji... — Harry plątał się we własnych słowach. Oczy Malfoya były wyjątkowo rozpraszające. Dodatkowo jego penis, nadal w stanie półerekcji, wcale nie pomagał.
— Owszem, mogę — powiedział Malfoy, obejmując Harry'ego w pasie. — I dalej zamierzam, szczególnie jeśli ma to wywołać taką reakcję — ton w jakim wypowiedział ostatnie słowa graniczył z mruczeniem.
Harry stracił możliwość trzeźwego myślenia. Malfoy był jak narkotyk. Jego zapach, jego oczy, jego uśmieszek i dotyk. Wszystko to razem wzięte wybudzało w Harrym uśpioną bestię. Jedyne czego w tamtej chwili był świadomy, to noga Malfoya między jego udami, dłoń Malfoya na jego plecach, usta Malfoya centymetry od jego...
W ułamku sekundy pokonał dzielącą ich odległość i pocałował Malfoya, opierając dłonie na jego ramionach. Malfoy odwzajemnił pocałunek, łapiąc Harry'ego za kark i przyciągając go bliżej. Harry naparł na Malfoya, przyciskając swoją erekcję do krocza drugiego chłopaka i zaczął się o niego ocierać, nie przerywając pocałunku. Malfoy jęknął w jego usta i przeniósł ręce z karku Harry'ego na jego pośladki i ścisnął je. Tym razem to Harry wydał dźwięk podobny do warczenia i pogłębił pocałunek. Poruszali się coraz szybciej, ciężko dysząc, i Harry czuł, że zaraz dojdzie.
Ku jego zaskoczeniu, ale i zadowoleniu, to Malfoy pierwszy zaczął się trząść. Jego palce zacisnęły się na pośladkach Harry'ego, i po raz ostatni otarł się o jego krocze, zanim osunął się po ścianie. Harry doszedł krótko po nim. Wszystko wokół niego wirowało, kolana nagle wydały mu się wyjątkowo niestabilne. Zamknął oczy, pozwalając orgazmowi zawładnąć jego ciałem. Po chwili opadł na podłogę ramię w ramię z Malfoyem. Siedzieli obok siebie, obaj ciężko dysząc. Harry oparł głowę o chłodny mur. Cholera, czekał na to całą lekcję. Uchylił wreszcie powieki i zerknął na Malfoya. Drugi chłopak był zarumieniony i ciężko oddychał. Miał lekko otwarte usta i Harry nie mógł przestać myśleć o tym, jak one smakują.
Malfoy najwyraźniej zauważył jego wzrok, bo odwrócił głowę i spojrzał na Harry'ego, unosząc jedną brew.
— Z dnia na dzień zaskakujesz mnie coraz bardziej, Potter — powiedział z uśmieszkiem, nadal ciężko oddychając. Harry zarumienił się, ale tym razem nie odwrócił spojrzenia. To Malfoy po chwili przerwał kontakt wzrokowy i podniósł się z posadzki. Wyciągnął do Harry'ego rękę, a Harry bez zastanowienia złapał ją i wstał.
— Do zobaczenia jutro — powiedział tylko Malfoy i oddalił się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro