Rozdział 7
(Tydzień przed wycieczką).
Przebudziłam się o 2.30 w nocy. Po odgłosach zza okna wywnioskowałam, że jest burza.
Chciałam zapalić światło, ale mi się to nie udało. Musiało nie być prądu. Próbowałam wstać z łóżka, ale nie mogłam. Nagle zobaczyłam jakiś Cień, który się do mnie zbliżał. Próbowałam uciec, ale nie mogłam. Cień podszedł do mnie...
Obudziłam się z krzykiem. To był tylko koszmar. Faktycznie za oknem szalała burza i była 2 w nocy. Może zaleje szkołę, chociaż wątpię. Włączyłam światło w pokoju i poszłam do kuchni napić się wody i wróciłam do siebie spać.
Obudziłam się o 6.30. Dalej padał deszcz. Zeszłam rano na śniadanie i się mama zdziwiła, że tak wcześnie wstałam. Na śniadanie były jajka sadzone.
Zrobiłam poranną rutynę. Była 7.00. Za pół godziny wychodzę. Poszłam do pokoju i stwierdziłam, że poczytam sobie książkę.
Była 7.25. Poszłam upewnić się, czy wszystko mam co potrzebne i skierowałam się do drzwi. Wzięłam parasolkę i wyszłam. Szłam szybszym krokiem i do szkoły doszłam po 8 minutach. Przed wejściem otrzepałam parasol i zostawiłam go w takim stojaku na parasole. Pierwszy mamy angielski a potem wychowawcza.
Skierowałam się pod salę i przywitała mnie Lily.
-Wiesz, że Camila wiesz, która, taka z 3b-powiedziała.-Ponoć ma romans z Panem od historii?
-Serio?
-No serio, serio.
-A wiesz, że -kontynuowała Lily.-Dzisian mają dojść do nas bliźniaki?
-A ty skąd to wiesz?-spytałam.
-Podsłuchałam rozmowę naszej pani z dyrektorem.
Potem pogadałyśmy o jakiś rzeczach i zadzwonił dzwonek.
Pani weszła do klasy z jakimś chłopakiem i dziewczyną. Lily zarumieniła się na widok chłopaka.
-Drogie dzieci-powiedziała nauczycielka.-Dzisiaj doszli do nas nowi uczniowie. Przedstawcie się.
-Cześć, jestem Johepine, a to mój brat Archer.-powiedziała dziewczyna.-Przyjechalismy że stanu Kolorado.
-Siadajcie, tam gdzie jest wolne- powiedziała nauczycielka.
Reszta lekcji minęła nam spokojnie.
Po lekcjach zdziwiłam się,bo nigdzie nie było Nathana. Nie żebym za nim tęskniła, czy coś, ale trochę pusto w szkole było bez niebo. Spytam się Lily, ona napewno wie. Stała i patrzyła się na Archera jak na obrazek.
-Hej Lily!- powiedziałam.
-Boże nie strasz mnie, dziewczyno- odpowiedziała, na co się lekko zaśmiałam.
-Wiesz czemu nie ma Nathana w szkole?
- A po co ci to wiedzieć? Zakochałaś się?
Na te słowa się zarumieniłam. Ja go wcale nie kocham.
-Dobrze, że ja się nie zakochałam w Archerze.
-Ej!-wykrzykneła rumieniąc sie.-Ja go nie kocham!
-Ta, jasne, jasne- powiedziałam.-Do rzeczy, wiesz czemu nie ma Nathana?
-Skręcił nogę.
Skręcił nogę? Ale jak, kiedy? Szkoda mi go trochę.
- Wsumie dobrze mu tak- stwierdziłam i poszłam do szafki.
Po powrocie do domu, wzięłam się za odrabianie lekcji. Zadali nam strasznie dużo. Po 2 godzinach skończyłam. Zmęczona odrabianiem lekcji, poszłam na obiad. Po obiedzie poszłam do siebie i zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro