rozdział 22
Kate od rana była w szpitalu. Uwielbiała swoją pracę, tak długo starała się być najlepsza. Jeszcze za czasów studiowania bardzo często zarywała noce tylko po to, by być przygotowana tak naprawdę. Nie chodziło jej tylko o zapamiętanie regułek i zdanie sesji na pozytywną ocenę.
Kiedy uczysz się czego z pasji i naprawdę Cię to interesuje to nauka nie przynosi problemów. Historie choroby połykasz niemal jak ukochane książki, a wszystkie przypadki chorób, ich przyczyny i objawy są lepsze niż nie jeden serial.
Był czas kiedy bała się, że w tej pasji zatraci samą siebie. Zginie gdzieś pomiędzy kolejną książką, a masą notatek z wykładów. W tamtym momencie pojawił się Daniel i sprawił że zaczęła żyć również towarzysko.
Faktycznie, kiedy zaczęła się zakochiwać to zranił ją, a ona przepłakała wiele nocy, ale teraz kiedy patrzy na to z perspektywy czasu wie, że to było nic. Nic w porównaniu z tym co czuje do Harrego.
Ten zielonooki chłopak wywrócił jej cały poukładany świat do góry nogami. Nie tylko podarował jej nieprzespane noce, zmartwienia i niepewny los. Dał jej coś więcej niż lęki i troski dał jej uczucie obok którego nie potrafi przejść obojętnie.
Kate czasem po prostu siedzi - tak jak dziś w swoim gabinecie - i myśli. Zastanawia się nad różnymi opcjami. Co by było jeśli zdecydowałaby się od niego odejść? Czy potrafiłaby żyć ze świadomością, że nie ma pojęcia co się z nim dzieje? Co robi? Gdzie jest? Czy nawet jak wygląda. Czy jego włosy urosły, czy jego zielone oczy nadal błyszczą... czy jest szczęśliwy.
Podparła swoją głowę na dłoni i myślała.
Może po prostu w życiu tak już musi być? Przychodzi nagle ktoś, kto wywraca do góry nogami całe nasze życie, światopogląd i perspektywa życia bez takiej osoby wydaje się bez celowa.
A co jeśli tej utraty nie można zatrzymać?
Czasem jest tak, że uczucia są zbyt silne aby móc myśleć o utracie kogoś. Samo wspomnienie przyprawia o dreszcze i niekontrolowany ścisk żołądka. Są ludzie, którzy mają w sobie niesamowity magnes. Nie tylko przyciągają nas, ale sprawiają, że dzień po dniu konsekwentnie się uzależniamy, przyzwyczajamy się do ich nawyków i obecności.
Czasem to wszystko zostanie nam wyrwane, bezlitośnie odebrane i nic nie możemy na to poradzić.
Co wtedy?
- Kate? - Do pokoju weszła Cindy, jedna z lekarzy pediatrów.
- Tak?
- Wszystko okej? Wydajesz się być zmartwiona. - Cindy popatrzyła na nią uważnie.
- Wszystko w porządku. - Westchnęła. - Nikt nie ma kolorowo. - Powiedziała i posyłając lekarce ostatni uśmiech wyszła przez szklane drzwi.
Musiała jeszcze odwiedzić starego, poczciwego Waltera, który niestety nie ma bliższej rodziny a jego syn mieszka w dalekim mieście. Często przyjeżdża, ale niestety nie tak jakby chciał. Dlatego Kate od kilku miesięcy bardzo często chodzi do tego mężczyzny i po prostu z nim rozmawia.
Jest dla dziewczyny, niczym dziadek. Wyrocznia, którą każdy powinien mieć.
- Jak się czujesz? - Zapytała przekraczając próg sali.
- O Kate. Dziecko, tak dawno cię nie widziałem. Wszystko w porządku? - Odpowiedział, uradowany jej widokiem.
- Dobrze, dobrze. Nie zmieniaj tematu, staruszku. Jak się trzymasz? - Poklepała go po ramieniu siadając na krześle obok łóżka.
- Jestem jak dobrze naoliwiona maszyna, drogie dziecko. - Zaśmiał się, a jego szczery śmiech przeszedł w kaszel. Kate pokalała go po plecach. - Niestety jestem już pokryty rdzą. - Przewrócił oczami. - Opowiedz mi coś interesującego.
- Czy interesująca dla ciebie będzie pani Valentine? - Wiedziała, że Walter jest nią lekko zauroczony. Jak widać wiek nie dra roli w uczuciach.
Dzisiejszy dyżur nie był dla Kate bardzo męczący. Żadnych poważnych przypadków, żadnych szczególnych kłopotów. Dlatego była przygotowana i niezmiernie podekscytowana. Dotarcie do domu nie zajęło jej dużo czasu. Zaraz po wypiciu herbaty postanowiła zacząć się przygotowywać.
Kiedy tylko otworzyła szafę zastanawiając się co powinna ubrać usłyszała dzwonek jej telefonu. Zobaczyła, że to numer szpitala. Czy coś stało się z jej pacjentem?
- Halo?
- Cześć, Kate tutaj doktor Wilson. - Kate poczuła, że robi jej się słabo.
- Co się stało? - Zapytała ściskając w dłoni drewniane drzwi szafy.
- Chodzi o Harrego...
Często najbardziej kochamy tych ludzi, te sprawi i te rzeczy, od których bieg życia każe nam odchodzić - nieraz na zawsze.
***
w rozdziale szczególnie nic się nie dzieje, ale od następnego będzie działo się aż za dużo :) rozdział w przyszłym tygodniu, bo jadę na weekend do dziadków :)
+ gratuluje Paulinie (ja zawsze wyczaje wasze imiona) odgadnięcia mojego przebiegłego planu! :D
++ pracuje nad pewnym projektem, który przypuszczam baaardzo baaardzo wam się spodoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro