•54• Powrót do początków
- Luke do cholery! - Nikki krzyczy z dołu - Nigdy nie nauczysz się sprzątać swoich skarpet?
- Powinnaś się cieszyć, że nie potykasz się o kije i krawaty - nie mam żadnej z tych rzeczy.
- Och, dzięki - zbiera moje skarpety gdy ja idę do kuchni - Musisz z tym skończyć. Nasze dziecko nie będzie brało do buzi twoich brudnych skarpet! To obrzydliwe! - teraz wycieram po sobie kawę, a Nikki uważnie śledzi wzrokiem moją dłoń.
Mieszkamy tu od dwóch miesięcy. Za półtora miesiąca spodziewamy się narodzin córki.
- Wczoraj, zapomniałeś wyłączyć maszynkę do golenia z prądu - krzywię się - Masz dziury w głowie? - stuka mnie w nią.
- Jesteś moją żoną od czegoś cię mam, prawda?
- Bardzo śmieszne - Nikki przewraca oczami, a potem łapie się za brzuch - Znowu kopnęło! - zabiera moją rękę i przykłada do swojego brzucha - Czujesz? - jej ekscytacja przeradza się w moją.
- Czuje - przykładam usta do czoło Nikki - Cały czas kopie.
- Będziemy mieli silną, dziewczynkę - całuje moją żonę w czoło, a potem obcałowuje całą jej twarz.
- Będzie waleczna jak jej mama - Nikki uśmiecha się od ucha do ucha.
Odkąd nie mam mojej pacy, nasze życie jest prostsze. Odkąd wiem, że nigdy nie przestane jej kochać czuje się pewniej.
Później tego dnia znajdujemy się w pracowni. Nikki siedzi na fotelu, który specjalnie zrobiłem do tego miejsca. Po całym poddaszu porozwieszane są nasze zdjęcia i zdjęcia naszej małej fasolki z usg. To takie sanktuarium naszej miłości. Mike to tak nazywa, Kate popłakała się gdy tu weszła i powiedziała, że oni też muszą mieć takie miejsce.
Znowu jestem tym facetem, którego będziecie zazdrościć.
Potrzebowałem mocnego kopa i świadomości, że może do mnie nie wrócić. Potrzebowałem ją stracić, żeby odzyskać ją na nowo.
- Wiesz czego ci nie powiedziałam?
- Nikki, nie bo mi nie powiedziałaś - chichocze.
- Nie tylko cię kocham, ale jestem w tobie zakochana - podchodzę do niej i kładę dłonie po obu stronach oparcia fotela.
- A w czym najbardziej? - ocieram się swoimi ustami o jej - Moje pocałunki? - cmokam jej usta - Moje słowa? Jak bardzo cię kocham? - szepcze te dwa słowa do jej ucha - A może moje ręce? - kładę je na jej brzuchu - Czy wszystko na raz, Nikki? - czuje jej przyśpieszony oddech. Jestem dumny, że potrafię to dalej w niej wywołać.
- Są jakieś inne propozycje? - pochylam się do jej ucha.
- Mój tyłek - teraz wybucha śmiechem. Całuje ją w szyje.
- A ty?
- Och, Nikki, sprawiasz, że każdego dnia żałuje tych dni gdy tego nie czułem - uśmiecha się - Szaleńczo zakochany.
Nie mogę wam obiecać, że za dziesięć lat nie będziemy mieli kolejnego kryzysu. Nie mogę wam obiecać, że już nigdy nie będę jej nienawidził, ale czuje się silniejszy przez to, że pokonałem to już raz. Wiem czego nie robić. Nie tracić zaufania, ani zapału.
Może będę znowu musiał walczyć o moją żonę, a może będę musiał ją na nowo zdobywać. Nie wiem tego, ale moje życie jest lepsze z nią niż bez niej i mogłem się o tym przekonać podczas jej pięciomiesięcznej nieobecności.
Nikki ma takie dni gdy zamyka się przede mną i siedzi w sypialni czytając swoje romanse, a potem dopada mnie w kuchni i nie wypuszcza z objęć.
Ja mam takie dni gdy spędzam dużo godzin na siłowni, ale zawsze wracam do domu czysty.
Mam wady, ale ona też je ma.
Nie mówimy o tym, ale oboje wiemy, że ta mała dziewczynka, która jeszcze nie wyszła z mojej żony uratowała nas.
Nie chodzi o to, że dzięki niej kocham moją żonę bardziej, ani o to, że gdyby nie ona nie był bym z moją żoną. Nasze dziecko sprawiło, że znowu jestem sobą. Nie chciałem być takim jakim widziała mnie Nikki przez ostatnie półtora roku, ale to ta mała fasolka sprawiała, że w końcu zebrałem w sobie sile.
Może nie zarabiam trzydziestu tysięcy miesięcznie. Może nie nosze koszulek polo, czy moja żona nie wisi na moim ramieniu, ale ja jestem prawdziwy.
- Hej, Luke - mówi tak nagle - Wiesz, że chyba powinieneś zabrać mnie na randkę?
- A co z tymi dziesięcioma na, których ostatnio byliśmy, Nikki? - uśmiecha się szeroko.
- Pamiętaj zawsze mi mało.
Odkąd z nią pracuje spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu. Niektórzy powiedzą, że to niezdrowe, ale ja przebrnąłem już przez opcje gdy nie ma jej obok cały dzień.
To kim jestem sprawia jaką miłość daje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro