•4• Romans w pracy
O dziwo dzisiaj też jesteśmy w domu razem. Kiedyś nawet braliśmy prysznic o tej samej porze, a właściwie to razem. Teraz on zamyka przede mną drzwi do łazienki.
Jakiś czas później widzę go w znienawidzonych przeze mnie koszulkach polo z postawionym kołnierzykiem. On widzi, że mu się przyglądam.
- Wyglądasz śmiesznie - wzrusza ramionami - opuść ten kołnierzyk - koszulka jest w kolorze jego oczu, ale nawet to jej nie pomaga.
- Wiesz, że inne żony przychodzą i patrzą jak ich mężowie grają? - krzywo się uśmiecham.
- Większość tych żon, ma na sobie krótkie mini i biją brawo gdy te stare oblechy trafią do dołka - to wywołuje krótki śmiech mojego męża.
- Nawet tego nie kontrolujesz gdy mówisz sprośności - przewracam oczami - Nie rób tak, wczoraj miałem ochotę dać ci aż za to klapsa - dawno nie słyszałam tego zdania, ale po wczoraj nie mam ochoty na tę grę.
- Nie jestem pieprzoną Anastazją, która liczy klapsy, które daje jej Grey za przewracanie oczami. To chore - Luke wzdycha.
- Nie przegryzasz też wargi w ten seksowny sposób.
- O tak? - prezentuje mu to z najgłupszą miną na świecie, a on się ponownie do mnie uśmiecha. Kocham ten uśmiech od tak wielu lat.
- Jesteś w tym beznadziejna - pokazuje mu środkowy palec.
- Nie chcesz, żebym przełożył cię przez kolano?
- Przestań, to nie jest śmieszne - naprawdę Grey mnie nie bawi.
- Wczoraj rozmawialiśmy o tej książce i o tym jak kobiety to kręci - patrzę na niego z zainteresowaniem.
- Z kim o tym rozmawiałeś?
- Kristina opowiadała o tym jak bardzo lubi niekonwencjonalny seks - to prosty sposób, żeby powiedzieć 'Nudzę się w łóżku' - a potem o tej książce i kurwa....
- Rozmawiasz z jakąś kobietą o jej życiu erotycznym na firmowej imprezie?
- Daj spokój, rozmawialiśmy o książce.
- O pornosie, to jest pornos i to na dodatek bardzo słaby, Luke - wypija na raz swój kubek z kawą. Oczywiście, że ją rozsypał gdy wsypywał ją do kubka.
- Dobrze czasem z kimś porozmawiać.
- Nie z jakąś laską i to kurwa o seksie! Czy z tobą co jest nie tak? - krzyczę mu w twarz - Wypraszasz mnie z firmowego przyjęcia, żeby pogadać z jakąś dupą o seksie? O to chodzi w tych przyjęciach? Są kurwa jakąś orgia? - Luke patrzy na mnie zaszokowany.
- Żartowałem z tymi klapsami.
- W dupie mam czy dasz mi klapsa!
- A miałabyś w dupie gdybym dał go komuś innemu? - wybucham śmiechem, bo nie wiem co innego mogłabym zrobić.
- A miałbyś w dupie gdybym dała się komuś przelecieć? - oboje patrzymy na siebie z obrzydzeniem - Powiedz coś, kurwa! - krzyczę na niego.
- Przepraszam - mówi w końcu, brzmi nawet szczerze - Nie powinienem powiedzieć żadnej z tej rzeczy - ma racje - Jesteś moją żoną - żałosny argument.
- Kim ona jest?
- Pracujemy w jednym dziale, to wyszło tak....
- Chciałeś mnie zranić mówiąc mi o tym? Czy co?
- Chciałem, żebyś to kurwa ty proponowała mi numerek w kiblu - śmieje się jeszcze głośniej.
- Idź kurwa korzystaj.
- Nie zrobiłbym ci tego - przerywa - Chyba po coś ci o tym mówię, prawda?
- Chcesz mnie zabrać do jakiegoś kibla? - podchodzę do niego bliżej - Zapomniałeś? Jestem twoją żoną możesz mnie pieprzyć kiedy chcesz i jak chcesz, jestem twoją własnością - mieszam nasze życie z tą gównianą książką.
- Nie zrobiłbym ci tego.
- Nie zrobił czy byś nie chciał?
- Nie chciałbym - nawet się nie zawahał - Nie jestem zainteresowany nikim po za moją żoną - ta sytuacja powoduje w końcu moje łzy. On nie przytula mnie w tej sytuacji, stoi na przeciw mnie i nic nie mówi.
- Idź na swojego golfa, mam nadzieje, że usłyszysz jeszcze pare brudnych historyjek z tej gównianej książki - posyłam mu szyderczy uśmiech - To cię teraz kręci? Klapsy?
- Żartowałem - kiedyś byłabym mu w stanie uwierzyć.
- Ona proponowała ci seks.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie pójdziesz ze mną dzisiaj.
- Chyba uzbierałabym dużo klapsów - ani przez chwile nie czuje się zazdrosna, ani zagrożona. Jedynie zaszokowana, a to gorsze od zazdrości.
- Jak od sprośnego komentarza doszliśmy do kłótni o głupią książkę?
- Zapytaj siebie gdy wczoraj zacząłeś o tym rozmawiać. Myślisz, że chciałaby, żebyś przywiązał ją do łóżka? Może by ci się spodobało?
- Wystarczy, Nikki - mówi ostrzegawczym tonem - Nic takiego się nie stało - unoszę jego dłoń z obrączka do góry.
- Zaproponowała ci seks, jak często się to zdarza?
- Nigdy bym cię nie zdradził - wzruszam ramionami.
- Nie idź na golfa - mówię w końcu - Zostańmy w domu.
- Muszę - gdy podchodzi i chce pocałować mnie w czoło obracam głowę w drugą stronę - Powiedziałem ci.
- Bardziej zasugerowałeś, że skoro jej się podoba mi też powinno.
- Nienawidzę tych książek - burczy i wychodzi.
Tutaj nie do końca chodziło o seks, a raczej o to, że już nie rozmawiamy, nie potrafimy żartować czy tworzyć nowych wspomnień. Wszystko opiera się na przeszłości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro