Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•37• Zdrada za zdradę

- Tak długo na to czekałem - szepcze do mojego ucha, gdy pomaga mi zdjąć kurtkę. Obracam się do niego i zarzucam mu ręce na szyje, żeby dopaść jego usta. On jest zadowolony z takiego obrotu spraw ja nie protestuje. Jego dłoń ląduje na moim tyłku i mocno go ściska, a potem podwija moją sukienkę. Moje ręce sięgają do jego koszuli, ale na chwile patrzę w jego oczy. Jego usta szukają moich ust. Moje usta szukają jego gdy on ściska prawie goły pośladek.

- Jesteś piękna, Nikki - nie, nie, nie.

Wyrywam mu się. Moje imię. Moje pieprzone imię zniszczyło to wszystko. Czy to koronalne, że usłyszałam głos mojego męża?

- Stop - mówię niezbyt stanowczo,  bo on znowu dopada moje usta. Odpycham się od jego klatki piersiowej - Nie mogę - odrywam jego dłoń od mojej pupy i poprawiam sukienkę - Przepraszam - Damon odsuwa się na bezpieczną odległość.

- Przynajmniej próbowałem - i wzrusza ramionami - Jesteś cholernie gorąca - nie zwracam uwagi na jego słowa. Zabieram kurtkę i wychodzę.

Gdy tylko drzwi się za mną zamykają wybieram numer.

- Możesz po mnie przyjechać, proszę? - nie chce płakać do słuchawki - Wyślę ci adres - wzdycha do słuchawki.

- Jestem na dole, Nikki - a potem się rozłącza.

Zbiegam po schodach zapominając o windzie.

Widzę go.

Stoi przed samochodem.

Od razu wpadam w jego ramiona, a raczej w niego. Nie dotyka mnie gdy zagniatam w pięści czego koszulkę i płacze.

- Pieprzyłaś się z nim? - unoszę wzrok, żeby na niego spojrzeć.

- Co, jak? - czuje jego pieści na mojej kurtce.

- Nikki, nie mam teleportu. Przyjechałem pod klub, a potem... - mocniej płacze, mimo, że tym razem nie mam do tego prawa - Pieprzyłaś go? - muszę spojrzeć mu w oczy i powiedzieć prawdę.

- Nie - nie będę go winić jeśli mi nie uwierzy. W końcu przyciąga mnie bliżej do siebie i pozwala płakać. Żadne z nas nic nie mówi. On trzyma mnie równie mocno jak ja jego.

- Jedźmy do domu - mamy jeszcze dom i ognisko domowe? Musimy, prawda?

Całą drogę do domu milczymy. Jego ręka spoczywa na moim udzie, a ja nakrywam ją swoją. Muszę go czuć.

W ciszy wchodzimy też do mieszkania.

- Idź się umyj, Nikki - nie mogę zaprotestować. Czuje go na mnie, ja też go na siebie czuje. Nawet jeśli to nie zapach, to coś o wiele gorszego.

Wracam do salonu ubrana w świeże rzeczy. On siedzi na naszej nowej kanapie z głową w rękach. Siedzimy obok siebie, nie odzywając się słowem.

- Dlaczego? - pyta cicho. Można by nawet pomyśleć, że nie pyta mnie - Kurwa, dlaczego? - wstaje z kanapy - Widziałem was, widziałem jak wkłada ci pieprzony język do ust, Nikki! Nie byłaś bierna! - nie mam prawa płakać, ale i tak to robię - Zdradziłaś mnie!

- Przepraszam! - to za mało.

- Czy ty zdajesz sobie sprawę co mi zrobiłaś? - krzyczy głośniej - Jeśli to był odwet za moje rozmowy z Eleną to udało ci się osiągnąć swój cel!

- Nigdy więcej nie wypowiadaj tego imienia! - uderzam dłońmi o kanapę. Czuje aż czerwone odciski. Jednak ból jest dobry.

- Ty widzisz ją mówiącą to gówno! Ja widzę go całującego cię! Widzisz kurwa różnice? - on ma racje. To był jeden z powód dlaczego się temu poddałam - Moja idealna żona - przewraca fotel.

Wtedy i ja wpadam na pomysł. Moja złość na siebie przeradza się w złość na niego, może na nas. Teraz nie ma już tego co było dobre.

Wbiegam do jego pracowni i biorę w dłonie pędzel niszcząc obraz za obrazem.

- To od ciebie się zaczęło! - krzyczę głośno i rzucam obrazem przez pokój - Nie takiego ciebie pokochałam! - ironicznie niszczę to co kochałam. Teraz już nic nie dzieli się na dobre i złe. Wszystko jest jednokolorowe i bez odwrotu - Ty mnie doprowadziłeś w miejsce gdzie nienawidzę siebie!

- W tej chwili nienawidzę ciebie! - krzyczy mi w twarzy i sam rzuca obrazem - Użyłaś seksu jako obrony przed zranieniem! Nigdy tego nie zrobiłem!

- Bo ty jesteś idealny! - krzyczę - Zawsze wszystko wiesz! Nawet wiedziałeś gdy zamierzałam cię zdradzić! - płacze mocniej - Nienawidzę cię!

- To koniec - mówi - Wyprowadzam się. Nie obchodzi mnie to mieszkanie.

- To koniec - przewracam sztalugę.

- Mogłam ciebie zdradzić!

- Tak czy tak mnie straciłaś - mówi i wychodzi z pokoju, a potem słyszę tylko trzaśnięcie drzwi.

Może to jest to czego tak naprawdę chciałam?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro