Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•35• Praca stała się domem

- Co ty sobie myślisz? - wpada chwile po mnie do mieszkania - Nikki! - jestem w jego pracowni. Stoję z pędzlem nad obrazem siebie. Niszczę nas, tak jak on to zrobił. Chociaż może w tej chwili niszczę go.

- Po co malujesz? - krzyczę - Po co to robisz, kurwa? Udajesz wtedy, udajesz gdy jesteś ze mną? Nie zabiorę ci mieszkania! Możesz się ze mną rozwieść! - wściekłość powstrzymuje łzy - Jak długo to trwało?

- Kilka miesięcy - nie stara się mnie dotknąć.

- Ona wie wszystko! Prawdopodobnie wie więcej niż ja!

- Byłem na ciebie wściekły, rozmawialiśmy już o tym - pędzel w mojej ręce zbliża się do jego obrazu - Nie rób tego.

- Powiedziałeś jej, że mnie nie kochasz! Że cię przytłaczam! Niby kurwa jak? - powstrzymuje mnie.

- Nie niszcz nowych nas - wyrywam mu się, co powoduje, że farba leci na obraz.

To powoduje, że zaczynam ryczeć. Gdy on próbuje mnie przytulić wyrywam mu się. Nie byłabym w stanie zniszczyć tego obrazu.

- Nie dotykaj mnie!

- To było miesiące temu! - krzyczy.

- Ona rzuciłaby dla ciebie męża. Zmieniłaby całe życie, żeby cię zadowolić. Chcesz tego,prawda?

- Myślałem, że już przez to przebrnęliśmy! - nigdy nie przebrniemy.

- Musisz mi powiedzieć wszystko!

- Nie ma co. Wiesz jak wyglądała nasza relacja. Powiedzialem to raz w złości, wiesz, że tak nie jest.

- Nic już nie wiem, Luke - siadam na krześle, a on kuca obok mnie - Uderzyłeś go dla niej!

- Należało mu się - jej też by się należało - Ty jesteś moją kobietą - żadne słowa nie powstrzymują płaczu - Rozmawiałem z nią, ale z tym skończyłem. Musisz mi uwierzyć.

- Ona cię zna - kręci głową - lepiej niż ja w ostatnim czasie.

- Ona zna ciebie, bo to o tobie mówiłem w kółko. Może faktycznie nie same dobre rzeczy, ale mówiłem o tobie - dotyka dłonią mojego kolana.

- Więc nie zna mnie - spycham z kolana jego rękę, ale on kładzie ją z powrotem.

- Masz racje. Tylko ja cię tak naprawdę znam - teraz w to wątpię - Jesteś mądra i niezwykle bystra. Wszystko układasz sobie w tej główce i wiesz najlepiej, co sprawia, że jesteś cholernie irytująca czasem - opuszczam głowę, żeby na niego spojrzeć - Masz też milion pomysłów na minutę. Zawsze zecydowanie i pełna energii - drażni kciukiem moje kolano - Jesteś też niezwykle piękna - wstaje i staje między moimi nogami. Obiema dłońmi łapie mnie za kark - Masz cholernie gorące ciało i kocham twój tyłek. Nie lubię kościotrupów, a ty nie jesteś ani za chuda, ani nie jesteś gruba, Nikki - każdy czasem tego potrzebuje - Masz piękny uśmiech - jego kciuk drażni mój szybko bijący puls na szyi - Kochasz mnie jak szalona mimo, że na to nie zasługuje. Walczysz o nas. - płacze mocniej - Nikt nie może się z tobą równać. Nie jakaś głupia kobieta, która zdradza męża, nie jakaś modelka czy ktokolwiek inny.

- Luke, to tylko słowa - znowu pochyla się i opiera swoje czoło o moje.

- A ten obraz? Dzięki tej skazie jest jeszcze piękniejszy. My też mamy pełno skaz i nadłamań, ale dalej się kochamy - jesteśmy dorośli. Miłość to dodatek, nie życie.

- Gdy tu jesteśmy widzę ciebie, ale gdy tylko idziemy tam..

- Nie musisz tam ze mną chodzić - odpycham go od siebie.

- To nie wystarczy! To część ciebie! Nie możemy prowadzić dwóch osobnych żyć! Bo skończy się to kolejną pieprzoną Elena! - krzyczę głośno i chce go uderzyć, ale on mnie powstrzymuje - To cześć ciebie! Nie chce jej stracić!

- Co mam do cholery zrobić, Nikki? - w tej chwili nienawidzę tego jak brzmi jego imię w moich ustach - Rzucić prace?

- Tak! - nie powinnam tego mówić - Rzuć tę pierdoloną robotę! - krzyczę głośniej.

- Nie mogę tego zrobić!

- A ja nie mogę być z kimś kto nie potrafi ze mną dzielić części swojego życia! - zarazków zadzwoni po policję i uzna to za przemoc domową.

- Małżeństwa tak robią! - zawsze jego praca.

- Które? Te w twojej firmie? Gdzie słowo wierność nie istnieje? - nie potrafię przestać mu tego zarzucać.

- Nie zdradziłbym cię!

- To tylko słowa! - przysuwa mnie do siebie.

- Więc dlaczego kłócimy się o słowa Eleny? To tylko słowa, Nikki - nie zdążą zareagować gdy policzkuje go wolną ręka. Automatycznie mnie od siebie odsuwa.

- Nie zrobiłaś tego - jego oczy płoną z rozczarowania - Nie uderzyłaś mnie - robię to znowu. Nie wiem dlaczego, ale potrzebuje go zranić. Może ból fizyczny to nie jest odpowiedź, ale w tej chwili nie byłam w stanie zdobyć się na coś innego.

- Zrobiłam i nie żałuje - więc dlaczego czuje łzy zbierające się w oczach? - Zasłużyłeś - mówię oschło - A teraz się wynoś - jest wściekły, rozczarowany.

- Co, proszę?

- Powiedziałam, żebyś wyszedł! Nie chce cię teraz widzieć! - nie ma znaczenia ile dobrych słów powiedział przed chwilą. Miesiącami dzielił się naszym życiem z kimś kto chciał go nakłonić do rozwodu i przechwycić dla siebie.

- Kurwa, jesteś szalona - obracam się do niego plecami i słyszę trzaskające drzwi.

Znowu ryczę jak szalona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro