•33• Gra w golfa
- Cześć - uda mi się, tym razem będę dobrą żoną i uda mi się!
- Cześć - opowiada facet, który jest zbliżony wiekiem do mojego męża - Widzę, ze dzisiaj przyprowadziłeś ze sobą kogoś - nie mogę się powstrzymać przed potraktowaniem Luka jako mojej tarczy obronnej i przysuwam się do niego bliżej.
- To moja żona Nikki - z małym uśmiechem wyciągam do nich dłoń.
- Dzień dobry - mówię oficjalnie. Facet wraz ze swoją żoną uśmiechają się do mnie.
- Jestem Mac, a to moja przyjaciółka Amber - rozumiem, więc, że zdradza żonę?
- Hej! - zza nas wyskakuje Elena wraz z Marcusem. Wiem, ale staram się nie dać po sobie tego poznać. Ona patrzy na mojego męża w ten sposób, który sprawia, że mogłabym mieć wątpliwości, a ja wtedy nie potrafię być dłużej grzeczna.
- Cześć - poznałam ją kiedyś dlatego, nie powstrzymuje się przed cmoknięciem jej i jej męża w policzek, a tak naprawdę mam ochotę kopnąć ich w dupę.
- W końcu ją tu zaciągnąłeś, co? - nienawidzę cię. Nienawidzę tego, że był czas gdy była bliżej z moim mężem niż ja.
- Sama chciałam przyjść - całuje go w kącik ust - przyda nam się trochę innej rozrywki - nie mogę się powstrzymać i tym razem cmokam go w usta. Nie jestem sobą i nic mnie to nie obchodzi, w tej firmie może i chodzi o hajs, ale przede wszystkim chodzi o zdradzanie swoich partnerów i nie wiem jak mojemu mężowi może to nie przeszkadzać - Zaczniemy już grę kochanie? - plus jego golfowych spodenek jest taki, że mają kieszenie z tyłu i własnie tam ląduje moja dłoń.
- Może czegoś się napijmy? - pyta ze zmarszczonymi brwiami, jest zły. Też bym była gdyby odstawiał szopki przed moimi znajomymi.
- Jasne - nie chce puścić jego boku, dlatego gdy kieruje się w stronę baru idę z nim.
- Nikki - przysuwam swoje usta do jego ucha.
- Kocham cię, wiesz? Kocham cię nawet gdy jesteś tym pieprzonym idiotą, który chce robić wrażenie na tych ludziach, ale pozwól mi robić to co robię, bo inaczej wybuchnę - kiwa głową, a ja całuje go w policzek.
- Nie musisz z nią rozmawiać - mówi. To moment gdy się krzywię.
- Myślę, że one mi zazdroszczą - szepcze - Tylko ty jesteś tu wierny - Luke marszczy się jeszcze bardziej.
- Nie wiem czy teraz grasz czy mówisz prawdę - przyciąga mnie bliżej do siebie.
- Nie wiesz czy jesteś wierny, kochanie? - ściska mocno moje biodra.
- Sprawiasz, że mam ochotę krzyczeć i znowu się z tobą pokłócić - ja też.
- Nie cierpię tych ludzi, nie cierpię jej - Luke przysuwa usta do mojego czoła i po prostu je tam trzyma.
- Chodźmy więc grać - gdy wracamy do jego znajomych nagle, Luke dostaje inną propozycję.
- Może załatwisz swojej żonie jakiegoś nauczyciela, a my rozegramy jakąś poważniejszą grę? - poważniejszą grę w golfa? Chce mi się śmiać.
- Przyszliśmy tu dzisiaj razem z jakiegoś powodu, więc nie sądzę - nie mogę powstrzymać uśmiechu - Z resztą nie chciałbym, żeby ktokolwiek inny dotykał moją żonę - tym się różni od tych facetów.
- Och, więc dalej żona? - czy mogę tej Elenie wydłubać oczy?
- Kochanie, chodźmy - nie obchodzą mnie ci ludzie i go też nie powinni. Jestem samolubna i mam to gdzieś, bo on jest mój. Jest mój i nie zamierzam pozwolić tym ludziom mi go odebrać i wciągnąć w to gówno.
Luke zabiera swoje kije i wychodzimy z klubu, żeby iść w końcu dosłownie na pole.
- A więc od czego zaczniemy? - nie obchodzi mnie ile dołków zaliczymy.
- Nikki - obraca mnie do siebie - w porządku? - kiwam głową i wyjmuje kij - To nie ten - zabiera mi kij i wyjmuje właściwy - Zacznijmy od podstaw - wkłada mi kij do rąk i ustawia się za mną. Piłeczka leży pod moimi nogami, a on pokazuje mi jak machać kijem.
- Możemy się przyłączyć? - ten głos..
- Elena - nie wiem co słyszę gdy wypowiada to imię, ale nie podoba mi się, że w ogóle to robi - Jestem tutaj z żoną - ona przysuwa się do swoje męża.
- A ja z mężem, więc może zagramy wy przeciwko nam? - nienawidzę odpuszczać wyzwań. W szczególności gdy ona nie do końca wyzywa mnie do gry. Czuje się jak w pieprzonym liceum.
- Nikki nie umie grać - pochylam się do ucha Luka.
- Dam radę, chce tego - on rozumie, mam nadzieję.
- Zgoda.
No to zaczynamy..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro