Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•22• To mi się podoba

- Tak mamo, wszystko u nas w porządku - rozmawiamy często. Tęsknie za nimi, ale to też sprawia, że nie musza się o mnie martwić. No i na dodatek mój brat nie chce zabić Luka. Faceci są w tym samym wieku. Mój brat w wieku trzydziestu dwóch lat ma dwójkę dzieci i żonę.

- Kiedy nas odwiedzicie? - wzdycham.

- Na twoje urodziny będzie w porządku? - wycieram blat w kuchni w pracy.

- To za trzy miesiące! - trzy miesiące. Tyle nam daje.

- Mamy dużo pracy. Mam dużo zleceń, Luke właśnie dostał awans - dlaczego się nie uśmiecham?

- No dobrze, pozdrów swojego męża i zadzwoń do brata.

- Dobrze, mamo. Kocham cię, pa - odpowiada tym samym.

Do kuchni wchodzi Damon.

- Czyli nie jestem jedyny, który rozmawia tak z mamą - patrzę na niego pytająco.

- Kochasz ją, więc mówisz to co chce usłyszeć - nie odpowiadam - Podsłuchiwałem.

- Zdajesz sobie sprawę, że jesteś moim pracownikiem i mogę cię za to zwolnić? - mówię już z uśmiechem.

- Nawiązuje tylko więź z szefową - kręcę głową z niedowierzaniem.

- Kampania przygotowana?

- Tak wszystko gotowe, Nikki - zabieram swoją kawę i jestem gotowa do wyjścia z kuchni - Idziesz z nami świętować do klubu?

- Nie tym razem. Czuje się przy was stara - Damon wybucha śmiechem.

- Zdecydowanie ci daleko do bycia starą jak i nudną - jako szefowa ignoruje go i idę do swojego gabinetu.

Wyciągam telefon i sprawdzam czy może moja mama nie dała znać mojemu bratu, że dzwoniłam. Zazwyczaj wtedy on dzwoni do mnie, ale na ekranu znajduje tylko wiadomość.

Luke: Spacer po parku?

Ja: Zależy w co jesteś ubrany

Luke: To jakaś gra, tak? Chcesz wyobrazić sobie, że po stroju masz rozpoznać swojego tajemniczego mężczyznę?

Ja: Idealnego mężczyznę

Luke: Nie mam dzisiaj krawatu

Ja: Kiedy i gdzie?

Luke: Czekam na dole :)

Więc zabieram telefon i schodzę na dół.

- Hej - chowa telefon do kieszeni i obraca głowę w moją stronę - Znudziła ci się praca przy cyferkach?

- Mam przerwę na lunch - nie wiem kiedy ostatni raz spędził ją ze mną. Mógł minąć rok albo i więcej.

Idziemy obok siebie przez chwile w ciszy, ale dzisiaj coś nas do siebie przyciąga i dzisiaj zmniejsza się odległość między nami. Jego palce muskają moje, a my przez chwile udajemy, że to się nie dzieje. Jednak gdy nasze ramiona się stykają, krzyżują się i nasze spojrzenia. Nasze palce ocierają się przez chwile o siebie, a potem czuje jak jego wielka dłoń wślizguje się w moją małą. Nasze palce w końcu są splątane. Przebiega mnie dreszcz podniecenia. Przysuwam się jeszcze bliżej. Czuje zapach wody kolońskiej, którą wybrałam dla niego na ostatnie urodziny. On o moich nie pamiętał. Luke całuje mnie w skroń. To tak jakby to był pierwszy raz. Muszę na nowo uczyć czucia jego dłoni w swojej. Jego zapachu przy moim ciele..

- Czy ty mnie powąchałaś? - tak myśle, że nieświadomie to zrobiłam.

- Ładnie pachniesz - czuje się jak głupia zakochana nastolatka. To uczucie jest dobre, ale nie wieczne. Czuje jak bardzo ulotne to jest w tej chwili.

- Pusto jest bez ciebie w mieszkaniu.

- Zauważyłeś w ogóle, że mnie nie ma? - to sukces.

- Tak, Nikki, wyobraź sobie, że zauważyłem - mówi trochę oschło.

- Chce, żebyś za mną zatęsknił, żebyś zrozumiał, że nie możesz be ze mnie żyć - Luke wybucha radosnym śmiechem.

- Nie uważasz, że nie powinnaś mi zdradzać swojego planu?

- Ups? - znajdujemy wolną kawkę i siadamy na niej.

Siadam na ławce okrakiem, a Luke robi to samo. Nasze twarze są blisko, ale nie za blisko.

- Powinieneś siedzieć z nogą na nogę, a nie okrakiem na ławce w tym szalenie drogim garniturze - przewraca oczami, a ja robię to samo - Nie rób tak, Luke - wyciąga dłoń i zakłada mi kosmyk włosów za ucho.

- Wróć do brązu, Nikki - chce wrócić do brązu - Lubię twój naturalny kolor z refleksami.

- Wiesz co to refleksy? - Luke nie zabiera dłoni, a ja nie odchylam głowę, żeby wtulić się w jego policzek. Po prostu pozwalam sobie czuć uczucie jego rąk na swojej skórze - Jestem zaskoczona - jego kciuk pieści moją kość policzkową, a potem przejeżdża po moich brwiach.

- Wróć do brązu - kiwam głową.

- I tak chciałam to zrobić, gdzie masz krawat?

- Potrzebuje trochę buntowniczego nastroju, wiesz? - w sobotę wysłał mi zdjęcie w jednej ze starych koszulek. Poszedł w niej na golfa. Na zdjęciu wyglądał na szczerze zadowolonego.

Dotykam jego kołnierzyka.

- Ta śnieżnobiała koszula jest mało buntownicza - jego kciuk przesuwa się na moje usta. Jakby badał moja twarz od nowa. Nasze spojrzenia krzyżują się. Moja dłoń jest na jego szyi i delikatnie pieści ją opuszkami palców. Wolna dłoń mojego męża przenosi się na moje kolano i ściska. Odruchowo przysuwam się do niego i zahaczam swoimi stopami o jego.

- Myślałem o tobie - to głupie jak takie proste słowa mogą działać - pierwszy raz od dawna tęskniłem za moją upierdliwą żoną - wszystko co mówi powoduje łzy, ale przy tym też się uśmiecham - Ale wiesz za czym tęskniłem bardziej? - kręcę głową - Za Nikki, za tą dziewczyną, która siedzi przede mną i widzi mnie - nie chce oderwać od niego wzroku - Ja też cię widzę - i gdy myśle, że on mnie pocałuje, on całuje mnie, ale w czoło.

Potrzebuje czegoś innego. Moja dłoń przenosi się z jego szyjna jego koszulkę i ściskam ją mocno w pięści przyciągając do siebie.

- Pocałuj mnie - szepcze - Pocałuj mnie, Luke - on kręci głową, co cholernie mnie wkurza.

- Gdy ponownie cię pocałuje będziemy oboje umierać z pragnienia - nie jest mi do śmiechu.

- Ja już to robię - Luke ściera mi łzę.

- Czekanie jest dobre - czasem możesz się nie doczekać - Zaufaj mi - i o to prawdziwy powód braku pocałunku.

- Prawie oszalałam gdy dziewięć lat temu tak długo się powstrzymywałeś.

- A pamiętasz jak dobrze było? - kiwam głową - Powiedz to - uśmiecham się.

- Czekam za hollywoodzkim pocałunkiem, Luke - ściska moje kolano.

- Wrócisz do domu? - pyta znowu.

- Jeszcze nie.

Rozmawiamy jeszcze trochę, a potem odprowadza mnie do firmy i wraca do siebie do pracy.

Po woli zdaje sobie sprawę, że to co robimy nie będzie codziennością. To jest jak zabawa, a my jesteśmy małżeństwem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro