•20• Gdyby tak...
- Masz parasol? - pyta mnie.
- Mam samochód - mamy nawet dwa samochody. Jego wybieraliśmy razem. Mój dostałam od rodziców na ukończenie studiów.
- Przejdźmy się, Luke - kiwa głową i zamiast objąć mnie czy złapać za rękę po prostu idziemy obok siebie.
- Pamiętasz jak odprowadzałem cię do akademika?
- Byłeś wiecznie spóźniony do pracy, bo miałeś inne priorytety - nie odpowiada.
- Nie byliśmy na spacerze kilka lat - nie wiem czy dalej jesteśmy młodzi. Czy może jesteśmy w tym wieku gdy masz pierwszy dorosły kryzys tożsamości.
- Najbardziej chyba lubię spacery w Oregonie. Wystarczy wyjść na chwile, a już łapie cię słońce - spoglądam na niego kątem oka - Mama pytała kiedy przyjedziemy...
- Zaprosimy ich tutaj, gdy.. - ściskam jego ramie.
- Wiem to, po prostu chce podtrzymać rozmowę.
- Na pierwszej randce lepiej nam szło - mówi pod nosem.
- Zamówiłeś rybę, której nie znoszę.
- Zjadłaś mi polowe, Nikki - nieśmiało się do siebie uśmiechamy.
- Bo była zupełnie inna! Skoro podają ci nazwę, od której już cię mdli, a pamiętasz jej smak to oczywiste, że tego nie zamówisz - kręci głową z niedowierzaniem.
- Smakowała ci, przyznaj to - lubiłam gdy wiedział lepiej ode mnie.
- Była pyszna, a potem mi się przejadła - nie powinnam mówić drugiej części zdania.
- Może warto spróbować jeszcze raz - dochodzimy do pubu w, którym świętowaliśmy otwarcie mojej firmy - Mają dobre frytki, prawda?
- Tak, zamów też sosy są pyszne - uśmiecha się.
- Więc ja płace, co? Czujesz się jak na randce?
- Jestem pewna, że gdy zejdzie z twojego konta, zejdzie też z mojego - o dziwo to nie powoduje, że traci uśmiech.
- Skoro tak to mogę zapłacić - zamawia frytki dla każdego z nas i po piwie.
Siadamy przy stoliku naprzeciw siebie. Patrzę na frytki, potem na niego i przypominam sobie...
- Chyba będziesz musiał zjeść całość - Luke patrzy na mnie.
- Chciałem cię zranić, nie myśle tak. Lubię to, że masz apetyt albo twój tyłek - przykłada rękę do piersi, a potem drugą unosi do góry - przysięgam - przyglądam się mojemu mężowi. Nie pasuje do tego baru. Jego oficjalny garnitur kontra moje zwyczajne jeansy i spięte włosy. W tym wydaniu nawet my do siebie nie pasujemy.
- Jeśli jeszcze raz coś takiego powiesz, będziesz biegał ze mną na siłownie przed pracą albo po pracy - nagle w jego oczach coś rozbłyska.
- Może to dobry pomysł, wiesz? Powinniśmy znaleźć coś wspólnego.
- Może pilates albo joga? - Luke się krzywi. Zabieram frytkę i maczam w sosie, po czym wsuwam do ust.
- Chyba wole standardową siłownie. Małe kroczki.
- Zgoda - wkładam więcej frytek do buzi, gdy on nerwowo upija łyk piwa.
- Wracasz do domu?
- Nie powinnam - stukam nerwowo paznokciami w blat - Trochę rozłąki dobrze nam zrobi, wiem, że się i tak mijaliśmy, ale wydaje mi się, że musimy zrozumieć dlaczego.
- Podchodzimy do tego racjonalnie, prawda? - wzdycham i upijam duży łyk piwa.
- To co zrobiłeś z mieszkaniem i z obrazami.. to boli, to było jedyna twoja sztuka jaką miałam - patrzymy na siebie przez krótką chwile.
- Namaluje je jeszcze raz - znowu czuje ciepłe łzy na policzkach.
- Naprawdę to zrobisz? - pytam mocno zaskoczona.
- Nie tylko ciebie mi brakuje. Chyba pogubiłem się w dorosłym życiu, Nikki - wyciągam rękę i kładę ją na stole, a on splata z nią swoje palce.
- Pozwoliłam ci na to - opieram głowę o nasze złączone dłonie.
- Jestem pieprzonym facetem. Inni mają w tym wieku dwójkę dzieci, dom na przedmieściach i duży samochód z fotelikami, a ja mam problemy małżeńskie ze swojej winy. Może to we mnie jest problem?
- Nie użalaj się nad sobą. Rozmawialiśmy o dzieciach.
- Dzieci by to tylko pogorszyły - mówi - Czuje się bezsilny, rozumiesz?
- Dlaczego to ja pocieszam ciebie? - słabo się do mnie uśmiecha.
- Jesteś ode mnie silniejsza. Walczyłaś o swoje marzenia i o nas.
- Namaluje ci to. Namaluje ci milion innych obrazów. Sprawie, że na nowo się we mnie zakochasz i będę to pielęgnował. Jeśli muszę zacząć od randek to w porządku, ale potem też będę cię na nie zabierał. Kupował kwiaty do końca. Twój notatnik będzie pełen szczęścia. Nikki cholernie cię przepraszam. To ty mnie z tego obudziłaś - łzy nigdy się nie kończą.
- Kiedy?
- Kiedy przefarbowałaś włosy i zmieniłaś ciuchy. To był moment w którym zrozumiałem, że ty naprawdę mną gardzisz. Nie tylko tym kim jestem, ale i co robię. Powtarzałaś to milion razy, ale gdy chciałaś się dopasować zrozumiałem, że nawet ja nie pasuje. To ma sens? - pocieram kciukiem jego dłoń.
- Twoja praca to coś, czego nienawidzę i tego kim tam jesteś. Nigdy nie szukałeś czegoś, co ty będziesz lubił. Gdzie będziesz mógł być sobą.
- Nie utrzymamy się z malarstwa.
- Lubisz bankowość, więc znajdź firmę gdzie docenia cię za faktyczna prace.
- To wymaga czasu. Znowu będe więcej pracował.
- To nie pracujmy w ogóle! Okradnijmy bank! - udaje mi się go nawet rozbawić. Biorę kolejna garść frytek do buzi - Są pyszne. Wczoraj stałyśmy z Kate w kuchni i robiłyśmy frytki, ale nie tak jak myślisz, że po prostu je zrobiłyśmy w piekarniku, o nie, nie! Obrałyśmy ziemniaki, pokroiłyśmy i miałyśmy frytki!
- Zapomniałaś o smażeniu - mówi z uśmiechem i sam zbiera garść frytek do buzi.
- Były lepsze od tych? - wzruszam ramionami.
- Chyba musimy poćwiczyć. Zrobiłyśmy też sos, ale był niejadalny, myślisz, że dadzą mi tu przepis? - kocham jego uśmiech.
- Myśle, że praktyka czyni mistrza - odwzajemniam uśmiech.
- Chcesz być moim królikiem doświadczalnym?
- Ale nie będę biegła do toalety jak wariat? Pamiętasz jak się zatruliśmy na urodzinach Mika? - wybucham śmiechem.
- Spaliśmy w toalecie u ciebie w mieszkaniu, a tym dupkom nic nie było.
- Dobijali się do drzwi, że musza skorzystać z łazienki.
- I bum ponownie, któreś z nas rzygało - w końcu widzę coś w jego oczach, co nie znika od razu.
- Ominęłam tydzień zajęć, a ty się mną opiekowałeś - kiwa głową.
- Obejrzeliśmy trzy sezony Plotkary i musieliśmy czekać na premierę kolejnego.
- Teraz z Kate zaczęłyśmy The Fosteres. Kibicujemy Brandonowi i Callie!
- Nie mam pojęcia o co chodzi - więc streszczam mu w skrócie czego dotyczy moja nowa obsesja.
- Myśle, że serialowi aktorzy mają potencjał, żeby być kimś więcej, ale rzadko im się to udaje. Jednak są za dumni do grania w reklamach. Wiedziałeś, że większość reklam to gwiazdki YouTube? - buzia mi się nie zamyka - Jeśli chciałabym w mojej reklamie zobaczyć aktora mogę pomarzyć, ale oni zawsze się zgadzają. Oczywiście wtedy dostają całą masę gówna za darmo.
- Kochasz to - mówi.
- Zawsze mam w głowie pełno pomysłów. Wyobraź sobie na przykład reklamę frytek. Chociaż może nie. O! Wiem! Reklamę ziemniaków!
- Co? - mówi przez śmiech.
- Wyobraź sobie siebie. Zamawiasz frytki, siadasz przy stoliku i jesteś znudzony i samotny, a potem wpada ci pomysł do głowy zapraszasz przyjaciół do domu, każdy z nich przynosi kilogram ziemniaków i razem robicie frytki. Mówię ci sprzedaż ziemniaków skoczyłaby kilkukrotnie - on nie przestaje na mnie patrzeć. Jest zainteresowany, słucha mnie i komentuje.
- A co jeśli zaproszę znajomych i kupię gotową paczkę frytek?
- Luke, wtedy nie tworzycie więzi! Nie ma tej chwili gdy ocieranie się o siebie w kuchni albo gdy o mały włos nie ucinasz sobie palca - kręci głową z niedowierzaniem.
- Jesteś szalona - wypijam do końca piwo i dojadam frytki.
- Sprzedałabym to, mówię ci - byłam tak zajęta jego oczami, że zapomniałam o naszych złączonych dłoniach. Pociera kciukiem moją dłoń.
- Chyba musimy kiedyś zrobić te frytki - on naprawdę chce spróbować.
- Podaj czas i miejsce.
- Jutro u nas? - muszę przyjechać do własnego domu.
- Masz czas? - jestem nieco zaskoczona.
- Spotkamy się po południu - decyduje się powiedzieć stop.
- To nie ma trwać chwile. To ma się zmienić w codzienność, więc może w piątek? - on wie co jest w piątek ja wiem, co jest w piątek.
- To chyba dobry dzień, żeby zniszczyć koszulki polo - nie wierze mu - Pójdę w sobotę - to już jakiś kompromis, prawda?
- To do piątku - ściskam jego dłoń, a potem zabieram swoją, żeby zadzwonić po taksówkę.
Małe kroczki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro