Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•17• Roztrzaskane w drobny mak

- Co zrobisz gdy się pojawi? - chodzę nerwowo po salonie.

- Czekam jak się zachowa.

Potem słyszę pukanie do drzwi, a potem wchodzi on. Ubrany w znienawidzoną przeze mnie koszulkę polo, spodnie dresowe i buty do biegania. Po oczach od razu widzę, że nie jest trzeźwy.

Kate znika w swoim pokoju.

- Przeczytałem - kiwam głową - Więc czternasty marca, hm? Wtedy podjęłaś decyzje, że nasze małżeństwo nie istnieje?

- Chciałam ciebie. Czasem żałuje, że wzięliśmy tak szybko ślub.

- Znaliśmy się cztery lata. Na litość boską, byliśmy w związku cztery lata!

- I byliśmy szczęśliwi.

- Wróć do domu - mówi - porozmawiamy w domu. Ustalimy, co dalej.

- Czego chcesz? - pytam go cicho.

- Zawsze tylko ciebie - czuje lecące łzy - Ostatnio nie chce nikogo, od miesięcy nie chce nikogo, ale gdybym nie był popieprzony chciałbym ciebie - próbuje mnie dotknąć, ale się odsuwam.

- Ja też chce paru rzeczy, ale ty o to nie pytasz.

- Wróć ze mną do domu, porozmawiamy - kiwam głową.

Więc wracamy razem do domu, a gdy przekraczam próg...

- Co tu się stało? - mówię przerażona gdy patrzę na pobojowisko w mieszkaniu - Nasze zdjęcia - zakrywam usta ręka i biegnę do sypialni - gdzie mój obraz? - krzyczę, a potem patrzę na zimie - Nie, nie!

- Nikki....

- Ty to zrobiłeś? Tak bardzo mnie nienawidzisz? Kochałam ten obraz! Nie chodzi o zdjęcia, ale ten obraz! - biegnę do salonu - Nie! - drugiego też nie ma. To byka jedyna jego sztuka jaka miałam.

- Uspokój się.

- Zniszczyłeś to! Zniszczyłeś nas! - nie hamuje się z płakaniem - Po to miałam wrócić? Żeby zobaczyć jak rozwalasz ostatnie dobrze działającą rzecz? - nie waham się gdy podchodzę do jego kijów i przewracam je na ziemie - Nienawidzę twojego golfa! - następna jest nasza sypialnia - Nienawidzę twoich koszulek polo! - wywalam z szafy całą ich szufladę!

- Uspokój się - to, że on jest spokojny nie znaczy, że ja będę.

- Nienawidzę twoich walających się skarpet! - rzucam mu nimi w twarz - Nienawidzę gdy rozsypujesz kawę! - idę do kuchni i wysypuje cały pojemnik na ziemie - Nienawidzę gdy nie zamykasz szafki w łazience - uderzam nią z taką siłą, że wypada z zawiasów. Płacze jeszcze mocniej niż chwile temu - Ale najbardziej nienawidzę ciebie! - jego ramiona owija się wokół mnie od tylu - Puszczaj! Nienawidzę gdy dotykasz mnie w taki sposób, jakbyś musiał!

Nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze naprzeciwko. Chce mu się wyrwać. Nie chce tu być. W tej chwili w ogóle nigdy nie chce być z nim. Oprócz moich łez, widzę też jego. Nigdy nie chciałabym tego zobaczyć. Nasze mieszkanie to pobojowisko, nasze życie to pobojowisko. Jesteśmy we własnym piekle, którego diabeł jest nieznany.

- Muszę się stad wyprowadzić. Nie mogę tu być - kręcę głową, próbując nie skupiać się na niczym.

- Nie obchodzą mnie te rzeczy - ale mnie tak!

- Zniszczyłeś to! - gdy on trzyma mnie mocniej, ja mocniej płacze. Widzę też jego łzę - Co się z nami stało? Nie kochasz mnie, dlaczego?

- Moim największym problemem jest to, że w tej chwili nie kocham siebie - zamiast patrzeć sobie w oczy, patrzymy w nasze odbicia. Mniej prawdziwe, mniej bolesne - Gdy poprosiłem cię o rękę, chciałem spędzić z tobą życie. To w sumie oczywiste, prawda? Podjęliśmy wtedy pewne decyzje. Chcesz się ich trzymać?

- Nie chce, żebyś był tylko moi mężem - młode kobiety chcą ślubu i dzieci. Marzą o tym dniu kiedy powiedzą idealnemu facetowi 'tak', a potem wszystko się sypie.

- Tak najwyższy czas coś z tym zrobić - mówi cicho.

- Czego chcesz? Robisz to z obowiązku przysięgi? - muszę znać prawdę.

- Robię to, bo pamiętam jak to jest gdy się kochamy - opieram dłonie o umywalkę - Zrób listę rzeczy, których we mnie nienawidzisz. Napisz mi listę ze wszystkimi żalami, zrobię to samo.

- Chcesz mnie zranić?

- Nie chce cię więcej ranić, Nikki - sunie nosem po mojej szyi, a ja się wzdrygam, więc przestaje.

- Zniszczyłeś nas - mówię ponownie.

- Zostaw to na listę - ściera moją łzę - Chcesz wrócić do Kate?

- Proszę - szepcze.

- Odwiozę cię.

- Nie, chce być sama - potrzebuje tego.

- Napiszesz? - kiwam głową - Posprzątam to.

- Powinnam pomóc - mimo, że tak naprawdę nie chce.

- Nie, to mój burdel - w małżeństwie tylko sekrety należą do ciebie.

- Zrobiłam polowe tego - mówię.

- Tak naprawdę to wszystko jest moje - to jego ciuchy tu leżą, jego kawa jest rozsypana.

- To do zobaczenia - kiwam głową, a ja wychodzę.

Uda nam się.
Spędziliśmy ze sobą dziewięć lat.
Przez siedem się kochaliśmy, może nawet przez osiem.
Rok tego nie przekreśli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro