•12• Nowa blond żona
W całym moim dwudziesto ośmiu letnim życiu nigdy nie byłam blondynką. Może chodziło to, że Luke tak lubił moje ciemne włosy, a może o to, że nigdy nie byłam fanką farbowania, a co najwyżej jakieś pasemek czy refleksów lub zmieniają ich długości.
Kroczę dumnie do miejsca gdzie zostałam pokierowana przez recepcjonistkę. Uśmiecham się do wszystkich szeroko. Paru facetów wodzi za mną wzrokiem. Właśnie po to są krótkie spódniczki. Chociaż czasem wydaje mi się, że to jest kwestia gustu. Mogłabym być cholernie seksowna w spódnicy do kostek, ale wiem, że nie o to tutaj chodzi. Dopadam mojego męża i bez zastanowienia wcinam mu się w rozmowę, a raczej dopadam jego usta i mocno całuje. Mój język od razu wsuwa się do jego ust. Mija chwila za nim mnie odpycha.
- Co jest kurwa? - przygląda mi się uważnie - Nikki? - na dodatek nie od razu mnie rozpoznał - Coś ty do cholery zrobiła? - całuje go krótko w usta, chociaż to bardziej cmoknięcie.
- Każdemu czasem przyda się zmiana, prawda panie Hudson? - facet nie odrywa wzroku od moich nóg.
- Zgadzam się - Luke morduje mnie wzrokiem.
- No nie bądź taki, nie wydałam wszystkiego - nie jestem sobą. Przytulam się do jego boku gdy nagle jego szefa też dopada żona. Jest ubrana równie skąpo jak ja.
- Co ty wyprawiasz?
- Jestem tym kim oczekujesz, że będę - przysuwam się do jego ucha - Spokojnie, pozbędę się zbędnych kilogramów po powrocie do domu - czuje jego rękę w końcu na jego talii.
- Jesteś niedojrzała - podnoszę głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Powiedziałabym, że nie tak jak one - to wyglada bardziej jak orgia niż spotkanie biznesmenów. Patrzę właśnie na jednego, który wkłada rękę pod spódniczkę swojej chyba żonie - Muszę się napić. Przynieś ci coś kochanie?
- Szkocką.
- Już się robi - ściskam jego pośladek, a on znowu zabija mnie wzrokiem. To w sumie całkiem śmieszne.
W końcu trafiam do baru. To moment w, którym mogę się albo upić albo rozpłakać. Od miesięcy wybieram to pierwsze. Proszę o dwie szkockie i zamiast zanieść mu jedną wypijam obie.
- Ty jesteś żoną Luka Hemmingsa? - pyta mnie jakaś kobieta, a ja potakuje.
- Nie sądziłam, że wyglądasz tak - ona wygląda normalnie. Tak jak ja jeszcze pare godzin temu.
- A ty jesteś? - przyglądam się jej z zainteresowaniem.
- Żoną Marcusa - wyciąga rękę i wskazuje na niego palcem. Mogą być w zbliżonym wieku - Luke dużo o tobie mówi - zamawiam kolejne drinki.
- I co mówi? - czasem zastanawiam się co o mnie myśli. Kim jestem w jego oczach teraz, a kim byłam kiedyś.
- Że masz własną firmę i bardzo duże ambicje.
- Przepraszam, ale ja o to je nie słyszałam jak się nazywasz?
- Och, jestem Elena - idealnie zrobione paznokcie, idealny strój. Przyjmuje jej rękę.
- Jestem Nikki - kiwa głową.
- Wiem o tym - ta kobieta wydaje mi się podejrzana, ale jestem zbyt przejęta moją rolą, żeby się nad tym zastanawiać.
- Wybacz, ale muszę iść do męża - akcentuje ostatnie słowo bardzo wyraźnie.
- Jasne, nie ma problemu.
- Proszę, kochanie - przyjmuje ode mnie drinka - Czy nie należy mi się za to buzi? - on przewraca oczami, więc pochylam się do jego ucha - Uważaj, bo będę musiała ci dać klapsa - widzę jak jego kąciki ust unoszą się ku górze. Naprawdę to jest to, co go teraz kręci?
- Dziękuje - uśmiecham się do mężczyzny z, którym rozmawia. Luke obejmuje mnie delikatnie w talii, jakby nie chciał mnie trzymać. Czego on tak właściwie chce?
- Pan jest? - znam tych ludzi w miarę, ale czasem coś mi umyka.
- Kadrowiec, kochanie. To pan Thomas.
- Jestem Jay - uśmiecham się do niego, on uśmiecha się do mnie.
- Masz piękną żonę, Luke - Luke patrzy na mnie, ja na niego i zamiast zobaczyć tam ciepło na te słowa widzę tylko ogromną pustkę.
- Oh, dziękuje - zakładam pasemko moich prawie platynowych włosów za ucho.
To ich firmowe spotkanie nie trwa dłużej niż zazwyczaj. Jednak dzisiaj o dziwo wypijam mniej i cały czas stoję przy boku Luka, odgrywając kogoś kim mam być.
Czekam tylko aż wrócimy do pokoju i wybuchnie. Na to właśnie liczę i nie mylę się, gdy tylko przekraczamy próg pokoju, Luke wpada w szał.
- Coś ty kurwa zrobiła? - uśmiecham się i wiem, że igram z ogniem, ale zaczynam rozpinać guziki od jego koszuli.
- Pozwól, że cię rozbiorę, a potem zrobię masaż, kochanie - Luke odpycha moje ręce od siebie i krzyżuje mi je za plecami.
- Czy ja ożeniłem się z wariatką? - jego ucisk na moich nadgarstkach nie jest mocny, ale nie chce, żeby w ogóle mnie dotykał. Próbuje mu się wyrwać, ale wtedy on zacieśnia swój uścisk - O co chodzi z tymi włosami, tym strojem, tą gadką?
- Jak to ci się nie podoba? - próbuje się do niego przysunąć, ale on mi to uniemożliwia.
- Doprowadzasz mnie do szału, Nikki.
- Tutaj nie ma nas. Jesteś tu ty. Nie obchodzę cię - włosy przysłaniają mi twarz. Nie mogę go dobrze widzieć - Więc jestem.
- Kurwa - ryzykuje.
- Wyjedźmy stąd. Udaj, że się rozchorowałeś. Jedźmy do San Francisco to godzina drogi. Bądźmy nami - Luke kręci głową.
- Mam to zrobić po tym co dzisiaj zrobiłaś?
- Czy ty w ogóle nie widzisz swoich błędów?! - krzyczę mu w twarz - Nie widzisz, że mamy problem?
- Jaki? - on żartuje, prawda?
- Przyznałeś, że się boisz, czego?
- Że już cię nie kocham - nie powiedział tego. Przesłyszałam się, prawda? Zaczynam płakać. Płacze tak mocno, że z moich ust wylatują aż urwane dźwięki. Nigdy nie chciałam tego usłyszeć. On puszcza moje nadgarstki - Cały czas... - odsuwam się od niego. Znowu jedynym miejscem ucieczki jest łazienka.
- Po co mnie tu w takim razie zabrałeś?! Skoro mnie nie kochasz! Rozwiedźmy się!
- Kochasz mnie? - nie wiem po co pyta.
- Co to ma za znaczenie, skoro ty mnie nie? - zbieram swoje niezbędne rzeczy i wybieram numer, żeby wezwać taksówkę.
- Chciałem to naprawić! Po to chciałem, żebyś pojechała ze mną!
- To dlatego w kółko powtarzasz, że jestem twoją żoną? - kiwa głową.
- Nie powiedziałem, że cię nie kocham, tylko, że się tego boje.
- Masz wybór. Jechać ze mną do San Francisco albo zostać tutaj - czekam na odpowiedź, ale gdy jej nie dostaje po prostu wychodzę.
Przynajmniej był szczery.
Potem wybrał prace ponad mnie.
On nie chce o nas walczyć.
Jedyne czego on chce to, żeby czas się cofnął i, żebyśmy nie mieli problemów.
Ja chce, żebyśmy to naprawili, ale nie jestem pewna czy jest jeszcze dla nas nadzieja. Nie po tym, co powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro