Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✡️Rozdział 7✡️ Zostaniemy Najlepszymi Psiapsiółkami

Cas niepewnie dreptał za Winchesterem, nie był pewien jak ma się zachować, może zacząć jakoś rozmowę? Albo lepiej wogóle się nie wychylać? Skoro mają razem mieszkać to chyba muszą się jakoś dogadać? Prawda?

I może by zaczął rozmowę gdyby Dean nie spojrzał na niego z mordem w oczach mówiącym "Ani mi się waż"

Przełknął ślinę.

Po chwili Dean skręcił w stronę całkiem sporego drewnianego domku.
Cas musiał przyznać że był ładny ale sam bał się go pochwalić, postanowił siedzieć cicho.

Chłopak otworzył drzwi i wszedł do środka. Było przytulnie, widać że szatyn dba o to miejsce.

-Okey, po prawej jest łazienka, a na końcu korytarza mój pokój, pokój gościnny jest zaraz obok, za chwilę wszystko ci pokaże.

-Dziękuję.

Dean spojrzał na niego obojętnie.

-Yhym.

Podszedł do szafy i schował w niej kurtkę, Cas poszedł w jego ślady. Brunet czuł się nieswojo, wiedział że Dean wcale go tu nie chciał.

-To będzie twój pokój.

-Dzięki.

Dean wyszedł, Cas rozejrzał się. Łóżko stało pośrodku, obok komoda i biurko, i do tego szary dywan.

Usiadł na łóżku.

Postanowił że już dzisiaj nie będzie stąd wychodził chyba że do łazienki.
Naprawdę nie chciał mu przeszkadzać, ale jakie miał inne wyjście?

Zdjął płaszcz i odłożył go obok, już dawno nie spał na prawdziwym łóżku, już dawno nie czuł się tak bezpiecznie jak teraz. To mógł być nowy start.

Tylko czy ludzie go zaakceptują?

***

Dean zamknął drzwi do swojego pokoju, był zły, nie ufał temu chłopakowi a Bobby wcisnął mu go do domu, co go pokusiło żeby tam iść? Zachciało mu się przygody.

Westchnął, wyciągnął z torby swoją broń i położył ją pod poduszkę. Nie zamierzał tak tego zostawiać, i nie zamierza udawać miłego, coś mu w nim nie pasowało.

Przebrał się i położył do łóżka.

***

Deana obudziło łomotanie do drzwi, jęknął przeciągle w poduszkę, wiedział kto to mógł być tylko dwie osoby mogłyby się tak dobijać.

Wstał i wyszedł z pokoju kierując się do drzwi wejściowych. Ledwo zdąrzył je otworzyć, kiedy do środka wpadła Charlie.

-Po co tak walisz, przecież masz klucze.

-Co wyście wczoraj odwalili? Bobby mi wszystko powiedział, mam sprawdzić czy ten chłopak żyje, bo wczoraj wyglądałeś jakbyś chciał go postrzelić.

-Cały czas mierzyłem do niego z broni, to mogło tak wyglądać, zresztą...

Dean ściszył głos.

-... Ten typ mi się nie podoba, tyle, nie ufam mu.

-Boisz się go? Pewnie jest straszny, tyle lat przetrwać samemu?

Charlie zdawała się być niespokojna.

-Ta... Wtedy to by mnie nie dziwiło... Widzisz on jest...

Dean nie zdążył dokończyć zdania kiedy usłyszał jak drzwi od pokoju gościnnego otwierają się i niepewnie wychodzi z nich Castiel.

-Dzieńdobry... Ja tylko do łazienki.

Brunet opuścił wzrok i zniknął za rogiem. Dean spojrzał na Charlie która teraz stała z wyraźnym zamieszaniem.

-Wiesz nie tego się spodziewałam.

-Wiem.

-Nie wygląda mi na zło wcielone, wygląda na zagubionego, no i odrazu widać że się ciebie boi.

-Super, myślisz że ktoś taki przetrwały pieprzoną apokalipse całkiem sam? Jak byliśmy sami powalił mnie w mniej niż piętnaście sekund, udaje niewiniątko odkąd chłopaki mi z nim pomogli. Myślę że to szpieg, że na pewno coś tu śmierdzi.

-Ym może jest niepozorny? Albo nie był sam? Może ktoś mu pomagał?

-Nikogo innego nie znaleźliśmy, powiedział że jest sam, nie będę go o nic więcej pytać, nie jestem jego koleżanką.

Charlie przewróciła oczami.

-Nie ufasz mu, ale nie zamierzasz z nim gadać? Chyba właśnie powinieneś coś z niego wyciągnąć.

-Nie zamierzam nic z niego wyciągać, on mnie nie obchodzi, za kilka dni napewno Bobby go gdzieś przeniesie i tyle. Jakoś wytrzymam.

-Chyba żeby on wytrzymał z tobą.

-Hej! Po czyjej ty jesteś stronie?

-Po prostu cię znam, jak chcesz potrafisz być złośliwy, a on jest w nowym miejscu, napewno źle się z tym czuje, może powinieneś dać mu szansę? Może jest w porządku?

Dean prychnął

-Tak dobry pomysł, zostaniemy najlepszymi psiapsiółkami.

Charlie przewróciła oczami.

-Nie o to mi chodziło, skoro tak nie chcesz, to chociaż udawaj miłego.

-Hmm zastanówmy się, nie.

-Dlaczego ty jesteś taki uparty?

-Wina genów, jak tak bardzo chcesz to sama go wypytaj a mi daj spokój.

Dean poszedł do kuchni.

-Kawy? herbaty?

Castiel odsunął się od drzwi, wiedział że nie powinno się posłuchiwać, ale obgadywać podobno też się nie powinno, a akurat tego że rozmawiali o nim był pewny. Zrobiło mu się przykro, przecież nic nie zrobił... No właśnie, może powinien? Może to on pierwszy powinien wyciągnąć do niego dłoń?

Westchnął i wyszedł z łazienki, kierując się w stronę pokoju by tam zaszyć się na resztę dnia, kiedy usłyszał swoje imię.

-Castiel?

Poszedł do kuchni skąd słychać było głos, gdy tam dotarł, zobaczył Deana opierającego się o blat i tą dziewczynę która widziała przed chwilą.

-Tak?

-Jestem Charlie, miło cię poznać.

Rudowłosa podeszła do niego i go przytuliła, Brunet przez chwilę był w szoku ale nie minęło dużo czasu jak delikatnie się uśmiechnął i oddał przytulasa.

-Mi też jest miło.

Charlie uśmiechnęła się i usiadła na krześle barowym, posyłając Deanowi minę mówiącą, "Widzisz, nie zjadł mnie, ty ośle"

-Usiądz z nami.

Rudowłosa poklepała miejsce obok siebie, posyłając mu delikatny uśmiech, Cas po chwili wahania podszedł i usiadł, zgrabnie omijając wzrokiem Winchestera.

-Ile masz lat?

-Dwadzieścia.

-Dean ma dwadzieścia dwa, a ja dziewiętnaście, powiesz nam coś o sobie? Jak udało się ci się przetrwać tyle lat?

-Na początku było ciężko, musiałem się ukrywać, szybko znalazłem ten blok, Croci zazwyczaj nie chodzą po takich miejscach, a nawet jeśli, znałem tam kryjówki. Poźniej znałem broń, uczyłem się bić, i jakoś się udało.

Dean słuchał go, mimo wszystko miał nieodpartą myśl, że Castiel cały czas czegoś im nie mówi, czegoś ważnego w tej opowieści.

-A rodzina?

Cas spiął się jak struna.

-Nie mam rodziny, nigdy nie miałem.

-Umarli?

-Dla mnie owszem, nie wiem co się z nimi stało. Nie chcę o tym rozmawiać.

-Rozumiem.

Dean odwrócił się i zalał kubek wodą, myśląc o tym wszystkim i próbując złożyć to wszytko w całość.

Ale w tej układance brakowało zbyt wiele puzzli by widzieć obraz, obraz czegoś, co powinno zostać nie ułożone.

Przynajmniej nie dla Castiela.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka 17.03.2019

No nie wiem jak to wyszło, mam nadzieję że znośnie.

Teraz myślę że wszystko będzie szło trochę płynniej.

I jak myślicie czego nie mówi Cas i co się stało że nie chce rozmawiac o jego rodzinie? Czekam na teorie 😏😏😏

Do następnego

Adios!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro