Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

M


Salon letni w domostwie państwa Prestia pozostawał zadziwiająco jasny i przestronny, jak na upodobania większości czystokrwistych rodzin. Pozłacane ramy obrazów, czy same dzieła znanych artystów, pozostawały w zadziwiającej symfonii z instrumentami i rzeźbami anielskich istot, mających wedle wizji autora uświęcać linię krwi domowników.

Podkreślać, jak blisko im do bogów.

Noemi nacisnęła mocniej na materiał błękitnej sukni, która odsłaniała jeszcze więcej jasnej skóry, niż jej poprzedniczka. Dodatkowo, w tym wypadku na szyi ciążyły chłodne kamienie szlachetne, oplatając ją niczym sznur. Mieniły się w blasku wpadających przez szklaną kopułę promieni słonecznych, przykuwając jednocześnie wzrok gości. Młoda kobieta czuła się jak bydło wystawione na aukcji, po raz kolejny już. Właściciele martwili się o to, czy zdołają spieniężyć swoje zwierzę na czas, a ona traciła z każdą sekundą dech.

Ubrana w bogate szaty, przyozdobiona rodowymi klejnotami i ułożona na sofie w ten sam sposób, co dziesiątki razy wcześniej. Prestia była szmacianą lalką, z czego zdawała sobie doskonale sprawę. Boleśnie uświadomiła jej to matka w dzień, gdy rozkwitła. Stała się dorodną różą, którą należało ściąć i włożyć do bukietu podobnych do niej.

Pierwsza miesiączka, choć nie bolesna dla ciała, wwierciła się w umysł dwunastolatki, pozostając w nim na stałe. Wciąż przeżywała na nowo swój cichy płacz, strach przed odrzuceniem i zimny wzrok matki. Jednak to nie on przyprawiał ją o koszmary, nie, robił to kąśliwy uśmiech i niemal obłąkanie pojawiające się w ciemnych tęczówkach kobiety, gdy zrozumiała, że przyszedł czas aranżowania małżeństwa.

Jeszcze gorszym wspomnieniem z kolei było każde następne spotkanie z bogatymi i wpływowymi rodzinami, niekiedy nawet z dorosłymi mężczyznami. Następujące po sobie odmowy i kąśliwe uwagi, chłód w głosie ojca i złość w krzykach matki oraz każdym kolejnym zaklęciu.

Nie chciała tego na nowo przeżywać. Nie mogła znowu szukać leków w środku nocy, krwawiąc podłogę i płacząc cicho. Słanianie się na nogach i przemierzanie przeraźliwie pustych korytarzy było najgorsze w tym wszystkim, pozbawione romantyzmu, jaki zawsze towarzyszył samotnym bohaterom. Oni umierali z dumą i świadomością, że coś zrobili, walcząc do końca. Ona traciła świadomość, chcąc osunąć się w mrok i nie wracać dłużej do rzeczywistości, gdzie pozostawała złamaną dziewczynką w ciele kobiety.

— Noemi, co pragniesz robić w przyszłości? — skierowane bezpośrednio do niej pytanie, wyciągnęło Prestię z zamyślenia, przywracając jej władzę nad głosem.

Koreanka wpatrywała się w nią życzliwie, w jednej ręce trzymając filiżankę z herbatą. Ciemna suknia odgryzała się od jasnych mebli, dodając tym samym mroku pani Agnelli. Choć nie zmieniało to faktu, że najbardziej przerażającą postacią w całej sali pozostawała matka Noemi. Licia spoglądała na córkę jedynie kątem oka, w praktyce, grając na psychice córki w taki sposób, aby przypomniała sobie wszystkie lekcje, mające nauczyć ją pokory. Dzięki wielu zaklęciom wiedziała, co dzieje się w głowie dziedziczki rodu. Musiała też zadbać o to, aby te myśli się nie zmieniały.

— Znam sześć języków, dlatego myślę o pracy w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów... — Noemi uśmiechnęła się delikatnie, mrużąc przy tym nieznacznie oczy. W nich w końcu kobiety mogłyby dostrzec łzy oraz tlącą się nadzieję, iż tym razem rodzina zaakceptuje jej odpowiedzi. Spod powiek zerknęła na delikatnie uniesione brwi Agnelli, przez co powstrzymując strach i rodzącą się w głowie panikę, skończyła zdanie w żałosny i znienawidzony dla siebie sposób — Jednak bardziej od tego marzę o urodzeniu dzieci, najlepiej kilku, aby zapewnić kontynuację czystej linii krwi.

Chwila ciszy zasiała w sercu Prestii jeszcze więcej niepewności, zmuszając ją tym samym do otworzenia oczu i spojrzenia ze skruchą na zaciśnięte usta matki i jej sztywną sylwetkę, nieopierającą się o żadną z otaczających ją poduszek.

— Och, moja droga... — Koreanka zrobiła chwilę przerwy, jakby przetrawiając wszystko, co usłyszała — To niesamowite, mój Jihoo także jest poliglotą, ale on ma już zapewnione stanowisko w Departamencie Tajemnic. — Kobieta mówiła wszystko, jakby taki układ rzeczy by normalny, a świat działał właśnie w taki sposób od stuleci. Załatwiane stołków poprzez pieniądze i status, jakoby pochodzenie miało nadawać osobie rangę oświeconej. Poczuła nieprzyjemne uczucie w podbrzuszu, przez które niemal pozwoliła mięśniom twarzy na skurcz. — Ale mamy znajomości, nawet całkiem sporo.

Jesteście obrzydliwi.

— Naprawdę, nie spodziewałabym się niczego innego po państwie, pani Agnelli. — Delikatny uśmiech rozjaśnił jej twarz, upodabniając ją jeszcze bardziej do nimfy. Zakręcone dzięki magii włosy, okalały jej policzki, dodając uroku i swego rodzaju niewinności. — Pani syn musi być niesamowicie uzdolniony, jestem pewna, iż zawstydziłby mnie niejednokrotnie.

— Niezaprzeczalnie. — brew Prestii drgnęła nieznacznie, dając upust irytacji — Jihoo jest ponadprzeciętnie uzdolniony, do tego spokojny i szarmancki. Wiele kobiet zabiega o jego uwagę, jednak żadna nie zasługiwała na niego. Musiałam wielokrotnie brać sprawy w swoje ręce. Niestety, mój syn ma zbyt dobre serce, aby odrzucić kobietę. — Matka mężczyzny spojrzała w kopułę, na moment skupiając wzrok na latających nad budynkiem ptakach. Uciekła myślami do wspomnień, po raz kolejny zapominając, że jej dziecko jest dorosłe.

— Czyś nie brzmi, jak twój ideał, Noemi? — Licia uśmiechnęła się niby promiennie, kierując wzrok na córkę. Ta zarumieniła się niemal natychmiast, choć bardziej z zażenowania, niż romantycznego uniesienia. Rozchyliła usta, mając zamiar ślepo potwierdzić słowa matki, jednak ta ją uprzedziła, przy okazji posyłając znaczące spojrzenie. Miała się zamknąć. — Noemi jest ogromną romantyczką, zawsze troszczy się o ludzi i dba o nich, jak należy. Do tego jest taka wrażliwa — cichy śmiech obu kobiet przeszył pomieszczenie, choć sama zainteresowana mogłaby przyrzec, że pani Agnelli wydawała się reagować automatycznie na wszelkie słowa jej matki — nigdy nie zapomnę, jak zaopiekowała się zranionym psem, który tu zawędrował.

Zabiłaś go.

Prestia zamknęła oczy, powstrzymując się od krzyku. Nienawidziła młodszą siebie za ten brak ostrożności, który sprawił, iż pani domu odkryła jej przyjaciela. Nie omieszkała swojego znaleziska zamienić w lekcję pokory.

Zabiłaby, nawet gdybym ocaliła dziecko.

Noemi wyłączyła się kompletnie, przez co nie wychwyciła momentu, w którym starsze kobiety uzgadniały osiągnięcia swoich dzieci oraz to, jak powinna wyglądać ich przyszłość. Ominęły ją zgodne kiwnięcia głową, a co za tym szło, moment gdy Licia machnęła różdżką, sprawiając, iż osłaniająca ją suknia zniknęła, pozostawiając jedynie bieliznę, zasłaniającą niewielką powierzchnię alabastrowej skóry.

Nie zadrżała nawet, zamiast tego automatycznie wstała. Przechodziła to od ośmiu lat przynajmniej kilka razy w roku, a własna matka nie dawała jej odpocząć, samej egzaminując ciało córki co najmniej raz w miesiącu. Stała więc niczym figura woskowa, wyobrażając sobie, że wcale dwie pary oczu nie suną po każdym centymetrze jej ciała, zatrzymując się na biodrach, piersiach i każdym zagłębieniu. Wszystko po to, aby odnaleźć skazę, mogącą ją wykluczyć z kandydatek do małżeństwa.

— Noemi... — Matka wydawała się zadziwiająco spokojna, jednak dziedziczka rodu wiedziała, czego od niej wymaga. Sięgnęła po zapięcie od biustonosza, próbując myśleć o tym, że wszystkie kobiety w jej wieku już to przeszły. Nie tylko ona była ofiarą chorego systemu i wierzeń. Tym bardziej nie miała być ostatnią uczestniczką obrzydliwego procederu. Tak działał świat arystokratów, a ona była działającym trybikiem wielkiej maszyny.

— Nie trzeba. Starczy mi taki pogląd. Licio, Noemi ma bardzo wąskie biodra.

Serce kobiety stanęło, a ona sama przypomniała sobie ogromny ból przemierzający jej ciało i szalejące synapsy. Własny krzyk wypełnił ponownie głowę Prestii, choć było to jedynie bardzo bliskie wspomnienie. Dreszcze przeszły po plecach, przypominając o niedawno znajdujących się na nich ranach. Bała się kolejnej dawki złości rodziców, obawiała się, że tym razem Crucio będzie ponownie jedynie początkiem wielkiej gry.

— To bardzo dobra cecha, wszystkie kobiety w naszym rodzie takie mają. Można powiedzieć, że problemy przy porodzie, to rodzinna tradycja.

Śmiech kobiet rozszedł się po pomieszczeniu, a Noemi poczuła jedynie, jak świat przed jej oczami wiruje, a żółć zamiera w gardle. Ostatkiem sił powstrzymała łzy od spłynięcia po policzkach, zamiast tego zagryzła wewnętrzną stronę policzka. Spojrzała szklanymi oczami na szczęśliwą matkę i zrozumiała, że może być już tylko lepiej.

Udało się.

☁☁☁

Płakała, wciąż chowała twarz za dłońmi, kryjąc czerwone policzki, jednak nie miała sił na schowanie drżących ramion i stłumienie świszczącego oddechu. Wysuszone usta irytowały ją niezmiernie, jednak nie miała sił na zrobienie z nimi czegokolwiek. Pierwszy raz w jej życiu wizyta obcych ludzi w dworze, nie doprowadziła do kary.

Siedziała na brzegu łóżka, już od dłuższej chwili przebrana w ciemną koszulę, włożoną w długą, czarną spódnicę. Zakrywała się, jak mogła, jednak wciąż czuła zimno pozostawione na skórze przez wzrok matki. Nienawidziła tego, tak, jak obcy mogli jedynie obrazić ją werbalnie i spróbować przyprawić o kompleksy, tak Licia zadawała jej realny ból. W pakiecie z traumą i koszmarami, w których trakcie nierzadko rozrywała własną skórę, próbując zmodyfikować ułożenie kości.

Nieskutecznie.

— Nie rozumiem, powinnaś się cieszyć. To gówno w końcu się skończyło. Masz do za sobą, gdy ja muszę dalej wysłuchiwać pierdolenia o jakiejś tępej lasce, która nic nie znaczy. Wróć, będzie znaczyć, po tym jak zostanie moją żoną. — Głośne westchnięcie opuściło usta Erica, który kilka minut wcześniej ściągnął koszulę, rzucając się na pościel Prestii. — Jakby matka nie mogła choć raz zgodzić się na coś, o co ją proszę. Ale nie, Elias jest cudownym pierworodnym, więc musi dostawać wszystko.

— Wydaje mi się, że myślicie o sobie to samo. — Noemi w końcu otarła policzki i wzięła głęboki wdech, odwracając twarz w stronę młodszego przyjaciela.

— Jezus, wyglądasz jak potwór. — Szatyn udał przestraszonego, podrywając się nieznacznie. — Mam nadzieję, że nie w takim stanie powitasz swojego narzeczonego, Noe. Rozumiem, testowanie czy leci na opcję inkubatora, czy prawdziwej miłości od pierwszego spojrzenia cię jara, ale nie przesadzajmy.

— Bardzo śmieszne, grubciu. Mógłbyś się za to ogolić, aby twoja Bomboniera nie myślała, że sypia z niedźwiedziem. — Prestia niczym automat wyrzuciła zdanie, nawiązując tym samym do faktu, iż młodzieńcza forma Yaela nie należała do przystojnych i jakkolwiek atletycznych. No i do widoku, jaki ranił jej oczy po spojrzeniu na rozłożone ramiona osiemnastolatka.

— Spędzasz za dużo czasu z moim bratem. — Eric podniósł ręce w geście poddania, ponownie padając na poduszki dziewczyny.

— A czy to moja wina, że się przyplątał? Jakby w końcu nauczył się Patronusa, to byłby to bezdomny pies.

Chłopak parsknął, wiedząc, że trudno nie zgodzić się z dziewczyną. Odkąd pamiętał, jego brat kręcił się wokół arystokratek, już w Hogwarcie zyskując miano rasowego playboya, do którego można było się zgłosić z każdą fantazją do spełnienia. A nie wiedziała o tym jedynie jego matka, która najpewniej zeszłaby na zawał po wejściu do dormitorium syna po niektórych imprezach. Nawet Prestia zdążyła się nasłuchać o jego przygodach. Do tego nie z jego ust, ani nawet Laili, która chodziła za każdym razem nabuzowana.

Jak zwał Eric, dostawała kurwicy.

— A nie bardziej pasuje do niego kocur w czasie rui? Po ostatnich krzykach z jego sypialni dalej się zastanawiam, czy to był tylko trójkącik. Bo brzmiało jak horda nastek, a nie dorosłe kobiety.

— Dobra, powiedz mi, po co przylazłeś. I lepiej, aby powodem nie było jakże bogate życie seksualne naszego najdroższego Eliasa. — Prestia uniosła brew, spoglądając przez moment na ścianę, za którą znajdowało się sekretne pomieszczenie z Cedriciem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Yael musiał go znać, a ona nie mogła nie wykorzystać szansy na dowiedzenie się czegoś więcej na temat mężczyzny.

— Ach, wiesz... — chłopak założył ręce za głowę, z dziwną satysfakcją obserwując wzrok przyjaciółki, który błądził po całym jego ciele, nie mogąc się zatrzymać na odpowiednim miejscu — Za piętnaście minut mamy świstoklik do Londynu. Pomyślałem, że może zechciałabyś mi towarzyszyć w wycieczce po Pokątnej.

— Eric, nie jesteś już jedenastolatkiem, abym cię prowadziła po jednej, prostej ulicy — Włoszka parsknęła, zbywając go przy tym ręką. Odgarnęła włosy z ramienia, ciesząc się, że to właśnie go miała w tamtej chwili obok.

Było niewiele osób, które sprawiały, że się relaksowała. Laila, choć była jej przyjaciółką, pozostawała też nieprzewidywalną różową cholerą, a z kolei jej obiekt westchnień miał tendencję do zapominania o ważnych rzeczach i istnieniu przestrzeni osobistej. Jedynie młodszy z braci Yael zachowywał wszelkie rozrysowane granice, wyciągając z niej przy okazji to, co musiała kryć, albo samo chowało się pomiędzy przerażeniem i groźbami.

Zdecydowanie o walkę za siebie samą.

— Wiem, ale wydaje mi się, że dawno nie odwiedzałaś naszych znajomych na Nokturnie. Ostatnio narzekali mi nawet, że obiecałaś im kolejkę, a nie zjawiłaś się od dwóch lat. — Chłopak parsknął, podnosząc się do siadu i zakładając koszulę. — To do ciebie całkiem podobne.

Noemi uśmiechnęła się kącikiem ust, spuszczając wzrok. Przesunęła spojrzeniem po własnych dłoniach, podejmując szybko decyzję. Zacisnęła dłonie w pięści, zaraz je rozluźniając.

Jeżeli miała wybudzić Cedrica ze śpiączki, potrzebowała odpowiednich do tego przedmiotów, których mogła nie dostać we Włoszech tak łatwo, głównie przez wszystkowiedzącą matkę i wpływy ojca. Do tego niezaprzeczalnie w tym wypadku potrzebowała wskazówki od najlepszego, znanej jej, widzącego.

☁☁☁

— Na chwilę obecną, mogę ci jedynie poradzić, abyś poczytała więcej o Cruciatusie i nie grzebała w biblioteczce matki po nocy, złapie cię w każdym wypadku. — Siedzący po drugiej stronie baru nastolatek, otarł cieknącą z nosa krew, spoglądając na nią jedynie przez moment bez wyrazu. — Wpierdoliłaś się w niezłe gówno, księżniczko, nawet nie wiesz, ile problemów mi organizujesz w tej sekundzie...

— Ale on nie dostał żadną klątwą, to śpiączka, nawet nie śmierć kliniczna. — Prestia wcięła się w środek wypowiedzi chłopaka. Była rozdrażniona i zmęczona, zwłaszcza po godzinie szukania ucznia Hogwartu, tylko po to, aby znaleźć go w pubie jako barmana. Może i w Styksie nie liczył się wiek pracowników, ale nie zmieniało to jej moralności.

— Słońce, nie przerywaj mi. — Błękitne oczy na moment stały się niemal lodowate, a ich właściciel oparł się mocniej na drewnianym blacie. — Wiesz, że jestem aktualnie w stanie, gdzie mogę ci gówno zrobić, a nie pomóc. Nie dotknę cię, abyś nie cierpiała, a na odległość mogę ci jedynie przekazać mętne, pijackie wizje. I nie, ten pierdolony borsuk nie dostał Niewybaczalnym, ale ty niejednokrotnie. Albo ogarniesz własną dupę, albo pociągniesz wszystkich na dno. W tym jednym możesz mi zaufać.

Usta nastolatka ułożyły się w dziubek, a on sam zacmokał, odrywając się od kobiety, aby przygotować kolejnego drinka siedzącemu kilka krzesełek dalej Ericowi. Chłopak w golfie uwinął się zaskakująco szybko zarówno z Yaelem, jak i dwoma klientami, po chwili znajdując się ponownie przy Noemi.

— Mogę ci powiedzieć tyle. Widzę ledwo jedynie następne dni, do tego są to strzępki przyprawiające mnie o nudności i skurcze. Czytanie przeszłości i przyszłości Pottera jest banalne, choć zakrzywione i... nudne. Z tobą — wskazał kuflem po piwie na Włoszkę — sprawy mają się trochę inaczej. Borsuk zachwiał mocno twoim życiem, a ten twój narzeczony... Nie jestem go w stanie nawet dostrzec. Uważaj na siebie, księżniczko, bo nie wygląda to dobrze.

Serce Prestii przyspieszyło na moment, choć krew odpłynęła jej z twarzy. Zacisnęła rozedrgane palce na kieliszku wina, próbując nie myśleć o tym, że promil za dużo, a jej głowa eksploduje niewyobrażalnym bólem. Już to przechodziła niejeden raz.

— Czy Potter mnie pamięta?

— Chuj wie, nie jestem Gryfonem ani jego kochankiem, aby bez problemu smyrać go po ciele i patrzeć w oczy z wystarczającej odległości. — Mimo wszystko barman zamyślił się na chwilę, unosząc wzrok ku sufitowi. — Bogowie, chrońcie mnie przed takim końcem.

Kobieta mimowolnie parsknęła, widząc obrzydzenie na twarzy kumpla. Otarła wyimaginowaną łzę z kącika oka, wewnętrznie śmiejąc się z Norwega.

— Spokojnie, przecież nie insynuuję, że zdradzasz swojego chłopaka.

— Spierdalaj, Noemi. — Krukon sam strzelił sobie shota, przygotowując się do dalszej potyczki z irytującą istotą ludzką. — To, że mam większe powodzenie od ciebie, to nie moja wina. Ale nie martw się, jak wybiorę sobie odpowiednią laskę, to sprzedam ci sposób na upolowanie własnej. — Wredny uśmiech ozdobił twarz nastolatka, dodając mu drapieżności, pomimo tego, iż Prestia poczuła falę zażenowania po jego słowach. Tak, nie mogła zaprzeczyć, że jak na gówniarza, chłopak ze Skandynawii stawał się wyjątkowo szybko mężczyzną. — A teraz lepiej ogarnij swoją drugą dupę, zanim zapłacze mi blat. Nie po to macie zniżki, aby się upijać, a po to, by mi płacić końcowo więcej.

Prestia z uniesionymi brwiami spojrzała na Erica, który w jej opinii trzymał się całkiem dobrze, jak na mętny wzrok i towarzystwo jedynie kieliszka. Przesunęła się do niego, wyciągając z płaszcza pieniądze dla barmana.

— Ona mnie nie kocha, Noe... — Włoszka uniosła oczy ku uczniowi, który z wyraźną satysfakcją przyglądał się, jak kobieta zaczyna wierzyć w jego ocenę sytuacji. — Widzi tylko Eliasa. Gada tylko o nim, nawet gdy ją dotykałem, widziała go we mnie. Czemu? To jest niesprawiedliwe, to ja jej pomagam od lat i wspieram za każdym razem, gdy ten skurwiel ją zwyzywa. Jeszcze matka z tą córką znajomej... Mam dość, Noe.

— Wiesz, nie odmienisz jej obsesji na jego punkcie, mówię to z doświadczenia. — Noemi mówiła powoli, nie spodziewając się, że Eric wyciągnie ją do Anglii tylko po to, aby się najebać. — Ale to nie zmienia tego, że ją będziesz kochać nieważne, co ci powiem. Wiesz, możesz ją mimo wszystko wspierać i starać się o jej dobro, w końcu jesteś dla niej bliskim przyjacielem...

— Niewystarczająco bliskim — mężczyzna przerwał jej, niemal chwytając za dłoń, którą zdołała cofnąć w ostatniej chwili — Gdybym jej nienawidził, byłoby mi łatwiej? Nie, to głupie, to nie jej wina...

— Nie zabijaj tej miłości, spraw, aby przemieniła się w taką pomiędzy rodzeństwem. W końcu w tym tempie i tak będziesz musiał, w końcu twoja matka z jakiegoś powodu odcięła cię od Laili.

Yael uśmiechnął się delikatnie, wracając do zmysłów. Zamknął oczy, decydując się na bardziej ryzykowną opcję, grożącą jego życiu szybkim końcem. Jednak chciał spróbować, poczuć się poniekąd tak, jak zawsze pragnęła Prestia.

— Dzięki, przepraszam, jestem chujowy, jak zaczynam pić. Lepiej chodźmy, mamy świstoklik za kilkanaście minut, a musisz zdążyć do domu. Ja muszę podejść jeszcze z jedną sprawą do Valena. — Wskazał głową na zapracowanego barmana, który nawet nie poświęcił mu uwagi. — Odprowadzę cię, Elias by mnie zabił, gdybym dał ci samej spacerować po Nokturnie wieczorem.

Prestia uniosła brew, jednak nie zadawała pytań, ciesząc się jedynie faktem, iż może udało jej się przekonać Erica otrząśnięcia się z zauroczenia. Uśmiechnęła się więc delikatnie, zdając sobie sprawę z tego, że sama też nie chciałaby samotnie przemierzać ciemnych uliczek.

Nie wiedziała z kolei, że tej nocy po raz ostatni będzie widzieć Erica Yaela, brata jej najlepszego przyjaciela.

Miała być samotna łza, była wyimaginowa, ok?

Trochę się rozpisałam, ale powiem, że w najbliższym czasie wpadną tu jeszcze dwa rozdziały pod rząd więc... do zobaczenia~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro