𝟭: wezwanie
postanowiłam przywrócić wszystkie prace, które byłam w stanie znaleźć, a które znajdują się na tym profilu w zakładce "wszystkie dzieła". a te niedokończone, dokończyć. chyba tylko wtedy będę mogła odejść w spokoju.
Był chłodny, zimowy wieczór. Seijuro siedział w swoim fotelu, zaczytując się kolejną książką, tym razem napisaną w języku niemieckim. W jego pokoju panował półmrok, właściwy dla godziny dziewiątej wieczorem. Jedynie mała lampka padająca na stare, pożółkłe już strony broniła się przed ciemnością nocy. Za oknem mrok już roztoczył swoje ramiona, zagarniając dla siebie cały nieboskłon. Nie był jednak dzisiaj zbyt złośliwy, więc podarował ludziom świecące punkciki - gwiazdy, a pośród nich płaską tarczę księżyca.
Zaskoczenie na chwilę równą mrugnięciu okiem przebiegło przez jego twarz, gdy usłyszał delikatne pukanie do drzwi. Wydawało się, że osoba stojąca za drewnianą powłoką obawia się burzyć jego spokój, dlatego musiała to być służba. Obojętność znowu wpłynęła na jego twarz, gdy zamykał książkę, z niezrównaną troską odkładając ją na podłokietnik fotela. Pociągnął za klamkę, mierząc wzrokiem niespodziewanego gościa.
Za drzwiami stała Pani Yumiko, główna pokojówka domostwa Akashi. Nie miała na sobie swojego roboczego fartucha, a jedynie luźne spodnie i oliwkowy sweterek. Skłoniła się jednak przed nim, zachowując pełną etykietę, którą szkoliła przez lata pracy w tym miejscu.
- Paniczu, nie zwracaj uwagi na mój ubiór, proszę. Pan kazał powiadomić cię o tym, że chciałby cię widzieć. Najszybciej jak to możliwe. - Jej głos był nad wyraz spokojny, a spojrzenie przemiłe jak zawsze. Nie obawiała się reprymendy za ubiór. Nie obowiązywał on po godzinie dwudziestej, gdy służba miała czas dla siebie, poza dniami, gdy w posiadłości organizowane było jakieś przyjęcie.
- Dziękuję, Pani Yumiko. Wróć do siebie, już do niego idę. - Skłoniła się i odeszła. Jeszcze chwilę patrzył na plecy kobiety, która po śmierci jego matki wychowała go jak własnego syna, po czym szczelnie zamknął drzwi swojego pokoju. Ruszył w stronę gabinetu swojego ojca, spodziewając się go tam zastać. Coś musiało się stać, bo prawie nigdy nie był wzywany o tej porze. Coś niesamowicie złego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro