𝟳: złote oczy
Patrzył, jak ostrożnie łapie za uchwyt szafki. Delikatnie dotykała przedmiotów, które się w niej znajdowały. Usłyszał dźwięk paznokcia, które uderzyło o szkło. Brązowowłosa wyjęła z niej szklaną, grubą tubę wypełnioną dość mętnym płynem o konsystencji galarety. Znajdowało się w niej coś jeszcze, nie mógł tego zidentyfikować z takiej odległości. Westchnęła, podając mu ją, a on ujął to w dłonie, spoglądając z zaciekawieniem.
Zrozumiał dopiero po chwili - patrzył na zakrawione gałki oczne, całe w formalinie. Musiała naprawdę się do tego przyłożyć, skoro nie naruszyła nic, co w oczodołach się znajdowało. Zbliżył naczynie bliżej oczu, zastanawiając się co z nią było nie tak, skoro poświęciła swoje piękne, niebieskie oczy. I wtedy to dostrzegł. Obie gałki oczne, niezbyt wyraźnie, ale połyskiwały takim samym złotem, jakie on miał w jednym z swoich oczu. Zamarł. Nawet w tym z nim wygrywała? Zagniewany wcisnął jej naczynie w dłonie.
- Mam nadzieję, że już rozumiesz o co mi chodziło, Akashi. - I wtedy zrozumiał, że nie żartowała. Mogła mieć Oczy Imperatora i nawet na sekundę nie zawahała się, aby z nich zrezygnować. A w tym kontekście jej wcześniejsze słowa były okrutną obrazą, której nie mógł znieść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro