𝟭𝟭: dzień dobry
- Dzień dobry, Sei. - Ciche mruknięcie rozeszło się po pomieszczeniu, gdy jego świadomość w końcu w pełni wróciła do ciała. Uchylił powieki, bacznie spoglądając na dziewczynę siedzącą na łóżku. Był już wieczór, prawdopodobnie musiał przysnąć w oczekiwaniu na jej pobudkę, gdy przybył tu dzisiejszego popołudnia. Nao siedziała na łóżku, popijając coś ciepłego, prawdopodobnie była to herbata lub kakao, gdyż dziewczyna nie znosiła kawy. W gruncie rzeczy nie miał pojęcia, jak ona to robiła. Nie wydał żadnego dźwięku, nie oddychał głośno, nie poruszał się. Niemożliwym było stwierdzenie, że ktoś jest w pokoju. - Pielęgniarka, która przyniosła mi kolację, powiadomiła mnie, że tu jesteś. Nie jestem boginią, nie wyczuwam ludzi za pomocą pięciu innych zmysłów. - Prychnął cicho. Biorąc pod uwagę jej czytanie w myślach, nie byłby tego zupełnie pewny.
Nie mogła ujrzeć badawczego spojrzenia złoto-czerwonych oczu. Mogła za to wskazać mu ręką na tacę, na której leżało najlepszej jakości sushi oraz drogo wyglądający sok z żółtych śliwek, który tak często pili wspólnie w dzieciństwie. Widocznie zatroszczyła się o to, aby nie wyszedł od niej głodny. Wziął się za jedzenie, nie zwracając uwagi na to, że Nao znajduje się tuż obok niego, popijając swój napój.
- Poza tym, nawet gdybym wyczuwała, dalej powiedziałabym, że jesteś to ty. Nikt oprócz ciebie mnie tutaj nie odwiedza. To nie mógłby być ktoś inny. - Blady uśmiech pojawił się na jej ustach. Wyciągnęła dłoń w jego stronę, jakby chciała coś złapać. Jakoś tak samo wyszło, że ujął lekko jej dłoń w swoją i pogładził jej wierzch kciukiem. Jeśli ktoś kiedylkowiek zasługiwał na czułość z jego strony, to była to właśnie ona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro