Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.

~Reader

Kurt i Ram, ci sami, którzy zamknęli (T/I) w składziku stali nad nią. Jeden z nich zerwał taśmę z jej ust. Dziewczyna w końcu mogła krzyczeć, ale wcale nie była pewna czy chciała.
- Dlaczego? - wydukała biorąc duży wdech.
- Spytaj brata - zaśmiał się Ram.
- Albo tego drugiego - dodał Kurt. - Jak on miał na imię? 
- Nie wiem... Muph?
- Murph..
- MURPHY! - wykrzyknęli chórem po chwili zastanowienia.
(T/I) szarpnęła z całej siły, lecz szafka ani drgnęła.
- Jeszcze chwilkę, ślicznotko - Kurt dał jej pstryczka w nos i wyciągnął telefon. - Wydaję mi się, że chcesz wiedzieć co tym razem się stało!
Dziewczyna jedynie przytaknęła. Chłopak trzymał telefon przed jej twarzą, a ona niemal płacząc oglądała całą sytuację. W końcu Ram rozwiązał jej ręce, lecz na nadgartkach wciąż miała ślady po ciasnym wiązaniu...

(T/I) od razu zaczęła poszukiwania. Pierwszego odnalazła Jareda, którego drugi raz tego dnia uderzyła w twarz. Następnie dobiła go kolanem w czułe miejsce i odeszła w stronę pracowni plastycznej szukać bruneta o tak pięknych, długich, kręconych włosach...

Spodziewała się, że go tam nie zobaczy - i miała rację. Nie było go tam, a coby tego było mało zwolnił się z lekcji i wyszedł ze szkoły. Dziewczyna jedynie westchnęła zażenowana. Nie powinna pozwalać omamić się 'szczerymi i dobrym chęciami' brata. Przecież doskonale wiedziała, że jej nienawidził. Nigdy nie traktował jej jak siostry, nie znaczyła dla niego absolutnie nic...

- Evan! - krzyknęła widząc skulonego w kącie chłopaka, przyjaciela, którego znała i kochała. Całym sercem. Nic nie liczyło się tak jak on.
Nie interesowało jej to, że ją zdradził, oszukał, okłamał i zawiódł. Kochała go i to się liczyło.
Evan podniósł głowę i prychnął.
- Zostaw mnie, błagam... - jego głos załamywał się, a jego łzy szybko otarł w rękaw. - Chociaż ty...
- Evan, kochanie, co się stało? - (T/I) kucnęła przy nim i wystawiła ręce w jego kierunku. Szybko je cofnęła widząc jego przerażony wzrok. - Skarbie, nic ci nie zrobię...
Spojrzał na nią zdziwiony.
- D-dlaczego wciąż m-mnie t-tak nazywasz..? - spytał smutno.
- Bo przyjaciół się nie wystawia - przybliżyła się tak, by przyłożyć jej czoło do jego. - Im się wybacza...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro