8.
~Reader
Kurt i Ram, ci sami, którzy zamknęli (T/I) w składziku stali nad nią. Jeden z nich zerwał taśmę z jej ust. Dziewczyna w końcu mogła krzyczeć, ale wcale nie była pewna czy chciała.
- Dlaczego? - wydukała biorąc duży wdech.
- Spytaj brata - zaśmiał się Ram.
- Albo tego drugiego - dodał Kurt. - Jak on miał na imię?
- Nie wiem... Muph?
- Murph..
- MURPHY! - wykrzyknęli chórem po chwili zastanowienia.
(T/I) szarpnęła z całej siły, lecz szafka ani drgnęła.
- Jeszcze chwilkę, ślicznotko - Kurt dał jej pstryczka w nos i wyciągnął telefon. - Wydaję mi się, że chcesz wiedzieć co tym razem się stało!
Dziewczyna jedynie przytaknęła. Chłopak trzymał telefon przed jej twarzą, a ona niemal płacząc oglądała całą sytuację. W końcu Ram rozwiązał jej ręce, lecz na nadgartkach wciąż miała ślady po ciasnym wiązaniu...
(T/I) od razu zaczęła poszukiwania. Pierwszego odnalazła Jareda, którego drugi raz tego dnia uderzyła w twarz. Następnie dobiła go kolanem w czułe miejsce i odeszła w stronę pracowni plastycznej szukać bruneta o tak pięknych, długich, kręconych włosach...
Spodziewała się, że go tam nie zobaczy - i miała rację. Nie było go tam, a coby tego było mało zwolnił się z lekcji i wyszedł ze szkoły. Dziewczyna jedynie westchnęła zażenowana. Nie powinna pozwalać omamić się 'szczerymi i dobrym chęciami' brata. Przecież doskonale wiedziała, że jej nienawidził. Nigdy nie traktował jej jak siostry, nie znaczyła dla niego absolutnie nic...
- Evan! - krzyknęła widząc skulonego w kącie chłopaka, przyjaciela, którego znała i kochała. Całym sercem. Nic nie liczyło się tak jak on.
Nie interesowało jej to, że ją zdradził, oszukał, okłamał i zawiódł. Kochała go i to się liczyło.
Evan podniósł głowę i prychnął.
- Zostaw mnie, błagam... - jego głos załamywał się, a jego łzy szybko otarł w rękaw. - Chociaż ty...
- Evan, kochanie, co się stało? - (T/I) kucnęła przy nim i wystawiła ręce w jego kierunku. Szybko je cofnęła widząc jego przerażony wzrok. - Skarbie, nic ci nie zrobię...
Spojrzał na nią zdziwiony.
- D-dlaczego wciąż m-mnie t-tak nazywasz..? - spytał smutno.
- Bo przyjaciół się nie wystawia - przybliżyła się tak, by przyłożyć jej czoło do jego. - Im się wybacza...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro