35.
~(T/I)
(T/I) obudziła się, czując palce wplecione w jej włosy i delikatnie masujące skórę jej głowy. Uśmiechnęła się, gdy fala przyjemności przeszła przez jej ciało w postaci dreszczy.Leniwie otworzyła oczy
- Dzień dobry, księżniczko - usłyszała cichy szept.
Dziewczyna podniosła się powoli i usadowiła się na kolanach chłopaka siedzącego na kanapie obok niej.
- Connor... myślałam, że poszedłeś do domu..? - (T/I) oparła swoje czoło o jego i spojrzała prosto w jego oczy.
- Nie zostawiłbym cię samej, skarbie - uśmiechnął się zadziornie i lekko musnął jej wargi ustami. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i przechyliła głowę.
- Śniłam o tobie - wymruczała cichutko, zarzucając ręce na jego szyję.
- Ja też - chłopak przejechał palcami po jej włosach. - Ale mój sen był bardzo realistyczny...
Dziewczyna uniosła brew.
- Opowiedz mi o nim!
- Wszystko zaczęło się na torach, gdzie miał miejsce nasz drugi pocałunek. Oderwałaś się i nawiązałaś ze mną kontakt wzrokowy... - zaczął Connor.
(T/I) wiedziała, że chłopak opowiada jej historię z poprzedniego dnia, ale na samo wspomnienie uśmiechnęła się.
- i bawiłaś się swoimi włosami, aż w końcu pozwoliłaś swoim uczuciom zaznać trochę słońca. Szepnęłaś te dwa piękne słowa, a ja już wiedziałem, że wszystko na czym najbardziej mi zależy stoi przede mną w najpiękniejszych z możliwych postaci - zatrzymał się na chwilę, by pocałować ją delikatnie, na co ona momentalnie odwzajemniła pieszczotę. - Nie wierzę, że mogę to zrobić ponownie...
- Po prostu kontynuuj - (T/I) zachichotała przerywając mu.
- Dobrze, już dobrze - przewrócił roześmianymi oczami. - jeszcze chwilę mruczałaś te słowa pod nosem, aż w końcu wskoczyłaś na mnie z ramionami owiniętymi wokół mojej szyi. Ja powstrzymałem cię za biodra, żebyś nie spadła. Nigdy nie pozwolę, aby coś ci się stało.
- Wiem - dziewczyna kiwnęła głową. - Jestem ci za to bardzo wdzięczna - przypomniała sobieo ręce, którą zaledwie parę miesięcy wcześniej złamała.
- Byłaś szczęśliwa. Ja również. Na chwile świat zawirował, a jedyne co miało znaczenie to ty i ja. Zrozumiałem, jak bardzo mi na tobie zależy. I jak bardzo cię kocham...
- Jak bardzo?
- Bardzo bardzo - Connor złączył ich usta w długim i pełnym uczucia pocałunku.
•••
- Connie! - dziewczyna tupnęła nogą o ziemię. - Musisz przedstawić mnie swojemu ojcu!
- Ale on nie zrozumie - Connor odwrócił wzrok i westchnął. - Nie możemy z tym trochę poczekać? Moja matka zrobi aferę, siostra rozniesie plotkę, a ojciec zacznie cię przepytywać o wszystko!
- Po pierwsze, twoja matka jest super i niech sobie robi aferę! Po drugie, plotki i tak już istnieją! A twój ojciec może pytać nawet o to, czy jestem dziewicą!
- A jesteś? - Connor uniósł brew.
- A czy to ważne? - dziewczyna zirytowała się. - Tak, jestem - dodała po chwili, ale o wiele ciszej.
- Wiedziałem - brunet zaśmiał się cicho.
- Nie zmieniaj tematu, idioto - prychnęła. - Przedstaw mnie swoim rodzicom, ale tym razem jako twoją drugą połówkę!
Connor wydął wargi w zastanowieniu.
- Okej - przytaknął. - Jutro o siódmej wieczorem po ciebie przyjadę. Przyjedziemy do mnie, zjemy kolacje z moimi rodzicami i siostrą.
- Super - (T/I) uśmiechnęła się.
- Super.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro