3.
(T/I) minęła toaletę szerokim łukiem. "Nie pójdziesz tam, bądź silna" Mówiła sobie w myślach. Niestety, jej wola nie miała nic do powiedzenia w takoej chwili. Pobiegła do męskiej łazienki i otworzyła drzwi. Widziała cień. Ktoś był w ostatniej z kabin. Coś kapało na podłogę, było ciemno... (T/I) podeszła do drzwi kabiny i westchnęła.
- Hej... Murphy, jesteś tam? - zapukała leciutko.
Usłyszała jak coś metalowego upada na ziemię. Potem wyrywanie papieru toaletowegl i ścieranie podłogi. (T/I) domyślała się co robił. Zamknęła oczy i oparła się plecami o ścianę. Powoli osunęła się na podłogę i przesunęła jedną nogę bliżej, owijając ręce dokoła kolana. Łzy napłynęły do jej oczu, gdy usłyszała skrzypienie. Drzwi kabiny otworzyły się minimalnie. Wychyliła się zza nich głowa chłopaka, o tych cudownych, kręconych włosach.
- To męski - mruknął tak, jakby nic się nie stało.
(T/I) podniosła głowę i westchnęła.
- Wiem - odparła cicho. Jej ton był zimny, lecz spokojny.
Chłopak wzruszył ramionami i przykucnął obok.
- Chciałbym oddać ci bluzę ale... Rękaw - przyznał spoglądając na nią.
- Podaj mi kod do swojej szafki - dziewczyna podniosła się. Gdy on również wstał - zaczął cicho chichotać. - Co? O co chodzi?
- Jesteś nizutka - uniósł lekko kącik ust. - Ale to nie znaczy, że jesteś gorsza, czy coś... - wytłumaczył szybko.
(T/I) przeszyła go wzrokiem.
- 2412 - mruknął po chwili.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i wybiegła z łazienki całkowicie ignorując zdziwionych nastolatków...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro