Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.

Na wstępie chcę wszystkich przeprosić za nieobecność. Wytłumaczenie: Olimpiadia z matematyki i angielskiego, sprawdzian z polskiego, biologii i fizyki. Jeszcze raz przepraszam!

~~~

~Connor (tym razem w pierwszej osobie ^^)

Idę powolnym krokiem, trzymając (T/I) za rękę. Staram się trzymać ją jak najbliżej siebie. Chcę czuć ciepło jej ciała, nie chodzi mi przecież o nic wielkiego. Chcę jedynie, by jej odsłonięte ramiona czasami szturchały moją rękę i by patrzyła wtedy na mnie przepraszająco, na co ja tylko kiwam głową.
Ściskam jej dłoń leciutko i obserwuję jej reakcje. Spogląda na mnie podejrzliwie i przewraca oczami, uderzając mnie biodrami. O mało się nie przewracam, lecz szybko odzyskuję kontrolę nad sobą.
- Złośliwa zołza - mruczę bardziej do siebie niż do niej, a ona jedynie chichocze w ten cudowny, przeuroczy sposób.
- Wcale nie jesteś lepszy - odpowiada zrezygnowana. Najwyraźniej nie jest w stanie wymyślić nic lepszego.
Pstrykam ją w nos i idę dalej. Dziewczyna dobiega do mnie, by wyrównać tempo.

- To o te tory chodziło? - pytam widząc przed nami opuszczoną stację kolejową i tory biegnące przez środek lasu.
- Owszem - przytakuje, uśmiechając się szeroko. - Następny pociąg za dwie godziny, więc na spokojnie zdążymy zająć się sobą.
Unoszę brew i wzruszam ramionami. Rozglądam się. 
- Ładnie tu - szepczę podchodząc do torów kolejowych. Siadam między szynami i odchylam głowę do tyłu. - Tak... Przyjemnie. Spokojnie. Po prostu idealnie.
(T/I) uśmiecha się szeroko i siada naprzeciwko mnie. Przesuwam się odrobinę, by miała więcej miejsca. Ona wpatruje się w drzewa otaczające nas, raz na jakiś czas patrząc w niebo. Patrzę na jej oczy. Są idealnie głębokie, długo można by szukać wyjścia z korytarza, w którym znajduję się w tej chwili. Nie mogę przestać na nią patrzeć. Ma cudowne malinowe usta i rumiane policzki. Niesamowicie zaintrygowało mnie to, że tak mi się podoba po dniu i nocy spędzonych razem. Spoglądam ukradkiem na jej szyję. Stwierdzam, że ma długą szyję, na której wisi srebrny medalik ze zdjęciem. Ciekawe co tam jest...
Ma na sobie luźną koszulkę, odkrywającą jej ramiona. Jej (T/K/W) włosy zakrywają odrobinę jej zarumienione policzki i prawe ramię. Wygląda tak niewinnie i słodko. Dopiero po chwili zauważam jak obcisłe ubrała spodnie. Czarne. Cholera. Jej getry perfekcyjnie opinają wszystkie mięśnie nóg, wysoki stan idealnie ukazuje jak szczupła jest. Patrzę na nią i stwierdzam, że każdy jej milimetr jest idealny. Wracam wzrokiem do jej torsu. Przez chwilę przyglądam się jej ręce. Jest złamana, ciekawe czy płakała...
- Masz długopis? - pytam, wpadając na najlepszy pomysł w moim życiu.
- Umm.. Marker - stwierdza po chwili grzebania w torebce. Podaje go mi z uśmiechem, który tak bardzo uwielbiam. Odbieram marker i czuję jak fala dreszczy przechodzi przez moje plecy, a mój żołądek kurczy się od środka.
- Podaj mi rękę - mruczę z dziarskim uśmieszkiem. Podaje mi dłoń, lecz nie tą, o którą mi chodziło. - Drugą, (T/I).
Rumieni się, więc szybko wstrząsa dłonią. Jej włosy zakrywają teraz jej policzki. Przygryza wargę i podaję mi drugą dłoń. Staram się nie patrzeć jak miętosi zębami swoją dolną wargę, więc skupiam się na rysowaniu na jej gipsie. Szybko bazgram swoje inicjały i obrysowuje je znakiem nieskończoności. Dziewczyna unosi wzrok i uśmiecha się. Całuje mnie szybko w policzek, na co jedynie uśmiecham się szeroko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro