Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Jared pomachał ręką przed twarzą (T/I) i prychnął. 
- Wróć do nas, halo!
Dziewczyna szybko odwróciła głowę w jego kierunku i widząc jego minę uśmiechnęła się szeroko. 
- Na co tak się patrzysz? Jakaś nowa znajomość, zauroczenie? - Chłopak uderzył ją leciutko w ramię. - Mów. Kto i dlaczego?
- Nie zakochałam się Jared. Wiem co myślisz o związkach... Szczególnie tych związanych ze mną... - westchnęła, spoglądając na siedzącego obok Evana.
- Na mnie nie patrz... - szepnął zawstydzony.
Właściwie, (T/I) wpatrywała się tępo w czarną kulkę w rogu pokoju. Nie była pewna co to było. Człowiek? Ale poco człowiek miałby się tak maskować..? Zwierzę? Raczej nie, kucharka już dawno przegoniłaby go miotłą. Porzucony plecak? Całkiem możliwe, ale z tego co wiedziała, plecaki się nie ruszają. Mimo wszystko (T/I) chciała tam podejść i pomóc, lecz...
- Czemu się tam patrzysz? - Jared przeniósł wzrok z jej twarzy na cień w kącie. - (T/I), nawet o tym nie myśl. Naprawdę nie warto się interesować przegrywami takimi jak on... -  westchnął i złapał przyjaciółkę za ramię.
- Aua, Jared, co ty robisz?! - dziewczyna próbowała wyrwać się z uścisku, lecz na próżno.
- Wychodzimy stąd!  - Jared wytargał ją ze stołówki i przygwoździł do ściany.
- O co ci chodzi?! - (T/I) krzyknęła zdezorientowana.
- Nie podoba mi się sposób w jaki na niego patrzysz, jasne? - warknął, rozglądając się.
- Nie patrzyłam na niego! Zaciekawiło mnie co tam leży! To wszystko! Przepraszam! - dziewczyna wyrwała się i uciekła z powrotem na stołówkę.
- Hej, (T/I), co się dzieję? - Evan wstał i zatrzymał ją.
- Nic... Kłótnia z Jaredem... To wszystko -  odparła, patrząc ukradkiem na postać w kącie. - Wiesz co... Czekaj tu chwilę... Nie mów Jaredowi, że tu jestem, jasne?
- D-dobrze... - zgodził się, lecz widać było niechęć na jego twarzy. - Nie rób nic głupiego - dodał, siadając.
Dziewczyna w myślach przeprosiła przyjaciela i usiadła jak najbliżej nieznajomego. Siedział oparty o ścianę, na głowie miał zarzucony kaptur, a nogi (objęte rękami) trzymał przy sobie. (T/I) uśmiechnęła sie leciutko i niepewnie zaczęła:
- Hej...
Chłopak uniósł głowę i momentalnie dziewczyna przestała się uśmiechać. Jego przekrwione oczy i mokra od łez twarz - dziewczyna nie mogła oderwać od niego wzroku.
Nastolatek patrzył na nią. W jego oczach (T/I) widziała nadzieję, smutek, złość i wiele innych emocji.
Wyjął z uszu słuchawki i mrugnął kilka razy. Patrzył na nią tak, jakby w życiu nie widział nikogo takiego jak ona. Smutne oczy i poza 'sieroty' mówiły same za siebie.
Wtedy, (T/I) straciła panowanie nad samą sobą.  Rzuciła się na chłopaka i objęła go pozwalając i sobie i jemu się wypłakać. Zupełnie nie spodziewała się, że nastolatek nie zaprotestuje, a co więcej wtuli się w nią tylko po to, by być bliżej. 
Chwila trwała tak długo, wszyscy na nich patrzyli, jedynie Evan udawał, że tego nie widzi. Słyszała szepty, lecz ignorowała je, starając się nawet, żeby chłopak ich nie słyszał. Nie interesowało ją co myślą o niej inni, już i tak była wyzywana i poniżana. Jedyne co ją obchodziło, to owy 'przegryw', którego trzymała w ramionach. Co mu się stało i dlaczego płacze?  - (T/I)?!
Dziewczyna usłyszała krzyk Jareda. Łzy napłynęły do jej oczu ponownie. Przeprosiła chłopaka i spojrzała na 'przyjaciela'.
- Co ty robisz?! Mówiłem ci żebyś się do niego nie zbliżała!  - Jared podszedł do niej i pochylił się nad nią. - Co ty próbujesz osiągnąć?!
(T/I) spojrzała z nadzieją na Evana, lecz ten westchnął tylko. Zdenerwowana wstała i patrząc Jaredowi prosto w twarz, krzyknęła:
- Nie interesuję mnie to, co teraz probujesz powiedzieć! Ten chłopak PŁAKAŁ i dowiem się dlaczego, nie ważne ile będzie mnie to kosztować! Nawet, jeżeli przez to nie będziesz chciał się ze mną przyjaźnić!
(T/I) patrzyła jak Jared wybiega ze stołówki, a za nim zdradliwy Evan.
Spojrzała ponownie na chłopaka w kącie i przykucnęła.
- Jestem (T/I), a ty?
- Raczej znasz moje imię... Wszyscy je znają... Tak samo jak twoje, prawda? - nastolatek otarł łzy z policzków. - Connor... Connor Murphy...
- (T/I) Kleinman...
Connor uniósł brew i wydukał:
- Jared. To twój brat.
- Owszem - westchnęła smutno. - Nie ważne. Chodź, opowiesz mi wreszcie co się stało... - wstała i pociągnęła chłopaka za rękę. - Możesz mi zaufać. To chyba nie jest rodzinne...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro