❤️PROLOG❤️
- Ruki, co sie dzieje!? Czemu nie rodzi!? No przecież był znak, że to już czas! Sam powiedziałeś, Ruki! - byłem cały zdenerwowany. Moja ukochana miała już wszystkie oznaki tego, że nadszedł czas, jednak dziecko nadal było w łonie Kimi. Wiem, że nie powinienem się wtedy wściekać na Rukiego, ale w tamtym momencie to one były dla mnie najważniejsze.
- Uspokój się, Yuma. Stres tu nic nie da, tym bardziej, że Kimi czuje nasze emocje kilkukrotnie silniej niż wcześniej. Robie co w mojej mocy, zaufaj mi i Kimi. - Ruki jak zwykle był opanowany, ale na jego twarzy widać było ogrom stresu.
Postanowiłem cierpliwie czekać i być wsparciem dla ukochanej.
- Yuma... nie martw się, wszystko będzie dobrze - moja ukochana uśmiechnięta wyciągnęła dłoń w moją stronę więc podszedłem do niej, chwyciłem jej dłoń bardzo czule, dając jej do zrozumienia, że ma we mnie wsparcie i że nigdy jej nie opuszczę, choćby nie wiem co.
- Już się zaczyna - spojrzał na nas mój brat - Kimi, musisz przeć mocno i oddychaj przy tym, dobrze? -
- Dobrze - Kimi grzecznie postępowała zgodnie z instrukcjami Rukiego i po jakimś długim czasie widać było już główkę, po czym spojrzałem na ukochaną i widać było, że już znacznie opada z sił.
- Wytrzymaj, Kimi - wytarłem jej czoło zalane potem.
Po kilkunastu godzinach, na świat przyszła nasza mała pociecha. Kou ją wytarł, a Azusa owinął ją w ubranko i podał dziecko Kimi, przy której cały czas siedziałem.
- Gratulacje - powiedział Ruki, a Azusa i Kou byli niezwykle szczęśliwi. Mimo tego, najszczęśliwsi byłem ja i Kimi.
- Moja malutka - Kimi odsunęła lekko kocyk, ucałowała małą w nosek, czule ją przytuliła, po czym spojrzała na nią z pełnią miłości - Ciesze się, że dane mi było zobaczyć cię tuż przed moją śmiercią, malutka - mimo słów, które po chwili do mnie dotarły, Kimi była nadal szczęśliwa i uśmiechnięta.
- Oi, nie gadaj głupstw, skarbie - spojrzałem na nią zszokowany.
- Zaopiekuj się nią, Yuma - spojrzała na mnie, uśmiechnięta, by po chwili zamknąć na zawsze oczy i już nigdy ich nie otworzyć.
Cały czas patrzyłem na ukochaną i tylko kątem oka zauważyłem jak Kou bierze małą na ręce, a po chwili poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
- Yuma, musisz się z tym pogodzić - powiedział spokojnie Ruki. - Masz córkę, którą musisz się opiekować. Ona potrzebuje cie teraz najbardziej na świecie -
W ogóle nie docierały do mnie słowa brata. Cały czas patrzyłem na martwą ukochaną i poczułem jak z oczu lecą mi łzy, a po paru chwilach spojrzałem w tym stanie na braci.
- Dla mnie już nic nie ma sensu. Bez mojej Kimi już nic nie ma dla mnie znaczenia. Zostawcie mnie tutaj. - znowu spojrzałem na ukochaną.
- Yuma... Ruki ma rację... - tym razem odezwał się Azusa.
- Proszę, wyjdźcie -
- Musisz się z tym pogodzić, stary. Świat jest okrutny. - teraz odezwał się Kou.
- Wyjdźcie - powoli nie wytrzymywałem.
- Nawet nie spojrzałeś na córkę - Ruki.
- WYJDŹCIE - zacisnąłem pięści.
- Nie unoś się. Spełnij ostatnie życzenie Kimi i zaopiekuj się małą. Poczujesz się lepiej, a to małe stworzenie będzie przy tobie szczęśliwe. - Kou podszedł do mnie z moją córką, ale ja nawet na nią nie spojrzałem. Nie chciałem. Pragnąłem jedynie iść spać i wybudzić się z tego okropnego koszmaru. Kou coś jeszcze do mnie mówił. W pewnym momencie nie wytrzymałem i spojrzałem na nich z żądzą mordu w oczach.
- WYPIERDZIELAĆ! - tuż po tym opuścili pomieszczenie, a ja wreszcie zostałem sam z Kimi i ze swoimi myślami.
Sam nie wiem ile tam tak siedziałem, ale nagle poczułem nieubłaganie potrzebę snu, więc usiadłem w kącie pokoju, tak aby widzieć Kimi, po czym nagle zasnąłem. Podczas snu poczułem jak ktoś delikatnie, ale i czule mnie obejmuje i przysuwa się do mojego ucha. Usłyszałem słowa "Żyj dla naszej córki. Nie pozwól, aby ona poczuła to samo co my, a ty żyj i ciesz się życiem. To moja ostatnia prośba, Yuma", po których otworzyłem oczy, spojrzałem ostatni raz na Kimi, by po chwili wstać, wyjść z pokoju i iść do salonu. Gdy dotarłem na miejsce, to schowałem się za futryną, aby jeszcze uspokoić myśli, a gdy już tego dokonałem, to wszedłem do pomieszczenia, w którym Ruki spał przy kołysce mojej córki. Wziąłem głęboki wdech i do nich podszedłem.
- Wreszcie wstałeś - Ruki otworzył oczy i na mnie spojrzał. - Nie martw się, minęły dopiero dwa dni. Zrobiłem wszystkie potrzebne badania i twoja córka jest cała i zdrowa - kiwnął w stronę kołyski, do której wnętrza bałem się zajrzeć. - Kimi zmarła ratując waszą córkę. Nie chcieliśmy ci nic mówić, ale życie małej już od początków było narażone na śmierć, dlatego Kimi pozwalała jej pić swoją krew, aby ta żyła. Gdyby Kimi była wampirem to nic by się jej nie stało, ale jako człowiek podjęła ryzyko, wiedząc, że to będzie dla niej koniec. Nie miej tego nikomu za złe, tylko ciesz się, że masz córkę. Zostawię was samych - mój brat wstał i opuścił pomieszczenie. Ja stałem w bezruchu, ale cichy śmiech spowodował, że spojrzałem do kołyski. Uśmiechnięta buźka mojej córki sprawiła, że znów się uśmiechnąłem. Po chwili wachania, wziąłem córkę na ręce, poprawiłem kocyk i ucałowałem w nosek, po czym malutka słodko się we mnie wtuliła.
- Musisz nadać jej imie - podszedł do mnie Kou i mówił niezwykle cicho.
- Wiem - nie odrywałem wzroku od mojej kruszynki.
- Jesteś wpatrzony w nią jak w kolejny Cud Świata - zaśmiał się blondyn.
- To mój własny Cud Świata - uśmiechnąłem się.
- Więc? Jakie imię? -
- Yumi - odparłem.
Hejka! <3
Wiem, że długo nic nie pisalam i wiem też, że powinnam zająć się "Find My Way Back" ale obecnie nie mam na nią weny 😫 więc przychodzę do Was z tą oto książką 😊 Mam nadzieję, że się spodoba 💕
Do następnego! 💋
~Akane66
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro