8.
Minęło parę dni od incydentu w sklepie i Jeongguk przysiągł sobie, że już nigdy tam nie wróci.
Nawet, kiedy jego brzuch warczał w proteście, albo to ignorował, albo szedł do spożywczego kilka przecznic dalej. Miał wystarczająco wiele szczęścia, unikając wbiegnięcia na Jimina na terenie kampusu i poza nim, ale słowa drugiego chłopaka przykleiły się do jego płuc jak guma i Jeongguk nie mógł przestać myśleć o poprzedniej nocy. Starał się zachowywać na niezmartwionego, bardziej dla samego Hoseoka niż kogokolwiek innego, nawet jeśli poczucie winy, które czuł przez bycie powodem, dlaczego przyjaciele Hoseoka odcięli się od niego, czasem było niesamowicie przytłaczające.
Jeongguk mówił sobie, że zakończy tą przyjaźń. Mówił sobie, że to nic wielkiego, ponieważ tak czy inaczej, nie znał trwałości. Nigdy nie wiedział, jak sprawić, by ktokolwiek został. Hoseok był zbyt dobry i świecił zbyt jasno dla kogoś takiego jak on. Ale za każdym razem, gdy starał się zebrać odwagę, by zerwać kontakt z Hoseokiem, ten uśmiechał się od niego niczym słońce i Jeongguk nie potrafił tego zrobić - nawet, jeśli było to samolubne.
Jego ostatnie zajęcia właśnie się skończyły, kiedy jego telefon zawibrował z wiadomością od Hoseoka, w której zapytał się, czy mogą się spotkać w Starbucksie na jakąś kawę, a Jeongguk się zgodził, ponieważ to nie tak, że ktokolwiek inny chciałby się z nim spotkać.
Kiedy Jeongguk dotarł na miejsce i zauważył Hoseoka, podniósł rękę, by pomachać, ale zamarzł w połowie, kiedy zdał sobie sprawę nie tylko z tego, że Hoseok nie był sam, ale był też prawie całkowicie pewien, że osoba plecami skierowana w jego stronę z różowymi włosami to bez wątpienia Park pieprzony Jimin.
Był już gotowy, by się odwrócić i wybiec drzwiami, ale było za późno, ponieważ Hoseok już go spostrzegł i zaczął go wołać. Biorąc głęboki oddech, Jeongguk przykleił do swojej twarzy najbardziej fałszywy uśmiech, kiedy podszedł do pary.
Nie wiedział, dlaczego Hoseok zawsze mu to robił.
-Hej, hyung. - przywitał się. Kompletnie zignorował Jimina i nawet nie spojrzał w jego stronę.
Nic a nic nie był rozgoryczony o swoje bananowe mleko (wszystko, czego potrzebował, to tylko cholerne mleko bananowe).
-Hej! - Hoseok krzyknął wesoło, jakby kompletnie nie był świadomy faktu, że Jimin nienawidził egzystencji Jeongguka.
Jimin podarował mu słaby uśmiech.
-Miło cię znowu widzieć.
Jeongguk tylko mrugnął, z podejrzliwością zmrużył oczy, ponieważ cholera jasna, czy Jimin właśnie odezwał się do niego po raz pierwszy w nieprotekcjonalny sposób?
-Um, cześć. - jego odpowiedź była sztywna. Odmawiał nawiązaniu kontaktu wzrokowego.
-Jimin zapytał mnie, czy może do nas dołączyć. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. - Hoseok powiedział mu.
Szczęka Jeongguka prawie upadła w szoku, ponieważ w jakim wszechświecie Jimin byłby chętny przebywaniu w towarzystwie Jeongguka, nie wyglądając, jakby chciał go udusić?
Nonszalancko wzruszył ramionami. Starał się wyglądać, jakby było mu to obojętne i powiedział w najbardziej luźnym tonie, na jaki mógł się zdobyć:
-W porządku.
Ale tak nie było, ponieważ wciąż był niesamowicie zdenerwowany faktem, że Jimin sprawił, że się popłakał w środku nocy. Natychmiastowo jego uwaga się wyostrzyła i był pewien, że chłopak był tam, tylko by skrytykować go jeszcze bardziej.
Nie wiedział nawet, czy był w stanie sobie z tym poradzić. Szczerze, był zwyczajnie wyczerpany. Ponieważ Jeongguk już wiedział, że jest chłamem i nie potrzebował, by kolejna osoba rzucała mu to w twarz.
Nie miał innego wyboru, niż usiąść na przeciwko Jimina i sądził, że to było raczej zamierzone, że Hoseok nie zajął tego miejsca. Tak, jakby całe to spotkanie było zaplanowane i Jeongguk zaczął panikować, ponieważ co, jeśli Hoseok wiedział?
Cały czas Jeongguk był cicho. Patrzył wszędzie, tylko nie na Jimina i udawał zajętego przewijaniem Twittera, choć nie miał żadnych obserwatorów ani internetowych przyjaciół, z którymi mógł się kontaktować. Napięcie było wyraźne, lekko zmniejszone przez zagorzałą gadaninę Hoseoka.
-Jimin studiuje taniec. - Hoseok powiedział Jeonggukowi, jakby rzeczywiście go to obchodziło. Chociaż było to dosyć oczywiste, że nie chciał uczestniczyć w ich konwersacji. -Właściwie, to jest kurewsko niesamowity. Najlepszy tancerz w grupie.
Jimin lekko poczerwieniał.
-Mówisz o sobie, Hoseokie hyung.
-Żartujesz sobie? - Hoseok przyłożył swoją dłoń do klatki piersiowej w udawanej obrazie. -Jesteś cholernie magiczny, kiedy tańczysz. Żałuję, że nie uczyłem się od małego.
Rozmawiali na ten temat jeszcze przez jakiś czas; Hoseok uśmiechał się, a Jimin trzepotał rzęsami niczym licealna dziewczyna. Prawe oko Jeongguka zadrgało w irytacji, ponieważ naprawdę nie obchodził go Park Jimin i jego głupi taniec. Na tym etapie, nie wiedział nawet, dlaczego w ogóle został zaproszony. Hoseok nazywał Jimina bliskim przyjacielem, ale sposób, w jaki zachowywali się w swoim towarzystwie był zdecydowanie bardziej, niż przyjacielski.
-Pójdę po coś do picia. - Hoseok ogłosił i Jeongguk już był gotowy, by podskoczyć i zaoferować, że on pójdzie zamiast niego, ponieważ nie da rady przeżyć kolejnego bolesnego momentu, siedząc dokładnie na przeciwko Jimina, ale Hoseok zmienił jego zdanie mocnym i porozumiewawczym spojrzeniem, które mówiło 'lepiej, byś ty został', zanim wstał.
-Chcecie to co zawsze? - zapytał, a oni skinęli głową.
Jeongguk pomyślał, że to lekko zabawne, że choć starszy chłopak kompletnie go nie znał, to zapamiętał, jaką kawę Jeongguk lubił.
Nawet nie wiedział, że było to możliwe, aż do teraz, ale w tym momencie naprawdę nienawidził Hoseoka. Nawet nie był subtelny w fakcie, że celowo zostawiał ich samych i Jeongguk wolałby wyskoczyć ze swojej egzystencji, niż pozostać sam na sam z Park Jiminem. Nie, wolałby odciąć swoją prawą stopę, niż być do tego zmuszonym.
Rozpoczęła się niezręczna cisza. Jeongguk natychmiastowo wyjął swój telefon i udawał, jakby do kogoś pisał, chociaż miał dosłownie czterech ludzi w kontaktach (dwa z nich to byli jego rodzice), ale było to lepsze, niż zwracać uwagę na drugiego chłopaka. Szczerze, to cała ta sytuacja sprawiała, że czuł się przerażony i nie chciał niczego więcej, niż wrócić do domu i ukryć się w swoim pokoju na kolejne pięć lat.
Ale czas uciekał. Czas uciekał i był już zmęczony ukrywaniem się i za każdym razem, kiedy starał się odnaleźć swój głos, przypominał sobie o byciu zamkniętym w ciemnej szafie i o wściekłym, stłumionym głosie jego ojca. Przypominał sobie o byciu schowanym przed światem. O kompromitacji. Więc kiedy starał się powiedzieć coś Jiminowi, nic z niego nie wychodziło. Być może był to zespół stresu pourazowego, albo po prostu był tchórzem. Raczej stawiał na drugie.
Jimin odchrząknął niezręcznie i Jeongguk wzdrygnął się na ten dźwięk.
-Więc.. - przegryzł swoją dolną wargę i Jeongguk patrzył się na swój ekran z jeszcze większą intensywnością. Udawał, że nic nie usłyszał. Być może powinien powrócić do Candy Crush.
-Koleś, czy naprawdę zamierzasz mnie ignorować? - Jimin wymamrotał szorstko. Na to głowa Jeongguka wyskoczyła do góry, jego usta ułożyły się w cienką linie, a oczy poszerzały.
-Przepraszam?
Ale czy nie byłoby lepiej zwyczajnie siebie ignorować? Być może problem przestanie być problemem, jeśli oboje wystarczająco go zignorują. Jeongguk nie wiedział, jak dać sobie radę z konfrontacją. Wiedział, że w momencie, gdy Jimin eksploduje, zostanie zredukowany do smarków i łez. Można myśleć, że nauczył się, jak uporać się z okrucieństwem przez to, jak wiele przecierpiał przez ostatnie lata, ale był słaby. Za słaby.
Jimin poprawił się na swoim siedzeniu. Wyglądał na zakłopotanego i Jeongguk pomyślał, że to pierwszy raz, kiedy chłopak wydawał się czuć tak nieswojo. Jimina zawsze otaczało powietrze wypełnione pewnością siebie, ale w tym momencie, wyglądał na bardziej niepewnego niż kiedykolwiek indziej i to przerażało Jeongguka.
-Słuchaj. - zaczął. Wypuścił z siebie długie westchnięcie i przejechał palcami przez swoje włosy. Jeongguk wstrzymał oddech, ponieważ był prawie pewien, że to czas, w którym Jimin go rozszarpie.
Nie mógł tego zrobić. Nie mógł. Nie mógł. Nie mógł.
-Przepraszam! - wypalił. Poczuł, jak już zaczyna się trząść. -Wiem, że powiedziałem, że się odpieprzę, ale Hoseok jest moim j-jedynym przyjacielem i nie chcę powracać do czasów, kiedy byłem kompletnie samotny. Wiem, że to samolubne z mojej strony, ale zniknę przed końcem semestru. Więc proszę, pozwól mi być jego przyjacielem przez jeszcze kilka miesięcy. Przepraszam. Prze-
-Woah, czekaj. - Jimin przerwał histeryczny tangens raczej delikatnie. -Spokojnie. Nie jestem tu, by na ciebie wrzeszczeć, albo by powiedzieć ci, byś się odpieprzył, okej? Nie jestem tak gówniany, by patrolować moich przyjaciół w ten sposób.
-Nie jesteś?
Jimin wyglądał na winnego.
-Naprawdę nie jestem. Przysięgam.
Jeongguk lekko się zrelaksował. Żuł środek swojego policzka, dopóki słaby posmak metalu nie uderzył w jego język. Wziął głęboki, drżący oddech.
-Więc dlaczego tu jesteś?
Jimin zawahał się, zanim powiedział powoli:
-Ponieważ to ja jestem tym, który powinien przepraszać.
-Czekaj, co? - zmarszczył brwi. -Dlaczego miałbyś..?
-Ponieważ byłem pieprzonym dupkiem. - Jimin powiedział. Jego wyraz twarzy zamienił się w pełen wstydu. -Nie powinienem powiedzieć tego, co powiedziałem. To było kompletnie nie na miejscu.
-W porządku. - Jeongguk odpowiedział prawie natychmiastowo, ponieważ nawet, jeśli nie było w porządku, to był do tego przyzwyczajony, a przede wszystkim, zasługiwał na to. -Starałeś się chronić swojego przyjaciela. Nie musisz-
-Nie. - Jimin podniósł dłoń i Jeongguk się uciszył. -Proszę, nie szukaj dla mnie wymówek. Czuję się z tym już wystarczająco gównianie, a ty nie zasługujesz na to, by być traktowanym tak okropnie, jak ja cię traktowałem.
Jeongguk spuścił wzrok na stół. Starał się znaleźć sens w zamieszaniu i chaosie w jego głowie, ponieważ cholera jasna, Jimin naprawdę go przepraszał.
-Ale miałeś rację. - wyszeptał. -Zraniłem ludzi.
To jest jedyne, co umiał robić. Torturował Taehyunga do etapu, w którym musiał zmienić szkołę, sprawiał, że jego mama płakała więcej razy, niż był w stanie zliczyć i rozczarował swojego ojca tak bardzo, że ten nawet nie chciał już spojrzeć na twarz swojego syna.
-Ludzie popełniają błędy i nikt nie ma prawa, by nienawidzić cię za coś, co wydarzyło się lata temu. - Jimin powiedział raczej poważnie. -Słyszałem od Hoseoka, że przeżywasz naprawdę ciężki czas, a ja nie nie powinienem zachowywać się jak suka, kiedy chodziło o sytuacje, która nawet mnie nie dotyczyła.
Ale rzecz w tym, ze był dobry w powtarzaniu błędu po błędzie. I wciąż nigdy niczego się nie uczył. Wciąż był tym samym niedojrzałym dwudziestolatkiem, który zniszczył dzieciństwo innego człowieka.
-Och. - Jeongguk był raczej oniemiały obwieszczeniem Jimina. -Ale wciąż przepraszam.
Jimin wyglądał na zbitego z tropu.
-Dlaczego wciąż przepraszasz?
-Nie wiem.. Chyba jestem przyzwyczajony. To jedyne, co umiem robić. - przyznał zaczerwieniony, ponieważ nawet teraz się winił.
-Nie przepraszaj mnie. - Jimin powiedział surowo. -Nie obwiniaj się o rzeczy, za które nie powinieneś się obwiniać, Jeongguk.
-Spróbuję. - to wszystko, co powiedział, ponieważ zawsze taki będzie; przepraszający z zerowym poczuciem własnej wartości.
Dawno zagubił się wśród siniaków i brzydkich portretów wymalowanych na jego skórze. Zgubił to w momencie, kiedy przeżył swój pierwszy atak paniki. Pomiędzy wizytami doktora i tabletkami. Kłótniami między jego rodzicami, jego ojcem krzyczącym, że nie jest normalny. Nienawiścią, którą mógł wyczuć nawet ze swojego pokoju.
-Wciąż jest naszym synem! - jego mama szlochała.
-Ten pedał nie jest moim synem.
Jeongguk wiedział tylko, jak zabrać komuś szczęście i jak je potargać. Zawsze będzie mu przykro. Przykro w stronę Taehyunga - w stronę świata za to, że został urodzony. W stronę jego rodziców, którzy wyrzucili go w momencie, kiedy skończył osiemnaście lat, ponieważ tworzył zbyt wiele problemów w ich małżeństwie. Przynajmniej płacą za jego nauczanie, prawda? Zawsze będzie mu przykro. Trzymał przeprosiny na swoich palcach, w miejscu, gdzie paznokcie spotykały się z jego skórą.
-Przyniosłem ci coś. - Jimin sięgnął do swojego plecaka leżącego na krześle obok i przeszukał go, zanim wyjął mały, żółty karton i postawił go przed Jeonggukiem.
-Czy to mleko bananowe?
-Dokładnie.
-Przyniosłeś mleko bananowe do kawiarni?
Jimin prychnął, lekko dotknięty. Zmarszczył swój nos.
-Cóż, wybiegłeś ze sklepu bez niego, więc pomyślałem, że przynajmniej to mogę dla ciebie zrobić.
-Dziękuję. - Jeongguk wyszeptał. Zaczął się czuć, jakby lekko się dusił.
Jimin przyniósł mu mleko bananowe.
-Nie ma problemu. - Jimin puścił mu oczko ze wstydliwym uśmiechem i to dało Jeonggukowi uczucie, jak ze smagnięcia batem, kiedy zobaczył wymierzone w jego stronę coś innego, niż pogardliwe spojrzenie. -Myślisz, że jak długo Hoseok będzie stał przy barze, starając się udawać, że się na nas nie gapi?
Jeongguk podążył za rozbawionym spojrzeniem Jimina i zauważył sposób, w jaki Hoseok wciąż starał się dyskretnie trzymać na nich oko. Zachichotał.
-Cóż, jeszcze nie plunąłeś mi w twarz, więc.
-Nasza przyjaźń jest wycementowana mlekiem bananowym. - Jimin zażartował, a oczy Jeongguka się rozszerzyły.
-Jesteśmy.. Przyjaciółmi? - wydusił. Jego serce waliło w jego klatce piersiowej, ponieważ wow, myśl o posiadaniu nie jednego przyjaciela, a dwóch, była czymś, co nie przypuszczał, że mogłoby być możliwe.
-Tak. - Jimin spojrzał na niego dziwnie, nieco sceptycznie. -Jeśli chcesz, oczywiście.
-Chcę! - Jeongguk krzyknął trochę zbyt głośno. Natychmiastowo poczerwieniał i rozglądnął się, by zobaczyć, czy ktokolwiek go słyszał. -Naprawdę chcę. - dodał ciszej.
Jimin skinął głową i wydał potwierdzający odgłos.
-Więc jesteśmy przyjaciółmi.
Jeongguk był w siódmym niebie. Jeśli Hoseok zapytałby się go, przy jakim numerze teraz był, odpowiedziałby, że przy solidnej trójce. Jeśli byłby bardziej naiwny, powiedziałby, że rzeczy zaczęły się polepszać, ale wiedział, że nie można posiadać nadziei. Nic nie jest stałe i nikt nigdy nie zostaje.
Hoseok wrócił minutę później z ich napojami w dłoni i wymalowanym niewinnym wyrazem twarzy.
-Więc, co mnie ominęło?
Jeongguk zaśmiał się.
-Mam kolejnego przyjaciela, hyung. - i żeby podkreślić sprawę, podniósł karton do góry. -Jimin przyniósł mi mleko bananowe.
-Też jestem twoim hyungiem, smarkaczu. - Jimin go zbeształ.
Hoseok patrzył się na nich przez moment. Kiedy się uśmiechnął, było to lekko chwiejne i wyglądał na emocjonalnego w sposób, którego Jeongguk nie potrafił zrozumieć.
-Naprawę się cieszę, Guk. Naprawdę, jestem szczęśliwy.
-Ja też. - powiedział.
I po raz pierwszy, nie było to kompletne kłamstwo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro