4.
Teraz czuł się pusto.
Cały zapłakany, z katarem spływającym z nosa, mokrymi rzęsami i szczypiącymi oczami.
Czuł się już spokojniejszy, kiedy wiedział, że posiada jakiś cel. W porządku, jeśli Taehyung wciąż będzie go nienawidził nawet po śmierci, chłopak i tak zasługuje na prawdę. Inaczej odejście byłoby samolubne.
Trzymając Iron Mana przy klatce piersiowej, Jeongguk nieprzytomnie głaskał plastik.
-Zastanawiam się, kto się tobą zajmie, kiedy mnie nie będzie.
Hoseok wydawał się być dobrym kandydatem. Być może napisze do niego list.
Uśmiechnął się gorzko. Próbował się zaśmiać, ale brzmiało to tylko jak bolesne sapanie. Położył się na podłodze, wciąż trzymając figurkę i zamknął oczy. Miał zawroty głowy, a jego umysł był zamglony.
Ale czuł spokój.
Zanim ogarnęła go ciemność, Jeongguk chwilę zastanawiał się, jak nowy rok będzie wyglądał bez niego. Czy zobaczy fajerwerki zanim odejdzie? Czy ktokolwiek w ogóle będzie za nim tęsknił?
Mała część jego miał nadzieję, że choć jedna osoba będzie.
Kiedy Jeongguk obudził się następnego dnia, wciąż leżał na podłodze, trzymając Iron Mana przy klatce piersiowej. Światło słoneczne wydobywało się zza zasłon i gryzło go w powieki. Wszystko bolało. Jego gardło było okropnie suche, jakby nie pił nic od wielu dni i każdy mięsień w jego ciele bolał. Być może spanie na ziemi było złym pomysłem.
Otwieranie jego spuchniętych oczu było ciężkie. Wciąż czuł, jakby dryfował. Jakby był odłączony. Kiedy Jeongguk miał poczucie celu i znał datę swojego ostatniego oddechu, cała wola walki opuściła jego ciało. Teraz żył na odliczaniu i wszystko wydawało się być tak bezcelowe.
Spojrzał na zegar i zorientował się, że została godzina do rozpoczęcia zajęć. Nie zjadł śniadania, ale wziął prysznic. Gapił się w mydlane bańki, zanim spłynęły w dół odpływu i zniknęły. Zastanawiał się, dlaczego on też nie mógł tak zniknąć. Ale przynajmniej nie płakał.
Jeongguk wiedział, że bał się wielu rzeczy, ale mijały lata i wciąż siedział utknięty w pustej przestrzeni nie bycia obecnym w swoim ciele. Wykonał wszystkie ruchy przygotowania się. Ubrał spodnie i sięgnął po podkoszulek, ale potem mrugnął i rzeczy zaczęły robić się lekko zniekształcone. Następną rzeczą, którą wiedział, to że znajdował się w sali od historii, robiąc notatki, których nie potrafił rozczytać. Gapił się w bazgroły w jego zeszycie, ale żadna z liter nie była czytelna. Był całkiem pewny, że jego profesor zapytał się go, czy wszystko z nim w porządku, ale Jeongguk nic nie słyszał. W tym wszechświecie było cicho, można było dosłyszeć jedynie szumienie i stłumione głosy. Jego kości były jak pustka w środku puszki.
To był typ pustki, która wywoływała słaby ból w jego klatce piersiowej, ale pchała go w dół, w dół i w dół.
Od tamtego dnia, czas przemijał jak migawka. Starał się nadążać, naprawdę się starał, ale nie potrafił też zebrać się w sobie, by się troszczyć. Nie potrafił odnaleźć chęci do wydostania się z tej przestrzeni, w której czuł się jak nieznajomy. Zanim się orientował, budził się na kanapie i po raz kolejny poranne promienie słoneczne dostawały się do pomieszczenia, ale nie pamiętał nawet, kiedy zapadła noc. Była ósma rano i powinien być lekko przerażony przepaścią w jego pamięci, ale był tak straszliwie zmęczony.
Który był dzień? Poniedziałek? Nie, wtorek? Czy wciąż był wrzesień? Jeongguk potrząsnął głową, ale to jedynie sprawiło, że jeszcze bardziej zakręciło mu się w głowie. Nie wiedział nic, prócz faktu, że był żyjącą, oddychającą istotą ludzką. Albo przynajmniej myślał, że jest. Ostatnio zaczął powątpiewać w jego własną tożsamość.
Pogoda nie była dziś tak sroga i kiedy Jeongguk siedział pod drzewem na dziedzińcu kampusu z plecami przyciśniętymi do szorstkiej kory, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy.
Kogo obchodziło to, co jest prawdziwe, a co nie jest. Lubił to coś, czymkolwiek to było, ponieważ jego mózg nie skupiał się na niczym, więc nie posiadał żadnych zmartwień. Nie troszczenie się o nic było przyjemne. Zapomnienie było przyjemne.
-Gdzie ty byłeś? - głos, nagły i stanowczy, w końcu zakłócił ciszę.
Jeongguk otworzył oczy, by zobaczyć Taehyunga stojącego nad nim ze skrzyżowanymi rękami. Jego wyraz twarzy był surowy i wyglądał na zirytowanego ze zmarszczonymi brwiami i ustami, których kąciki skierowane były w dół.
Był ładny, kiedy za jego plecami znajdywało się słońce, którego światło otaczało go - był ładny.
Jeongguk patrzył się do góry w zmieszaniu, kiedy starał się uporać z wyjściem z transu.
-Um, w wielu miejscach?
Był zaniepokojony, ponieważ dlaczego Taehyung z wszystkich ludzi pytał się go, gdzie się podziewał. Być może był tam, by wreszcie wygarnąć Jeonggukowi.
-Hoseok był cholernie zmartwiony. - powiedział treściwie.
-Minęły jakieś dwa dni.
Taehyung prychnął w niedowierzaniu.
-Nie wiem, w co ty pogrywasz, ale minął ponad tydzień. Hoseok powiedział, że masz wyłączony telefon i że przestałeś przychodzić na zajęcia. Ciągle biega po kampusie, starając się cię odnaleźć. On, kurwa, płakał, ponieważ myślał, że zrobił coś źle. - zatrzymał się, po czym kontynuował z goryczą. -Wydaje się, że chyba tak właśnie oddziałujesz na ludzi.
-Och. - Jeongguk wymamrotał.
Minął tydzień? Gdzie te wszystkie dni się podziały? Nie chciał ześlizgnąć się tak daleko, po prostu nie wiedział, jak to zatrzymać. Czasem odrętwienie wydawało się go przerastać i zaczynał nim przesiąkać. Mdłości znowu do niego powróciły. Zatrzymały się na dnie jego żołądka, ponieważ sposób, w jaki Taehyung patrzył się na niego zawsze sprawiał, że czuł się, jakby robił coś źle. Jakby jego egzystencja była problemem. To było kolejne przypomnienie, dlaczego powinien odpuścić.
-Przepraszam. - przełknął ślinę. Zastanawiał się, czy Taehyung wiedział, za co przepraszał. Czy potrafił dosłyszeć podwójne znaczenie przeprosin. -Po prostu zmagam się z paroma rzeczami. Przepraszam. - powtórzył.
Taehyung kolejny raz prychnął.
-Pewnie. - wymamrotał i Jeongguk wiedział, co to oznaczało.
Sposób, w jaki jego brwi jeszcze bardziej się zmarszczyły i w jaki patrzył na Jeongguka z taką sceptycznością. Jak ktoś taki jak ty może mieć problemy? Jak ktoś taki, kto śpi na pieniądzach, kto nosi buty warte tysiące i posiada trzy rolexy, może wiedzieć, czym jest ból?
Jeśli bogactwo mogłoby zastępować pustkę, Jeongguk wypełniałby siebie po brzegi pieniędzmi.
-Tak naprawdę, to nic nie pamiętam z zeszłego tygodnia. - nie wiedział, dlaczego to wszystko mówił. Być może po prostu chciał, by Taehyung chociaż raz dostrzegł w nim czlowieka. Nienawidził tego, że w oczach drugiego chłopaka zawsze był idealnym łajdakiem. -Nie wiem nawet, który jest dzisiaj dzień, ani jak się tu dostałem. To obłąkane, wiesz? Ja-
Wszystko go przytłaczało, a pęknięcia zaczęły się formować. Dni spędzał w samym odrętwieniu i zakopywaniu swoich emocji i to było teraz dla niego zbyt dużo.
Nie chciał już dryfować, ponieważ wszystko było lepsze od tego. Wszystko było lepsze od czucia czegokolwiek.
-Czy ty jesteś pijany?
Pytanie sprawiło, że czuł się, jakby dostał kopniaka w brzuch i Jeongguk poczuł, jak jego policzki się ocieplają. Natychmiastowo odwrócił wzrok i spoczął go na trawie, którą zaczął skubać ze zlęknionymi palcami. Oczywiście, że musiał zrobić z siebie głupca przed Taehyungiem. Czy on myślał, że Taehyung mu uwierzy?
-N-nie. - wyjąkał z umartwieniem. -Nie jestem pijany. Ja- Po prostu--
Głupi. Głupi. Głupi. Jeongguk był tak głupi.
Starał się uspokoić. Starał się uciszyć wszystkie wrzaski w jego głowie, ale kiedy Taehyung był w pobliżu, Jeongguk nie posiadał żadnej kontroli nad swoimi emocjami. Zwijał się pod drzewem przed Taehyungiem i nie wiedział, co innego powinien robić, prócz przepraszania.
-Przepraszam. - powtórzył po raz setny, jego ramiona opadły. Zaryzykował, spoglądając na Taehyunga, by zobaczyć, że chłopak odmówił obdarzenia go wzrokiem.
-Przestań przepraszać. - Taehyung zbeształ. Patrzył się w przestrzeń, jakby zobaczył coś interesującego. -Po prostu napisz do Hoseoka, dobra?
To była jedyna rzecz, w jakiej był dobry. Przeprosiny za przeprosinami. Kiedy miał piętnaście lat i Minsoo z zajęć angielskiego uderzył go w usta za patrzenie się w niego w zły sposób, Jeongguk obficie go przepraszał, podczas gdy Minsoo śmiał się z jego twarzy. Był żałosny i wciąż jest.
Sięgnął do swojej kieszeni, tylko by zdać sobie sprawę z braku jego telefonu.
-Och, um.. Właściwie, to chyba zgubiłem telefon.
Taehyung wydał z siebie długie westchnięcie, jakby nie mógł pojąć niedorzeczności tej sytuacji. Wymamrotał coś nieskładnie pod nosem, zanim wyjął swój telefon. Przycisnął urządzenie do swojego ucha i tupał niecierpliwie nogą, kiedy czekał.
-Hyung? Znalazłem Jeongguka. Tak, jest tutaj ze mną. Chcesz z nim porozmawiać? Okej. - Podał Jeonggukowi telefon. -Hoseok hyung chce z tobą porozmawiać.
Jeongguk chwycił urządzenie z zawahaniem i drżącymi rękoma. Jego serce biło głośno, oddychał przez moment przy słuchawce, zanim wydał z siebie słabe:
-Hej, hyung.
-Jeon pieprzony Jeongguk! - Hoseok krzyknął. -Przysięgam na Boga, jeśli nie przestaniesz tak znikać...
-Przepraszam. - Jeongguk mruknął nieśmiało.
Hoseok wypuścił powietrze.
-Czy muszę kupić jedną z tych bransoletek na kostkę, by obserwować twój każdy ruch?
-Nie, hyung.
-Czy muszę się do ciebie wprowadzić?
-Oczywiście, że nie, hyung.
-Więc proszę, Jeongguk, powiedz mi, jak mogę ci pomóc. - wszystkie słowa zostały wypowiedziane tonem, wyrażającym ból i bezsilność.
Jeongguk już miał powiedzieć, że z nim jest w porządku, ale tym razem, przerwał. Nigdy wcześniej nie poznał kogoś, kto chciałby mu pomóc i słowa Hoseoka były rażące. Dały mu z bicza i nie wiedział, jak odpowiedzieć. Część jego chciała powiedzieć Nie możesz mi pomóc. Nikt nie może. Ale zamiast tego, pozwolił sobie poczuć się słabym i nieco potrzebującym.
-Chciałbym, byś mnie przytulił. - zaczerwienił się, kiedy wypowiedział te słowa.
Taehyung, który cofnął się o kilka kroków, zaczął kopać ziemie. Wyglądał na skrępowanego, jakby czuł, że miesza się w coś zbyt osobistego. W coś, czego nie powinien widzieć. Słabą stronę Jeongguka, na którą nie był przygotowany.
Hoseok zaśmiał się.
-Wyślę ci adres mojego mieszkania i możesz przyjść. Lubisz lody?
Jeongguk skinął głową, chociaż drugi chłopak nie mógł tego zobaczyć.
-Kocham czekoladowe.
-Akurat je mam. - można było dosłyszeć szuranie pościeli i Jeongguk poczuł się lekko winny. -Daj mi jakieś czterdzieści minut. Do zobaczenia niedługo, tak?
-Tak. To zobaczenia niedługo.
Jeonggukowi osłabło uczucie tonięcia. Wydawało się, że Hosoek zawsze wywoływał na nim taki efekt.
-Dziękuję, hyung.
-Jestem twoim przyjacielem i troszczę się, nie ma potrzeby dziękowania mi. - Hoseok powiedział raczej poważnie.
Na to coś w środku Jeonggua zadrżało. Nie miał przyjaciela od ośmiu lat i chociaż było to przerażające, to z jakiegoś powodu, jego dusza się podniosła i pomyślał, że jednak, być może ktoś się troszczy - nawet tymczasowo i płytko. W pewnym aspekcie, był chciany. Starał się pamiętać, by kontrolować się, by nie zbliżyć się za bardzo. Nie chciał otworzyć swoich ran na coś tymczasowego. Tak bardzo jak Hoseok był słodki, nawet miód zaczyna smakować gorzko, kiedy w nim zatoniesz.
-Dzięki. - Jeongguk wstał, podał Taehyungowi jego telefon i dwójka chłopaków stała w ciszy tak długo, że Jeongguk był pewien, że mogło to złamać jego żebra.
Patrzyli się w siebie i Jeongguk starał się rozczytać Taehyunga, ale Taehyung starał się zrobić to samo i utknęli w sytuacji bez rozwiązania, zastanawiając się, kto wystrzeli.
Taehyung pierwszy się złamał.
-Nie wiem, co Hoseok w tobie widzi, ale on naprawdę się troszczy.
Jeongguk przełknął ślinę.
-Tak?
-Uważa cię za naprawdę bliskiego przyjaciela.
-Tak.
-Nie wiem, dlaczego się tak troszczy.
-Tak..
Taehyung uformował usta w linie i kiedy Jeongguk spojrzał w dół, zobaczył, że drugi chłopak ma dłonie ściśnięte w pięści.
-Nie powiesz nic więcej?
Jeongguk westchnął.
-Nie wiem, co chcesz, bym powiedział, Taehyung. Chcesz, bym przyznał, że jestem gównianą osobą? Ponieważ jestem. Wiem o tym.
Nie miał tyle energii, by podarować Taehyungowi to, co teraz chciał. Było zbyt wiele pogmatwanych prawd wrzących wewnątrz niego i prawie wyznał Taehyungowi, jak to jest zakochać się w nieuchwytności; jak bardzo chciał złączyć ich palce osiem lat temu i jak bardzo wciąż pragnął jego dotyku. Jak za pierwszym razem, kiedy całował chłopaka, myślał o Taehyungu i nie wiedział, dlaczego nie potrafił odpuścić. Był chłopakiem, tak samo jak Taehyung i nie powinni oni całować się pod nakryciem nocy.
Jeongguk prawie to stracił. Ale był zbyt wyczerpany emocjami. Zbyt zmęczony, by walczyć.
Taehyung wydawał się zbity z tropu. Zacisnął szczękę i wyprostował plecy, jakby był gotowy do walki, ale nie musiał tego robić, ponieważ Jeongguk uschnął już dawno temu.
-Po prostu go nie zrań. - to wszystko, co powiedział, zanim odwrócił się i odszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro