10.
Halloween było najbardziej bezsensownym świętem w opinii Joengguka i szczerze mówiąc, wolałby zostać w domu i grać w gry dopóki nie padnie, ponieważ ostatnią rzeczą, z którą chciał się zmagać, byli pijani studenci w skąpych ubraniach, które ledwo zaliczały się do kostiumów.
Ale Hoseok z drugiej strony, był głupio napalony na jakiekolwiek święto (chociaż Jeongguk był w dziewięćdziesięciu-dziewięciu procentach pewien, że jego przyjaciel potrzebował uzasadnionego powodu, by się opić).
Kiedy Hoseok po raz pierwszy zapytał się Jeongguka, by poszedł na imprezę, Jeongguk natychmiastowo odpowiedział mu 'nie'.
I na tym powinno się skończyć - ale się nie skończyło, ponieważ w ciągu następnych dni Hoseok błagał go, by przyszedł, nawet, kiedy Jeongguk był widocznie zirytowany, ten nie ustępował. Kiedy zbliżało się Halloween, zaczynał się stawać nadąsanym dzieciakiem, wpadającym w furie.
-Ale dlaczego? - jęknął po raz milionowy. -Będzie tak fajnie. Nie chcesz zabawić się ze swoim hyungiem?
Jeongguk rzucił mu spojrzenie.
-Widzę cię praktycznie codziennie!
-Ale kochasz mnie i jestem twoim najlepsiejszym przyjacielem.
-Imprezy nie są moją rzeczą. - uparcie twierdził.
Nawet, jeśli ostatnia 'impreza', na której był, zawierała w sobie dojrzewających chłopców rzucających w siebie kamieniami. Liceum było okropne, a Jeongguk był zbyt nieśmiały i niezręczny. Był typem ucznia, którego inni zapraszali na imprezy, tylko by go na niej poniżać, a on nie był na tyle głupi, by na nie chodzić.
Hoseok wypuścił z siebie powietrze i miał czelność, by wyglądać na przygnębionego.
-Dobra. - wymamrotał i Jeongguk myślał, że wreszcie wybrnął z sytuacji, ale wtedy Hoseok dąsał się przez trzy następne dni i ciągle rzucał mu spojrzenia krzyczące 'zdrada' i 'rozpacz'. Rzucał tekstami jak 'Nie mogę uwierzyć, że mój własny przyjaciel nie przyjdzie na moją imprezę'.
I Jeongguk wiedział, że nie powinien czuć się winny, ponieważ Hoseok był typem osoby, która miała tonę przyjaciół, ale tak czy inaczej czuł, ponieważ był, cóż, sobą i Jeongguk żył w wiecznym stanie poczucia winy z jakiegokolwiek powodu.
Zgodził się przyjść pod warunkiem, że nie będzie musiał się przebierać i Hoseok praktycznie udusił go w podekscytowaniu, mówiąc Jeonggukowi, że nie musi ubierać głupiego kostiumu, jeśli nie chce tego robić.
Kiedy nadszedł czas strasznej imprezy, Jeongguk był bardziej niż poddenerwowany. Nigdy nie pomyślałby, że pójdzie na studencką impreze - ale zacznijmy od tego, że nigdy nie pomyślałby, że w ogóle dostanie się na studia. I chociaż nie chciał zakładać kostiumu, to nie chciał też wyglądać jak kompletna katastrofa. Spędził dwie godziny, zamartwiając się, co założyć, ponieważ co, do kurwy, ludzie ubierają na imprezy? Hoseok powiedział, by nie przesadzał i by wybrał coś zwykłego, ale szczerze, nawet nie był pewien, co to oznaczało.
W końcu zdecydował się ubrać parę rurek i czarny t-shirt z dekoltem w kształcie litery v. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i wciąż czuł się nieodpowiednio, więc wygooglował jak nałożyć eyeliner, po czym spędził następne pół godziny, trącając przy tym swoje oko, zanim w pewien sposób udało mu się uzyskać jakiś efekt. Przeklął, kiedy szczypało go oko. Odchylił swoją głowę, starając się odpędzić łzy, ponieważ nie ma mowy, że tak szybko zniszczy sobie makijaż. Po tym, jak uznał, że nie wyglądał już jak bałagan, wrzucił eyeliner prosto do kosza na śmieci, przysięgając sobie, że już nigdy nie zgodzi się na tyle cierpienia.
Kiedy Jeongguk przyjechał na miejsce (dokładnie godzinę spóźniony), impreza była już w pełnym rozkwicie. Nawet z zewnątrz mógł usłyszeć krzyki i stłumioną muzykę. Wahał się przed wejściem, mocniej otulił się kurtką i wziął głęboki oddech.
Da radę. Totalnie da radę.
Jazda windą na piąte piętro trwała zdecydowanie zbyt długo i zdał sobie sprawę, że jego przerażenie rosło, kiedy oglądał, jak zaświecały się numerki pięter. Kiedy drzwi windy się otwarły, automatycznie uderzyły w niego wibracje basów i muzyka, która była okropnie głośna. Drzwi do Hoseoka były otwarte i co chwila wychodzili na korytarz studenci z czerwonym kubkiem w dłoni. Jeongguk wahał się, czy po prostu nie uciec, ale Hoseok był cholernym szczęśliwcem, że Jeongguk praktycznie zrobiłby dla niego wszystko.
Zmusił się do wykonania jednego kroku w przód, po czym kolejnego, a potem wyszedł już z windy. Jego tempo było przyspieszone, więc skończył wpadając na o jednego człowieka za dużo, starając się iść w dół korytarza, co chwila potykając się o własną stopę. Gdy wreszcie zmusił się do wejścia do mieszkania, środek był zatłoczony i zamglony. Muzyka grzechotała go mu w głowie i już było mu słabo. Nie był dokładnie pewien, co powinien ze sobą zrobić i jedyna wiedza na temat imprez była nabyta z filmów. Przeskanował pomieszczenie, usiłując się znaleźć znajomą mu twarz i zaczął panikować, kiedy nie było żadnego śladu po Hoseoku. Zwykłe uspokojenie, które czuł, przebywając w mieszaniu swojego przyjaciela, teraz zniknęło i zostało zastąpione przerażeniem.
To był okropny pomysł, dlaczego on się w ogóle na to zgodził?
Jeongguk już miał popędzić w pusty kąt salonu i zmniejszyć się najbardziej, jak było to możliwe, kiedy ciało prawie cisnęło się na niego i sprawiło, że prawie upadł. Wyprostował się i odwrócił z szeroko otwartymi oczami, by spojrzeć na sprawce - na dupka, który zmusił go do uczestnictwa w tej imperzie.
-Gukkie! - Hoseok krzyknął mu do ucha. Owinął rękę wokół jego szyi, praktycznie dusząc go na śmierć z tym, jak mocno go ściskał. -Przyszedłeś!
Jeongguk zmarszczył swój nos, zapach alkoholu w oddechu Hoseoka był odpychający.
-Jak bardzo jesteś pijany?
-Nie tak bardzo. - obrócił Jeongguka, a jego oczy wytrzeszczyły się na to, jak bardzo był sponiewierany. -Po prostu za tobą tęskniłem. Mój mały, słodki Gukkie. - i wtedy, w swoim pijackim stanie, Hoseok miał czelność dotknąć palcem jego nosa. -Jesteś taki uroczy. - chichotał. -Chcę cię chronić na zawsze.
-Okej, hyung. - ton Jeongguka był oschły i starał się nie okazywać żadnych oczywistych znaków bycia zirytowanym, ale prawdą było, że był całkiem dotknięty faktem, że jedyna osoba, którą znał na tej głupiej imprezie, była już pijana. Nie był dobry w zmaganiu się z czymś, co nie było mu znajome i ta cała sytuacja była przytłaczająca.
-Jesteś zły? - Hoseok zapytał, jego oddech był gorący na policzku Jeongguka. Przybity wyraz na jego twarzy sprawiał, że Jeongguk czuł się źle z byciem wściekłym.
-Szkoda, że po prostu na mnie nie zaczekałeś. - wymamrotał, chociaż wiedział, że to była jego wina, że przyjechał z godzinnym opóźnieniem.
-Wynagrodzę ci to. - Hoseok obiecał. Zachwiał się, ale Jeongguk go przytrzymał.
-W porządku. Nie chcę niszczyć ci zabawy.
Ponieważ dokładnie to robił - wszyscy starali się spędzić dobrze czas, ale Jeongguk był zgorzkniały i nietowarzyski. Wciąż był tym dziwnym dziwakiem z liceum, którego nikt nigdy na nic nie zapraszał.
Już miał powiedzieć Hoseokowi, że wychodzi i że napisze do niego jutro, ale wtedy, Hoseok prawie oderwał mu głowę, kiedy podskoczył i krzyknął:
-Jiminie! Taehyungie!
I wtedy Jeongguk zamarzł.
Oboje byli przebrani. Jimin miał na sobie strój policjanta i wyglądał w nim całkiem dobrze. Materiał był obcisły w miejscu ud. Był dobrze dopasowany do jego figury, ukazując tym jego okrągły tyłek i jeśli Jimin nie byłby dla Jeongguka jak brat, to zdecydowanie by mu stanął.
Kiedy spojrzał na Taehyunga, prawie przestał oddychać. Chciał oderwać od niego swoje oczy i nie myśleć o tym, co chłopak miał na sobie, ale nie potrafił. Rogi diabła. Choker. Jego ubrania, całe czarne; jego spodnie, jeszcze ciaśniejsze od tych Jimina. Każdy skrawek jego nóg był znaczący i kuszący. Ich spojrzenia się spotkały i Jeongguk zauważył, że Taehyung miał na sobie niebieskie soczewki. Jego makijaż i błyszczące usta. Wyraz twarzy Taehyunga był intensywny i Jeongguk nie był pewien, czy jego serce znajdowało się w tym momencie w jego brzuchu czy w kroczu. Wiedział tylko, że Taehyung sprawiał, że czuł się jak gówno i miał zawroty głowy. Wiedział tylko, że Taehyung wyglądał jak drapieżnik gotowy do pożarcia go i Jeongguk nie sądził, że byłby w stanie odmówić.
-Koleś, jesteś schlany. - to Jimin przerwał ich podgrzaną wymianę spojrzeń i Jeongguk natychmiastowo się zaczerwienił i oderwał oczy z Taehyunga.
- Puszczaj Jeongguka. - Jimin zbeształ Hoseoka. -Zaraz go udusisz, hyung.
-Nie-e! - Hoseok ścisnął go jeszcze mocniej, jego dolna warga wysunęła się do przodu tak, jakby miał się zaraz popłakać. -Nie chcę.
Jimin wyglądał na lekko zirytowanego. Prychnął i starał się oderwać Hoseoka.
-Jesteś niepoważny.
-Nieprawda.
-Jesteś pijany!
-Och, tak? - Hoseok rzucił mu spojrzenie. -A skąd wiesz, że to nie ty tu jesteś pijany i po prostu starasz się mną manipulować? Szach-mat.
Jimin wyglądał na kompletnie zbitego z tropu.
-Co do-
-Nie chcę opuszczać Gukkiego! - Hoseok płakał.
Następne trzydzieści sekund polegały na staraniach Jimina w wyrwaniu Jeongguka ze śmiertelnego uścisku Hoseoka, kiedy ten krzyczał na całe gardło. Jeongguk na tym etapie stał się szmacianą lalą i już zaakceptował fakt, że to właśnie tak umrze, ale wtedy Hoseok wreszcie ustąpił, ale tylko po to, by nachylić się nad najbliższą doniczką i zacząć do niej wymiotować. Jimin szybko zareagował. Kreślił kółeczka na jego plecach, kiedy drugi chłopak wciąż rzygał i Jeongguk nie rozumiał, jak, kurwa, ich przyjaciel mógł być tak spity o tak wczesnej porze.
Jimin odwrócił się, by rzucić Jeonggukowi przepraszające, porozumiewawcze spojrzenie.
-Wezmę go do łazienki, by wytrzeźwiał. Dasz sobie radę sam? - jego oczy spoczęły na ułamek sekundy na Taehyungu i Jeongguk wiedział dokładnie, o co chłopak pytał.
Czy da sobie radę z byciem z Taehyungiem sam na sam?
Jeongguk starał się wymusić uspokajający uśmiech.
-W porządku. - powiedział.
Wiedział, że nie było w porządku.
Wiedział, że przerażenie już pali dziurę w jego brzuchu niczym kwas. Niewiele widział Taehyunga w przeciągu ostatnich paru miesięcy, chociaż jego misją było wszystko naprawić. Ale rzecz w tym, że Jeongguk nie wiedział, jak do niego podejść. Nie potrafił otworzyć buzi bez zająknięcia się i bez przytłaczającego go uczucia.
Jak mógł naprawić rzeczy, kiedy był takim tchórzem?
Jimin rzucił ostatnimi przeproszenami, zanim wyprowadził Hoseoka z salonu. Pozostała tylko ich dwójka, stojąca niezręcznie na środku pomieszczenia, nawet, jeśli wokół nich znajdowała się gromada ludzi, to wydawało się, jakby pozostali tylko oni. Taehyung był jedyną osobą, której obecności był świadomy. Czuł się, jakby wszystko wokół nich zanikło i został tylko Taehyung. Taehyung. Taehyung.
Czy Jeongguk nie powinien czegoś powiedzieć? Jak, co u ciebie? Nie powinien czegoś powiedzieć zamiast gapić się na brzydki obraz powieszony na ścianie? Ale od czego powinien zacząć? Jak, do kurwy, powinien zacząć? Całe życie Jeongguk wiedział tylko jak biec, ale teraz musiał zwolnić i stawić czoła przeszłości po raz pierwszy w swoim życiu.
Ale rzecz w tym, że nie wiedział, jak się zatrzymać, kiedy hamulce zostały rozerwane, a on przez osiem lat zjeżdżał w dół góry, czekając na koniec. Na rozbicie. Czekał na moment, w którym jego ciało zostanie wyrzucone przez przednią szybę, ponieważ już dawno przestał zapinać pasy. Czekał na moment, kiedy będzie leżał na asfalcie, patrząc w górę na gwiazdy i myśląc, wreszcie. Wreszcie.
Ale to były tylko wymówki i prawda była taka, że bał się spojrzeć do tyłu. Bał się obejrzeć i ujrzeć, że nic mu nie pozostało do ocalenia. Bał się, że nie pozostanie mu nic, prócz bezkresnej otchłani czarnej nicości. Co, jeśli jest za późno? Co, jeśli Taehyung jest już po drugiej stronie, odchodząc?
-Chcesz pójść do kuchni po coś do picia? - Taehyung zaoferował. -Jest tu zbyt tłoczno.
Nie brzmiał na tak niezręcznego. Brzmiał zwyczajnie.
-Pewnie. - wymamrotał.
Skierowali się do kuchni. Taehyung oparł się o blat, a Jeongguk o kuchenkę. Pokrętła wbijały się w jego plecy, ale nie obchodziło go to. Chciał wytworzyć jak najwięcej przestrzeni między nimi w tym małym obszarze. Taehyung nalał do czerwonych kubeczków jakiegoś alkoholu, o którym Jeongguk nigdy wcześniej nie słyszał. Kiedy podał jeden Jeonggukowi, ich palce przypadkowo się otarły i Jeongguk poczuł wigor zjeżdżający w dół jrgo pleców aż do jego stóp. Bojąc się, że Taehyung zauważy, nie myślał co robi i przechylił kubek, z poddenerwowania biorąc wiele ogromnych łyków cieczy.
Wielki błąd.
Jeongguk zaczął kaszleć. Odrażający smak i uczucie palenia prawie sprawiło, że zwymiotował.
Taehyung spojrzał na niego dziwnie.
-Nie powinieneś pić duszkiem bimbru.
Jeongguk zaczerwienił się i wytarł dłonią swoje usta.
-N-nigdy wcześniej nie piłem. - przyznał, kiedy przestał kaszleć.
Taehyung zaśmiał się, ale natychmiastowo przestał, kiedy zobaczył poważny wyraz twarzy Jeongguka. Jego brwi wystrzeliły do góry.
-Czekaj, mówisz poważnie.
Jeongguk skinął głową, czuł, jak jego policzki się nagrzewają jeszcze bardziej. Alkohol już zaczął w niego uderzać, kiedy poczuł się lekko zamroczony.
-Nigdy nie byłem typem, którego zapraszają na imprezy.
-Ale byłeś tak popularny. - Taehyung nie brzmiał niemiło, tylko na zszokowanego. -Wszyscy wypruliby sobie żyły, by tylko z tobą porozmawiać.
Jeongguk pomyślał o dzieciakach z gimnazjum i o czasach, kiedy Taehyung odszedł, kiedy nagle nikt nie chciał znaleźć się w jego towarzystwie. Pamiętał, jak Mingyu uderzył go prosto w twarz parę dni po tym, kiedy obwiniał Jeongguka za wszystko i powiedział mu, że jest obrzydliwy. Nie chciano zadawać się z kimś takim jak on.
-To złe dla naszej reputacji. Przebywanie z osobą, która prawie zabiła drugiego człowieka.
Jeongguk pamiętał o tym wszystkim.
Pamiętał, jak po gimnazjum tortury tylko się zaostrzyły. To były czasy, kiedy jego postrzeganie świata zamieniło się w coś brzydkiego i już nie był dwunastolatkiem marzącym o zostaniu strażakiem. Astronautą. Wynalazcą. Zamiast tego, stał się niższy. Mniejszy. To był czas, kiedy niewinne, dziecięce światełko w jego oczach umarło, a jego uśmiech stał się katorgą. Wychodzenie z łóżka o poranku stało się wyzwaniem.
Jeongguk pamiętał Jungho z dziewiątej klasy. Pięknego, dojrzałego i mądrego. Chłopaka, który siedział przed nim. Jego ramiona były szersze od jego własnych i pamiętał, jak to było całować Jungho.
Kiedy Jeongguk miał czternaście lat, odkrył, że jest gejem.
To był ten jadowity moment, kiedy był blisko, by opowiedzieć Taehyungowi o wszystkim. Że jest mu przykro. Że cierpiał przez osiem lat z poparzeniami trzeciego stopnia. Że żył życiem przypominającym wypadek samochodowy. Że jego kolana były posiniaczone, a jego wnętrzności krwawiły. Jak pozbyć się wszystkiego, co jest w nim złe? Jeongguk nie wiedział. Nie wiedział, jak to wszystko z niego wyskubać i zacząć od nowa. To tak, jakby pleśń zaczęła rosnąć pomiędzy jego ścianami i gniła zbyt długo. Pozostawiała gorzki smak w jego ustach.
Prawie powiedział o wszystkim Taehyungowi, ponieważ był pijany i zakochany w kimś, kto go nienawidził.
Prawie.
-Rzeczy się zmieniają. - wymamrotał. Przyłożył kubek do jego ust, ale nie wypił zawartości.
-Wydaję mi się, że już przebyliśmy wcześniej tego typu konwersacje. - Taehyung powiedział. Brzmiał na pełnego żalu.
-Wciąż sądzisz, że ludzie nie mogą się zmienić? - zapytał. Alkohol dodawał mu odwagi, kiedy wstrzymywał oddech.
Spojrzenie Taehyunga było intensywne, ale Jeongguk wbił wzrok w brudne, białe kafelki i pomyślał, że Hoseok musi wyczyścić kuchnie.
-Tak sądzę. - powiedział. -Nie możesz zmienić pod każdym względem tego, kim jesteś. Tygrys nigdy nie pozbędzie się swoich pasków.
Jeongguk poczuł, jak zaczyna spadać w dół. Jego pewność siebie wyparowała. Oczywiście. Kurwa, oczywiście.
Otworzył usta, starając się coś powiedzieć. Starał się powiedzieć Taehyungowi, że on się zmienił. Albo przynajmniej powiedzieć mu, że daje z siebie wszystko, by być lepszym człowiekiem. Ale dystans między nimi, sposób, w jaki wszystko pochłaniał - to było zbyt wiele. Dlaczego on w ogóle kiedykolwiek pozwalał sobie posiadać nadzieję?
Taehyung patrzył na Jeongguka, jakby całego go rozgryzł. Obierał się o blat i miał ręce skrzyżowane przy klatce piersiowej. Jeongguk gapił się na odkrytą skórę jego obojczyków i zastanawiał się, jak ktoś może być tak piękny, a równocześnie tak okrutny. Jak ktoś mógł mieć nad nim tyle mocy.
Przede wszystkim, chciał odebrać pustkę, którą podarował Taehyungowi. Bezwartościową pustkę, którą stworzył w klatce piersiowej chłopaka. Wszystkie okrutne słowa, których nie miał na myśli, ponieważ nie wiedział, jak zaakceptować siebie. Chciał cofnąć je wszystkie.
Chciał się otworzyć i powiedzieć spójrz, jestem tak samo zniszczony jak ty. Pozwolić atramentowej czerni przesączyć się na zewnątrz, by Taehyung zobaczył, że Jeongguk zapłacił za swoje błędy i wciąż płaci.
Ale nie mógł.
-Nie wiedziałem, że ty i Jimin jesteście ze sobą blisko. - Taehyung skomentował bezceremonialnie. Zabrzmiał na lekko zaniepokojonego, jakby sam nie mógł w to uwierzyć, a Jeongguk poczuł, jak jego wnętrzności usychają.
-Tak. Pogodziliśmy się. - zaczął zrywać skórę dookoła swoich paznokci, co było czymś, czego nie robił od tygodni. Nie, od kiedy Jimin założył plastry z Iron Manem na surową skórę i kupił mu piłkę antystresową.
-Widzę. - Taehyung zmarszczył lekko brwi i Jeongguk poczuł gorąc i chłód na raz.
-Naprawdę tak bardzo mnie nienawidzisz? - Jeongguk wypalił.
Kręciło mu się w głowie. Podłoga pod nim znów zaczęła się poruszać. Głupi Jeongguk i jego głupie usta.
Nawet w nocy taka jak ta, kiedy miasto żyje, a adrenalina pływa we wszystkich ciałach, Jeongguk był nieudolny w mówieniu prawdy tak niebezpiecznej, że mogłaby zmiażdżyć ich obu w sposób, w jaki już zniszczył siebie, a tylko to było właściwe. Taehyung był zbyt dobry na zostanie zmiażdżonym.
Jeongguk czekał. Znów wstrzymał oddech. Poczuł, jak krew pędzi w jego żyłach nie z podekscytowania, a z przerażenia, jakby w pomieszczeniu pozostała tylko uncja tlenu. Tak, jakby był stworzony z przewodu pod napięciem i wiedział, że to może zakończyć się tylko źle. Może tylko sprawić, że będzie gorzej.
Nawet nie spojrzał do góry, kiedy Taehyung powiedział delikatnie, przezwyciężony:
-Nie wiem.
Świat się zatrzymał. Wszystko się poruszyło i och - no i proszę, nadszedł sztorm. Sekunda ciszy. Akceptacji. To jest to, kim jesteś.
Jeongguk zawsze będzie potworem. To nie powinno go martwić, ponieważ wiedział o tym. Nawet, jeśli ani Taehyung, ani ludzie z jego klasy nie powiedzieli mu tego, to jego ojciec wyrył to na jego skórze, kiedy miał czternaście lat i po raz pierwszy pocałował chłopaka.
-Spójrz uważnie. - jego ojciec warknął. Jego uścisk tworzył siniaka na jego skórze. -To się dzieje, kiedy chłopak pocałuje innego chłopaka. Nie zapominaj o tym.
Jeongguk przyłożył drżącą dłoń do swojej szyi.
Nigdy nie zapomni. Nigdy.
Taehyung powiedział coś, ale Jeongguk nie usłyszał przez dzwonienie w jego uszach. Nawet muzyka była stłumiona, a on czuł się zdezorientowany. Poczuł mdłości. Gdzie była góra, a gdzie dół? Poczuł zbyt wiele na raz, a pustota w jego klatce piersiowej przemieniła się w czarną dziurę. Czuł, jakby ściany miały go przygnieść i Jeongguk musiał się stąd wydostać. Teraz. Zatoczył się z kuchni, prawie potknął się na dywanie, ale w jakiś sposób udało mu się przepchnąć przez tłum i wyjść na balkon. Nie było nikogo, prócz jednej osoby, która dokończyła swojego papierosa, po czym wróciła do środka.
Starał się trzymać w kupie, ale nie mógł oddychać. Boże, nie mógł, kurwa, oddychać.
Opierając się o balustradę, zsunął się w dół. Mocno uderzył w ziemie. Powinno być lepiej, ponieważ był na zewnątrz z dala od ludzi i było cicho, ale nic nie było lepiej. Nie było. Zwinął się w kulkę, złapał się za włosy i mocno za nie ciągnął, ponieważ zazwyczaj ból sprowadzał go z powrotem na ziemie, ale tym razem, ból nie był wystarczający. Topił się. Tonął, tonął, tonął. Jego płuca paliły się - o Boże, one płonęły i nie było przy nim nikogo, kto mógłby go uratować. Utknął sam w ciemnościach z duchami przeszłości i nie było z tego wyjścia.
Jeongguk nie pamiętał, kiedy ostatnio przydarzył mu się tak zły epizod.
Przez lata, Jeongguk odstawiał wszystko na boczny tor, tworząc stos i teraz zastanawiał się, skąd to wszystko się wzięło? Kiedyś jadał trzy posiłki dziennie, był gwiazdą szkolnej drużyny piłki nożnej. Miał zostać kimś. Skąd wzięło się tyle złego?
Jeśli nałożysz kapelusz błazna na potwora w szafie, przestanie on być straszny, ale dla samego siebie, wciąż będzie potworem. Kiedy on otwierał swoje dłonie, natychmiastowo je zamykał, ponieważ nie podobała mu się brzydota, którą widział. Neonowe światła przeciekały przez jego pory, a on przestawał być jasny.
Chciał odpuścić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro