Rozdział 3. Sir Ardias cz.1
Eliza poczuła się mała i zagubiona. Co mam teraz zrobić...?- Pytała sama siebie. Dziedziniec był wręcz podejrzanie pusty. Nigdzie nie było widać żywego ducha. Pomimo całkiem niezłej orientacji w terenie nie była też w stanie odtworzyć w myślach drogi, jaką pokonała idąc za czarodziejem.
-Co teraz?- Zapytała głośno. Ruszyła niepewnie wzdłuż kolumnady. Wszystko, co do tej pory wydawało jej się znajome teraz okazywało się być zupełnie obce. Jak ta armata, na której siedziała, gdy przyjechały z matką pozwiedzać zamek. Choć z daleka wydawała się taka sama to jednak wcale taka nie była. Widniały na niej zupełnie inne napisy. Zamiast „Bóg, honor, ojczyzna" widniało „Bogowie, honor, ojczyzna"
Bogowie?- Pomyślała zaskoczona- to znaczy, że jest ich więcej niż jeden?
Nieoczekiwanie usłyszała jakiś huk gdzieś nad sobą a zaraz potem krzyk- UWAGA!!!! Spojrzała w górę i z przerażeniem zobaczyła cegły lecące z góry prosto na nią. Zanim zdążyła choćby mrugnąć poczuła mocne szarpnięcie w pasie, potem uderzyła głową w kamienną posadzkę. Przed oczami zawirowały jej kolorowe iskierki. No nie mówcie, że znowu umieram...- pomyślała.
-Panienko, słyszysz mnie? Halo? Kurwa, każę wychłostać tych cholernych wieśniaków...- ktoś pochylający się, lub raczej leżący na niej najwyraźniej myślał, że jest nieprzytomna. Głos miał głęboki, przyjemny w brzmieniu. Eliza odkryła z niepokojem, że w samym tym głosie wiele kobiet mogłoby się zakochać.
Naraz poczuła jak ten ktoś bierze ją na ręce i gdzieś niesie. Uczucie paniki na chwilę przesłoniło zdrowy rozsądek, ale sparaliżowana strachem nie miała odwagi się poruszyć. Logiczne myślenie wróciło jednak na tyle szybko by mogła dojść do wniosku, że i tak gorzej być już nie może. Równie dobrze może nadal udawać nieprzytomną i zaczekać na dalszy rozwój wypadków.
Ciepło słoneczne ustąpiło miejsca przed chłodem cienia. Niesie mnie gdzieś do wnętrza zamku- pomyślała. I faktycznie po jakimś czasie usłyszała gwar rozmów, gdy mijali jakąś salę. Po smakowitym zapachu uznała, że musi być to jadalnia.
Mężczyzna szedł jednak dalej, rozmowy zamarły zastąpione ciszą przerywaną jedynie przez odgłos jego kroków. Zrobiło się też jakby odrobinę chłodniej. Chyba nie niesie mnie gdzieś do podziemi- pomyślała ze strachem. Ten jednak skręcił i wszedł do jakiejś komnaty, która była zdecydowanie cieplejsza.
-Laura!- Zagrzmiał głos tuż obok jej ucha. Matko, zmarłego by obudził!
-Tak, proszę pana!- Głosik kobiety był cienki i piskliwy, niemal dziecięcy. Kolejna rzecz, która zdziwiła Elizę.
-Pomóż mi ją ułożyć jakoś wygodnie w komnacie gościnnej.- Usłyszała jak idą razem gdzieś dalej, przechodzą przez kolejne drzwi. Potem poczuła jak mężczyzna bardzo delikatnie kładzie ją na czymś miękkim, przypuszczalnie łóżku. Przez cały czas bała się otworzyć oczy i zdradzić, że wcale nie jest nieprzytomna. Jak by zareagowali? Trudno powiedzieć, ale w końcu będzie musiała się przecież obudzić.
-Lauro, będziesz się nią opiekować. Kiedy się przebudzi dowiedz się, kim jest, skąd pochodzi i w ogóle wszystkiego, co tylko uda ci się z niej wyciągnąć. Jest naszym gościem, ma być traktowana tak jak... oj no wiesz przecież.- Ton jego głosu wcale nie przypominał władczego. A przecież najwyraźniej przemawiał do służącej. Zanotowała to szybko w pamięci.
-Oczywiście. Czy mogę wiedzieć skąd panienka się u nas wzięła?
-O mało nie spadła na nią skrzynia z cegłami z dachu. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać, ale uderzyła się w głowę o kamień, gdy się przewróciliśmy i straciła przytomność. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie...- w jego głosie Eliza wyczuła szczerą troskę. Niepokój o nieznajomą kobietę. Dziwne zwyczaje tu mają, oj dziwne.
Służąca przeczesała palcami włosy dziewczyny. Najwyraźniej wyczuła pod palcami tego wielkiego guza, którego kobieta-kotka sobie nabiła przy upadku, gdyż powiedziała:
-Nic jej nie będzie, to tylko guz. Na pewno niedługo się obudzi.
-Jasne.- Odpowiedział mężczyzna.- Zajmij się nią, zapewnij jej wszystko, co potrzeba i zawiadom mnie, gdy się obudzi.
-Oczywiście, proszę pana.
******
Czekam na gwiazdki i komentarze oraz wasze pomysły co dalej ;)
5 gwiazdek i daje następny rozdzialik ;)
Pozdrawiam
Abisay
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro