Rozdział 27. Noc z życia Czarnego Tygrysa
Czarny Tygrys jak co noc patrolował park w pobliżu apartamentu Elizy. Tylko w ten sposób mógł z nią być. Odkąd zamknęła się w swojej komnacie po spotkaniu z tym kundlem... miał ochotę rozszarpać go na strzępy tylko dlatego, że istnieje. Wystarczająco trudno mu było trzymać się od niej z daleka a teraz kiedy wiedział, że dziewczyna siedzi sama i pewnie wypłakuje sobie oczy... Ta myśl była nie do zniesienia.
Często widział jej zarys w oknie. Zastanawiał się wtedy czy i ona go widzi. Zawsze stał w cieniu i nigdy się nie pokazywał, ale skoro za pierwszym razem go wyczuła to może teraz też wiedziała, że tu jest...?
Noc była bardzo spokojna i cicha. Większość ptaków dawno odleciała na zimę a wszystkie zwierzęta poukrywały się już przed nadchodzącymi śniegami.
Gdzieś w mieście uderzył dzwon. Jeden raz. Pierwsza w nocy - pomyślał Czarny Tygrys - dziś już chyba nic się nie wydarzy...
Rzucił jeszcze raz okiem na okno Elizy i... cholera co tam się dzieje? Z okna biło niesamowicie jasne światło. Co ona wyprawia?
Cień wybiegł spomiędzy drzew i zaczął wspinać szybko po ścianie zamku. Po chwili był już na wysokości okna kotki. To co zobaczył w środku sprawiło, że zapomniał jak się oddycha.
Wiedział jak wygląda tworzenie Wytworu. Sam przecież stworzył Murkura i omal nie przypłacił tego życiem. Proces polegał na dobrowolnym oddaniu większości posiadanej przez siebie mocy oraz sił witalnych i obdarzeniu ich świadomością. Z czasem moc się odnawiała ale na początku, zaraz po zakończeniu tworzenia człowiek był skrajnie wyczerpany i wydrenowany z mocy. Niebezpieczeństwo polegało na tym, że nie wszyscy mieli jej dość by to zrobić, a kiedy już się zaczęło to nie dało się tego przerwać i nieukończona istota wysysała całe życie ze swego niedoszłego pana po czym sama kończyła dopiero co zaczęte życie w wielkim wybuchu uwolnionej nagle energii.
Na środku komnaty wirowała kula światła i ognia. Eliza siedziała na łóżku i wpatrywała się w nią z maksymalnym skupieniem i determinacją. Co jej strzeliło do głowy, żeby tak ryzykować?! Nie miał pojęcia ile dziewczyna ma mocy i jak długo jeszcze Wytwór będzie wysysać z niej życie. Wiedział jedno - jeśli ona tego nie przeżyje to on - Czarny Tygrys - straci powód, dla którego żyje.
Niespodziewanie światło znikło a zamiast kuli pojawił się... ognisto rudy kot. Przez sekundę unosił się w powietrzu a potem powoli opadł na podłogę. Otworzył bursztynowe oczy i rozejrzał się z ciekawością. W tym samym momencie Eliza upadła na łóżko. Kot w dwóch susach znalazł się przy niej. Sekundę później przy dziewczynie znalazł się Cień.
Rudy kot musiał zauważyć przybysza bo zeskoczył na podłogę i zablokował Czarnemu Tygrysowi drogę. Zwykłego kota można by obejść ale ten nie był zwykły. W jego żyłach krążyła magia zamiast krwi. Zanim mężczyzna był w stanie zareagować został przygwożdżony do ziemi przez kocura wielkości konia o połyskującej żywym ogniem sierści.
Łał. Ile ona musiała mieć mocy by stworzyć coś takiego...- pomyślał.
Gadaj kim jesteś i czego chcesz... - usłyszał. Nawet nie do końca usłyszał bo słowa po prostu pojawiły się w jego umyśle. Cholerny telepata.
- Czarny Tygrys... albo Cień, jak wolisz... mógłbyś tak przesunąć odrobinę łapę bo nie mogę oddy...
Czego chcesz - warknął telepatycznie kocur nie zwracając żadnej uwagi na potrzeby mężczyzny.
- Pomóc jej do cholery! Zużyła większość mocy, żeby cię stworzyć i chce sprawdzić czy wszystko z nią w porządku...
Kocur wpatrywał się przez chwilę w mężczyznę po czym niechętnie zabrał wielką łapę z jego piersi. Potem zmalał do rozmiarów normalnego kota i wrócił na swoje miejsce przy nieprzytomnej dziewczynie.
Czarny Tygrys sprawdził z bijącym mocno sercem czy kotka oddycha i odetchną z ulgą. Musiała stracić tylko przytomność. Bardzo delikatnie przykrył ją kocem. Kiedy się obudzi będzie głodna jak wilk - pomyślał. Pogłaskał ją delikatnie po włosach. Taka krucha istotka a tyle w niej siły.
Spojrzał na rudzielca, który wpatrywał się w niego uważnie.
-Nic jej nie będzie - powiedział do kota. Ten machnął w odpowiedzi ogonem i skulił się przy dziewczynie najwyraźniej uważając rozmowę za zakończoną.
- Też już pójdę... - mruknął Cień. Zamknął starannie okno i wyszedł - dla odmiany - drzwiami.
W ciemności skierował się do sypialni Ardiasa. Dobrze, że Laura mieszka w mieście a nie tu. Dopiero by było gdyby ktoś mnie tu zobaczył...
Zablokował drzwi i rzucił się na puste łóżko. Czuł się zmęczony. Od przyjazdu tych cholernych wilczych posłów, czyli już ponad dwa tygodnie, sypiał po dwie godziny na dobę. Niby wyjechali tydzień temu ale on nadal patrolował nocami miasto i park zamkowy. Miał poczucie, że coś się zbliża. Że cisza, która teraz nastała jest ciszą przed burzą.
- Myrkur, koniec zjednoczenia... - wyszeptał z zamkniętymi oczami. W ciemnościach nie było widać jak jego włosy zmieniają kolor, znika czarny płaszcz i maska. Poczuł jak na pierś wskakuje mu ciepły ciężar i przytula się do niego.
- Nie za wygodnie ci, dachowcu? - wymruczał zasypiając.
- Ja też cie kocham Ardi... - usłyszał cichą kocią odpowiedź.
***
Zastanawiałam się kiedy wam powiedzieć kto jest Czarnym Tygrysem... Miałam was potrzymać w niepewności aż się zacznie wojna ale... jestem strasznie ciekawa waszej reakcji :D
Spodziewaliście się tego? Czy to całkowite zaskoczenie dla was? :D
Piszcie w komentarzach co myślicie!!
Pozdrawiam
Abisay ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro