Rozdział 22. Nocna eskapada
Poselstwo składało się z czterech osób - trzech wilków i jednej wilczycy. Największy z mężczyzn nie odstępował kobiety na krok - ta para raczej nie opuszczała zamku, natomiast pozostała dwójka przebywała raczej w karczmach i tawernach niż w przydzielonych apartamentach.
Tej nocy Cień postanowił śledzić mężczyzn na mieście. Z doświadczenia wiedział, że alkohol sprzyja zwierzeniom więc założył, że od tej dwójki najłatwiej i najszybciej się czegoś dowie.
Odnalezienie ich w mieście poszło mu bardzo szybko. Krzyki i odgłosy awantury był stanie wyłapać z kilometra. Wilki zabawiały się właśnie w małej karczmie w jednej z maleńkich uliczek w pobliżu rynku. Nikogo nie zdziwił widok zakapturzonej postaci w czarnym płaszczu podróżnym wchodzącej do lokalu. Usiadł po drugiej stronie pomieszczenia z daleka od swoich celów. W tawernie było wiele osób więc zupełnie nikt się nim nie zainteresował.
- Co podać? - zapytała znudzona kelnerka w czarnej spódnicy i beżowej bluzce.
- Piwo - odrzekł - a jak załatwisz, żeby mi nikt nie przeszkadzał to zapłacę ci ekstra - rzucił dziewczynie złotą monetę. Ta wpatrywała się przez chwilę w metal na jej dłoni po czym grzecznie dygnęła i pobiegła na zaplecze. Po chwili wróciła z wielkim kuflem.
- Gdybym mogła jeszcze w czymś pomóc jestem do usług - powiedziała i oddaliła się. Cień zaobserwował, że dziewczyna szepnęła coś jednemu z osiłków stojących przy barze. Ten pokiwał głową i przeniósł się bliżej stolika Czarnego Tygrysa. Cień uśmiechnął się pod kapturem. Dobrze, niech mnie pilnuje.
Zabójca zamknął oczy i wsłuchał się w odgłosy sali wyłapując jedną rozmowę, na której mu zależało. Cała reszta dźwięków zamieniła się w cichy szum.
- Refur ja ci mówię,do tego piwa dolali wody jak nic, w ogóle się ten szajs nie pieni... - powiedział jeden z wilków do kompana. Podsłuchujący zmarszczył brwi i powąchał swoje piwo po czym upił jeden łyk. Kelnerka się postarała, napój był idealnie zimny i mocny. Wystarczy dać dobry napiwek i od razu o człowieka zadbają - pomyślał.
- Jak byś pił mniej a więcej myślał to by ci lepiej w życiu było - mruknął ten nazwany Refurem.
- Ale przyznasz, że Draugar i Druslan nie umieją się bawić. Sztywniaki rąbane. Ten kretyn Draug zapatrzony w te dziwke jak w obrazek a ona świętą udaje...
- Zamknij mordę debilu. Ogarnij się Guzzler, to nasi przełożeni. My tu jesteśmy tylko dlatego, że jesteśmy kuzynami Alfy. Ty to w ogóle nie wiem co tu robisz. Tylko byś chlał i dziewki napastował.
- A propos dziewek, widziałem dziś taką jedną rudą kicię w ogrodach. Gorąca laska, niech mnie cholera. Była z jakimś osiłkiem kotowatym ale niech ja ją tylko dorwę jak zostanie sama...
Czarny Tygrys musiał wykorzystać wszystkie pokłady swej wrodzonej cierpliwości i doświadczenie kilkuset lat treningu by w tej chwili nie rzucić się na wilka i nie zostawić z niego krwawej miazgi. W zamku była tylko jedna "ruda kicia". Eliza. Kolor jej włosów był tak niespotykany, że nie mogło być tu mowy o nikim innym. Odetchnął głęboko i pociągnął łyk piwa.
- Lepiej ją zostaw, podobno to jakaś protegowana tego tutejszego królika. Niby jesteśmy nietykalni z racji poselstwa ale cholera wie jak by zareagował ten jej ochroniarz. Znajdź lepiej jakiś burdel w mieście.
- Żadna z tego przyjemność jak sama nadstawia, cała zabawa w tym jak piszczy i się wyrywa. - Guzzler oblizał się obrzydliwie.
Cień nie wytrzymał. Zostawił prawie całe piwo i wyszedł z lokalu. Będzie miał na oku tego skurwiela, oj będzie. I niech tylko spróbuje tknąć jakąś dziewczynę a w szczególności Elizę. Nogi mu z dupy powyrywam i za jaja powieszę - obiecał sobie w duchu.
Od tych tu raczej niczego pożytecznego się nie dowiem. Tylko im dupy w głowie.
Mężczyzna spojrzał na księżyc. Późno już. Skacząc po dachach kamienic szybko wrócił na zamek.
Ja pierdole, znowu w bramie posnęli. Już ja ich jutro wymusztruję.
Bez żadnego problemu zakradł się do królewskich ogrodów. Za bramą owszem było kilku przytomnych strażników ale dla niego nie był to żaden problem. W końcu był Cieniem - jednym z wielu wśród nocy.
Było już dobrze po północy gdy niedaleko apartamentów sir Ardiasa zobaczył jakieś błyski między drzewami. Bezszelestnie podszedł bliżej.
Na niewielkiej polance tańczyła dziewczyna. Nie tańczyła - poprawił się w myślach- ćwiczyła walkę - pomyślał zdumiony. Wokół niej wirowały płonienie a ona ciągle unikała wyobrażonych ciosów i sprawnie machała ognistym biczem. Kto ją tego nauczył? Podszedł jeszcze kilka kroków, żeby przyjrzeć się lepiej. W tej chwili dziewczyna odwróciła się napięcie i spojrzała prosto na niego przyjmując postawę obronną.
- Wyłaź z cienia, wiem, że tam jesteś! - powiedziała pewnie trzymając bicz uniesiony do góry.
Jakim cudem go wykryła?! Był po zawietrznej - nie mogła wyczuć jego zapachu i poruszał się bezszelestnie więc nie miała prawa go usłyszeć!
Przez kilka sekund rozważał czy się nie wycofać ale... coś go powstrzymało. A co jeśli ucieknie? A co jak go rozpozna? A jeśli....
- Wychodź albo cie podpale. Ostatnia szansa - powiedziała mrużąc oczy.
Wyszedł więc z cienia i stanął w świetle księżyca. Na głowie nadal miał kaptur zasłaniający jego twarz.
- Kim jesteś? I czego chcesz? - zapytała nadal zachowując postawę defensywną.
- Czarny Tygrys. - odparł nieco niższym głosem niż zawsze. W końcu jako Czarny Tygrys wyglądał zupełnie inaczej niż na codzień. Więc była szansa, że go nie pozna.
- Coś za jeden? Nie widziałam cię nigdy na zamku...- powiedziała dziewczyna.
- Królewski skrytobójca. Do usług. - skłonił się przed nią dwornie. Miał szczerą nadzieję, że Eliza teraz ucieknie do bezpiecznego apartamentu ale ku jego zdumieniu - ta przechyliła głowę uroczo i lekko opuściła swoją broń.
- Dostałeś na mnie zlecenie? - zapytała podejrzliwie.
Jej prostolinijność i szczerość sprawiła, że zaśmiał się głośno. O bogini, ona jest urocza...
- Nie. Wracam właśnie z misji. - powiedział tajemniczo i uśmiechnął się drapieżnie pod kapturem.
- Aha... - stwierdziła tylko- Więc skoro nie chcesz mnie zabić... może nauczysz mnie czegoś? - zapytała.
To była ostatnia rzecz jakiej się spodziewał po tym spotkaniu. Cholera, odważna jest. Spotyka zabójcę w środku nocy w parku i prosi go, żeby ją uczył? Od tej strony jej jeszcze nie poznał.
Śmiało podszedł i zatrzymał się krok od niej. Kotka wyraźnie się spięła. Mężczyzna zrzucił kaptur i spojrzał jej prosto w oczy. Wpatrywali się w siebie nawzajem przez kilka sekund. Jego uśmiech był jedynym ostrzeżeniem. Zaraz potem dziewczyna leżała oszołomiona na plecach z rękami unieruchomionymi wysoko nad głową i patrzyła w stalowe oczy czarnowłosego tygrysa siedzącego na niej. Ten cały czas się uśmiechając zbliżył się jeszcze bardziej tak, że ich twarze niemal się stykały. Kotka wstrzymała oddech ze strachu.
- Lekcja pierwsza - wyszeptał jej do ucha - nie daj się zaskoczyć.
Poczuł wyraźnie dreszcz, który przeszedł dziewczynę. Zanim pomyślał co robi - pocałował ją.
Szybko jednak się opamiętał i zniknął między drzewami zanim dziewczyna otworzyła oczy. Obserwował ją przez chwilę z ukrycia. Dłuższą chwilę leżała na trawie i oddychała głęboko. Potem usiadła i rozejrzała się wciąż nieco zdezorientowana. Kilka minut później wstała i ruszyła w stronę swojego pokoju. Cień ruszył za nią. Bardzo był ciekaw jak się dostanie do swojego apartamentu skoro znajdował się on na trzecim piętrze!
Zatrzymała się przed ścianą zamku i odwróciła w stronę drzew.
- Wiem, że idziesz za mną. I dalej chce żebyś mnie uczył. Tylko bez takich więcej, BO JA NIE JESTEM PIERWSZA LEPSZA słyszysz?! - po tych słowach zwinnie jak kot - którym po części była - zaczęła się wspinać po parapetach kolejnych okien aż zniknęła w jedynym otwartym - prowadzącym do jej sypialni.
Czarny Tygrys wyszedł z cienia i patrzył przez chwilę w ciemność pokoju, w której zniknęła Eliza. Potem uśmiechnął się, znów skłonił dwornie i odszedł w przeciwnym kierunku.
***
Jak się podobało? Czekam na wasze komentarze! Piszcie co się podoba a co nie, cały czas pracuje nad stylem bo czuje, że wypadłam z formy zupełnie...
Czekam na odzew moi drodzy!
Pozdrawiam
Abisay
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro