Rozdział 20. Wilcze poselstwo
Spacer po ogrodzie nie trwał zbyt długo. Jesień trwała w najlepsze, wszystkie liście opadły już z drzew a zimny wiatr nieprzyjemnie przenikał przez ubranie. Niebo było szare, wisiały na nim ciężkie chmury zwiastujące deszcz. Eliza co chwilę spoglądała z niepokojem w górę. Nie cierpiała być mokra od deszczu. Ardias musiał to zauważyć bo roześmiał się.
- Wiem, że jesteś z cukru, moja pani, ale nie dam ci się tu rozpuścić. - mrugnął do niej a dziewczyna się naburmuszyła.
- Nie jestem z cukru... tylko nie lubię być mokra... w końcu koty nie lubią wody.- powiedziała i pokazała mu język. Mężczyzna roześmiał się znowu ale zaraz spoważniał. Eliza na początku mówiła mu, że ma skończone 300 lat. Potem, że w poprzednim życiu była człowiekiem. Ludzie nie dożywają setki przecież.... a rano powiedziała, że żyła spokojnie .... zaraz ile?
- Elizo jaka była granica pełnoletności w twoim dawnym świecie? - zapytał Tygrys, któremu nagle zrobiło się gorąco.
- Osiemnaście lat, czemu pytasz? - spojrzała na niego zdziwiona.
- A ty ile miałaś... przenosząc się tutaj?
- Dwadzieścia jeden... chyba wiem do czego zmierzasz. Teraz stwierdzisz, że jestem dzieciak w Twoich kategoriach czasowych i mnie wyślesz do jakiejś szkoły dla kociaków...
- Ja wcale nie...
- A myśl co chcesz, ale nie dam sobą pomiatać bo jestem młodsza o kilka stuleci. Wiesz co? ... idę poćwiczyć bycie kotem. - powiedziała i zawróciła napięcie w stronę sali treningowej.
Tygrys nie miał najmniejszego zamiaru pomiatać Elizą, miał co do niej zupełnie inne plany. Przez chwilę faktycznie zrobiło mu się gorąco na myśl, że dziewczyna może nie być pełnoletnia, ale w jej dawnym świecie była już kobietą więc to, że zmieniła rasę nie powinno niczego zmieniać... prawda?
Dłuższą chwilę stał samotnie na ścieżce pogrążony we własnych myślach.
-Sir Ardiasie. - z zamyślenia wyrwał go strażnik, człowiek- pies - Król wzywa cię niezwłocznie do siebie.
- Już idę. Ty za to znajdziesz moją pokojówkę Laurę i przekażesz, że ma dotrzymać towarzystwa panience Elizie w sali treningowej. Potem możesz wracać do swoich obowiązków.
- Tak jest.- strażnik odwrócił się napięcie i odmaszerował w stronę zamku.
Tygrys pełen najgorszych obaw ruszył w stronę prywatnych apartamentów królewskich. Od rana na zamku przebywało poselstwo ludzi-wilków - największych wrogów królestwa. Czy wezwanie króla miało z nimi jakiś związek? Miał tylko nadzieję, że jeszcze nie zdążyli niczego przeskrobać i nie trzeba będzie bronić ich przez rozwścieczonym ludem. Wilki były plemieniem delikatnie mówiąc znienawidzonym, gdyż ciągle napadały królewskie ziemie. Dotychczas były to ataki pojedynczych watah ale chodziły słuchy, że grupy się łączą a to nie zwiastowało niczego dobrego...
Strażnicy zasalutowali i otwarli przed nim drzwi. Król siedział za wielkim biurkiem i pisał coś zamaszyście. Jego złotawa grzywa była potargana jak zwykle gdy nad czymś intensywnie myślał.
- Panie. - Ardias stanął przed królem zastanawiając się co tak mocno wzburzyło przyjaciela?
- Przestaniesz w końcu z tym panem? Ile razy mam ci to mówić do cholery... siadaj. - król wskazał doradcy fotel. Tygrys usiadł coraz bardziej zaniepokojony.
Alistair odłożył pióro do kałamarza i zmęczony potarł twarz rękami. Cienie pod oczami wskazywały, że od kilku dni monarcha nie sypiał najlepiej. Spojrzał na Ardiasa i westchnął ciężko.
- Mam wrażenie, że jesteśmy w czarnej d... dolinie rozpaczy...- powiedział cicho Lew - Wiesz czego zażyczyło sobie wilcze poselstwo? Natychmiastowej i bezwzględnej kapitulacji miasta! Żadnych negocjacji, żadnych kompromisów, żadnych innych żądań! Byłem tak zaskoczony, że kazałem dać sobie tydzień na podjęcie decyzji. - Alistair opadł ciężko na fotel obok przyjaciela.
- A dowiedziałeś się czegoś o ich siłach? Ilu mają żołnieży?Co planują? Cokolwiek? - zapytał Tygrys rzeczowo.
- Zupełnie nic. Gadali tylko w kółko, że " ich potęga nas zmiecie z powierzchni ziemi a jeśli się poddamy, to przejęcie władzy odbędzie się bezkrwawo"... Ja pierdole, jestem już dwieście lat królem ale takiej bezczelności jeszcze nie widziałem.
- Ahaa... i co planujesz zrobić? - zapytał doradca króla podejrzliwie.
- Potrzebuję informacji. Potrzebuję kogoś, kto będzie niezauważony śledzić tych cholernych delegatów przez tydzień i doniesie mi o każdym ich słowie. Kogoś kto nie da się złapać ani dostrzec. Kogoś niewidzialnego.
- Kurwa - Tygrys zmarszczył brwi i odwrócił wzrok.
- Słuchaj, wiem, że gościa nie cierpisz ale tylko ty masz do niego dojście. Swoją drogą to ciekawe, że ja sam nie wiem jak się skontaktować z królewskim skrytob...
- Cicho! - syknął Ardias i rzucił królowi gniewne spojrzenie- Niech lepiej nikt nie wie, że ktoś taki w ogóle istnieje. Niech pozostanie skurczysyn legendą. Na pewno nie wolisz, żebym ja się tym zajął? Wolałbym, żeby ten pieprzony morderca nie zbliżał się do zamku.
- Jesteś mi potrzebny na miejscu. Wiem, ze miałeś mieć urlop ale sam widzisz jak jest... Wezwij go. Potrzebujemy Czarnego Tygrysa.
*
Tymczasem Eliza w sali treningowej po kolei sprawdzała jakie to cechy kota odziedziczyła po swoim zwierzęcym odpowiedniku. Wcześniej już odkryła wysuwane niezwykle ostre pazury. Przez kilka ostatnich dni zauważyła też, że znacznie wyostrzył się jej słuch. Teraz z kolei zdjęła buty i oglądała delikatne poduszeczki, których wcześniej nie zauważyła na swoich stopach. Czy to dzięki nim kotowaci chodzili tak bezszelestnie? Zrobiła na próbę kilka kroków po sali. Faktycznie poruszała się teraz nie wydając żadnych dźwięków.
Było zbyt jasno by sprawdzić jej koci wzrok więc zrobiła krótką rozgrzewkę, już drugą dzisiaj, i zaczęła tańczyć do sobie tylko znanej muzyki.
Przydałaby mi się wstążka.... - pomyślała ze smutkiem - A może... chwila... - skoncentrowała się i po chwili w jej ręce znalazła się ognista pałeczka. Dziewczyna nie miała pojęcia jakim cudem coś takiego może istnieć. Zamachnęła się a za kijkiem pojawił się ognisty ślad przypominający wstążkę. Na sekundę zawisł w powietrzu a potem zniknął.
Łał. To mi daje sporo nowych możliwości! - ucieszyła się. W myślach znów przywołała jakąś melodię i zaczęła poruszać się zgodnie z wyimaginowanym rytmem. Ognista smuga wiła się wokół niej hipnotycznie, zataczała koła i pętle, ogień sprawiał, że Eliza powoli odcinała się od otoczenia i zatracała w swoim własnym świecie.
Zamarła w pół kroku słysząc skrzypnięcie drzwi. Odwróciła się i ujrzała wchodzącą do sali Laurę.
-Dzień dobry panienko. Pan Ardias polecił mi dotrzymać ci towarzystwa. - uśmiechnęła się kobieta- myszka.
Eliza nie wiedzieć czemu zawsze miała ochotę się uśmiechać kiedy widziała tę drobną osóbkę.
- Witaj Lauro. Pan Ardias nie ma ochoty ze mną rozmawiać? - zapytała.
- Ależ skąd, król go wezwał pilnie do siebie. Wydaje mi się, że są jakieś problemy z tymi posłami od wilków. - powiedziała myszka ściszonym głosem - Król chyba wiedział od kilku dni, że mają przyjechać bo zamykał się w swoich apartamentach i podobno nawet na wieczerze nie wychodził. A te posły to jakaś porażka. Zażądali kapitulacji całego miasta, wyobraża sobie panienka?
- Proszę, miałaś mówić do mnie po imieniu...
- Wybacz, nawyk zawodowy. W każdym razie Król umieścił ich w apartamentach gościnnych, swoją drogą są one na drugim końcu korytarza od apartamentu sir Ardiasa. Wiesz, wcale się nie dziwię, że mój pan nie chce byś sama gdzieś chodziła jak oni tu są. To okropne prostaki, żadnych manier i za grosz ogłady! Inne służące już się skarżyły, że posły się do nich przystawiały! Niby dostali eskortę, która ma ich dyskretnie pilnować, żeby głupot nie narobili ale i tak już im się udało kilka dam zrazić do siebie. Im szybciej się wyniosą tym lepiej.
Mysz paplała dalej a Eliza zaczęła się zastanawiać - jak źle musi być skoro król od kilku dni się martwił? Jaką siłą muszą dysponować wilki skoro wysuwają tak absurdalne żądania? I niby co mają zamiar zrobić jeśli król się nie zgodzi? Bo tego, że się nie zgodzi dziewczyna była pewna.
Muszę jak najszybciej nauczyć się walczyć jakąś bronią. Ardias miał rację, jeśli nie będę walczyć to mogę tu długo nie przeżyć. Nie żebym się bała śmierci - w końcu wiem co jest dalej - myślała. Jutro go poproszę o pierwszą lekcję - postanowiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro