Rozdział 19. Odkrywanie mocy.
- Wystarczy! Mam dość! - sapała Eliza uskakując przed kolejnym pchnięciem drewnianego miecza.
- Wiesz, mamy tu taką zasadę, że od chwili kiedy ma się już kompletnie dość ćwiczymy jeszcze 10 minut. Twój przeciwnik nie odpuści ci dlatego, że jesteś zmęczona! - krzyknął Ardias i po raz kolejny zmusił dziewczynę do wykonania prawie niemożliwego uniku.
Tańczyli tak już ponad godzinę. Tygrys stopniowo zwiększał trudność, jego ruchy stawały się coraz szybsze a pchnięcia broni treningowej coraz bardziej precyzyjne. Kotka wydawała się mieć naturalny dar, potrafiła się wywinąć z nawet najtrudniejszych do wyminięcia ciosów. Ani razu nie udało mu się jej dotknąć choć pod koniec treningu walczył już wykorzystując wszystkie znane mu triki i podstępy. Przestał się obawiać, że ją skrzywdzi, zaczął natomiast się niepokoić, że mimo braku jakiegokolwiek szkolenia dziewczyna okaże się być lepszym wojownikiem od niego. Raz już go pokonała, co prawda przez zaskoczenie ale, no cholera, podobno jest jednym z najlepszych wojowników w królestwie! Nie powinien dać się tak zaskoczyć.
- Znowu mam ci skopać tyłek, żebyś mi dał już spokój? - zapytała łapiąc oddech i oddalając się od niego najbardziej jak się dało.
- Nie masz szans, tym razem nie dam się zaskoczyć. Nawet ci się nie uda mnie dotknąć tym razem - powiedział szczerząc do niej zęby.
- Challenge accepted - uśmiechnęła się do niego drapieżnie i zrobiła jeden krok w jego stronę. Uniósł pytająco brew. Aha, czyli angielskiego tu nie znają.
- To znaczy: przyjmuję wyzwanie! - krzyknęła i rzuciła się do biegu. Ardias uśmiechnął się i zamachnął mieczem pewien, że dziewczyna zaraz na niego wpadnie.
Eliza jednak w ostatniej chwili zmieniła kierunek, wykorzystując swój pęd wbiegła na ścianę i odbiła się od niej zupełnie dezorientując Tygrysa - wykonała salto tuż nad jego głową. Wylądowała za jego plecami i od razu padła płasko na ziemię gdyż w tej samej chwili mężczyzna odwrócił się i ciął mieczem tuż nad jej głową.
-Ciach! - krzyknęła dotykając palcami wskazującymi jego nóg na wysokości kostki. Następnie błyskawicznie przetoczyła się i skoczyła na równe nogi.
- Już nie możesz chodzić bo masz podcięte ścięgna w nogach. Gramy dalej? - zaśmiała się.
- Jak ty to...? Cholera nieeee, niemożliwe! Dlaczego tak łatwo jest ci mnie dosięgnąć?
- Bo się odsłaniasz co chwilę.- doradca króla spojrzał na nią sceptycznie - Nie walczyłam nigdy, serio, po prostu widzę to. Stawiasz na szybkie i krótkie ataki, które mają zmęczyć przeciwnika. Za bardzo ufasz swojej szybkości, wydaje Ci się, że jesteś zwinniejszy od przeciwnika i to cię gubi. Jestem szybsza troszkę i dzięki temu udaje mi się ciebie podejść.
- Dobry z ciebie obserwator... - powiedział po chwili Ardias. Cholernie dobry. Widziała go jak walczył... dwa razy? I już zna jego słabe punkty. Do czego byłaby zdolna po pełnym szkoleniu? Ta myśl niemal go przerażała.
- Dobra wystarczy. Teraz siadaj przed kominkiem, zobaczymy co potrafisz zrobić ze swoją mocą. - powiedział.
Eliza się uśmiechnęła i zrobiła o co prosił, Odprężyła się na ile było to możliwe. Po chwili była już w swoim myślowym Sanktuarium. Bursztyn pojawił się nie wiadomo skąd i zaczął od razu łasić do jej nóg, chociaż był kotem wielkości konia... Zdziwiła się, że jej nie przewrócił.
- Dobra. To co mam zrobić? - zapytała Ardiasa.
- A co możesz zrobić? Powinnaś to wiedzieć podświadomie. Dowiedzieliśmy się, że potrafisz przywołać płomień. Spróbuj teraz... nie wiem... jakoś go przekształcić? Coś podpalić? Sprawdzić czy ogień jako taki zrobi ci krzywdę czy jesteś odporna na jego działanie? - Tygrys rzucał luźne pomysły, ponieważ tak na prawdę każdy musiał samodzielnie odkryć jaka jest istota jego mocy. Niemniej starał się pomóc dziewczynie jak tylko umiał.
Kotka patrzyła przez chwilę na ogień tańczący w kominku po czym śmiało wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Czekaj, powoli...! - zaczął doradca króla, ale dziewczyna włożyła już rękę do ognia. Po chwili wyciągnęła z kominka rozżarzony do czerwoności kawałek drewna.
- Ciepły. - stwierdziła tylko. Przełożyła drewienko do drugiej ręki i obejrzała pierwszą. Była brudna od sadzy ale poza tym nic jej się nie stało - Łał, jestem odporna na ogień, ale fajnie. - stwierdziła ze śmiechem.
Tygrys spodziewał się czegoś podobnego ale i tak wprawiło go to w osłupienie. Ilu to było magów ognia w historii Astrii? Dwóch?
Tymczasem Eliza odpłynęła całkiem do swojego Sanktuarium.
- Ciekawe ile ja mam tej mocy? - powiedziała do Bursztyna - i niby jak ja mam to sprawdzić? Przecież to nie jest jakaś materialna rzecz... chyba... - zerknęła na kota w poszukiwaniu potwierdzenia.
- Chodź za mną. - odparł kocur tylko.
Weszli razem do Skarbca Wspomnień. Eliza kątem ucha rejestrowała, że Ardias coś do niej mówi ale przestała zwracać na niego uwagę. Mijała kolejne regały zastawione szkatułkami i zastanawiała się co jeszcze kryje się w tym wyimaginowanym budynku...?
- To tu. - Bursztyn wskazał łapą ozdobne drzwi. Kolejny znak płomienia. Wszędzie te płomienie, może mój mózg dla odmiany by umieścił gdzieś kucyka pony? Kucyki fajne były...
Pchnęła lekko drzwi. Te ustąpiły dosyć łatwo. Po drugiej stronie było... była... były... Eliza za cholerę nie wiedziała co to jest.
Za drzwiami znajdowało się coś na kształt metalowego tarasu widokowego z barierkami, zawieszonego w czarnej pustce. Gdzieniegdzie unosiły się chmury kolorowego i połyskującego pyłu, gdzieś daleko widać było połyskujące świetlne punkty. Zauważyła kilkadziesiąt skupisk, mniejszych lub większych, tego.. piasku?, kurzu?, w których środku zaczynały tlić się nowe świetlne iskierki. Im dłużej się przyglądała tym więcej światełek dostrzegała.
- Bursztyn? - zapytała niepewnie czując, że kolana zaczynają się pod nią uginać - Czy to jest to o czym ja myślę, że to jest?
- A co to według ciebie jest? - zapytał kot pozwalając dziewczynie oprzeć się na siebie.
- Jakiś... pieprzony wszechświat! Ale... myślałam, że zabierasz mnie żeby pokazać mi moją moc... jej ilość... czy coś... jak to się niby ma do tego? - rozłożyła ręce pokazując wszystko co ich otaczało.
- Co wiesz o wszechświecie? - zapytał tajemniczo jej przyjaciel.
- Że jest "wypełniony" próżnią, że próżnia ma temparaturę -273oC czyli zero absolutne, że materia rozkłada się w struktury przypominające plaster miodu....
- A co wiesz o wielkości wszechświata? - przerwał jej Bursztyn.
- Cały czas się rozszerza... - powiedziała w zamyśleniu. Spojrzała pytająco na swojego towarzysza a ten pokiwał tylko swoim ognistym łebkiem i uśmiechnął się... po kociemu.
*
Otworzyła gwałtownie oczy. O rzesz kur...czaczek....
-Ardias?! - krzyknęła rozglądając się gwałtownie po sali treningowej. Ciekawe na jak długo odpłynęłam tym razem...
Mężczyzna znowu siedział spokojnie na ławie koło ściany.
- Jestem, co się dzieje? - zapytał wstając i podchodząc do dziewczyny. Na widok jej przestraszonej miny sam się trochę zaniepokoił. Tym razem przynajmniej wiedział już że wpadła w trans i nie panikował tak jak ostatnio.
- Kiedy chciałeś sprawdzić ile masz mocy... to co sobie wyobraziłeś? Jak to wyglądało? I jak to interpretować potem?
- Hmm... moją moc wyobraziłem sobie jako wodę. A jej ilość jako jezioro. Za każdym razem jak z niej czerpię to jakbym nabierał do kubka wody z tego jeziora. Potem jak odpoczywam to woda w jeziorze się uzupełnia do pierwotnego poziomu. - wyjaśnił jej. Nie musiała na razie wiedzieć, że to "jezioro" jest raczej wielkości oceanu a przy zwykłym użyciu mocy zużywa tyle "wody" co pomieści filiżanka herbaty. Ciekaw był natomiast co takiego ona zobaczyła, że zadaje takie pytania.
-Aha... - odparła marszcząc brwi. Przez chwilę myślała nad czymś intensywnie.
Tygrys usiadł obok niej i delikatnie przytulił. Kotka oparła głowę o jego ramię i spojrzała w sufit.
- Ja nie wiem jak to zinterpretować... - powiedziała w końcu - Nie wiem nawet jak ci wyjaśnić co zobaczyłam. Musze jeszcze zaobserwować ile mocy mi zabiera pojedyncze jej użycie...
- Spokojnie, masz czas. - powiedział i przytulił ją mocniej - Chodź, przejdziemy się. Należy ci się odpoczynek, moja pani. - Pomógł jej wstać i razem ruszyli w stronę ogrodów.
Nie mogła mu powiedzieć prawdy. Bała się jej bo sama nie wiedziała do końca jakie będą tego konsekwencje. Nie wiedziała jak on by mógł na to zareagować. Już wychodząc z Sanktuarium myślowego wiedziała, że jej moc zobrazowana jako wszechświat może oznaczać tylko jedno. Energii cały czas przybywa... czyli, że jest jej nieskończenie dużo...
Ja pierdole, co jeszcze mi dowali ten dziwny świat? Wystarczająco dziwnie już jest...
***
Moje drogie czytające miśki teraz pytanie/zadanie dla was:
1) Czym jeszcze Astria może zaskoczyć Elizę? ;)
2) Myślę czy nie wprowadzić postaci inspirowanej Chat Noir'em - co o tym myślicie? I kim dla Elizy mogłaby być ta postać?
Piszcie w komentarzach! Czekam na wasze pomysły!
Podobało się? Daj gwiazdkę i skomentuj ;)
Pozdrawiam
Abisay
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro