Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18. To za wiele...


Za dużo tego... Za dużo! 

Zginęłam pod kołami jakiegoś wariata drogowego, trafiłam na uwalony portal, stałam się pół człowiekiem- pół kotem, świat do którego trafiłam jest niemal lustrzanym odbiciem mojego dawnego świata co wcale sprawy nie ułatwia, okazało się, że jestem jakimś pieprzonym magiem ognia a teraz dowiaduję się, że będzie wojna! Cholera jasna! Nie mogłam się normalnie urodzić znowu i żyć spokojnie jako jakaś wieśniaczka? Nieeeeee, bo kurna po co! 

Chciałam przygód to je mam... A może ja bym wolała spokojne życie gdzieś w lesie z dala od całej ludzkości, polityki, technologii, magii i całego tego szajsu?! Boże dlaczego mi to robisz?! Czy bogowie czy ktokolwiek mnie tam słyszy?! No ile można? I znając moje szczęście znowu zginę od jakiejś zabłąkanej strzały albo kuli albo czego tu używają... a jak nie ja to zginie ktoś kogo już zdążyłam polubić.

Spojrzała na Tygrysa, który obserwował ją z fotela przy kominku.

Matko ja to mam pecha i w życiu, i w życiu po życiu.... i w ogóle!- myślała dziewczyna.

Eliza chodziła tam i z powrotem po pokoju starając się bezskutecznie uspokoić. Ardias przyglądał się jej przez chwilę w milczeniu.

- Gdybym wiedział, że tak się zdenerwujesz to bym ci nie powiedział...- stwierdził mężczyzna czując się nieco winnym pogorszenia się nastroju dziewczyny.

- Dobrze, że to zrobiłeś. Po prostu..... no cholera jasna! Dopiero co umarłam! Potem zmieniłam przynależność rasową, dowiedziałam się, że mam jakąś moc a teraz, że będzie wojna! To dla mnie za dużo! Żyłam sobie spokojnie przez dwadzieścia jeden lat, spokojnie się uczyłam, miałam zostać nauczycielką a tu jeb! Wszystko się poszło kochać a ja muszę się uczyć żyć na nowo! Nie ogarniam tego świata, nie rozumiem co tu się dzieje! Rano byłam na spacerze, to miasto wygląda prawie identycznie jak to, w którym się wychowałam a jednak jest tu całkowicie... obco! Boję się do cholery, nie dam sobie tu rady! - Eliza w końcu wykrzyczała wszystkie swoje obawy. Miała gdzieś to, że mężczyzna, który jej się podobał musiał tego wszystkiego wysłuchać. W tej chwili całkowicie pochłonęła ją frustracja. Usiadła na drugim fotelu obok kominka , zwinęła się na nim i rozpłakała.

Ardias nawet nie próbował sobie wyobrazić jak czuje się teraz kotka. Nie wiedział jak sam by się zachował w podobnej sytuacji. Wiedział natomiast, że na pewno nie zostawi Elizy samej.

Odczekał dłuższą chwilę, aż dziewczyna się wypłakała po czym wstał z fotela i klęknął przed nią.

Usłyszała jego ruch i zdziwiona podniosła wzrok. Siedział przed nią i patrzył jej w oczy z lekkim uśmiechem. Tygrys wyciągnął rękę i delikatnie otarł kciukiem łzę płynącą po policzku kotki.

- Eliza. Jestem twoim przyjacielem. Nie zostawię cię z tym wszystkim samej. - rzekł starając się przekazać jej w tych słowach jak bardzo ważna jest dla niego.

To za wiele... - pomyślała tylko po czym zgramoliła się z siedziska i wtuliła w muskularną pierś Ardiasa. Mężczyzna nic nie mówił, głaskał ją tylko delikatnie po włosach, starannie omijając jej kocie uszka, wiedząc, że cisza lepiej jej zrobi niż jakiekolwiek słowa wsparcia.

- Jestem tu... - szepnął tylko. Poczuł jak jej drobne ręce zaciskają się na jego koszuli. Przytulił ją mocniej.

Eliza powoli uspokajała się lekko oszołomiona zapachem mężczyzny. Rdzewiejąca stal i powietrze po burzy... Skąd on wziął takie perfumy?... nieważne. Było jej ciepło i czuła się bezpiecznie.

Powoli odsunęła się od niego. Spojrzała na Tygrysa i... to ją zgubiło. Ich spojrzenia się spotkały, jego stalowe oczy wpatrywały się intensywnie w jej bursztynowe. Pochylił się lekko w jej stronę jakby pytając o pozwolenie. Był tak blisko, że ich nosy niemal się stykały. Eliza nagle poczuła, że jej serce gubi kilka uderzeń a ona nie pamięta jak się oddycha. Nie ruszyła się. Ardias przestał ją głaskać po głowie a zamiast tego wsunął rękę w płomienne, długie włosy. Po jej plecach przeszedł dreszcz.

Nie czekał dłużej na przyzwolenie. Najdelikatniej jak umiał pocałował ją. Jego serce biło tak mocno, że Eliza musiała to usłyszeć. Przytulił ją mocno do siebie. Chciał, żeby poczuła to wszystko co do niej czuje. Dziewczyna przez chwilę zesztywniała ale potem rozluźniła się i objęła go za szyję. Jej twarz była nadal lekko wilgotna od łez. Przytulała go i całowała jak gdyby miał to być jej ostatni pocałunek w życiu...

Po długiej chwili ich usta rozłączyły się. Obojgu zajęło kolejną chwilę przypomnienie sobie jak się nazywają a potem jak się oddycha.

Cały czas wtuleni w siebie nawzajem siedzieli przed kominkiem na skórze jakiegoś zwierzęcia. Nie odzywali się, po prostu cieszyli się swoją obecnością.

- Co my robimy... - szepnęła Eliza, do której powoli zaczynało docierać co przed chwilą się wydarzyło.

- ...przepraszam...- zaczął Tygrys ale kotka położyła mu palec na ustach. Spojrzał na nią zdziwiony.

- Nic nie mów. Jesteśmy przyjaciółmi, tak?- zapytała. Skinął powoli głową. - Ok, więc zachowajmy to jako nasz sekret. - powiedziała po czym pocałowała go szybko i wstała z jego kolan. Uśmiechnął się promiennie czując się tak szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu.

- Chodźmy coś potrenować, w końcu mam strasznie dużo do nauczenia się! - zły nastrój Elizy wyparował całkowicie, zastąpiony czymś na kształt euforii.

-Zgoda. - razem ruszyli w stronę sali treningowej. 


***

Podobało się? Daj gwiazdkę i skomentuj ;) 
Pozdrawiam

Abisay

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro