Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16. Moja moc.


Następnego dnia król uparł się, że trzeba kuć żelazo puki gorące i Eliza musi ćwiczyć dalej. Tym razem jednak gdy już się wyciszyła, kazał jej wyobrazić sobie pokój ze skrzynią na środku, w której zamknięta jest jej moc. Opisywała mu po kolei jak wygląda pomieszczenie – ściany były gładkie w kolorze mleczno-pomarańczowym, z sufitu zwieszał się bardzo ozdobny żyrandol z mnóstwem kryształków, które rozpraszały migotliwe światło. Drzwi były drewniane i przypominały raczej wejście do jakiegoś zamku niż do zwykłego pokoju. Na środku stał kufer przywodzący na myśl pirackie skrzynie ze skarbami.

- Dobrze. Teraz podejdź do skrzyni i spróbuj zajrzeć do środka – powiedział cicho król prosto do jej ucha. Zrobiła to, ignorując przy tym uczucie gorąca wywołane świadomością tego jak blisko król musiał stać.

-Zamknięta na kłódkę – powiedziała przyglądając się zamkowi. Kłódka była bardzo ozdobna. Eliza z fascynacją przyglądała się misternym grawerowanym w metalu zawijasom. Wokół dziurki od klucza wyryto przepiękny płomień – wielkości płomyka świecy.

Ciekawe czy to ma jakieś znaczenie...- pomyślała przyglądając się wizerunkowi ognia na zamku.

- Tego się obawiałem... - powiedział Król - No nic, poradzimy sobie i z ty, Kluczem jest zazwyczaj wspomnienie związane z symbolem znajdującym się na kłódce. Jaki symbol tam widzisz?

Opisała mu po krótce wygląd kłódki po czym zaczęła zastanawiać się nad wspomnieniem związanym z ogniem. Nigdy nie uczestniczyła ani nawet nie widziała na żywo żadnego pożaru a szkolne ogniska wydają się za mało znaczące by mogły być kluczem do jej mocy.

Mam tak wiele wspomnień z ogniem, ale wszystkie są zbyt mało ważne... skąd mam wiedzieć o które chodzi?! – zastanawiała się.

Odpowiedź na to pytanie trąciła ją mokrym i zimnym nosem w rękę. Gdy się odwróciła zobaczyła wielkiego ognistego kota przyglądającego się jej z uwagą.

-Oczywiście! – krzyknęła zarówno w rzeczywistości jak i w komnacie w swoim umyśle. Kot zdawał się uśmiechać.

- Tylko jak mam zrobić z ciebie klucz mój Bursztynku? – zapytała drapiąc kota za uchem. Ten zmrużył bursztynowe oczy – identyczne jak jej własne – i zamruczał rozkosznie. Potem wstał, przeciągnął się i położył wielką łapę na kłódce. Dziewczyna usłyszała ciche kliknięcie.

- Otwarta – powiedziała do króla.

- Wspaniale – odparł zdumiony Alistair – Jeszcze nikomu tak szybko nie poszło... Dobrze. Teraz bardzo powoli unieś wieko. Nie wiadomo co tam jest, a raczej jaka moc tam jest więc...

Przestała słuchać króla. Skrzynia zdawała się wabić ją i kusić. Wiedziała co jest w środku. Zdała sobie sprawę z tego, że już od dawna wie, i że to ona sama wybrała ten rodzaj mocy dla siebie – dokładnie w chwili, gdy obdarzyła Bursztyna w swojej fantazji jako mała dziewczyna - mocą ognia.

Jednym szybkim ruchem otworzyła wieko. Nic na nią nie wyskoczyło, nic nie wybuchło. Jej oczom ukazał się płomień zawieszony w powietrzu. Był mniej więcej wielkości jej dłoni. Zamigotał przyjaźnie a Eliza z uśmiechem i bez strachu sięgnęła po niego.

Otworzyła oczy. Ardias i Alistair obserwowali ją z niepokojem stojąc kilka kroków dalej. Najwyraźniej odsunęli się z obawy, że coś się stanie nieprzewidzianego. Uśmiechnęła się do nich a oni wyraźnie się odprężyli.

- I co tam było?- zapytał.

Spojrzała na swoje dłonie złożone razem. Uśmiechnęła się szerzej. Rozłożyła ręce uwalniając płomień, który zamigotał wesoło unosząc się nad jej palcami.

Alistair niemal zachłysnął się ze zdumienia.

- To było w środku. – odparła wpatrując się w ognik.

***

- Zdajesz sobie sprawę z tego co to znaczy? – pytał raz za razem ciągle wstrząśnięty Król. Spacerowali po parku już dobrą godzinę. Ardias również był zaskoczony ale w ciągu pół godziny zdążył sobie to poukładać. Alistair najwyraźniej potrzebował więcej czasu.

- W całej historii było zaledwie dwóch naturalnych magów ognia! Każdy z nich był niesamowicie potężny! Wiesz jaką mamy teraz potęgę w rękach?- krzyknął Lew.

- Żartujesz chyba. – powiedział Tygrys zatrzymując się na ścieżce. Liście już opadły z drzew i chrzęściły teraz pod ich stopami.

-Chcesz ją wykorzystać jako broń? – zapytał oszołomiony mężczyzna z niedowierzaniem. Król zatrzymał się myśląc nad czymś intensywnie.
- Tylko w razie konieczności – odparł po chwili – Takiej konieczności, że byłaby naszą ostatnią szansą. Sam wiesz, że wilki zbierają się by uderzyć na nas na wiosnę. Nie wiadomo jakie siły uda im się zebrać.

- Nie zgadzam się – przerwał mu kategorycznie Ardias – Nie zgadzam się, żeby wplątywać ją w wojnę! Przecież ona dopiero co tu przybyła. Musimy dać jej czas, żeby nas poznała...
-... i dopiero wtedy dać jej wybór czy chce nam pomóc czy nie. – dokończył Alistair za przyjaciela. – Słuchaj ja naprawdę wiem o co ci chodzi. Naprawdę chciałbym, żeby przez następne sto lat spokojnie się uczyła naszego świata. Tylko, że możemy nie mieć stu lat. Możemy nie mieć nawet roku. Jeżeli sprawy pójdą źle, bo taki scenariusz też muszę założyć, to będę musiał prosić Elizę o pomoc.

Ardias stał przez chwilę rozważając słowa króla. A więc siły wilków były już tak duże, że martwiły Alistaira. Niedobrze. Zazwyczaj najeżdżała ich pojedyncza wataha, z którą łatwo było sobie poradzić. Ale jeżeli watahy się łączą... Niedobrze.

- Rozumiem – odparł Tygrys po chwili – Zrobisz co uważasz za słuszne. Dopóki jednak nie uznasz za konieczne postawić jej w pierwszym szeregu, pozwolę sobie wywieźć ją na wieś do mojej rodzinnej rezydencji gdy się już zacznie....

- Dobrze – zgodził się Lew.

Resztę drogi do zamku pokonali w milczeniu.

***

I oto dotarliśmy do momentu kiedy przekazałam wam wszystko co stworzyłam od 2011 roku. I tak sobie to leżało w pliku na moim dysku. A od następnej części to już będą moje aktualne wypociny. Sami oceńcie jak na przestrzeni czasu zmienił się mój styl. Mnie ciężko to stwierdzić. 

Podobało się? Daj gwiazdkę i skomentuj ;) 

Pozdrawiam

Abisay

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro