Rozdział 15. Przyjaciel z dzieciństwa. Część 2.
Na początku rozstrzygnięcie konkursu! :) Rozdział ten dedykuję:
@vixero_finem oraz @yebyemnyetho :D
Waszym zadaniem było w prologu odnaleźć jeden fakt lub jedno wydarzenie z mojego życia. Oto one:
- Fakt: mieszkam pod Krakowem ;)
- Wydarzenie: "Poznała Piotrka na kolonii. Razem z kuzynką chciały koniecznie jechać gdzieś razem. Wybrały kolonię harcerką w Borach Tucholskich. Mało nie spóźniły się na pociąg, więc wsiadły do pierwszego przedziału gdzie znalazły się wolne miejsca. W tym właśnie przedziale Eliza po raz pierwszy zobaczyła Piotra. Mało się odzywał, ale wydawał się miły i... był tajemniczy. Na miejscu okazało się, że przydzielono ich to tej samej grupy. Przez cały pobyt ich spojrzenia się krzyżowały, jak gdyby coś ich do siebie przyciągało. Poznali się lepiej dopiero po obozie." Jest to dokładny i wierny opis jak poznałam mojego narzeczonego ;) Zmieniłam tylko jego imię.
***
Otworzyła. Nagle świat dokoła zniknął. Stała znów w swoim pokoju w domku pod Krakowem. Rozejrzała się zaskoczona. Pod oknem stała choinka. Do pokoju wpadła mała, trzyletnia może dziewczynka i rzuciła się z radosnym piskiem do drzewka. Wyciągnęła spod niego prezent i zaczęła zamaszyście drzeć papier. Eliza uśmiechnęła się patrząc na samą siebie z przeszłości. Dziecko westchnęło z zawodem i wyciągnęło z pudełka pluszowego rudego kota.
- Podoba ci się? – zapytała matka stając w drzwiach. Eliza poczuła łzy pod powiekami. Mama...
Dziewczynka patrzyła przez chwilę na zabawkę.
- Nie – odpowiedziała – Nie jest żywy. Chciałam żywego kota...
Scena zmieniła się. Mała Eliza była wyraźnie starsza. Biegała po ogródku z pluszowym kotem w rękach.
- Eliza, obiad!! – zawołała matka przez balkon.
- Zaraz przyjdę! – odkrzyknęła dziewczynka po czym dała nura do małego namiotu rozłożonego na trawniku.
- Poczekasz tu na mnie Bursztynku? - zapytała dziewczynka sadzając zabawkę na poduszce.
Ku największemu zdziwieniu dużej Elizy kot przeciągnął się i zwinął w kłębek. Popatrzył na małą Elizę, miauknął i zamknął oczka.
- Dobrze Bursztynku, prześlij się a jak wrócę będziemy bawić się dalej...
Scena znów się zmieniła. Rudy kotek skakał po łóżku starając się złapać uciekający sznureczek. W końcu udało mu się go złapać.
- Pobawimy się teraz lalkami? – zapytała dziewczynka.
Kotek miauknął w odpowiedzi.
Mała Eliza rozstawiła szybko lalki. Kotek grał rolę wiernego książęcego wierzchowca. Dłuższą chwile przedzierał się przez góry poduszkowe i doliny kołdrowe by w końcu dotrzeć do wieży z książek gdzie uwięziona była piękna królewna. Zza wieży wypadł jednak straszny gumowy dinozaur udający smoka i groźnie kłapnął zębami.
- Jak ty Bursztynku mógłbyś go pokonać...- zastanawiała się na głos dziewczynka – Wiem! Będziesz super ognistym kotem! I żaden smok nie będzie mógł Ci nic zrobić bo będziesz miał ostre zęby i duże twarde pazury. Tak twarde, że możesz nimi ciąć metal!
Mały śliczny kociak w jednej chwili stał się drapieżnym kocurem. Jego futerko zafalowało i błysnęło ogniście, z gardełka przyzwyczajonego do przyjaznego miaukania wydobył się groźny niski pomruk świadczący o gotowości do ataku.
- Do boju mój dzielny Bursztynie! – kot rzucił się na „smoka" i rozszarpał go na strzępy. Potem wdrapał się na wieże z książek, zabrał królewnę- lalkę i zeskoczył wprost w objęcia małej Elizy.
- Jesteś taki dzielny! Od dziś będziesz moim obrońcą...
Wizja rozwiała się. Znów była w swoim sanktuarium gdzieś we własnym umyśle, wewnątrz skarbca wspomnień a naprzeciw niej stał wielki jak koń kocur o płomiennej sierści.
- Bursztyn...
- To ja – odparł kot. Następnie powoli podszedł do niej i trącił nosem jej dłoń. Pogłaskała go delikatnie.
- Czy... czy zechcesz być znów moim przyjacielem? – zapytała. Chciało jej się płakać ze szczęścia. Czuła się jak gdyby odnalazła przyjaciela, który zaginął.
- Nigdy nie przestałem nim być – zamruczał Bursztyn po czym polizał szorstkim językiem jej ramię. Zaśmiała się i przytuliła do niego. Pachniał popiołem.
- Musisz teraz wrócić do realnego świata. Król zaczął się niepokoić, że przestałaś reagować na to co mówi do ciebie.
- O matko, zupełnie o nim zapomniałam!
- Słuchałem co mówi gdy oglądałaś wspomnienie. Możesz mnie wezwać do siebie w realnym świecie za pomocą odrobiny swojej magii. Tak mówił. Ale gdy to zrobisz przestanę być tylko twoim wyobrażeniem. Stanę się Wytworem czyli żywą istotą zrodzoną z magii. Każdy może mieć taki wytwór ale tylko jeden. Zresztą więcej dowiesz się w praktyce. Wracaj już do króla bo zaraz się wścieknie z niepokoju.
- Kiedy cię znowu zobaczę?
- Gdy mnie przyzwiesz lub gdy znowu odwiedzisz swoje sanktuarium.
- Dobrze. To do zobaczenia przyjacielu.
- Do zobaczenia Elizo...
*
Eliza otworzyła oczy. Płomień w kominku nadal palił się choć nieco już przygasał. Ze zdziwieniem zauważyła koc narzucony na jej ramiona. Jak długo już tu siedzę?
Odwróciła głowę i rozejrzała się po Sali. Jej ruch przykuł uwagę Ardiasa, który siedział na ławie po prawej od paleniska.
- Eliza! Dzięki bogom. Wszystko w porządku? Jak się czujesz? – był wyraźnie zaniepokojony. Wstał, podszedł do niej i pomógł wstać. Dopiero teraz poczuła jak bardzo ścierpły jej nogi. Jęknęła gdy zaczęło wracać jej krążenie w stopach. Chyba ta pozycja nie była jednak tak wygodna jak sądziłam – pomyślała.
- Wszystko dobrze. Trochę mnie nogi bolą ale to zaraz przejdzie. Jak długo tak siedziałam? – zapytała szczerze ciekawa.
- Po dziesięciu minutach wykładu króla odpłynęłaś. Początkowo myśleliśmy, że śpisz ale kiedy nie dało się Ciebie obudzić to zaczęliśmy się martwić. Król posłał nawet po czarodzieja a ten powiedział, że weszłaś w głęboki trans i że nie da się ciebie teraz obudzić...
- Jak długo...? - powtórzyła pytanie wyraźnie roztrzęsionemu mężczyźnie.
- Trzy godziny – odparł starając się uspokoić.
- A wydawało mi się, że minęło kilka minut – uśmiechnęła się lekko rozmarzona na wspomnienie Bursztyna. Ardias przyglądał się jej badawczo przez dłuższą chwilę.
- Na dziś chyba wystarczy... - powiedział w końcu – zbliża się pora obiadu. Proponuję udać się do jadalni zanim nic dla nas nie zostanie – Uśmiechnął się ciepło.
- Dobry pomysł – zgodziła się natychmiast czując pustkę w żołądku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro