Rozdział 13. Bordowa wstążka
Włączcie głośniki ;) I zapraszam do lektury ;)
***
Eliza wpatrywała się w pustą filiżankę. Więc... to naprawdę jest...
-Pytanie teraz brzmi: co zrobisz ze zdobytą właśnie wiedzą? – Alistair w zadumie obserwował dziewczynę.
-Na początku... chyba... chciałabym się jakoś odwdzięczyć Ardiasowi. Przyjął mnie pod swój dach, utrzymuje mnie... i w ogóle... Chciałabym w jakiś sposób zacząć zarabiać. Mogłabym się wtedy sama utrzymywać. No i mogłabym mu kupić coś w mieście...
-Dobra decyzja jak na początek- uśmiechnął się Lew- Co umiesz robić?
-Tu zaczyna się problem, w moim dawnym życiu dopiero zaczynałam się uczyć zawodu. I tutaj jest ta wiedza zupełnie nie do wykorzystania. Chyba, że...- zamyśliła się- jestem dobra w gimnastyce artystycznej. To... taki jakby rodzaj tańca akrobatycznego- dodała widząc niezrozumienie na twarzy swego rozmówcy.
-Więc zostaniesz artystką. Za trzy dni odbędzie się coroczny festiwal młodych talentów. Z całego kraju przybywają poddani by pokazać co umieją. Naturalnie na początku jest ostra selekcja tak, że przede mną występują tylko najlepsi. Ale król może sam zgłosić kogoś kto nie będzie musiał przechodzić przez wszystkie te głupie procedury. Zatańczysz jako gwiazda wieczoru. A teraz jako moja podopieczna powiedz mi czego będziesz potrzebować.
-Cóż... odpowiedniego stroju... odpowiedniej muzyki...
-Przyślę do ciebie najlepszą krawcową i najlepszego kompozytora w mieście. Co jeszcze?
-Drewnianą, cienką pałeczkę długości mniej więcej takiej... i długą bordową wstążkę.
***
Następne dwa dni minęły nie wiadomo kiedy. Eliza biegała od krawcowej do muzyka i z powrotem. Kompozytor okazał się być wybitnym. Kotka zanuciła mu tylko melodię Beethovena a ten niemal natychmiast był w stanie zagrać na pianinie cały utwór.
-Nie słyszałem nigdy tej melodii.- rzekł siwiejący mężczyzna przy instrumencie- Chcesz ją nazwać, pani?
-Nie. Niech pan to zrobi- odparła.
-Hmm... Więc od dziś melodia ta będzie nosić nazwę „Dla Elizy".
***
-Denerwuje się panienka?- zapytała Laura pomagając dziewczynie założyć lśniącą sukienkę mini w kolorze bordowo karmazynowym.
-Mów do mnie Eliza.
-Oczywiście. Denerwujesz się Elizo?
-Trochę... trzeci dzień nie widziałam Ardiasa... Zupełnie jakby mnie unikał... Nie wiesz czegoś o tym?
-Zamyka się w bibliotece i nawet mnie nie wpuszcza. Wydaje mi się, że coś się stało... poważnego. Pan nigdy się tak nie zachowywał. No, gotowe.
-Dziękuję ci. A teraz... jest w bibliotece?
-Chyba tak...
-No to idę. Występ za godzinę. Trzymaj kciuki.
Eliza wybiegła ze swojego pokoju . Zatrzymała się przed drzwiami biblioteki i zapukała. Odpowiedziała jej cisza. Nacisnęła klamkę, ale zamek nie ustąpił.
-Ardias...?- zapukała jeszcze raz. Brak odpowiedzi.
-Wiem, że tam jesteś... naprawdę nie wiem dlaczego mnie unikasz. Chciałam ci jakoś podziękować za to wszystko co dla mnie robisz, dlatego ten występ zadedykowałam tobie. Nie wiem co się stało, ale może zrobisz sobie przerwę i przyjdziesz obejrzeć? Zależy mi na tym... - dodała ciszej po czym zrezygnowana odeszła od drzwi i ruszyła w stronę Sali balowej, gdzie miał się odbyć występ.
Nie wiedziała, że Tygrys stał cały czas pod drzwiami i słyszał wyraźnie każde jej słowo. Pójdę. Oczywiście, że pójdę. Skoro to dla niej takie ważne...
Po drodze starał się stłumić w sobie nadzieję rozbudzoną przez jej ciche słowa. Zależy jej na tym... Dlaczego? Jak mam to odebrać? To oczywiste, myślała o mnie jak o przyjcielu... ale powiedziała to tak cicho jakby nie chciała, żebym usłyszał... może jednak... Nie. Nie mogę dawać sobie nadziei... Nie wytrzymam tego... ale jak się nad tym zastanowić... Nie mogę przecież oczekiwać, że po tych paru dniach znajomości... Najpierw będę musiał zapracować na jej zaufanie i przyjaźń. A potem kto wie... W końcu oboje jesteśmy długowieczni. Będę miał duuużo czasu by zdobyć jej miłość.
Sala balowa była już pełna. Po bokach zostały ustawione krzesła dla specjalnych gości. Król wezwał go do siebie gestem dłoni.
-Panie...- mężczyzna ukłonił się przed władcą.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz. Wiesz ile musiałem się namęczyć żeby zachować dla ciebie to miejsce? Wszystkie te wypindrzone damulki chciały się tu wtarabanić... i kilku ważniejszych hrabiów również. Siadaj już. Za chwilę się zaczyna.
Usiedli obok siebie i w milczeniu obserwowali przygotowania. Muzyk stroił instrument, od czasu do czasu wydobył fragment jakiejś nieznanej melodii.
-Ona to robi dla ciebie.- rzekł niespodziewanie Lew.
-Co?- Ardias wyrwał się z zadumy.
-Bardzo chciała ci się odwdzięczyć. Sama wymyśliła ten występ. Nawet muzyka została stworzona specjalnie na tą okazję. Bardzo jestem ciekaw dlaczego nie zapytałeś czego się o niej dowiedziałem.
-Słyszałem waszą rozmowę...- odparł Tygrys z kwaśną miną.
-O... no to skąd ta mina?
-Nie udawaj. Słyszałem wyraźnie jak mówiła, że zupełnie nic do mnie nie czuje. Chyba nie sądzisz, że będę skakał z radości po takiej informacji...
-Widzę bandaż na twojej ręce... czyżby ta rzeźba w ogrodzie aż tak ci czymś zawiniła? Poza tym jesteś skończonym debilem- uśmiechnął się Alistair. Ardias spojrzał na niego pytająco.
-Jesteś debilem- powtórzył władca- słyszałeś tylko maleńki fragment rozmowy, w dodatku dotyczący jej byłego chłopaka. To do niego nic nie czuła... oj cicho już zaczyna się.
-Co jeszcze wiesz?
-No cicho, Eliza idzie. Myślę, że wkrótce sam się dowiesz.
Muzyk uderzył w klawisze fortepianu wydobywając pierwsze dźwięki nowego utworu. Eliza przez chwilę stała nieruchomo czekając na odpowiednią nutę. Bordowa wstążka zawirowała w powietrzu. Kolejne tony rozchodziły się po sali wprowadzając słuchaczy w melancholijny nastrój. Kotka rozpoczęła swój układ, który nieco dopracowała przez ostatnie dni. Płomyki świec zaczęły falować w rytm muzyki. Pasek materiału zwijał się w powietrzu dotrzymując kroku tańczącej dziewczynie.
-Widzisz to?- zapytał król wskazując na iskierkę ognia na czubku świecy kołyszącą się do taktu melodii. Ardias nie zwrócił na to uwagi. Wszystko wyglądało zupełnie jak w jego śnie sprzed tak wielu laty. Rozpuszczone płomienno-rude włosy lśniły w blasku ognia z pochodni, krótka sukienka uwydatniała piękne kształty ciała, bursztynowe oczy błyszczały jak w uniesieniu. Pozornie nie zwracała na niego uwagi zatracając się całkowicie w swojej sztuce. A jednak od czasu do czasu udawało mu się pochwycić jej spojrzenie.
Hipnotyzm występu najwyraźniej udzielił się wszystkim. Niektórzy z gości patrzyli w zachwycie, inni otwierali nieświadomie usta, jedna dama wyszła zbulwersowana faktem, że jest mniej urodziwa od artystki. Dla Elizy liczyła się jednak tylko jedna osoba. Jedna jedyna, wpatrzona w nią jak w obraz.
To dla ciebie Ardi...- myślała cały czas jak gdyby mógł ją usłyszeć.
Pianista zagrał ostatni takt i muzyka ustała. Dziewczyna zamarła w pozycji kończącej występ. Przez chwilę panowała cisza. Może się nie spodobało...?- zastanawiała się ze strachem. W tej chwili wybuchły jednak gromkie brawa. Podniosła wzrok. Wszyscy stali i klaskali ile siły w rękach. Już zaczęli do niej podchodzić szlachcice z gratulacjami. Spojrzała na Tygrysa. Siedział nadal oniemiały występem. Uśmiechnęła się niepewnie. Wtedy wstał i ruszył w jej stronę jednak tłum skutecznie zatarasował mu drogę.
Gratulacjom, uściskom i zaproszeniom na następne występy nie było końca. Kotka straciła Ardiasa z oczu. W końcu lud się rozstąpił i dopuścił do niej króla.
-Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, moja droga! Państwo wybaczą, ale porywam teraz naszą piękną artystkę.- pociągnął ją za sobą do głównego wejścia. – Zaraz zostanie podana wieczerza, dlatego zapraszam wszystkich do jadalni!
Po drodze odłączyli się od masy spieszącej na kolację wchodząc w mały wąski korytarz, którego dziewczyna wcześniej nie widziała. Za nimi zamknęły się sekretne drzwi oddzielając od hałasu.
-W końcu trochę spokoju. Poszło ci naprawdę doskonale. Pierwszy występ i już jesteś sławna.
-Nie robiłam tego dla sławy...- odrzekła. Robiłam to dla Ardiasa-dodała w myślach.
-Wiem, wiem. Myślę, że on już czeka na ciebie w apartamencie. Widziałem jak wychodził. Zanim się jednak z nim zobaczysz muszę ci coś powiedzieć.- Król spojrzał jej z powagą w oczy- Słyszał fragment naszej rozmowy. Ten dotyczący twojego byłego „ukochanego". Przez ostatnie trzy dni był przekonany, że delikatnie mówiąc, źle ci w jego towarzystwie. Powiedziałem mu, że się myli, ale nie wiem czy to przyjął do wiadomości. Chyba będziesz musiała z nim porozmawiać...
-Rozumiem...- Kotka poczuła uścisk w żołądku.
Lew otworzył przed nimi kolejne drzwi. Znaleźli się naprzeciwko wejścia do apartamentu Tygrysa. Nagie mury korytarza niosły odległe dźwięki z jadalni. Rozpoczynała się uczta.
-Muszę iść do gości. Taki parszywy obowiązek gospodarza.- uśmiechnął się Alistair.
-Dziękuję... za wszystko.- odparła Eliza. Król już jednak zniknął razem z wejściem do tajnego przejścia.
Dziewczyna odetchnęła i nacisnęła klamkę zupełnie nieprzygotowana do tej rozmowy...
***
Podobało się? Daj gwiazdkę i skomentuj ;)
Pytanie do was moi mili! O czym byście chcieli dalej poczytać ? :D piszcie mi swoje pomysły co chcecie dalej :D
Pozdrawiam
Abisay
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro