Rozdział 29. Napaść.
Tydzień leżenia w łóżku i użalania się nad sobą zrobił swoje. Eliza po trzech godzinach treningu była skonana. Czuła palący ból we wszystkich mięśniach. Mimo to ćwiczyła dalej w myśl zasady - co cię nie zabije to cię wzmocni.
Po kolejnej godzinie treningu - mimo protestów zziajanej kotki- Tygrys zarządził przerwę. Niemal siłą usadził ją na ławie i stwierdził, że jeśli dziś się przetrenuje to jutro nie będzie z niej żadnego pożytku. Dziewczyna siedziała przez chwilę zła na cały świat ale potem Ardias zaproponował ćwiczenie wykorzystania mocy do czego przystąpiła z nowym entuzjazmem.
Tak minęła im większość dnia. Pod wieczór wybrali się na przechadzkę po dziedzińcu zamkowym. Spacerowało tam też kilka dam dworu, które na widok Ardiasa rumieniły się i rzucały mu tęskne spojrzenia. Mężczyzna zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi.
Elizę natomiast strasznie te baby wkurzały. Uśmiechnęła się jednak triumfalnie pod nosem.
On będzie mój - pomyślała.
A ja to co? - odezwał się pełen wyrzutu cichy głosik w jej głowie.
Ty jesteś moim najlepszym przyjacielem Bursztynie.
I nie zostawisz mnie dla tego wyliniałego....
Nie zostawię cię. I on nie jest wyliniały.
Kocur się uciszył a Eliza wpadła na Tygrysa, który zatrzymał się gwałtownie wpatrując się w coś ze zmarszczonymi brwiami. Dziewczyna podążyła za jego wzrokiem i pisnęła przestraszona.
-Zaczekaj tu... - powiedział poważnie. Tuż przy murze niedaleko stajni, koło której się właśnie znajdowali, leżało całe mnóstwo beczek z jakimiś zapasami. Natomiast zza jednej z baryłek wystawały czyjeś nogi. Ardias podszedł tam powoli rozglądając się przy tym uważnie na boki. Eliza właśnie zauważyła, że dziedziniec jakoś podejrzanie się wyludnił. Przywołała mały ognik i ukryła w ręce, tak na wszelki wypadek.
Tygrys zajrzał za beczkę... i zaklął.
- Straż! - zawołał ale na dziedzińcu nadal było niesamowicie cicho. Mężczyzna powoli wycofał się w stronę kotki.
- Pobiegniesz teraz do swojego pokoju - szepnął cały czas się rozglądając - powinna być tam Laura. Spakujesz tylko najpotrzebniejsze rzeczy a potem razem zabarykadujecie się w mojej sypialni, jasne?
- Co się dzieje? - odszepnęła bezgłośnie czując, że rozgrywa się tu coś bardzo złego - I co z tobą?
- Sprawdzę co z królem i przyjdę po was. Za pięć minut macie być już schowane. Biegnij!
Eliza pobiegła. Zastrzyk adrenaliny w połączeniu z jej kocią szybkością sprawił, że pół minuty później zatrzasnęła główne drzwi do apartamentu. Laura, która akurat niosła naręcze świeżej bielizny upuściła wszystko na widok przerażenia w oczach kotki.
-Co się...
- Mamy się spakować i za trzy minuty zabarykadować w sypialni Ardiasa - rzekła dziewczyna i rzuciła się do swojej komnaty. W szafie znalazła torbę podobną do plecaka, w której już znajdował się nóż, jakiś czarny kamień (krzesiwo?), bandaże i trochę suchego prowiantu. Niewiele myśląc zapakowała do niego dodatkowo dwa komplety czystej bielizny, jedną bluzkę i jedne spodnie na zmianę, porwała jeszcze czarny skórzany płaszcz i wybiegła z pomieszczenia.
Laura już na nią czekała. Gdy tylko przekroczyła próg sypialni, służąca zamknęła drzwi i umieściła solidną belkę w poprzek wejścia. Razem przesunęły ciężką dębową szafę tak by dłużej zatrzymać ewentualnych napastników.
- Musi być bardzo źle skoro pan zarządził procedurę awaryjną...- powiedziała Laura po dłuższej chwili milczenia.
- Co masz na myśli?
- Mój pan już dawno temu wymyślił to na wypadek oblężenia zamku. Wiele razy to ćwiczyliśmy. W różnych miejscach są poukrywane plecaki z podstawowym zaopatrzeniem. Zawsze miałam pięć minut na znalezienie plecaka i ukrycie się w miejscu wyznaczonym przez pana. Ale w sumie to dziwne, że kazał nam się tu ukryć, nie widzę stąd żadnej drogi ucieczki...- powiedziała kobieta mysz rozglądając się po komnacie.
- Powiedział, że po nas przyjdzie jak sprawdzi co z królem... O boże a jeśli coś mu się stanie? Znaleźliśmy kogoś leżącego za beczkami na dziedzińcu. Nie widziałam co się stało ale po minie Tygrysa wnioskuję, że ktoś zabił jakiegoś strażnika...
- Czyli się zaczęło... Wszyscy myśleli, że zaatakują na wiosnę...
- Kto? Wilki? Myślisz, że...
- No na pewno a któż by inny był tak bezczelny, żeby atakować strażnika na zamku królewskim? Poza tym...
- Cicho, chyba coś słyszę... - ktoś próbował się dostać do apartamentu. Kotka i mysz wstrzymały oddech. Po chwili dało się słyszeć huk wywarzanych drzwi. Kilka osób zaczęło przetrząsać apartament.
Eliza gestem nakazała Laurze schować się w głębi sypialni a sama bezszelestnie podeszła do okna. Może mogłyby wymknąć się do ogrodu a potem... Wtedy zobaczyła dwóch wilczych żołnierzy ciągnących za sobą wrzeszczącą dwórkę. Dziewczyna wyrywała się i piszczała przerażona ale oni tylko się śmiali i siłą wepchnęli ją między drzewa. Kotka skrzywiła się gdy usłyszała krzyki blondynki.
Cholera... ogrodem nie uciekniemy... Bursztyn, jakieś sugestie?
Dach?
A co potem? Wszędzie są mury, zobaczą nas...
Może jest tu jakieś tajne przej...
Coś mocno rąbnęło w drzwi sypialni Ardiasa. Czas się kończy... Myśl, myśl, myśl! Nie mam czasu szukać tajnych przejść! Chyba będziemy się musiały bronić...
Eliza przywołała płomienny miecz i stanęła na przeciw drzwi gotowa bronić siebie i Laury. Nie po to tyle ćwiczyła żeby dać się teraz zabić byle wilkowi! Nie po to zdobywała przyjaciół, uczyła się swojej mocy! Będzie walczyć i zwycięży!
Kogo ja oszukuję... Zabiją nas. Zgwałcą a potem zabiją. Do dupy taka śmierć.
W tej chwili gobelin tuż obok Laury poruszył się. Zza tkaniny wyjrzał mężczyzna w czarnym kapturze.
- Chodźcie - szepnął Czarny Tygrys odkrywając ciemny tunel za sobą. Dziewczyny popatrzyły po sobie po czym szybko spełniły jego polecenie. Mężczyzna bezszelestnie zamknął wejście. Otoczyła ich cisza i ciemność.
***
Rozdział nie jest do końca taki jak chciałam. Nie do końca mi wyszedł. Trudno, przeżyjecie to jakoś. Następny będzie lepszy.
Jak myślicie co będzie dalej?
Czy trójka naszych bohaterów zostanie schwytana?
Czy Wawel zostanie zdobyty?
I co się stało z Królem?
Piszcie w komentarzach wasze teorie ;)
Pozdrawiam
Abisay
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro