Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Siedziałam na krześle w gabinecie dyrektora, pusto wpatrując się w widok przed sobą.

Nie pamiętałam, w jaki sposób wydostałam się z łazienki. Może ktoś mnie znalazł? Może kogoś zaalarmował mój krzyk, kiedy tuliłam do siebie zimne ciało mojej siostry? Od momentu, w którym ją znalazłam do chwili, w której znalazłam się w gabinecie dyrektora, przed oczami miałam tylko czarną dziurę. Wydawało mi się, że ktoś wyprowadził mnie z łazienki. Ktoś zadawał pytania. Do kabiny przedarło się dwóch nauczycieli. Trzeci z nich próbował zasłonić moje brudne od krwi dłonie. Nie miało to żadnego sensu, ponieważ posoka znajdowała się także na mojej twarzy i mundurku.

Czułam pod palcami zimne ciało mojej siostry. Gardło znowu zacisnęło mi się boleśnie, tak boleśnie, że moje oczy wypełniły się łzami. Siedziałam całkowicie nieruchomo, zmuszając się do wdechów i wydechów, a cały świat wokół mnie drżał w posadach.

Za drzwiami panował chaos. Po szkole rozniósł się już alarm o nadzwyczajnej sytuacji. Słyszałam odbijające się echem na korytarzu kroki uczniów, którzy kierowani przez nauczycieli wydostawali się na zewnątrz. Spojrzałam na okno, przez które przedzierały się promienie popołudniowego słońca. Pragnęłam pooddychać tym świeżym powietrzem. Zamknąć oczy i obudzić się z myślą, że wszystko, co stało się tego dnia, było jedynie wytworem mojej wyobraźni. Koszmarem.

Ktoś krzyczał, że na parkingu pojawiła się karetka, jakby miał nadzieję, że ratownicy będą w stanie jeszcze pomóc mojej siostrze. W tym małym gabinecie jako jedyna wiedziałam, że na pomoc było już za późno.

Podobno w szkole pojawiła się także policja. Wiedziałam, że chcieli zabrać z tej łazienki moją siostrę, wiedziałam, że za chwilę wszyscy się o tym dowiedzą i że już nigdy jej nie odzyskam.

W gabinecie towarzyszyła mi nauczycielka, z którą do tej pory nie miałam żadnych lekcji. Nie znałam jej, a mimo to pozwoliłam, żeby cały czas do mnie mówiła. Miała piskliwy głos. Denerwował mnie. Próbowała mnie uspokoić, zadawała jakieś pytania, szarpała za rękaw mojego mundurka, kiedy nie odpowiadałam. Coś w moim wnętrzu niebezpiecznie drżało, jakby chciało wydostać się na wolność.

Spojrzałam na swoje ręce. Krew już na nich zaschła. Była pod moimi paznokciami, na skórze, wszędzie. Wręcz czułam jej metaliczny zapach i mimo że siedziałam, ziemia znowu usunęła mi się spod stóp.

Uniosłam powoli głowę, a kątem oka wyczułam na sobie intensywne spojrzenie nauczycielki.

– Lucy... – zaczęła jeszcze raz, chcąc, żebym się odezwała. Tylko po co miałam to robić? Żeby potwierdzić jej, że moja młodsza siostra była martwa?

Przez samo to pytanie wbiłam paznokcie w kolana. Nie czułam bólu, za to z trudem powstrzymałam się przed zdławionym dźwiękiem, który zacisnął się na moim gardle. Miałam wrażenie, że nie potrafiłam oddychać.

Zamarłam w miejscu, gdy na korytarzu rozległ się stukot szpilek. Przestałam nawet drżeć, za to moje oczy wbrew mojej woli wypełniły się przerażeniem. Wiedziałam już, że na parkingu zaparkowało znajome, czarne auto.

Automatycznie wyprostowałam się i wbiłam plecy w oparcie drewnianego krzesła. Choć na moment w moich oczach pojawił się strach, szybko został zastąpiony przez obojętność. Cała mimika mojej twarzy się zmieniła. Zamknęłam się, cofnęłam w głąb samej siebie, stłamsiłam wszystkie emocje, które mnie zaatakowały. Znieruchomiałam, nie mając odwagi wziąć choćby płytkiego wdechu.

W tym samym momencie drzwi od gabinetu otworzyły się, a do środka szybkim i pewnym krokiem weszła moja matka. Nawet nie musiałam się na nią oglądać. W chwili, w której przekroczyła próg, jej zimne spojrzenie spoczęło prosto na moich plecach.

Wraz z nią do pomieszczenia wszedł dyrektor Conner – wysoki, ale pulchny mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze i muszką w kolorze butelkowej zieleni. Miał zalizane do tyłu włosy i trochę zmarszczek na twarzy. Z reguły obdarzał wszystkich przyjaznymi spojrzeniami, w których kryła się również pewna łagodność. Zawsze był sympatyczny i potrafił dogadać się z każdym, nawet najgorszym uczniem. Tak samo było z rodzicami. Nie miał problemu ze znalezieniem wspólnego języka... Nawet z moją matką.

A przecież Sylvia Graves była piękną kobietą, w której krył się prawdziwy diabeł.

– O co chodzi? – spytała wyzutym z emocji głosem. Nie patrzyłam na nią, ale byłam pewna, że dumnie zadarła podbródek i z oczekiwaniem spojrzała na dyrektora i siedzącą przy mnie nauczycielkę.

– Pani Graves – zaczął ostrożnie dyrektor, po czym obszedł szerokie, ciemne biurko i stanął tuż za nim. Zerknął na mnie kontrolnie, a w tym samym momencie moja matka poruszyła się i stanęła obok mnie.

– Co się stało? – zapytała raz jeszcze. Z jej twarzy nie można było nic wyczytać. Poprawiła kaszmirowy płaszcz i zdjęła z nosa przeciwsłoneczne okulary. W jej oczach można było dostrzec powagę. Usta zacisnęła w wąską kreskę. – Dlaczego zostałam wezwana do szkoły i co na parkingu robi policja? Coś ty nawyprawiała? – Ostatnie pytanie było skierowane prosto do mnie. Nie spojrzałam na nią. Nie mogłam. – Dlaczego jesteś taka... Taka brudna?

Dopiero przy tym pytaniu w głosie mojej matki usłyszałam wahanie. Zlustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu. Wiedziałam, co zobaczyła.

Siedziałam sztywno na krześle z dłońmi zaciśniętymi na kolanach. Moja koszula nie była już śnieżnobiała, za to pojawiły się na niej ciemne, brązowe plamy. Mundurek miałam wygnieciony i na nim również można było znaleźć zaschniętą krew. Sklejała nawet kosmyki moich włosów, możliwe, że miałam ją na twarzy. Była wszędzie.

Podobno na korytarzu czekało także dwóch policjantów, którzy chcieli mnie przesłuchać. W gabinecie było ciepło, tak ciepło, że aż brakowało mi powietrza, a klatka piersiowa boleśnie mi się zaciskała. Wiedziałam, że trzy piętra wyżej w łazience leżało ciało mojej siostry i sama ta myśl spowodowała, że świat wokół mnie zachwiał się, zamarł i znowu się zachwiał.

Na twarzy mojego dyrektora dostrzegłam zmęczenie. Był blady.

– Proszę usiąść – polecił cichym, zachrypniętym głosem i odchrząknął. Wskazał na krzesło obok mnie i wyraźnie dostrzegłam wtedy jego drżącą dłoń.

– Proszę mi powiedzieć, co się stało – warknęła w odpowiedzi moja matka, wyraźnie tracąc cierpliwość. Pewnie, kiedy zadzwonili ze szkoły, była w trakcie jakiegoś ważnego spotkania. Dziwne, że dotarła tutaj tak szybko. Z reguły praca była dla niej ważniejsza ode mnie i mojej siostry.

Ktoś zamknął drzwi od gabinetu i dopiero wtedy dyrektor Conner zaczął mówić.

– Pani córka, Audrey Graves, została znaleziona w szkolnej łazience w czasie ostatniej lekcji – powiedział cicho, starając się zapanować nad własnym głosem. Patrzył prosto w oczy mojej matki, która na jego słowa wyprostowała się i delikatnie zmarszczyła idealnie wypielęgnowane brwi.

Sylvia była przed pięćdziesiątką, ale dzięki różnym zabiegom świetnie udało jej się ukryć swój wiek. Makijaż na jej twarzy sprawił, że wyglądała perfekcyjnie. Była wyrachowaną, schludną kobietą, która, odkąd pamiętałam, kierowała się zasadami i regułami. Tego samego oczekiwała ode mnie i mojej siostry. Wszystko w jej życiu chodziło jak w zegarku, dlatego nawet się nie zdziwiłam, kiedy z jej ust wyrwało się bezczelne:

– No i?

Mężczyzna stojący naprzeciwko przełknął powoli ślinę, mięsień na jego twarzy nerwowo zadrgał.

– Pani córka została znaleziona martwa – przekazał te słowa bez owijania w bawełnę, najprościej jak się dało. W pomieszczeniu zapadła głucha cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara wiszącego nad wejściowymi drzwiami. Uniosłam na niego wzrok i mocniej wbiłam paznokcie w skórę.

Cisza ciągnęła się przez kilka sekund, ale nawet nie musiałam zerkać na matkę, by wiedzieć, że ta informacja nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Wściekłość zalała moje żyły w ułamku sekundy, gniew zaatakował mnie tak gwałtownie, że z trudem utrzymałam się w miejscu. Dzwoniło mi w uszach, gdy Sylvia brała ostrożny wdech, a w myślach już kalkulowała, jak ukryć tę brzydką skazę na jej wizerunku. Córka, która została zabita? Jak ona spojrzy teraz ludziom w oczy, skoro każdy uważał, że ona i jej rodzina była idealna?

Zacisnęłam zęby, wręcz nimi zazgrzytałam, bo jeszcze kilka sekund wcześniej myślałam, że moja matka okaże jakieś emocje, może potwierdzi, że jej na nas zależy, że nas kocha, że jesteśmy dla niej ważne.

– Nie żyje? – dopytała tym samym, pozbawionym emocji głosem.

– Bardzo mi przykro – szepnął jeszcze dyrektor. – Lucy znalazła ją pod koniec lekcji – dodał i wtedy matka wbiła we mnie swoje drapieżne spojrzenie. Obróciłam się i zajrzałam jej w oczy, doskonale wiedząc, że dostrzegę w nich jedynie nienawiść.

– Jeszcze nie dowiedzieliśmy się, dlaczego akurat wtedy Lucy pojawiła się w łazience. Rozumiem, że może być to dla pani ciężka sytuacja, ale w tych okolicznościach jestem zmuszony pozwolić policji działać.

– W jakim stanie... W jakim stanie została znaleziona Audrey? – przerwała mu ostro Sylvia.

– Pyta pani o obrażenia? – wymamrotał niepewnie dyrektor. W odpowiedzi moja matka skinęła głową. – Z pierwszych oględzin wynika, że mogło to być samobójstwo, ale...

Poderwałam gwałtownie głowę i wbiłam spojrzenie w mężczyznę. Samobójstwo? Jakie samobójstwo? Moja siostra nigdy by tego nie zrobiła. Poza tym przy ciele nie znalazłam żadnego narzędzia, którym mogła zrobić sobie krzywdę.

To nie było samobójstwo.

Jednak to jedno zdanie dla mojej matki okazało się wystarczające.

– Właśnie! – Wręcz krzyknęła, zwracając uwagę na to, co powiedział dyrektor. – Samobójstwo. Lucy tylko ją znalazła. Nie będzie żadnego przesłuchania – syknęła gwałtownie i złapała mnie za ramię. – Wychodzimy, Lucy.

Nawet na nią nie spojrzałam.

– Pani Graves, rozumiem, że to niedogodna dla pani...

– Nie będzie żadnego przesłuchania – przerwała mu po raz kolejny. – Proszę pozwolić policjantom działać i niech zabiorą stąd to ciało. Nie chcę, żeby więcej osób dowiedziało się o tym zdarzeniu, rozumiemy się? Jestem radną tego miasta i niech pan wierzy, że jedno skinienie mojego palca sprawi, że to sprawa od razu ucichnie.

Dyrektor wyglądał na zaskoczonego i onieśmielonego jednocześnie. Wiedział także, kim była moja matka i jeśli przedstawiała sytuację w ten sposób... Nie miał nic do gadania. Nie chciał się spierać, widziałam to po tym, jak z rezygnacją opadły mu ramiona i wydał z siebie ciche westchnienie.

– Rozumiem – wymamrotał ledwie słyszalnie. Spojrzał na mnie pełnym współczucia wzrokiem, a moje gardło po raz kolejny ostrzegawczo się zacisnęło.

– Wychodzimy, Lucy – powtórzyła ostro moja matka i pociągnęła mnie za rękaw granatowego mundurka. Nie mogłam się z nią siłować, ale kiedy wstałam, przed oczami zobaczyłam ciemne plamy. Musiałam złapać się oparcia krzesła, by nie stracić równowagi. Zacisnęłam zęby i wzięłam wdech. Matka na mnie nie czekała. Przekroczyła próg gabinetu i znowu dotarł do mnie dźwięk uderzających o podłogę szpilek.

– Lucy, gdybyś chciała porozmawiać – zaczął ostrożnie za moimi plecami dyrektor. Obejrzałam się na niego. Może dostrzegł wszystko w moich oczach, bo spuścił głowę. – Po prostu pamiętaj, że zawsze tutaj dla ciebie jestem.

– Dziękuję – wychrypiałam. Brzmiałam obco, jak nie ja. Pozostało mi dogonić moją matkę, ale postawienie kolejnego kroku było ponad moje siły. Kiedy wyszłam z gabinetu, moje oczy wypełniły się łzami. Musiałam pomrugać kilka razy. Dopiero wtedy dostrzegłam Sylvię, która wykłócała się na korytarzu z dwójką policjantów. Jej głos niósł się echem po szkole, ale nie słuchałam, co miała im do powiedzenia. Jak duch kierowałam się prosto do wyjścia.

Wypadłam na zewnątrz i cofnęłam się na tyły budynku, gdzie nikogo nie było.

Dopiero wtedy zgięłam się wpół i zwymiotowałam.

***

Przekroczyłam próg domu i wsłuchałam się w nienaturalną ciszę. Całe moje ciało było odrętwiałe, przed oczami nieustannie przewijały mi się obrazy z tego dnia.

– Wykąp się i zejdź na dół, kiedy będziesz gotowa. – Moja matka wydała polecenie, nawet na mnie nie patrząc. Na stół odłożyła markową torebkę i sięgnęła po telefon, który podczas krótkiej podróży do domu nieustannie dzwonił. Kiedy odebrała, zaczęła manipulować wszystkimi osobami, które próbowały się czegoś dowiedzieć. Zaczęła załatwiać sprawy tak, jakby śmierć jej córki była kolejnym problemem, który trzeba było zamieść pod dywan.

Nie mogłam tego słuchać.

Skierowałam się na górę, pokonując schody boleśnie powoli. Ktoś zabrał moją torebkę ze szkoły, a przy sobie miałam tylko telefon. Zatrzymałam się na pokrążonym w półmroku korytarzu i wbiłam wzrok w zamknięte drzwi od pokoju mojej siostry.

Znowu zakręciło mi się w głowie.

– Pospiesz się! – krzyknęła z domu matka. Zacisnęłam powieki, bo w mojej głowie rozległ się głuchy wrzask, którego nie byłam w stanie wyciszyć.

Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Zatrzymałam się przed lustrem i wbiłam wzrok w swój wygnieciony, granatowy mundurek z logiem liceum na piersi po lewej stronie. Miałam rozdarte rajstopy, rozmazany makijaż i nienaturalnie bladą twarz, która podkreślała moje puste, granatowe oczy. Oddech mi przyspieszył, zacisnęłam spierzchnięte usta i zrywałam z siebie ubrania, nie przejmując się, że w ten sposób jeszcze bardziej je zniszczę.

Weszłam pod prysznic i włączyłam go, a lodowaty strumień wody uderzył w moje zziębnięte ciało. Zaczęłam drżeć, moje mięśnie się spięły. Dopiero po chwili sięgnęłam po mydło i zaczęłam szorować całą swoją skórę. Próbowałam zmyć krew, wyczyścić ją spod paznokci i doprowadzić się do porządku, ale...

Ale cały czas czułam zimne ciało mojej siostry, czułam, jak szarpałam ją za ramiona, jak wykrzykiwałam niezrozumiałe słowa. Włosy przykleiły mi się do twarzy i choć pierwsza warstwa krwi już spływała razem z wodą do odpływu, dalej czułam jej lepkość. Metaliczny zapach, który zakodował się w mojej głowie, sprawił, że moje gardło znowu się zacisnęło. Każdy kolejny ruch kosztował mnie coraz więcej wysiłku.

Jednak nie płakałam. Nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, choć obraz przed moimi oczami zamazywał się, a skóra zaczęła piec mnie od intensywnego szorowania. Była zaczerwieniona i prysznic zaczynał sprawiać mi ból, ale to nie mogło równać się z uczuciem, które towarzyszyło mi, odkąd znalazłam moją siostrę.

Czułam się tak, jakbym to ja ją zabiła.

Krzyki z dołu po kilkunastu minutach sprawiły, że w końcu z oporem zakręciłam wodę i owinęłam się białym ręcznikiem. Nie potrafiłam spojrzeć sobie w oczy, gdy ubierałam przypadkowe ubrania i odgarniałam włosy, z których skapywała woda. Nie miałam siły doprowadzić się do porządku, nie chciałam doprowadzać się do porządku.

Chciałam odzyskać siostrę.

– Lucy! – Krzyk mojego ojca z dołu sprawił, że wróciłam do rzeczywistości. Sztywnym krokiem wyszłam z łazienki i zeszłam po schodach na dół. Zobaczyłam moich rodziców. Siedzieli przy stole, tak obrzydliwie idealni, tak zdesperowani, by zachować swój nienaganny wizerunek.

Twarz mojej matki na mój widok stężała. Kiwnęła lekko głową, żebym usiadła.

– Śmierć Audrey to dla nas ogromny cios, ale nie możemy dopuścić do tego, by szczegóły tej tragedii dotarły do innych ludzi w tym mieście – odezwał się mój ojciec i przez te słowa zaczęłam nienawidzić go jeszcze mocniej. Miałam zapomnieć, że kiedykolwiek miałam siostrę, bo sposób, w jaki zginęła, był dla nich niewygodny? Czułam do nich tak wielkie obrzydzenie, że na moment przyćmiło ono rozpacz, którą czułam, kiedy znalazłam Audrey.

Wdech. Odliczyłam do pięciu. Wydech.

Ucisk w mojej klatce piersiowej był taki sam.

– Pogrzeb odbędzie się w czwartek. Masz trzymać język za zębami, kiedy tylko o coś cię spytają. My z ojcem załatwimy wszystkie formalności, sprawa ucichnie w przeciągu tygodnia – powiedziała matka, a ja przełknęłam ciężko ślinę.

– To znaczy, że...

– To znaczy, że od teraz masz uczyć się żyć bez Audrey i nie pozwolić, by jej śmierć cokolwiek zmieniła. Wracaj do siebie, tylko tyle chcieliśmy ci przekazać – odpowiedział ojciec, choć nie patrzył mi przy tym w oczy. Miał na sobie białą koszulę, a czarną marynarkę zawiesił na oparciu krzesła. Na jego nadgarstku błyszczał drogi zegarek, a wzrok miał skupiony na telefonie, na którym czegoś szukał. Wydawał się wściekły.

– Jesteście tchórzami. Pieprzonymi tchórzami – wychrypiałam, a ciszę przerwał głośny huk, kiedy mężczyzna uderzył pięścią w stół.

– Czy ktokolwiek prosił cię o zdanie? – syknął. – Wracaj do siebie, skończyliśmy.

– Nie możecie...

– Idź stąd, chyba że wolisz, żeby zrobiło się nieprzyjemnie. – Ostrzeżenie w jego głosie sprawiło, że powietrze uciekło mi z płuc, bo doskonale wiedziałam, co ono oznaczało. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i cofnęłam się tylko dlatego, że wiedziałam, że moje spory w niczym by tutaj nie pomogły. Musiałam działać na własną rękę.

Odwróciłam się i ruszyłam do pokoju, a kiedy się w nim zamknęłam, krzyk w mojej głowie stał się jeszcze głośniejszy. Oparłam się o drzwi, schowałam twarz w dłoniach i oddychałam, oddychałam, oddychałam. Brałam wdechy powoli, aż w końcu moje serce przestało tak szaleńczo bić. Wtedy się wyprostowałam i otworzyłam oczy. Mój pokój był taki sam, cały dom był taki sam, świat był taki sam, a mimo to nie było w nim Audrey. Ta myśl uderzyła we mnie tak bardzo, że musiałam zbliżyć się do łóżka i usiąść. Spoglądałam na brudne ubrania i w końcu na swoje palce. Pod paznokciami nadal miałam krew.

Nie wiedziałam, ile czasu minęło, od kiedy bezczynnie siedziałam w pokoju, pusto wpatrując się w białą ścianę. Nie mogłam się poruszyć do momentu, w którym przypomniałam sobie, że przy ciele mojej siostry nie było niczego, czym mogła odebrać sobie życie.

Ta myśl sprawiła, że zerwałam się gwałtownie na nogi i pospiesznie odtworzyłam w głowie moment, w którym znalazłam się w szkolnej łazience. Czy to dlatego matka nie chciała, żeby ktokolwiek mnie przesłuchiwał? Czy dlatego było tam tak dużo policji?

Spojrzałam na telefon, który dalej był ukryty w kieszeni mundurka. Wyciągnęłam go pospiesznie i odblokowałam, wchodząc tym samym w wiadomości. Wybrałam anonimowy kontakt i wbiłam wzrok w dwie wiadomości od człowieka, który wiedział, że dzisiaj znajdę moją siostrę.

Nie kierowałam się zdrowym rozsądkiem. W przypływie emocji zaczęłam pisać pytanie, które nie pozwalało mi wziąć głębszego oddechu.

Do Nieznajomy:

Skąd wiedziałeś?

Po kilku sekundach w odpowiedzi dostałam od niego wiadomość z adresem, który bardzo dobrze znałam.

#elitaNA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro