Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

POV Marinette

Alya widząc, że jestem na wielkim skraju wstrzymania, wepchnęła się między nas, aby rozdzielić naszą dwójkę.

- Jesteś totalnym kretynem Adrien! Zachowujesz się jak pięcioletni szczeniak!- krzyknęłam w jego kierunku a on się zaśmiał.

- Przynajmniej teraz wiem jak to jest, kiedy się tak zachowuje człowiek. Nie pamiętasz jak przez dziesięć lat naszej toksycznej przyjaźni taka byłaś?!- warknął. Zrobiłam zdumioną minę. Właściwie nie bolały mnie te obelgi jakimi się obsługiwał w moją stronę. Bolało mnie to, że nazwał tak naszą przyjaźń.

- Toksyczna?!- zrobiłam szybkie trzy duże kroki i znalazłam się centralnie przed nim.

Kiedy on kurwa tak urósł?!

- To ja najbardziej pielęgnowałam tą przyjaźń Adrien. To ja się starałam!- powiedziałam a łzy stanęły mi w oczach. Patrzył na mnie z góry z takimi chłodem, przez co myślałam, że jego wzrok umie zabijać.

- Wiesz czemu się nie starałem?- spytał, a ja zaciekawiona pokręciłam głową. Blondyn nachylił się do mojego ucha, przez co czułam jego oddech na karku.
- Bo tak szczerze mówiąc...- szepnął a mnie przeszedł dreszcz.
- Miałem w to wyjebane.

Wyprostował się i uśmiechnął się wrednie. Nie wiele myśląc rozmachnęłam się i złożyłam na jego policzku piękne uderzenie. Chyba się tego nie spodziewał, bo stracił równowagę i upadł na łóżko Alyi. Usłyszałam za sobą westchnięcie dziewczyny i śmiech mulata. Adrien spojrzał na mnie złowrogo. Nachyliłam się lekko do niego.

- Może i zmieniłeś sie z wyglądu i trochę z charakteru, ale... - Jeszcze bardziej się nachyliłam, a ten zbok spojrzał na mój dekolt i kącik ust drgnął lekko na górę.
- Dalej nie umiesz kłamać.

Wyprostowałam się i skierowałam się do wyjścia. Zanim jednak wyszłam, usłyszałam jego głos.

- Ty też zmieniłaś się z wyglądu Dupain-Cheng!

Co za pozer...

---

Następnego dnia w szkole próbowałam jakoś spotkać Luke. Musiałam dowiedzieć się co było przyczyną bójki z Adrienem. Miałam w głowie kilka scenariuszy, ale wątpiłam na pewno, że byłam chociaż w jednym głównym powodem. Pewnie Adrien popisywał się za bardzo, co mogło zdenerwować mojego chłopaka i zwrócił mu uwagę. Przynajmniej tak obstawiałam...

- Luka!- krzyknęłam, kiedy zobaczyłam go stojącego obok swojej szafki i coś chował. Kiedy mnie zobaczył, zatrzasnął drzwiczki i odwrócił się w moją stronę. Był zdenerwowany.

- Przez tego blondaska nie mogę trenować przez miesiąc. - warknął po przywitaniu.

- Gadałam z nim wczoraj. - przyznałam.
- Strasznie się zmienił, Luka. W ogóle go nie poznaję. Zapytałam go czemu to zrobił, to wtedy z kpiną oznajmił, że ma wyjebane na to co ci zrobił i nie powie mi.

Niebieskowłosy objął mnie ramieniem zdrową ręką i zaczął kierować w stronę stołówki, gdzie mieliśmy zjeść lunch.

- Zrobił to, bo cię broniłem...- wyznał.

Spojrzałam na niego marszcząc brwi.

- Co to znaczy?- zapytałam i w tamtym momencie zobaczyłam biegnącą w naszą stronę Chloe. Zatrzymaliśmy się w połowie drogi.

- Potem ci wytłumaczę.- szepnął i spojrzał na blondynkę, która zatrzymała się przed nami. Ledwo dyszała.

- Musicie iść...- skłoniła się, aby nabrać powietrza.
- Na stołówkę. To co ten pajac odwalił, to już czyste przegięcie.

- Kto?- zapytał chłopak.

- Adrien.

Spojrzaliśmy na siebie z chłopakiem i nic więcej mówiąc, szybkim krokiem popędziliśmy do wskazanego miejsca przez przyjaciółkę. Kiedy weszliśmy do środka z wielkim impetem, uczniowie zamilkli, oprócz Adriena, który śmiał się wraz z naszym kolegą z Elity. Już rozumiałam czemu Chloe kazała nam przyjść.

Miałam już podejść do blondyna i kazać mu opuścić nasz podest, ponieważ on tam nie może siedzieć, ale jednak zamurowało mnie coś innego. Luka, jakby nic mu nie przeszkadzało, usiadł obok cheerlederek i kazał jednej zrobić mi miejsce.

- Co ty robisz?- zapytałam szeptem, kiedy usiadłam obok niego. Spojrzałam na Adriena, który dumnie patrzył w naszą stronę.
- Dajemy mu satysfakcję Luka.

- Jak narazie nie mam zamiaru wplątywać się z nim w żadne dyskusje. Pożałuje on, kiedy wyzdrowieje mi ręka.

- Ja nie będę czekać.- oznajmiłam i podniosłam się. Luka złapał mnie w geście wycofania się, ale wyszarpałam się i podeszłam do NASZEGO stolika. Adrew spojrzałam na mnie a Ja gestem głowy kazałam mu odejść, co zrobił z nie chęcią. Adrien uniósł brwi z rozbawienia.

- No co ty stary! Jej się będziesz słuchać?- spytał i mnie zmierzył.

- Lepiej z nią nie igrać Agreste.- zawołał na odchodne. Adrien obserwował mnie z uśmiechem kpiny i rozsiadł się bardziej na krześle.

- Zaryzykuję.- powiedział. Na stołówce rozniosły się szepty, typu: ,,Patrz, A przyjaźnili się tak długo...".

- Skoro życie ci nie miłe.- wzruszyłam ramionami.
- Spadaj stąd, zanim rozpętam tu piekło.- wycedziłam.

- Taki Aniołek jak ty?!- udał zdziwionego.

- Nie pogrywaj ze mną Agreste.

Adrien podniósł się powoli i teraz przejrzałam się jego twarzy dokładniej. Miał lekkie limo na lewym poliku.

- Jak chcesz Marinette, to mogę zacząć dopiero z tobą pogrywać.- wzruszył ramionami.

Zdumiona prychnęłam.

- Czy ty właśnie wypowiadasz wojnę Elicie tej szkoły?- spytałam. Wierzcie mi... było tak cicho na hali, że można było usłyszeć latającą muchę.

Adrien ryknął śmiechem.

- Oh Mari, Mari...- udał, że wyciera łzy że śmiechu. Spoważniał nagle.
- Nie Elicie... Tylko tobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro