Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

POV ADRIEN

- Jesteś kurwa nienormalna!- krzyknąłem i rzuciłem szklanką o podłogę. Kawałki szkła powędrowały wszędzie.

- O czym ty w ogóle do mnie mówisz?!- usłyszałem w słuchawce.- Ona wyraźnie powiedziała, że nigdy się nie rozstaliście! Nie rozumiesz?! Całowałam kurwa zajętego faceta!

Złapałem się za włosy i za nie pociągnąłem.

- Kurwa! Zerwałem z nią, ale ona tego nie rozumie! Ty zaś wróciłaś do typa, który nie dość, że cię wykorzystał to w dodatku cię poniżył!- krzyknąłem i wyszedłem na taras. Usłyszałem przez telefon jak rzuca coś o ścianę lub podłogę.

- Nie jestem z nim w związku!

Znowu nastąpiło uderzenie.

Zawsze kłótnie z Marinette tak wyglądały. Kłóciliśmy się przez telefon i rzucaliśmy różnymi rzeczami wyobrażając sobie, że to nasze głowy. Dzięki temu emocje bardziej opadały. Jednak w tamtym przypadku było inaczej. Wręcz na odwrót.

- Chuj cię to tak właściwie obchodzi! Ty też mnie oszukałeś i wiesz co? Z pełną odpowiedzialnością teraz ci coś kurwa powiem.- powiedziała spokojniej i usłyszałem jak obok niej pojawiła się Alya.- Co kurwa spokojnej?! Nie, tym razem mam już serio w niego wyjebane.- powiedziała prawdopodobnie do mulatki.

- No słucham cię!- krzyknęłem.

- Spierdalaj tam skąd przybyłeś!- krzyknęła głośno po czym się rozłączyła.

Prychnęłem tym razem nie wierząc w te słowa. Wiedziałem, że są one w złości wypowiedziane, ale byłem wkurwiony na nią, bo też tym razem dojebała.

Popatrzyłem na okno obok tarasu i pokręciłem wkurzony głową. To się musiało skończyć jak najszybciej. Wyszedłem prędko z tarasu i poszedłem w stronę pokoju gościnnego.

Nawet nie zapukałem, tylko wszedłem z pełnym impetem. Stała obok szafy i rozmawiała z kimś przez telefon.

- Tak, wszystko jest... Oh, Adrien!- powiedziała speszona, kiedy mnie ujrzała.- Oddzwonię.

Podszedłem powoli w jej stronę. Byłem tak wkurwiony, że nawet bałem się samego siebie. Byle zachować spokój i nie zrobić czegoś czego będę żałował.

- Coś się stało, kochanie?

Te słowa w jej ustach były obrzydliwe. Nie chciałem aby ona je wymieniała. Nie ona...

- Stało. Przez ciebie...- zacząłem szeptać. Objąłem ją w talii i przystawiłem usta do jej ucha.- Marinette mnie nienawidzi.

- Mogłeś jej nie oszukiwać.- westchnęła. Podniecało ją to.

- Kiedy zrozumiesz, że nie jesteśmy razem?- musnąłem nosem jej szyję.

To co robiłem nie było dobre. I zdawałem sobie z tego sprawę, lecz inaczej ona nie rozumie.

- Nigdy.- jęknęła i złapała się mojego ramienia.

Miałem ochotę się zaśmiać. To było żenujące co robiła.

Odchyliłem głowę i spojrzałem jej w oczy. To nie było tak, że jej nienawidziłem. Wiedziałem, że Lila nigdy mnie nie kochała, ale ja tak samo. Z tym, że ona kochała moją sławę a przy niej zapominałem o złych cywilach.

- Adrien?

Jej głos nie był tak kojący jak Marinette. Tamtej głos mogłem słuchać godzinami, codziennie, bez przerwy. Była ona dla mnie światłem w ciemnym lesie, do którego mógłbym iść, nawet jeśli czekałaby tam na mnie zguba.

Fakt, że wypierałem uczucia do Marinette przez lata był okrutny. Kochałem ją i dopiero patrząc na Lile, właśnie to sobie uświadomiłem. Nigdy nie przestałem kochać fiołkowookiej.

- Wyjedź stąd.- odparłem stanowczo i się od niej odsunęłem.

- Co ty mówisz? Przecież mnie pragniesz.- zamruczała i chciała podejść, ale jej to uniemożliwiłem.

- Chcę żebyś wyjechała. Nie kocham cię Lila i nie chcę cię tutaj.

Lila podeszła do szafy i wyjęła z niej czarną sukienkę. Była taka spokojna i opanowana.

- Myślisz, że ta sukienka będzie dobra na twoje dziewiętnaste urodziny?

Wywróciłem oczami. Jak zwykle unikała tematu. Nigdy się ze mną nie kłóciła. Nigdy. Zawsze jak zaczynałem jakąś sprzeczkę, ta uciekała od tematu. Totalnie tego nie rozumiałem.

- Moje urodziny są za trzy tygodnie. Do tego czasu ciebie tu nie będzie.- rzekłem.

- Miałam wyjeżdżać za dwa tygodnie, to fakt. Jednakże przesunęłam termin wyjazdu.- wzruszyła niewinnie ramionami.

- Słucham?!

Lila się zaśmiała i machnęła ręką.

- Chyba nie sądziłeś, że ominęłabym urodziny mojego chłopaka?- bardziej stwierdziła.- Urodziny masz piętnastego kwietnia a ja wyjeżdżam siedemnastego. Cieszysz się?

Westchnąłem ciężko. Przynajmniej miałem pewność, że stąd wyjedzie.

- Bardzo.- szepnąłem do siebie i wyszedłem z jej pokoju.

---

POV MARINETTE

Siedziałam w parku i dopalałam trzeciego papierosa. Drapało mnie już w gardle oraz zwracało mi się, ale w ogóle się tym nie przejmowałam. Byłam tak zdenerwowana, że byłabym wstanie spalić całą paczkę.

Poczułam jak telefon mi wibruje, więc wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na ekran. Wywróciłam oczami widząc kto dzwoni.

- Czego chcesz?- warknęłam.

- Oh! Przepraszam, ale czy wszystko okej?- spytał z troską w głosie. Westchnęłam ciężko.

- Tak jest dobrze, Luka. Sory, ale nie mam ochoty rozmawiać.

Nastała chwilowa cisza po drugiej stronie słuchawki.

Rozumiałam, że chce naprawić swój błąd, ale miałam większe zmartwienia na głowie. Byłam mocno skłócona z Adrienem i nie wiedziałam co zrobić w tej o to sytuacji.

- Oczywiście rozumiem. Chciałem zapytać tylko czy pojechałabyś jutro ze mną do szkoły. Niestety samochód mi się popsuł a wiesz jak daleko mam do budy.- zaśmiał się.

- Nie może cię któryś z chłopaków zawieść?- zapytałam. Jakby nie było nie chciałam aby Adrien lub dziewczyny pomyśleli sobie, że coś mnie łączy z chłopakiem.

- Niestety nie mają po drodze. Błagam cię...

Przymknęłam oczy i westchnęłam. Naprawdę nie chciałam mu pomagać, ale nie chciałam też aby pomyślał, że nie doceniam jego wysiłków. Skoro dałam mu szansę, muszę jakoś to pokazać, że doceniam jego wysiłki.

- W porządku. Jutro będę po siódmej.

---

Tak jak obiecałam, po godzinie siódmej czekałam w aucie na chłopaka. Po chwili zauważyłam jak wyszedł z swojego domu.

- Jak ręka?- zapytałam kiedy ruszyliśmy.

- Cóż, po zdjęciu gipsu zacząłem rehabilitacje, więc jest lepiej. Minus tego wszystkiego jest taki, że muszę dużo naczyń myć. No i to, że nie mogę trenować.- zaśmiałam się bez humoru.

Skłamałabym jakbym powiedziała, że jest mi go szkoda. Niestety nie było. Zasłużył sobie na to, ale wolałam nie pokazywać tego, bo nie chciałam wyjść na suke.

- Przejebane.- westchnęłam kiedy stanęłam na światłach.

- Tak w ogóle... Chcę ci to oddać.- powiedział i wyciągnął z plecaka białą kopertę.- Miałem ci to oddać wcześniej, ale nie ukrywam, że wydałem z tamtego dwieście euro i musiałem je dołożyć. Jeszcze raz przepraszam.

- Oddajesz mi swoją wygraną?- parsknęłam śmiechem, ale przyjęłam pieniądze. Cóż, kiedy dałam tysiąc euro Luce, działałam dość pochopnie.

- Żadna to wygrana, skoro zostawiła mnie dziewczyna, którą naprawdę pokochałem...

Popatrzyłam na niego zaskoczona, ale to też postanowiłam przemilczeć.

Po dwudziestu minutach wjechałam na parking szkolny.

Właśnie tego się najbardziej obawiałam...

Oczy wielu uczniów było skupione na moim aucie. W tym cheerleaderek oraz członków drużyny szermierczej. Wysiadłam powoli z auta i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Jak na koniec marca było dość ciepło oraz słonecznie, więc bez nich się nie obyło.

- Wrócili do siebie?
- Znowu będzie suką.
- A ona nie była z Adrienem?

Takie szepty słuchałam, kiedy przechodziłam wśród uczniów.

- O kurwa! Czyżby moja ulubiona para wróciła do siebie?!- zapytał podekscytowany Tom, kiedy stanął obok mnie i Luki.

- Daj spokój, Frajerze.- zaśmiał się Luka i walnął go w brzuch. Zaśmiałam się. Jednak uśmiech zszedł mi ust, kiedy spojrzałam na szczyt schodów.

Stała tam Chloe, która z rozłożonymi rękoma patrzyła na naszą dwójkę z obrzydzeniem a obok niej Alya, która wpatrywała się we mnie z rozczarowaniem. Był tam także on...

Adrien stał bez ruchu i patrzył na mnie totalnie bez emocji. I to mnie złamało...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro