Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

POV MARINETTE

Była sobota a to się równało z opóźnioną imprezą urodzinową Luki. Miał zrobić ją już wcześniej, ale przez te pobicie z Adrienem, musiał to niestety przełożyć.
Jechałam właśnie z nim do marketu aby kupić alkohol i jakieś przekąski.

- Słyszałam od Alyi, że Nino jest dość spoko DJ-em.- powiedziałam wysiadając z auta. Luka skrzywił się zamykając auto.

- Raczej nie będę brał nikogo kto zadaje się z tą Blond Debilką.- mruknął i zdrową ręką złapał mnie z rękę, po czym przeszliśmy przez parking.- Znaczy wiesz, ta Alya jest niby spoko, ale ten Nino... Kurwa on mieszka z tym jebanym Agrestem pod jednym dachem.

Miał rację i wcale nie dziwiłam się, że ma jakieś obawy. Mimo, iż znałam Alye i wiedziałam, że jest raczej bezproblemowa, to nie wiedziałam czy mogę to samo powiedzieć o jej chłopaku. W końcu to najlepszy przyjaciel Adriena.

- No, ale przecież nie będziesz puszczać muzyki z playlisty na Spotify.- wywróciłam oczami. - To twoje dziewiętnaste urodziny Luka.

Niebieskowłosy był ode mnie starszy o rok, ale nie zdał w pierwszej klasie przez problemy z frekwencją, dlatego teraz chodził ze mną do klasy.

- No wiadomo, że nie, ale myślisz czy dobrym pomysłem jest ufać temu całemu Lahiffe? - spytał biorąc wózek.

- Ufam Alyi...

- A nie myślisz, że to właśnie źle? - spytał w momencie kiedy weszliśmy do sklepu i odebrałam od niego wózek. - Jezu, nie jestem kaleką. - mruknął zirytowany.

- Masz rękę w gipsie i będzie Ci nie wygodnie prowadzić wózek. - odpowiedziałam idąc w kierunku alejki z alkoholem. - Co masz na myśli, że to złe?

Auto normalnie prowadzę.- prychnął, na co wywróciłam oczami. We wszystkim musi być najlepszy.- Mieszka z tobą od jebanych trzech tygodni i nagle są problemy z tym Agrestem. Najpierw te zdjęcia pamiętniku, potem Kara? Myślę, że na pewno o tym wiedziała.- oznajmił.- Ja pierdole, whisky za trzydzieści euro, pojebało ich. - szepnął oburzony na co się zaśmiałam.

- Nie przesadzaj, ostatnio zwykłą wódkę za dwadzieścia widziałam. - wzruszyłam ramionami a ten westchnął. - Alya taka nie jest. W sensie nie znam jej zbyt długo, ale wtedy jak Adrien odjebał tą akcję i płakałam to jako jedyna siedziała że mną do trzeciej w nocy i mnie pocieszała. W końcu sama mi pomogła z tą zemstą.

Luka westchnął.

- Sam nie wiem Marinette. Dobra jak chcesz, ale uważaj na nią okej?

- Okej. - pokiwałam głową. - Zastanów się nad tym czy nie zapytać Nino czy by został tym DJ-em.

- Kurwa, ale co jeśli przyjdzie Agreste na tą imprezę? Nie dość, że będzie Alya, bo to twoja współlokatorka, to jeszcze Nino.- mruknął widocznie niezadowolony.

- Nawet jeśli to co? Jak zacznie się spina to go wyjebiemy. - powiedziałam, biorąc kratę piw do wózka. - Tak właściwie to ile osób ma być?

Nie słysząc odpowiedzi Luki, odwróciłam się aby spojrzeć na chłopaka, który zaczął się śmiać nerwowo.

- Luka.- zmrużyłam oczy na niego. Westchnął po chwili.

- No ja jako ja zapraszałem tylko trzydzieści osób, ale ten kretyn Max stworzył wydarzenie na Facebooku i weźmie udział trzy razy tyle.

Ja pierdole.

POV ADRIEN

Dumny wyszedłem ze szkoły. Niby była sobota, ale musiałem załatwić coś co na pewno mnie zadowoli nie długo. Chodzi mi oczywiście o wkurwienie Luki. Zaśmiałem się pod nosem na samo wyobrażenie jego frustracji.

- Niech zgadnę.- słysząc za sobą głos odwróciłem się.- Udało ci się?

Poprawiłem torbę treningową na ramieniu i spojrzałem zadowolony na dziewczynę.

- Mnie by się nie udało?- spytałem retorycznie na co blondynka prychnęła ironicznie.- Co ty tu robisz?- spytałem ją idąc przed siebie.

- Wiesz wybór nowego kapitana drużyny szermierskiej musi zatwierdzić trener, przynajmniej pięćdziesiąt procent drużyny, dyrektor oraz przewodnicząca samorządu.- mówiła idąc za mną.- Tak przy okazji to ja nią jestem.- powiedziała dumnie stając przede mną przez co się zatrzymałem.

- Jak miewam pewnie odrzuciłaś ten pomysł?- wywróciłem oczami.

- Cóż, właściwie to nie.

Zmarszczyłem brwi. Nie byłem głupi i wiedziałem, że Chloe też będzie musiała brać udział w głosowaniu po moim teście. Nie widziałem jej trybunach więc stwierdziłem, że nie bierze udziału w wyborach, a jak już weźmie to głos będzie negatywny. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo miałem poparcie dyrektora mimo kary, trenera i osiemdziesięciu procent drużyny.

- Znam cię i wiem, że umiesz walczyć. Jako pierwsza się zgodziłam na to abyś został kapitanem. Wolę już ciebie niż tego pierdolonego Luke.- powiedziała z obrzydzeniem na co się zaśmiałem. Dzięki naszej rozmowie z przed wczoraj, Chloe zmieniła strasznie nastawienie do chłopaka Marinette. Nie dziwiłem się temu wcale.- Nie myśl sobie, że się lubimy Agreste!- rzuciła idąc w innym kierunku.

- Kochasz mnie!- krzyknąłem żartem.- Pamiętaj o dzisiejszym planie!

- Prędzej lumpeks pokocham niż ciebie!

Śmiejąc się z Chloe, wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę domu, aby przygotować się na imprezę jebanego Luki. Mój telefon zawibrował kiedy dostałem wiadomość od Chloe.

Zmiana lekka planu. Możemy wykorzystać fakt, że zostałeś Kapitanem. Zostaw to mnie. Sprowokujemy gnojka.

Z szerokim uśmiechem na ustach wyjechałem spod szkoły.

---

Stałem pod domem Luki wraz z Chloe i jej chłopakiem Kim'em. Był to serio spoko chłopak. Serio nie rozumiem czemu inni byli na niego uwzięci. Cieszyłem się szczęściem tej dwójki. Widać było, że blondynka go kocha.

- Najpierw wejdziemy my, a potem ty. Z tego co wiem od Marinette to ten twój przyjaciel Niko jest DJ-em więc nie będzie podejrzane czemu tam jesteś.- Mówiła trochę głośniej aby przkrzyczeć muzykę, która była dość głośna jak na zwykła domówkę.

- Nino.- poprawiłem ją, na co machnęła ręką niewzruszona.

Po chwili blondynka rzuciła peta na trawnik nawet go nie gasząc i przy okazji mówiąc aby ten Luka się spalił. Zaśmiałem się, ale jednak nadepnąłem na peta, który zgasił się po sekundzie. Blondynka prychnęła i złapała swojego chłopaka za rękę, ciągnąc go za sobą do domu cwela.

Minęło może z dziesięć minut, aż postanowiłem wejść do środka. Od razu można było poczuć odruch wymiotny czując pot pomieszany z alkoholem i papierosami. Można było wyczuć też zioło. No patologia.

- Adrien?!

Odwróciłem się do mukatki, na której było widać zszokowanie. Mogłem śmiało stwierdzić, że jest mocno wstawiona. Kurwa dopiero była dwudziesta pierwsza.

- Siema Alya.- ucałowałem jej policzek i spojrzałem na nią z rozbawieniem. - Wódka ci nie służy co?

Wywróciła oczami, ale po chwili się zaśmiała.

- No co ty! Tak w ogóle to co ty tu do cholery robisz? Jezu, błagam nie mów, że przyszedłeś się awanturować.

Spojrzałem na nią błagalnie dając tym samy znak, że nie mam takiego zamiaru. Ale oczywiście miałem, ale na pewno nie zamierzałem sam tego zaczynać.

- O jest i nasz Kapitan!

Powstrzymując śmiech odwróciłem się w stronę Chloe, która udawała, że widzi mnie dopiero teraz. Widziałem, że chłopak obok niej jest dość rozbawiony. Uśmiechając się podszedłem przywitać się z nią. Już drugi raz w ciągu godziny.

- Jest i przewodnicząca. - zaśmiałem się lekko i przybiłem z Kim'em piątkę. - Jak tam?

- Em, czy coś mnie ominęło? - spytała mulatka, która znalazła się obok mnie. Przywitała się z Blondynką buziakiem w policzek a z chłopakiem przytulasem.- To wy gadacie normalnie?

- Jasne, że nie. - prychnęła Chloe. - Ale Adrienusiek został kapitanem, więc wypada gadać z nim normalnie. Niestety.

Alya nie wyglądała na zdziwioną, więc oznaczało to, że wiedziała od Nino.

- Chodź ogłoszę to ludziom!

Spojrzałem na Chloe, która zaczęła mnie ciągnąć na środek salonu. Mogłem już zauważyć Marinette i Luke, którzy siedzieli na kanapie. Właściwie to tylko chłopak, bo ciemnowłosa znajdowała się na jego kolanach. Jebany chuj.

Para od razu mnie zauważyła i widziałem, że nie byli szczególnie zadowoleni moją wizytą. Chloe machnęła do Nino, aby ten ściszył muzykę, co chłopak zrobił. Oczywiście był lekko wtajemniczony w nasz plan.

- Słuchajcie moi drodzy! - zaczęła głośno Chloe, która w tym momencie stanęła na stoliku obok kanap. Wszyscy spojrzeli na nią zaciekawieni.

- Kurwa złaź z tego! - zaczął Luka, ale blondynka spojrzała na niego ostrzegawczo, że ma się zamknąć.

- A więc, nie którzy już pewnie wiedzą, ale na pewno są tacy co nie, dlatego jako wasza przewodnicząca szkoły ogłoszę wam to oficjalnie. Można nagrywać story! - powiedziała że śmiechem po czym zauważyłem że kilka osób wyciąga telefon.

- Streszczaj się, a nie! - krzyknął jakiś chłopak.

- Ale zamkniesz ten szpetną mordę? - powiedziała znudzonym głosem. - A więc poznajcie nowego, tymczasowego kapitana drużyny szermierskiej. Adrien Agreste!

Wstałem z kanapy i kiwnąłem z uśmiechem głową do ludzi, którzy posyłali mi wiwaty. Pewnie byli mocno najebani.

- Co do kurwy!

Zobaczyłem jak Luka ściąga Marinette ze swoich kolan, która była w jakimś totalnym szoku.

- Tak, ja też się cieszę. W końcu nie będzie prowadzić naszej drużyny jakaś pizda. - wzruszyła ramionami rozbawiona Chloe a ja parsknąłem śmiech. No uwielbiam ją.

- Ale o co ci chodzi Chloe?! - wtrąciła się Marinette, która stanęła przed dziewczyną.

- No przecież on... - wskazała z obrzydzeniem na Luke, który patrzył na nią gniewnie. - Nie może być do końca roku szkolnego kapitanem.

- Nie może, bo Adrien go kurwa pobił! - krzyknęła oburzona Dupain - Cheng. Wiele osób nagrywało tą spine i to było piękne.

- Może miał powód co?

Marinette zmarszczyła brwi nie rozumiejąc o czym mówi blondyna. Spojrzałem na Luke, który wyglądał na przerażonego. Jebany chuj spojrzał na mnie a ja wzruszyłem ramionami. Jebany domyślił się na pewno, że Chloe zna prawdę.

- Skoro twój chłopak mówił takie gówno o tobie, to serio mam żal do Adriena, że tylko złamał mu rękę. Na jego miejscu bym jeszcze z cztery kości połamała.- wzruszyła ramionami nie wzruszona tym, że Luka stoi obok niej.

- O czym ty mówisz?

- O tym, że on nie jest z tobą, bo cie kurwa kocha! On ma zakład Marinette! Ma być z tobą do końca roku szkolnego! Jak wygra, dostaje dwa koła. Rozumiesz?

Spuściłem głowę. Do teraz pamiętam jak opowiedział mi o tym Luka, bo wiedział, że ja i Mari się nienawidzimy już. Chwalił się, że dostanie dwa tysiące euro, bo jest z Marinette. Wtedy wybuchłem... Nie mogłem powiedzieć tego Marinette, bo by mi nie uwierzyła, a po za tym by pomyślała, że mi na niej zależy czy coś. Na szczęście miałem wiadomości z chłopakiem, gdzie mnie błagał abym nikomu nie mówił o zakładzie. Obiecał w zamian nie wchodzić mi w drogę. No, ale kurwa wszedł więc pokazałem to Chloe i jej o tym opowiedziałem. Łatwo z frajerem.

- Jesteś jakaś nienormalna kurwa?

Słysząc to podniosłem zszokowany wzrok na Marinette. Ona serio myśli, że to nie prawda?

- Słucham?! - oburzyła się Chloe.- To ja ci mówię co...

-  I mam Ci w to uwierzyć? - zaśmiała się ironicznie ciemnowłosa i spojrzała na mnie. - Niech zgadnę... On ci to naopowiadał?!

- Ale kurwa... - zacząłem, ale przeszkodził mi Luka. Zaraz będzie miał nogę w gipsie.

- Na was już pora. Bezczelni jesteście tak kłamiąc na mój temat. - spojrzał na mnie i na blondynkę, która była w szoku zachowania Marinette. - Co jak co, ale po tobie się tego nie spodziewałem Chloe.

- Mam kurwa dowo... - przerwał jej.

- Do widzenia, Chloe. - powiedziała Marinette.

- To jest żałosne, totalnie żałosne! - krzyknęła dziewczyna.

Oburzona Chloe zaczęła zmierzać w kierunku wyjścia. Zanim wyszedłem, mogłem zauważyć jak Luka uśmiecha się kpiąco do mnie tak, abym tylko ja to zobaczył.

Co za cwel.

...

Dzisiaj nieco dłuższy rozdział hahahah

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro