45
Wyruszyliśmy koło 9. Dotarliśmy na miejsce i Steve zaczął omawiać plan.
-Elen, Bruce i Pietro stoicie z tyłu i odwracacie uwagę ochrony, Wanda, Nat i ja włamiemy się do środka i zbierzemy wszystkie akta, Tony monitorujesz z góry, a ty Clint jesteś w drzewach i pomagasz na dworze. Wszystko jasne?- Wszyscy się zgodzili. Ja i moja grupa zaczęliśmy pokonywać strażników na zewnątrz, a Wanda, Nat i Steve wbiegli do środka przez wejście w piwnicy. Wszystko szło po naszej myśli. Po około 20 minutach, dostaliśmy informacje, że już wychodzą i powoli się zbieramy. Zaczęłam gadać do Pietra, gdy nagle usłyszałam głośny strzał. Następne co widziałam, to leżący Pietro. Wszędzie było słychać głośny krzyk Wandy, a ja padłam na kolana i zaczęłam tamować krwawienie. Łzy, niczym wodospad, płynęły po moich policzkach. Pietro stawał się coraz bledszy, a ja nie wiedziałam co robić. Poczułam, jak ktoś złapał mnie pod pachami i zaczął odciągać od jego ciała.
-Nie! Nie! Muszę mu pomóc! To przeze mnie! Muszę go uratować!- Łkałam, co mało dawało.
-Już za późno.- Powiedział cicho mój ojciec. Clint podniósł Pietra i wniósł go na statek. Zobaczyłam zapłakaną Wandę, która biegła w stronę brata, a tuż za nią Natashę i Steve'a. Mój tata zaniósł mnie na statek. Nie chcąc widzieć współczującego wzroku i rozpaczy Wandy, poszłam na sam koniec i usiadłam w ciemnym rogu, tak aby nie było mnie widać. Łzy znów spływały mi po policzkach, a ja za wszelką cenę nie mogłam ich powstrzymać. Wylądowaliśmy, a ja rurą pobiegłam do pokoju Wandy. Czekałam aż dziewczyna przyjdzie, by ją przeprosić. Wanda weszła do pokoju i widząc mnie, rzuciła mi się na szyję.
-Tak bardzo cię przepraszam. To moja wina. Gdybym się nie rozkojarzyła, dalej by tu był.- Powiedziałam, na co rudowłosa puściła mnie i położyła swoje dłonie na moich policzkach.
-To nie twoja wina.- Powiedziała, zachrypniętym od płaczu głosem.
-Przepraszam.- Szepnęłam.
-Nie obraź się, ale wolałabym zostać sama.- Powiedziała, a jej wzrok wbił się w podłogę.
-Jasne.- Mruknęłam i wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie i wkurzałam się sama na siebie. Mogłam go ochronić! Głupie rozkojarzenie. Przedmioty znów latały po pokoju. Poduszki, książki i ubrania. Gdy skończyły mi się przedmioty, padłam na kolana i zaczęłam wyć jak wół. Siedziałam tak, może nawet z godzinę, aż przypomniałam sobie, że nie wyrzuciłam heroiny od Feza. Zaczęłam jej szukać po całym pokoju, niczym maniaczka. Znalazłam ją w łazience. Bez namysłu łyknęłam pięć. Jedyne, o czym marzyłam to zapomnieć, o tym cholernym życiu. Chciałam zadzwonić do Wandy, ale nie odbierała więc nagrałam się na pocztę. Z każdą chwilą czułam, jak puls staje się coraz mniej wyczuwalny, a bicie serca zwalnia. Przed oczami zaczęło robić mi się ciemno, a głowa wirowała. Ostatnie co pamiętam, to ja leżąca na podłodze, zimne kafelki w łazience i ciemność...
Pov. Wanda
Właśnie pochowaliśmy Pietra, a po Elen nie było śladu. Zgodnie z prośbą Piętra, był pochowany o północy. Od dwunastej, nigdzie nie było Elen. Jakby wyparowała. Poszłam do jej pokoju i w oczy rzucił mi się bałagan. U niej to nigdy nie świadczy dobrze. Jej pokój był pusty, więc zajrzałam do łazienki. Zabrakło mi powietrza w płucach, gdy zobaczyłam Elen, leżącą bez tchu na podłodze. Blada jak ściana, a obok niej telefon i tabletki. Momentalnie znalazłam się na kolanach i złapałam twarz dziewczyny w twarz moje dłonie. Elen była zimna, co do niej nie pasowało. Przywykłam już do bijącego od niej ciepła.
-Nie! Błagam nie!- Krzyknęłam, gdy zaczęło do mnie docierać coś się stało.- Nie rób mi tego, Elen. Błagam cię nie zostawiaj mnie.- Mówiłam już normalnie. Usłyszałam jak ktoś wbiegł do pokoju. Usłyszałam cichy szloch, a chwile później znalazła się koło mnie Pepper i Tony. Mężczyzna wziął ją na ręce i zaprowadził do Bruce'a. Ja, Nat, Pepper i Steve biegliśmy za nim. Tony wbiegł do laboratorium i położył dziewczynę na stole.
-Musi być jakiś sposób.- Powtarzał szukając niewiadomo czego w szafkach. Pepper ze łzami w oczach, podeszła do niego i położyła swoje dłonie na jego policzkach.
-Już nic nie zrobimy.- Powiedziała szeptem, a Tony wtulił się w nią i zaczął płakać. Natasha i ja stanęłyśmy koło Elen i skanowałyśmy jej twarz po raz ostatni. Pocałowałam ją w czoło i razem z Nat, przykryłyśmy ją białym materiałem. Wróciłam do pokoju i wzięłam telefon do ręki. Zamurowało mnie gdy zobaczyłam jedno nieodebrane połączenie i wiadomość na poczcie. Od Elen...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro