Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43

Dziewczyna zaprowadziła mnie do swojego pokoju i posadziła na łóżku. Powoli się uspokajałam, a rudowłosa dała mi chusteczki, waciki i płyn micelarny. Zmyłam rozmazany tusz do rzęs w łazience i wróciłam do Wandy.

-Możemy porozmawiać? Bez kłótni, zwykła rozmowa.- Powiedziała niepewnie. Kiwnęłam głową w odpowiedzi i patrzyłam w jej piękne zielonkawe oczy. 

-Z Visionem, podczas gotowania prawie się pocałowaliśmy, ale się opamiętałam i do niczego nie doszło.- Powiedziała, a łzy zaczęły spływać po jej i moich policzkach. Wytarłam jej łzy, a następnie swoje i czekałam, aż zacznie mówić dalej.

-Naprawdę cię przepraszam, nie wiem co mi odbiło.- Powiedziała i złapała mnie za dłonie. Przejechała kciukiem po moich kostkach, a jej wzrok momentalnie wylądował na nich.

-To nic takiego.- Powiedziałam, a blada dziewczyna spojrzała na mnie.

-Wybaczysz mi kiedykolwiek?- Zapytała.

-Wiem, że nie powinnam, ale mogłabym to zobaczyć?- Zapytałam, a mój wzrok uciekał na boki. Wanda kiwnęła głową, a moja dłoń znalazła się przy jej lewej skroni. Poruszałam powoli palcami, a w oczach migały mi jej wspomnienia, które za wszelką cenę starałam się ignorować, aż w końcu znalazłam odpowiednie. Ich twarze zbliżały się do siebie powoli. Odwróciłam wzrok, by nie patrzeć na to piekło, aż w pokoju rozbrzmiał delikatny głos dziewczyny.

-Mam dziewczynę.- Powiedziała, a mój wzrok momentalnie wylądował na niej.

-Przepraszam.- Odpowiedział jej burak. Wróciłam do świata rzeczywistego i spojrzałam na rudowłosą.

-Błagam cię, wybacz mi.- Powiedziała, a w jej oczach było przerażenie.

-Jasne, że ci wybaczę. Powinnam ci uwierzyć odrazu. Jestem taka samolubna.- Powiedziałam, a moje oczy, na nowo naszły łzami. Ręka dziewczyny spoczęła na moim policzku, a ja spojrzałam w jej oczy.

-Kocham cię.- Powiedziała szeptem.

-Ja ciebie też.- Odpowiedziałam i wpiłam się w usta dziewczyny. Całunek był długi i zachłanny. Po oderwaniu się, oparłam moje czoło o jej, a nasze ciężkie oddechy zaczęły się mieszać. Uśmiechy gościły na naszych twarzach, a ja przypomniałam sobie, że muszę naprawić coś jeszcze.

-Bardzo cię przepraszam, ale muszę iść pogadać z Romanoff. Muszę to naprawić.- Powiedziałam, na co ona skinęła głową, a ja niczym Pietro wybiegłam z jej pokoju. Ruszyłam do pokoju Natashy i zaczęłam pięścią walić w drzwi.

-Otwórz. Błagam. Przepraszam.- Szeptałam pod nosem. Drzwi się uchyliły, a w nich stanęła dziewczyna.

-Elen, idź.- Powiedziała i spuściła wzrok. Moje oczy naszły łzami, a te powoli spływy po moich policzkach.

-Natasha, wiem że mnie nie cierpisz, ja z resztą siebie też. Jestem zjebana. Przepraszam cię. Zawiodłam cię i wiem, jestem koszmarną przyjaciółką, ale staram się. Jesteś moją pierwszą przyjaciółką i nie chce tego zjebać. Wiesz, że mam mało czasu i nie chce go więcej tracić na kłótniach, więc błagam cię wybacz mi, a ja zrobię wszystko co sobie wymarzysz. Nawet jeśli twoim życzeniem było by żebym nigdy więcej nie pokazywała ci się na oczy. Tak bardzo cię przepraszam, jest mi tak cholernie przykro. Błagam cię Nat.- Powiedziałam na jednym wydechu, najszybciej jak potrafiłam. Oczy piekły mnie od ciągłego płaczu, a moje policzki były mokre jakbym przemyła je wodą. Natasha stała jak wryta.

-Nat, ja cię błagam, wybacz mi. Jestem koszmarem wiem, ale.- Przerwała mi.

-Zamknij się już.- Romanoff mocno mnie do siebie przyciągnęła. Wtuliłam się w dziewczynę i wylewałam ostatki łez.

-Tak bardzo cię przepraszam.- Szepnęłam do jej ucha.

-Ja ciebie też.- Powiedziała równie cicho i mnie puściła. Pogadałam z nią jeszcze chwilę i wróciłam do mojego pokoju. Uwaliłam się na łóżku i po paru sekundach już spałam. 

Pov. Wanda

Szukałam Elen, która po rozmowie z Nat miała wrócić do mnie, co nie nastąpiło. Poszłam do Natashy i zapytałam czy wie gdzie jest, a ta zaprzeczyła. Poszłam do jej pokoju i pierwsze co zauważyłam to ogromny bałagan. Wszędzie porozrzucane książki, ubrania, poduszki, puszki po energetykach i papierosy. Na biurku stała ogromna ilość opakowań po jogurtach, a na parapecie popielniczka. Szafa była otwarta na całą szerokość, a połowa ubrań zamiast być na swoim miejscu leżała na ziemi. Zamiast ubrań, w szafie było mnóstwo chusteczek, brudnych od tuszu. Na łóżku spała dziewczyna, opatulona kołdrą i otoczona prezentami ze świąt. Nie mogąc patrzeć na ten syf, zaczęłam składać ubrania i chować do szafy, prezenty układać na komodzie, poduszki kłaść koło łóżka, książki stawiać na półce, papierosy schowałam do opakowania i włożyłam do szuflady w komodzie. Wyniosłam wszystkie chusteczki, puszki i opakowania po jogurtach, po czym wróciłam do pokoju i położyłam się koło dziewczyny. Wtuliłam się w nią i po chwili usnęłam z wycieńczenia, bo nie oszukujmy się roboty w tym pokoju było od groma.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro