Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42

Rano, razem z Tonym poszliśmy do kuchni. Zastaliśmy tam Wandę i Nat, siedzące przy stole i jedzące płatki. Wzięłam największy kubek i wlałam kawy aż po brzegi.  Zaczęłam powoli pić i myśleć co zjeść. Z zamyśleń wyrwał mnie głos wiedźmy.

-Pijesz za dużo kawy.- Powiedziała prawie szeptem.

-Mówiłaś coś?- Mimo, że wszystko słyszałam, chciałam ją wkurzyć.

-Elen.- Upomniała mnie Natasha.

-Powiedziałam, że kawa ci szkodzi.- Powiedziała już normalnym tonem i spojrzała mi głęboko w oczy. Podeszłam do zlewu i patrząc w jej oczy, odwróciłam kubek, a cała jego zawartość spłynęła przez rury. Odstawiłam kubek na blat i wyszłam z kuchni. Poszłam do siebie i łyknęłam ostatnią tabletkę.

Pov. Natasha

-A tą co ugryzło?- Zapytał Tony, a wzrok Wandy wbił się w podłogę.

-Zły dzień.- Mruknęłam i wyszłam z kuchni. Chciałam pogadać z dziewczyną, ale gdy podeszłam do jej drzwi i usłyszałam, jak śmieje się sama do siebie, straciłam chęć na jakąkolwiek rozmowę z nią. Miała być czysta, a ta jak zwykle swoje. Pobiegłam do Pepper. Nie mogłam sama się nią martwić. Zapukałam do pokoju Starków i otworzyła mi Morgan.

-Hej słońce, jest mamusia?- Zapytałam dziewczynki, a ta złapała mnie za rękę i wciągnęła do pokoju. Pepper siedziała na łóżku i sprzątała zabawki Morgan.

-Cześć Pepper, musimy pogadać.- Powiedziałam, a ta na mnie spojrzała.

-Morgan kochanie, pójdziesz na chwilę do wujka Steve'a?- Morgan pokiwała głową i wybiegła z pokoju. Usiadłam na łóżku obok blondynki i próbowałam dobrać słowa w mojej głowie.

-Chodzi o Elen.- Powiedziałam, a w jej czach zagościło zmartwienie.

-Trzyma się jakoś? Po wiesz.- Powiedziała i dokładnie mnie obserwowała.

-Zaczęła brać.- Powiedziałam wydychając całe powietrze z płuc.

-Co?- Zapytała z niedowierzaniem.

-Zaczęło się po waszym powrocie, na imprezie. Zaczęło się niewinnie i byłyśmy we dwie, ale teraz bierze codziennie po kilka dawek.- Moje oczy naszły łzami, a ja patrzyłam w górę żeby nie spłynęły.

-Teraz jest czysta?- Zapytała. Pokiwałam przecząco głową. Kobieta wzięła głęboki oddech.

-Dziękuje, że mi powiedziałaś.- Uśmiechnęła się do mnie słabo i wyszła z pokoju, a ja od razu po niej.

Pov. Elen

Leżałam w pokoju, aż ktoś zapukał.

-Japierdolee, nie mogą mi dać spokoju?- Pomyślałam.

Do pokoju weszła moja mama, patrząc ze zdziwieniem na bałagan, który był tu od świąt.

-O chuj, mam przejebane...-Mruknęłam. Szybko usiadłam i się uśmiechnęłam.

-Cześć mamo, co tu robisz?- Zapytałam.

-Nie udawaj, Nat mi wszystko powiedziała.

-Suka.- Szepnęłam do siebie.

-Musisz z tym skończyć. Daj sobie pomóc, razem coś wymyślimy i będzie dobrze.- Kobieta złapała mnie za dłonie.

-Nie mogę.- Szepnęłam. Gdyby nie dragi, już dawno by mnie tutaj nie było. Dzięki nim lepiej się czuje. Co w tym takiego złego? Wszyscy truli mi o to dupę, a ja w końcu czułam się wolna.

-Chociaż spróbuj.- Nalegała.

-Nie mogę, nic nie rozumiesz.- Mówiłam cicho, odwracając od niej głowę.

-To pozwól mi zrozumieć.- Popatrzyłam na nią ze łzami w oczach.

-Po nich czuję się lepiej.- Przerwano mi.

-Szkodzą ci.- Powiedziała, na co wstałam.

- A co mam do stracenia? Dziewczyny już nie mam, przyjaciółki też. Umieram i nie da mi się pomóc. Na jedno by wyszło gdybym zabiła się teraz, a nie głupio czekała do kwietnia.

-Jak to kwietnia? Tony mówił, że spokojnie do maja.- Zakłopotała się.

-Niespodzianka! Mój stan się pogorszył!- Powiedziałam, a po policzkach płynęły mi tony łez.

-Kochanie.- Podeszła i chciała mnie przytulić.

-Nie.- Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju. Zgarnęłam bluzę z wieszaka na kurtki i portfel Toniego. Poszłam do Feza i kupiłam 10 tabletek. Wróciłam do wieży i weszłam do kuchni. Siedziała tam Nat. Rudowłosa widząc mój stan podeszła i przytuliła.

-Zostaw mnie!- Krzyknęłam i momentalnie ją odepchnęłam. Jej oczy się zeszkliły.

-Elen, ja-ja przepraszam, nie wiedziałam jak ci pomóc.- Jąkała się.

-Mówiłam że masz się nie wpierdalać!- Krzyknęłam, a po policzku kobiety spłynęła pierwsza łza.

-Elen, to dla twojego dobra, kocham cię.- Powiedziała, a ja podeszłam do niej. Nasze twarze dzieliły milimetry.

-Nie kochasz mnie, kochasz być kochana. Dla mnie już nie żyjesz.- Powiedziałam i chciałam wchodzić, ale zatrzymał mnie głos dziewczyny.

-Kocham cię.- Powtórzyła. Podeszłam do niej, a ta się spięła.

- Przestań kłamać! Wcale mnie nie kochasz! Gdybyś mnie kochała, nie wydałabyś mnie! Nic dla mnie nie znaczysz! Nienawidzę cię!- Krzyknęłam i widząc w oczach Natashy strach dotarło do mnie co powiedziałam.

-Pogadamy jak będziesz czysta.- Wyszła z kuchni.

-Kurwa!- Krzyknęłam i zalałam się łzami. Wybiegłam z kuchni i ledwo widząc drogę biegłam do pokoju. Przez to, że mało widziałam, wpadłam na kogoś.

-Przepraszam.- Mruknęłam i chciałam biec dalej, ale dziewczyna złapała mnie za nadgarstek. Doskonale znałam ten uścisk.

-Co się stało?- Zapytała Wanda.

-Ja-ja zjebałam. Jestem cholerną idiotką. Wszystko psuje, wszystko to moja wina.- Chwyciłam się za głowę, a świeże łzy spływały po moich policzkach. Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w szczelnym uścisku.

-Csiii, już spokojnie.- Powiedziała, a ja zaczęłam się uspokajać. -Chodź.- Rudowłosa złapała mnie za rękę i zaprowadziła do jej pokoju.

Tak, w dużym stopniu inspirowałam się Euphorią. Przepraszam za małą aktywność, ale mam teraz strasznie dużo na głowie. Postaram wam się to wynagrodzić w najbliższym czasie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro