Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

Ubrałam się w nową sukienkę, którą kupiłam specjalnie na tą okazje i zarzuciłam na siebie czarną, rozpinaną bluzę. Zrobiłam loki i zeszłam do kuchni. Tony robił sobie kawę, a ja zastanawiałam się jakie auto wybrać. Wzięłam jakieś audi i zeszłam do garażu. Odpaliłam auto i czekałam na Wandę. Zobaczyłam jak dziewczyna idzie w moją stronę w pięknej, obcisłej czerwonej sukience, tego samego koloru torebką i butami. Jej usta były krwisto czerwone, a rzęsy podkręcone i pomalowane. Wyglądała jak z bajki.

Wanda wsiadła do samochodu i pierwsze co zrobiła to odwróciła się w moją stronę i wpiła w moje usta. Dziewczyna się zapięła i wyjechałyśmy z garażu. Moja dłoń wylądowała na jej udzie. Bardzo pociesza mnie fakt, że auto jest automatem i nie muszę puszczać dziewczyny. Jej ręka znalazła się na mojej, na co się uśmiechnęłam. Z zawrotną prędkością i otwartymi oknami jechałyśmy przez miasto. Nasze włosy były rozwiane, a ja zaczęłam przyspieszać. Ręka Wandy bardziej ścisnęła moją dłoń, ale mimo to nie zwolniłam. Podjechałyśmy do restauracji i szybko wysiadłam każąc Wandzie zostać. Obiegłam samochód i otworzyłam Wandzie drzwi. Ta wysiadła i razem weszłyśmy do środka. Zajęłyśmy zarezerwowany stolik i przeglądałyśmy menu. Ja zamówiłam makaron serowy, a Wanda spaghetti. Gadałyśmy i jadłyśmy. Pod koniec do deseru zamówiłam sobie i zielonookiej drinka, za co dostałam mały ochrzan od dziewczyny. Cała kolacja trwała w sumie półtorej godziny. Wracając do domu, prowadziła Wanda bo uparła się że za dużo wypiłam. Trzy drinki to nie dużo. Wanda zaczęła przyspieszać, a ja otworzyłam okna. Przyjemny wiatr wdzierał się przez okna. Wychyliłam głowę za okno, a moje włosy porywał wiatr. Jechałyśmy do około miasta, żeby spędzić razem więcej czasu.

( coś takiego, nie umiem tłumaczyć. )

Cieszyłam się wiatrem i czułam jak Wanda wierci dziurę wzrokiem na mojej tali. Wyciągnęłam ręce bliżej ziemi. Wanda przyspieszyła jeszcze bardziej na co się uśmiechnęłam. Ale wszystko co dobre się kończy. Musiałam wrócić do środka bo wjeżdżałyśmy do miasta. Wróciłyśmy do wieży i resztę wieczoru spędziłyśmy same, w dość głośny sposób.


No i mamy święta moi kochani!! Z samego rana, razem z Wandą wstałyśmy z genialnymi humorami. Ubrałyśmy jakieś dresy i pobiegłyśmy do salonu, gdzie wszyscy czekali.

-No wreszcie!- Powiedział Steve.

-Nie dramatyzuj, to tylko dwie minuty.- Usiadłyśmy na kanapie, a Tony rozdawał polecenia. Nat, ja i Yelena ozdabiamy jadalnie, Wanda i Vision gotują, Steve, Bruce i Bucky sprzątają salon, Tony, Pepper i Laura, pilnują dzieci, a Carol ogarnia łazienkę. Thor i Sam dotrą dopiero o 15, więc przyjdą na krzywy ryj. Nie spodobał mi się fakt iż Wanda jest z Visionem. Typek jest tu nowy i przystawia się do mojej wiedźmy. Niech go tylko złapię, jak ją podrywa, albo choć tknie, a jego żółty kamyczek więcej nie zaświeci. No nic nie poradzę. Razem z Yel poszłyśmy do pokoju z dekoracjami i wyciągnęłyśmy świąteczne, a Nat miała pozamiatać jadalnie. Przechodząc koło kuchni słyszałam śmiech Wandy, co bardzo mnie wkurzyło. Dotarłyśmy do jadalni, a rudowłosa skończyła zamiatać. Wszystkie ozdoby porozstawiałyśmy na stole i zaczęłyśmy segregować na te, których użyjemy i te, których nie. Te zbędne odłożyłyśmy do pudełka. Zawiesiłyśmy lampki przy suficie, rozłożyłyśmy czerwony obrus i kilka takich drobiazgów. Cała robota trwała max godzinę. Nie chciałyśmy siedzieć bezczynnie. Nat pomogła Steve'owi i jego grupie sprzątać salon, Yel pomogła Carol z łazienką, a ja chciałam iść do Wandy. Stanęłam koło szklanych drzwi i zobaczyłam coś czego nie chciałam. Ich twarze zbliżały się do siebie coraz bardziej. Oczy naszły mi się łzami i pobiegłam do pokoju. Po pokoju zaczęły latać poduszki i książki. Próbowałam jakkolwiek wyładować złość, ale słabo mi to szło. Zaczęłam szukać tabletek, które ostatnio wzięłam z Nat. Mało myśląc łyknęłam dwie. Fala ciepła momentalnie przeszła moje ciało. Euforia i spokój jaki czułam były niezastąpione. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam głupio w sufit. Świat wirował, co mi odpowiadało. Jedyne o czym marzyłam było to, żeby to uczucie nigdy nie zniknęło...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro